Kolejna część mojego ala obyczajowego opowiadania… Dedykacja dla naszej kochanej Adminki podziękowanie za to, że wkłada w nasz blog tyle serca i czasu, Chionediangelo za twórczość która mnie urzekła, Chione za nasze mailowe rozmowy i wszystkim tym którzy kiedykolwiek próbowali kanapkę z dżemem i szynką…
Tak więc życzę powodzenia w czytaniu tego „opowiadania”…
Poczłapałam w kierunku domku Hermesa, ale pytania cały czas dobijały się do mojego mózgu.
Wyluzuj! – rozkazałam sobie w duchu.-Co ona cię w ogóle obchodzi?! Czułam dziwny niepokój związany z pojawieniem się Regnall w obozie. Nie była to czysta ludzka ciekawość, która doskwierała pewnie większości obozowiczom. Tylko coś głębszego, trudnego do opisania. Z hukiem otworzyłam drzwi i wparowałam do jedenastki.
-Co chcecie na kolację?- rzuciłam pośpiesznie. Właściwie to na drugą kolację. Kolacje na obozie nie są takie wspaniałe jak głosi legenda…
Harpią pod koniec dnia się nudzi i gotują nam jakieś niedoprawione świństwa… JA gotuję dużo lepiej! Och, ta wrodzona skromność… W każdym razie rodzeństwo musi dojadać, a MOJE specjały zajada z wielką przyjemnością.
-Spaghetti Bolognese!- powiedzieli zgodnym chórem. Co nie często im się zdarza…
Spaghetti… Ile można jeść Spaghetti?! No cóż jak widać codziennie. W odpowiedzi tylko wzruszyłam ramionami. Mój chłopak Roc, syn Hefajstosa, zrobił specjalnie dla mnie ukrytą głęboko pod domkiem Hermesa, malutką kuchnię. Aby tam wejść, nacisnęłam gałkę przy mojej szafce nocnej. Na wystającym ekraniku wystukałam kod
607078116 i spadłam w dół… Odpadłam na mięciutką, fioletową pufę. Och, Roc jak ja cię kocham… Stąpałam to kolorowej wykładzinie w fantazyjne wzorki. Latające serca, śmieszne napisy i komiczne rysunki. Dookoła tego pomieszczenia rozciągał się szklany, błyszczący blat. Nad nim wisiały rzędy szafek, wypełnionych po brzegi najróżniejszymi produktami i sprzętami do gotowania. Chociaż każdy heros doskonale włada śmiercionośną bronią. To mogę się założyć, że przy obieraniu ziemniaków skaleczyłby się… Nie potrzebowałam przepisu, to wszystko miałam w głowie. Pokroić cebulę. Podsmażyć na patelni. Dodać zmielone mięso. Ten zapach mnie uspokoił… Wymył z mojego umysłu wszelkie niepokoje i niepewności. Włączyłam „Skiny love” Birdy na iPodzie. Oddałam się muzyce i gotowaniu.
-My my my my my my my my my my…- zanuciłam. Właśnie doprawiałam skończoną potrawę, kiedy zobaczyłam swoje odbicie w lustrzanej tafli blatu. Byłyśmy z Regnall na pierwszy rzut oka bardzo podobne. Te same brązowe oczy. Tyle, że jej większe, głębokie i błyszczące. Puszyste włosy w ciemnym kolorze. Jej subtelnie rozwiane przez wiatr i rozjaśnione od słońca. Moje niedoogarnięcia, opadające na oczy. Usta. Jej lekko zaróżowione, wyraźne. Moje może i kształtne, ale wiecznie wysuszone. Pytania znów przyssały się do mojego mózgu. Za chwilę kolacja. Wszystkiego się dowiem. Wjechałam na górę i szybko się przebrałam. Zaraz po kolacji miałam się spotkać z Roc’em. Jakoś trzeba wyglądać. Zdjęłam poplamioną sosem bluzkę, a na jej miejsce wciągnęłam obozową koszulkę. Założyłam do tego szare legginsy i pomarańczowe Vansy. Związałam włosy w luźny koczek i przypudrowałam pryszcze na nosie. Byłam gotowa pokazać się ludziom.
