To coś, dedykuję Bogince (twoje wiersze są lepsze od moich! Kłóć się ile, chcesz ale zdania nie zmienię!). Wiecie co? Po tej części nastąpi jeszcze 11 i… koniec. Nie będzie III serii. Przykro mi. 11 będzie już moim ostatnim opowiadaniem. Nie mam po prostu czasu, żeby dalej pisać. Jednym słowem: odchodzę z bloga.
Chione
Jeśli myślicie, że się poryczałam słysząc takie rzeczy od mojej własnej matki, to jesteście w błędzie. Przyjęłam to do wiadomości z dziwnym opanowaniem. Po obudzenia szybko przedstawiłam swój plan, Chrisowi. Co mam powiedzieć? Że był zdziwiony? Nie. To nie oddałoby humoru kogoś, komu była odbierana niemal cała energia. On był po prostu załamany.
– Ewa, ja nie dam rady. Sorry. – Szepnął.
– Dasz, dasz. Ja zawsze wiem co zrobić. Myślisz, że zapomniałam o tym, iż nie masz w sobie siły życiowej? Jeśli tak, to się grubo mylisz. Ja ci ją dam.
– CO??? Ewa! NIE POZWALAM CI! TO OKRPONIE BOLI!
– Okropnie boli – takie gadki już na mnie nie działają. Jak ma boleć, to niech boli. Wolę to, niż bezczynne patrzenie na śmierć własnej matki! – Warknęłam. – A teraz chodź i zabierz mi trochę tej energii. Ostatnio mam jej zbyt sporo.
– No dobrze. – Nadal nie wyglądał na przekonanego, ale podszedł do mnie.
– Zamknij oczy. – Poprosił. Tak więc uczyniłam. Położył mi ręce na głowie. Wymawiał niezrozumiałe dla mnie formułki. Po chwili – gdzieś tak na dziesięć sekund poczułam okropny ból (normalka). I wszystko minęło, jak ręką odjął. I tyle? To było delikatne kłucie w głowie!
– I jak się czujesz? Bo ja lepiej.
– Czuję się tylko lekko śpiąca. – Odparłam. – Dobrze, że tobie się polepszyło.
Pokiwał głową. I nagle weszła Suzanna. Trzasnęła drzwiami, po czym złapała mnie samą tylko siłą woli za gardło. Zawładnęła nade mną czysta panika. Rzęziłam, gryzłam, zapewne piana ciekła mi z ust. Mało mnie to obchodziło. Chciałam się przede wszystkim uwolnić od tego koszmaru, który zaczął się tamtej nocy, tydzień temu! Teraz, zaraz, natychmiast!
Magiczka wywlokła mnie z pomieszczenia, słowem się nie odzywając. Christian, według naszego planu, miał udawać oszołomionego, więc za mną nie pobiegł. Nasz plan. Czy on w ogóle wypali? Mało prawdopodobne.
Kobieta wciągnęła mnie do ciemnego pomieszczenia i rzuciła na fotel.
– A teraz, słodka, spełni się mój wielki, życiowy pomysł! Arachne doprowadzi do śmierci tej przebrzydłej Ateny! – Krzyknęła.
– Nie uważasz, że się trochę pospieszyłaś? Po pierwsze musisz jeszcze wyrwać mi to głupie serce! – Odpyskowałam.
– Się robi. – Nie wiedziałam, że zrobi to tak szybko. Ona po prostu sięgnęła dłonią, w kierunku mojej klatki piersiowej. Szpony przebiły mi ubranie. Rozcięły skórę. Wbiły się w ciało. Zaczęły się rozpychać, usiłując odnaleźć położenie serca. Odnalazły. Złapały, na początku niepewnie, później zdecydowanie. Ból był straszny, obezwładniający. Spadłam z fotela. Szpony szarpnęły. Jeden raz, drugi, trzeci, czwarty… I wyrwały.
Wszystko wyparowało… Całe cierpienie… Zniknęło, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Przez moment, było to nawet przyjemne. A potem, coś co na 100% nie było mną, poderwało mnie z fotela i kazało stać na nogach. Mimo że walczyłam zaciekle z tym czymś, nie mogłam przejąć kontroli nad samą sobą.
W głowie usłyszałam syk: „przyzwyczajaj się.”
