Dzisiaj znów dopadła mnie wena 😀
Będzie trochę dłużej,mam jednak nadzieję że wam się spodoba 😉
I jakby co: w moim mniemaniu akcja dzieje się na niedługo po ,,Ostatnim Olimpijczyku”.
Pływam w dymie
Mostów, które spaliłem
Więc nie przepraszaj
Tracę to, na co nie zasłużyłem
Wina jest moją własną
za mosty, które spaliłem
Więc nie przepraszaj
Tracę to, na co nie zasłużyłem
To na co nie zasłużyłem
Linkin Park, Burning In The Skies (tłumaczenie z tekstowo.pl)
Meduza z pogardliwym uśmiechem przymierzała się do zdjęcia okularów. Jeden palec położony na oprawce. Dwa.
-Czyżby to koniec? -pomyślałam. Wpatrywałam się w nadgarstek potwory usiłując zgadnąć kiedy zada mi ostateczny cios.
Wiem, powinnam była zamknąć oczy, siedzieć cichutko za reklamą, bla, bla, bla …
Ale ja nie potrafiłam. Czy tak naprawdę chciałam umrzeć?
Przygotowałam się na najgorsze.
Jednak wężowowłosa się zawahała i zdawała się nasłuchiwać. Zamarła w bezruchu i pośpiesznie zdjęła dłonie z binokli.
-Alicjo,słonko!- powiedziała radośnie.- Wiesz,że nie muszę tego robić! Wystarczy, że odsuniesz się na bok a ja zajmę się twoim przyjacielem.
Zostawić Eddie’ego na pastwę tego monstra? Przyznam, że przez moment chciałam nawet przystać na tę propozycję. W końcu: kim był dla mnie ten chłopak? Praktycznie go nie znałam.
-Nie możesz tego zrobić- Odezwał się cichy głosik w mojej głowie. -Tak postępują tchórze,a ty nim nie jesteś!
Racja.
Meduza chce obiadku?Niech się posili swoją fryzurą.
-Nie ma mowy!- wrzasnęłam wojowniczo.
Chwyciłam w dłonie leżący nieopodal mnie mop(Wiem, wiem, świetna broń!) i natarłam na gorgonę.
Syknęła a węże poszły za jej przykładem. Nie zdjęła okularów, ale przecięła mój oręż przy pomocy swoich zabójczych tipsów.
Świetnie. Miałam teraz do obrony plastikowy kij.
Klienci zaczęli krzyczeć. Nie wiem jak dobrze mgła zasłaniała mnie i moją upiorną ”towarzyszkę”, jednak byłam pewna że COŚ zauważyli.
Może szaloną dziewczynę uzbrojoną w mop, atakującą bezbronną staruszkę? Chyba coś w tym stylu.
Przez uchylone drzwi do sklepu słyszałam całkiem wyraźnie wycie syren.
Ten dźwięk chyba zdezorientował Meduzę ,bo odwróciła się do mnie plecami. Doskonale. Tego mi było trzeba.
Nie zamierzałam na nią szturmować. Po prostu krzyknęłam przez ramię do Eddiego:
– Wyprowadź stąd ludzi!
Nie wiedziałam czy zrozumiał. Nie miałam nawet pewności czy jeszcze tam był. Może mnie zostawił, mając czas na ucieczkę?
Poczwara mnie usłyszała.
-Twoja matka wyraźnie dała mi do zrozumienia, abym zostawiła cię w spokoju, ale skoro aż tak chcesz zgrywać bohaterkę…
Szarpnięciem zdjęła okulary przeciwsłoneczne i je odrzuciła.
Zamknęłam oczy i rzuciłam się na ziemię.
-Nie spojrzę na nią!- rozkazałam samej sobie w duchu.- Nie spojrzę!
Jednak mój wzrok, chciał inaczej. Wręcz wyrywał się aby objąć tą kobietę. Chociaż rzutem oka.
-Alicjo,proszę zerknij na mnie.Dla posągów wszystko jest prostsze. Mniej ból,mniej cierpienia…-nagabywała mnie panna wężowy-fryz.
Nie dałam rady.
Poległam.
Podniosłam się i zerknęłam prosto w oczy Meduzy.Były srebrne a zarazem zielone. Złote a zarazem ciemne.
-NIE!- usłyszałam za sobą dziki wrzask Eddiego.
Jednak wciąż tam był!
Nie zostawił mnie.
Całą wolą postanowiłam że nie stanę się kamieniem. Nawet jakby się paliło i waliło( Co stanowiłoby znacznie przyjemniejszą odmianę sytuacji, niż tak w której się znalazłam.).
Wyobraziłam sobie siebie. Z każdym najmniejszym detalem: czarnymi jak węgiel oczami, z tym małym znamieniem na nadgarstku.Z tą rozpaczą w sercu związaną z rodziną.
Nie stanę się posągiem!
-WRAAAU!!!
Meduza w prost kipiała z wściekłości.Wyglądała też jednak na zdumioną i zdruzgotaną, jakby pytała: Czy mój dar przestał działać?
Wściekły syk wypełnił całe pomieszczenie, które (Dzięki bogom!) Eddie zdołał opróżnić z ludzi.