W pawilonie jadalnym panował jak zwykle chaos. Pan D. narzekał i kończył rundkę Pokera z jakimś biednym satyrem. Chejron rozdzielał skłócone o ostatnią parówkę dzieci Aresa. Regnall jadła z niesmakiem dżemowo-szynkową kanapkę. Przy każdym kęsie się krzywiła. Nie dziwiłam się, nie było to smaczne połączenie… Reszta herosów żywo rozmawiała i żartowała. Przysiadłam się do mojego stolika. Conor właśnie opowiedział jakiś kawał, wszyscy krztusili się ze śmiechu i obrzucali bitą śmietaną. Jak ja ich kocham… W pewnym momencie Chejron wstał i donośnym głosem zawołał:
-Moi drodzy! Dzisiaj odwiedził nas nietypowy gość.-tu wskazał na Regnall- Jest nim ta oto młoda dama. Chociaż nie jest herosem to będzie mieszkała w domku swojego ojca, Posejdona i traktowana będzie tak jak wy wszyscy. JASNE? Dziękuję…
Wszyscy jednocześnie popatrzyli się na Regnall, która z trudem przełknęła ostatni kęs obrzydliwej kanapki. Wygięła usta w grymasie, który miał być chyba uśmiechem, ale pod wpływem okropnego smaku zamienił się w coś zupełnie innego. Popatrzyliśmy po sobie i zaczęliśmy się rozchodzić.
W tłumie zauważyłam Roc’a, który mrugnął do mnie porozumiewawczo. Skierowałam się w zupełnie inną stronę niż reszta i poszłam nad jezioro.
Poczułam wspaniały zapach lasu i bryzę jeziora. Przymknęłam oczy z zadowolenia i pewnie zaczęłabym mruczeć jak kotka, gdyby ktoś nie zasłonił mi twarzy rękami. Odwróciłam się i dałam Roc’owi buziaka w policzek. Usadowiliśmy się na trawce i rozkoszując się piękną chwilą zajadaliśmy Spaghetti. Rozmawialiśmy o całym dniu, tym co nas spotkało, kogo poznaliśmy, czego się nauczyliśmy… Ale rozmowa coś się nie kleiła.
-Roc, przecież widzę, że jesteś jakiś nieobecny…- powiedziałam w końcu.
-Aj… Nie, nie… Wszystko ok…- zaczął się plątać.
-Nie skończyłeś maszyny i cały czas chodzi ci po głowie?- zgadłam. On nieśmiało przytaknął. Uśmiechnęłam się rozczulona. „Jest taki słodki” pomyślałam. – Leć, wynalazco! Jutro się spotkamy.
Pokiwałam przyjaźnie głową na znak, że się nie gniewam. Niepewnie wstał, rzucił mi spojrzenie mówiące „dziękuję” i szybko się oddalił.
Zostałam sama. Nie było mi z tego powodu smutno. Musiałam sobie przemyśleć wiele rzeczy… Zdjęłam buty i zsunęłam nogi do wody. Dotknęły gładkiej tafli, a ja poczułam jak mięśnie powoli się rozluźniają.
-Ehmm… Mogę się przysiąść?- spytał dziewczęcy głos za moimi plecami. Odwróciłam się zaskoczona i zobaczyłam Regnall w blasku zachodzącego słońca.
-Taaa… Oczywiście.- wydukałam. Usiadła obok mnie i podwinęła nogi pod brodę.
-Co tu robisz?- spytała patrząc znacząco na garnek ze Spaghetti. Dawała mi wyraźnie do zrozumienia, że chciałaby, żebym w swojej odpowiedzi uwzględniła powód przyniesienia naczynia.