Teraz to naprawdę się wystraszyłam. Wiedziałam, przecież co się ze mną stanie po wyrwaniu. A jednak… byłam kompletnie na to nieprzygotowana.
Stałam tam na drżących nogach, nie wiedząc co się ze mną dzieje. Gdy teraz o tym myślę, zastanawia mnie jak wytrzymało pierwsze dziecko Ateny, które stało się bezwolnikiem Suzanny, przez te 999 lat i nie oszalało? Ja ledwo wytrzymywałam sekundę pod jej wolą.
Idziemy! Usłyszałam niemy rozkaz. Moje nogi natychmiast go wykonały.
Szłam, przepraszam – Suzanna szła mną, korytarzem. Otworzyła drzwi do mojego i Chrisa, więzienia, po czym wyciągnęła chłopaka na zewnątrz. Teraz była nas dwójka. Jednak ja nie mogłam się odezwać. Nic nie mogłam. Mogła tylko Suzanna.
Kazała mi pobiec i otworzyć sobie wrota, do wielkiego magazynu. Ja/Ona zrobiła/m to w ciągu dwóch sekund. Weszliśmy, po czym mnie zamurowało. W środku, na olbrzymich metalowych, kolosalnych półach stały dzieci, w wieku od 14 do 17 lat. Wyglądały zupełnie jakby spały. Było ich 999. Nie musiałam liczyć, aby się tego dowiedzieć. Wszystkie miały blond włosy i szare oczy. Wszystkie były moimi braćmi i siostrami.
– BEZWOLNICY!!!! Nadszedł czas, byście stawili czoło, Atenie! Obudźcie się, żeby przynieść Arachne, krwawy żniw, składający się z ciała waszej matki i wszystkich, którzy staną w jej obronie! – Potężny głos Suzanny, wdarł się gwałtownie w ciszę, w której pogrążony był magazyn.
Dzieci bogini mądrości otwarły oczy. Po chwili zeszły ze swoich pół i ustawiły się w szeregach. Wyglądało to strasznie. Jak armia, której nie da się pokonać.
Szeregów było 10. W jednym było wolne miejsce. Czekało na mnie.
Nie wiem jak. Nie wiem kiedy, ale nagle znaleźliśmy się na Olimpie. Przed pałacem.
Chris stał z boku i udawał zmęczonego, pozbawionego energii, herosa, którym już nie był. Byłam mu wdzięczna, iż trzyma się tego beznadziejnego planu.
– BEZWOLNICY! – Zła córka Hekate znów zabrała głos. – Rozkazuję wam spełnić każdy rozkaz, tej oto dziewczyny! – Kazała mi stanąć naprzeciw tłumu. – Będę przemawiała przez nią! Ona będzie wam mówiła, co robić! A teraz, roznieście Atenę w pył!
Przeraziła mnie.
– A TERAZ, ATAKUJCIE! JA ZOSTANĘ TUTAJ, TRZYMAJĄC NAD NIĄ PIECZĘ. – Wskazała na mnie.
Moje usta same się otworzyły.
– Za mną!
Ruszyliśmy, by napaść Atenę. Małe wojsko, szło w równym szyku za mną. Już staliśmy przed wrotami Olimpu. Już mieliśmy wpaść do środka. Kiedy… Poczułam to całą sobą. Moje więzy lekko puściły. Znak, że Christian zaatakował Suzannę. Teraz albo nigdy, pomyślałam.
– Popełnijcie samobójstwo! Wszyscy! Każde z was! – W waszych uszach musiało to zabrzmieć koszmarnie – wzywałam własne rodzeństwo, by się zabili. Jednak było to potrzebne, do tego porąbanego planu.
Dzieci Ateny jak jeden mąż, podniosły w górę noże, które miały przytroczone do pasów. W tej samej sekundzie, każde z nich wymierzyło sobie cios w klatkę piersiową. W tym samym momencie, każde z nich, padło martwe na ziemię.
I wtedy coś poszło nie tak, jak powinno. Przeskakując przez trupy, z ogniem w oczach biegła do mnie córka bogini magii. Gdzie do cholery jasnej, był Chris? Miał mnie przecież wykończyć! Gdy upiorna staruszka, znalazła się nieco bliżej, wydałam z siebie zduszony krzyk.