Ze zdziwieniem stwierdziam,że wciąż żyję i mam świadomość świata dookoła mnie.
Nie jestem kamieniem.
To były chyba jakieś czary!
Ale gorgona nie dała za wygraną.
-Cóż moja magiczna panno, skoro nie mogę cię zniszczyć w ten sposób, posłużę się moimi skarbeńkami!-dotknęła swoich włosów, a one zaczęły odczepiać się od jej głowy i zeskakiwać na podłogę.- Chociaż skamienienie to raczej przyjemniejsza śmierć nie są…
BUCH!!!
Meduza upadła na wznak.
To Eddie zaczął okładać ją łomem, który znalazł chyba na ulicy (Czyżby ukradł go jakiemuś mechanikowi?).Robił to na oślep, z zamkniętymi oczami
Wężowokudła uniosła lica i obrzuciła mojego przyjaciela spojrzeniem(którego on oczywiście nie dostrzegł).
-Tyy…-wycharczała.
BACH!!!
Dostała w twarz z całej siły.
Chyba straciła przytomność.
Eddie jeszcze raz podniósł broń i celnym ciosem odciął jej głowę.
Potwór zmieniał się w czarny proch a silny strumień wiatru,który wpadł do spożywczaka rozwiał popioły.
Podniosłam się na nogi i z zdumieniem patrzyłam na Eddiego. Czy ten wymoczek właśnie zabił najgorszą z gorgon?!
Nie mogłam w to uwierzyć!
-Jak ty…tyy…-zaczęłam się jąkać.
Nie wyglądał wcale na takiego dumnego z siebie, raczej na zadowolonego że wciąż żyje. I że ja też żyję.
-Mniejsza z tym.-odpowiedział.-Tyle razy pokonywałem już potwory!
Machną z pogardą ręką.
Jednak przyglądał mi się bacznie, jakbym to ja przed chwilą unicestwiła przemiłą babcię z mnóstwem przemiłych zwierzątek na głowie.
Wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał.
-Alicjo, powiedz mi dlaczego nie zamieniłaś się w kamień?- wypalił w końcu.
Wzruszyłam ramionami.
-Po prostu wyobraziłam sobie, że nie jestem posągiem, skoncentrowałam się na tym i…nic więcej.
Gwizdnął z podziwem.
-Może jednak nie jesteś taką mamzelą, na jaką wyglądasz!-stwierdził całkiem przytomnie.
-TY DRANIU!!!
-VICTORIE, PERCY,TUTAJ SĄ!!!
Oboje odwróciliśmy się w stronę, z której dobiegł głos. Instynktownie podniosłam swój przepołowiony mop,a Eddie dobył z powrotem łomu.
Do sklepu wpadło troje nastolatków ubranych w szorty i pomarańczowe koszulki.
Kiedy zbliżali się ku nam, zastanawiałam się z której strony najlepiej by atakować, jednak mój towarzysz położył mi rękę na barku.
Zerknęłam w jego twarz- widniała na niej radość,a w oczach tliły się ogniki szczęścia.
-To przyjaciele z Obozu Herosów.-wyjaśnił mi niemal skacząc z euforii-To oznacza,że jesteśmy uratowani!
Nieśmiało posłałam mu uśmiech ( udając że zrozumiałam coś z jego gadki), po czym zgodnie udaliśmy się w kierunku przybyłych.
Wiem,wiem,nudne i schematyczne. Jednak na więcej mnie nie stać 😀
Pozdrawiam
Olishia
Wciągnęłam się jak nic. Może i NA RAZIE jest schemacik, ale tak idealnie potrafisz opisywać akcję, że w ogóle nie odczuwa się nudy! Kocham Twój styl i bohaterkę. 😀 Ja nigdy tak nie będę pisać, powtarzam, NIGDY!
Pozdro i weny,
Pallas.
PIERWSZA!
Oj tam to że schematyczne jak na razie to nic. Ważne żebyś pisała co raz lepiej. Dodaj nieco opisów i uczuć, (to drugie jest okropnie trudne, bo wiem z własnego doświadczenia, ale jest to do opanowania), zaś jeśli chodzi o opisy to z czasem same przychodzą.
Pozdrawiam i nie mogę się doczekać CD,
Ann. 😀
świetne opowiadanie pisz dalej
PS nawet jeśli twoje fabula jest schematyczna, to wystarczy, że odpowiednio wykreujesz postacie i już będzie się czytać z zapartych tchem 😉
Ciebie nie stać na coś bardziej oryginalnego?! Dobrze się czujesz?! KAŻDEGO stać, ale nie rzucaj tego! Jest zbyt dobre Masz świetny styl, błędów nie wyśledziłam… Kiedy CD? 😀
To wcale nie było aż tak schematyczne, bez przesady. Nie zaatakowali jej w szkole, jak często jest mówione, chociaż gdyby jednak zmieniła się w ten kamień to byłoby jeszcze mniej typowo. Niewielka liczba osób zabija swoich bohaterów. 😀 Napisz cd równie szybko co te. 😀
Bardzo fajne, opko ;). Kontunuuj :D.