„O to samo mogę spytać ciebie” miałam wielką ochotę na taką filmową odpowiedź, ale się powstrzymałam.
-Jak już pewnie zauważyłaś, kolacje tutaj są obrzydliwe, więc gotuję i dokarmiam żądne jedzenia rodzeństwo i przyjaciół.
-A gdzie ci przyjaciele?- spytała.
-Poszli sobie.- odpowiedziałam po części z prawdą.
-Ach… A tak a’propos ohydnych kolacji, to mi też nie smakowała. Czy mogę skosztować twojego dania?- powiedziała elegancką angielszczyzną.
Podałam jej garnek ze Spaghetti i tak zaczęła się moja przygoda…
Dziękuję wszystkim, którzy dobrnęli do końca mam nadzieję, że nie jest aż tak źle…
Genialne, swietne, niemozliwie ciekawe! Malo opek tak bardzo mnie intryguje, ze czekam z utesknieniem na cd. Bohaterka jest ekstra, poza tym corka Hermesa, jeden z moich ulubionych bogow. Regnall jest rownie ciekawa. Cale to opko jest no… Nie wiem, na prawde interesujace, bardzo mi sie podoba mimo, ze jest dosyc ‚normalne’ czy spokojne. Dziekuie, dziekuje, dziekuje za dedykacje poza tym! Nie wierze, ze moj nick jest tam na gorze. Podziwiam Cie szczerze i pozdrawiam. Jedziesz moze na oboz? 😀
łał jestem zaciekawiona bede czekac na cd 😛
fajnie z jest córka Hermesa (jego dzieci rządzą ^_^) . Spodobała mi się bardzo główna heroska jeszcze sie niespotkałam z tym że bohater zajmuje sie gotowaniem 😛 też słucham Birdy 😉
Naprawdę przesadzasz! 😛 Nie jest wcale takie dobre. Nie, nie jadę na obóz… A ty?
HarpiOM!!! Dzieci Aresa mnie rozwaliły 😀 Wiem, że niespecjalnie śmieszne, ale nerwy mi dziś puszczają… Co do opka: świetnie napisane, łagodne, pełne opisów i dziwnej harmonii… Poza tym lubię bohaterkę, fascynuje mnie też Regnall… Czekam na CD.
Masz rację nie jest tak źle, bo jest… Bardzo dobrze! Jedyne błędy znajdujące się w opku, to jedno czy dwa zdania w których zamiast przecinków wstawiłaś kropkę i dużą literę. Poza tym nie mam zastrzeżeń, ponieważ opko jest napisane niesamowicie realistycznym stylem, co w tym przypadku bardzo dodaje mu uroku.
Pozdrawiam,
Ann
PS Nie mogę się doczekać kolejnej części. 😀
Już to czytałam :). Wysłaś mi mailem. Świetne opko ;). I dzięki za dedyczkę. I ja też cieszę się z naszych mailowych rozmów :D.
Powiem to tak: smaczność kanapki z dżemem i szynka zależy od dżemu i szynki. Zdarzają się całkiem niezłe połączenia. Prawdziwym obrzydlistwem jest dopiero galaretka wiśniowa ze śledziem z oliwy. Ble! Nie wiem jak moja siostra to je!
Co do opowiadania:
– Masz całkiem fajne pomysły,
– Nie omijasz opisów, jak co poniektórzy
– Umiesz trzymać w napięciu
– Bohaterowie nie są płytcy i można się w nich wczuć
Jednym słowem, dla mnie idealne! 😀
Pisz szybko cd 😀
A wlasnie, Birdy jest swietna ale posluchaj oryginalu Skinny Love Bona Ivera… Zakochalam sie w nim, aniol.
Reyna!!!!!!!!!!!!!!!!!
W twojej skrzynce czekają 3 maile ode mnie!!!!
Wiem, wiem… Jak Ci już mówiłam byłam na zielonej szkole i dopiero przed chwilką wróciłam Odpiszę później 😉