Prowadziła półprzytomnego Cartera ;mojego brata. Trzymała nóż przy jego gardle. Już mnie nie kontrolowała. Ale co z tego jeśli miała JEGO? Mój głupi brat! Nie mógł spokojnie siedzieć w obozie, jak porządny heros, tylko uciekł z domu! Łaził po dyskotekach i tak to się skończyło! Wpadł w szpony tej wiedźmy.
Jęknęłam głośno. Za Suzanną nadbiegł Christian.
– Próbowałem, ale ona już go miała… Przepraszam. – Stęknął.
W mojej głowie, zaczął kiełkować plan. Właśnie, zauważyłam, że Chris ma w ręce pistolet (skąd?). Musiałam wykorzystać tę okazję.
– Ty!!! Ty dziecko, koszmaru!!! Zapłacisz! Oboje zapłacicie! Nie znajdziecie serc, tych dzieciaków! Nigdy! Nie możecie wiedzieć, że są ukryte pod pomnikiem Hery, tutaj! – Chyba nie zorientowała się że właśnie wyjawiła nam miejsce ukrycia.
– Czekaj! – Krzyknęłam. – Uwolnij Cartera, mego brata i weź mnie! Proszę!
Zastanowiła się przez chwilę. Raczej doszła do wniosku, iż jej to nie zaszkodzi, gdyż skinęła głową. – Oczywiście. – Warknęła. – Cały czas, o to mi właśnie sżło.
Rzuciła Carterem w Christiana, po czym siłą woli, zagarnęła mnie do siebie. Rzuciłam synowi Hekate, znaczące spojrzenie i niby przypadkiem położyłam sobie rękę, w miejscu, gdzie niegdyś było moje serce. Chyba zrozumiał.
Starucha już miała mnie zaciągnąć do wrót, kiedy…
– Christian, teraz! – Wrzasnęłam na całe gardło.
Przez jego twarz, przemknęła panika. Ale w ciągu ułamku sekundy determinacja, zajęła miejsce przerażenia. Widać było, iż był zdecydowany mnie zabić. To była tylko część tego planu. Później wrócę do życia. Przynajmniej taką miałam nadzieję.
Nacisnął spust.
W powietrze, ze świstem wyleciał niosący śmierć pocisk i uderzył w moją klatkę piersiową.
Podobało się? Chione ma nadzieję, że jednak tak.
Pozdrawiam
Chione
i jeszcze link: http://www.youtube.com/watch?v=UCZxmKDKf8Q&ob=av2n
Hmm..Jakby to ująć. Twoje opowiadania są świetne, po prostu boskie. Proszę nie odchodź?
Dzięki, Annabeth2000 ;).
[ryczy w poduszkę] CHIONE, NIE OOOOOOOOOODCHOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOODŹ!!!!!!!!!!!!! BŁAAAAAAAAAAAAAAGAAAAAAAAAAAAAAAAM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
My tu giniemy bez Twojej twórczości!!!
A skoro nie masz czasu na pisanie, to zawsze możesz komentować inne wpisy… Bylebyś tylko była!!!
A opowiadanie – przegenialne. Na serio rozkręciłaś akcję i napięcie do granic możliwości. Naprawdę nie mogę się doczekać części 11, choć może jednak i jej nie chcę, gdyż to będzie już ostatnia… ech, sama już nie wiem.
Tylko NIE ODCHODŹ!!! 😥
HAAAHAAAAHAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
KAWAŁ WAM WYCIĘŁAM!!!! 😀
WCALE NIE ODCHODZĘ!!!! CHCIAŁAM ZOBACZYĆ, JAK ZEREAGUJECIE!!! 😉
CHIONE WAS W KONIA ZROBIŁA :).
TY NIEDOBRA, NIKCZEMNA, ZUA ISTOTO!!! 😛 Tak nas nabierać?! I psuć mi humor?! Jeszcze popamiętasz 😉
PS. Coś nie mogłam uwierzyć, że nas zostawisz
JA TEŻ NIEWYOBRAŻAM SOBIE, BYM NASZEGO KOCHANEGO BLOGA ZOSTAWIŁA KIEDYKOLWIEK ;).
Opowiadanie boskie jak zwykle, tylko jak dla mnie za krótkie, takie ccuuddoo powinno dłużej trwać.
CHIONE NIE ODCHODŹ Z BLOGA, BŁAGAM. DLACZEGO????!!!! PRZECIEŻ NIE MUSISZ WYSYŁAĆ OPOWIADANIA CO TYDZIEŃ! CO DWA TRZY TYGODNIE TEŻ MOŻE BYĆ. TYLKO BŁAGAM NIE ODCHODŹ !!!!!!!!!!!!!!! NIE RÓB MI I NAM BLOGOWICZOM TEGO!
Żart! Chione was nabrała!
Opowiadanie wciąga niczym wir wodny, ma genialną fabułę i opisy! Jednym słowem jest idealne!
PS. DLACZEGO?! PYTAM SIĘ: DLACZEGO??? Chione, błagam nie rzucaj bloga. Pomyśl ile pracy w niego włożyłaś, ile serca… Doskonale rozumiem, że cierpisz na brak czasu (mam podobny problem), ale nikt nie każe ci pisać 100 opowiadań na tydzień, czy komentować wszystkich wpisów. Wystarczy, że czasem co nieco naskrobiesz i skomentujesz coś co przykuło Twoją uwagę Nie musisz od razu wszystkiego rzucać. Przemyśl to… Proszę.
ILE RAZY MAM PISAĆ?! TO BYŁ KAWAŁ! CHIONE WAS W KONIA ZROBIŁA :D.
Nie dobra Chione, jak mogłaś? To było ZUE. Muszę się zastanowić czy ci wybaczę. MOZE? 😀
WYBACZYSZ MI, JEŻELI DOSTANIESZ DEDYCZKĘ W 11? 😉
Tak, to na pewno mi wynagrodzi, ale serio się przeraziłam, zanim powiedziałaś, że to żart, ale muszę przyznać, że był dobry. Zgadzam się na umowę i czekam nie cierpliwie na następną część, bo ta była genialna.
PS Wybaczam. 😀
Annabeth1999 mi wybaczyła! JESSTT!!! 😀
Boskie, cudowne wspaniale JA JESTEM WIELKA FANKA TALENTU CHOIONE! Jeśli ktoś ma z tym problem to ja wiem gdzie mieszka i przyjdę tam załatwić sprawę!
Chione NA SERIO U W I E L B I A M!!
DZIĘKI, NYX :).
Genialne jak zwykle! 😉
DZIĘKI, CHLOR, PRYJACIÓŁKO MOJA XD ;).
PRZESTAĆ PISAĆ?! GOŃ SIĘ! ODSTAW TOWAR ZWIADOWCY!!! LECZ SIĘ!!! TYLKO, KU***, NIE PRZESTAWAJ TWORZYĆ ALBO, KU***, ODSTRZELĘ CI ŁEB!!!
Arachne, przecież w komentarzu u góry, napisałam, że wam wycięłam kawał. Ty był żart ;).
(krztusi się widząc przypis autorki) (czyta) (klnie jak Arion, że to już koniec) (ryczy z powodu tego, że została jedna część tylko) (chce zamordować autorkę za zostawienie nas) (nabiera podejrzeń) (czyta komentarze) (para bucha z jej uszu) (ostrzy topór i szuka informacji o miejscu zamieszkania Chione)
To chyba wszystko mówi 😀
I: Nie, Twoje są lepsze 😀
NADAL UPIERAM SIĘ PRZY SWOIM ;).
DUŻO TEGO MÓWIENIA ;). DZIĘKI, BOGINKA :).
Kocham to opowiadanie. 😀 Już się nie mogę doczekać następnej części. 😀
PS Dobrze, że z tym odchodzeniem to był żart, bo komu bym zadedykowała ostatnią część „Wakacji Maggie”?
Dzięki, magiap :D. Ten blog naprawdę duzo dla mnie znaczy.
*dużo
Nie wiem co napisać. Twoje opka są jednymi z najlepszych na tym blogu Poprostu to jest takie boooskie że brak mi słów…
Dzięki, GrantinoXD :).
Genialne! Świetnie opisujesz przeżycia i uczucia Ewy. I nie przerwaj w takich momentach!
😀
Muszę. Dzięki temu czytacie kolejne części XD. Bo chcecie wiedzieć co w nich będzie ;).