Dla Clar, że, mimo wszystko, zawsze jest ze mną i powstrzymuje przed robieniem głupich rzeczy, jak np. rzucenie pisania.
Tak, tak, wiem, że marny, ale remont + brak weny = słaba jakość. Czysto i logicznie. Mam nadzieję, że mimo to Was czymś zaskoczę i nie uśniecie
Słowa kołatają się po mojej głowie jak w pustym pomieszczeniu. Nie mogę tego powstrzymać. Zaciskam powieki. Czuję, że się zmieniam. Rude włosy obrastają moje ciało, paznokcie przedłużają się w pazury. Zęby w wilcze kły. Chwieję się upadając. Spod półprzymkniętych powiek obserwuję księżyc w pełni. Jest taki piękny…
***
Tysiące wspomnień kręcą się przed twoimi oczami. Są jak film. Wszystkie twe żale, smutki, radości… Ulatują z ciebie. Nie ma sposobu, by je zatrzymać. Zaczynasz wszystko od nowa. Wspomnienia wyparowały, zniknęły. Jesteś pusty. Wrak człowieka. Żyjesz chwilą, chcesz dowiedzieć się czegoś o sobie.
Widzisz oczy. Piękne, zielone oczy okolone długimi, czarnymi rzęsami. Hipnotyzują cię. Zmuszają do wypełniania swej woli. Wwiercają się w twój umysł. Rozrzucają twoje myśli, wspomnienia, które nabyłeś, jak kartki papieru. A są tak kruche… Bezcenne… Ona traktuje je z pogardą. Kruszy je, niszczy. Zabiera dla siebie.
A jednak nie potrafisz im odmówić. Są tak piękne… Niewinne… Potężne.
Zostawiają cię pustym. Znów zaczynasz od nowa. Znów zbierasz wspomnienia, pilnujesz ich. A w nocy śnisz o zielonych oczach. Żyjesz nimi.
Po latach oczy wysysają z ciebie to co najważniejsze. Zostawiają z niczym. Pozwalają, byś się poddał. Zardzewiał, jak przystało na wrak. Słuchasz ich.
Przed śmiercią widzisz właścicielkę oczu. Zawsze stoi tyłem, ale czujesz, że śmieje Ci się w twarz.
„Marna istoto. Chciałeś mnie pokonać? Mnie? Teraz masz czego chciałeś!”
***
Masz dość siły, by się mu sprzeciwić! Zrób to!
Nie… Nie mogę…
Głos nie ustępuje. Sekundy trwają godzinami. Ulegam. Nie mogę już tego dłużej znieść. Gdy podchodzi do mnie Przywódca, odsłaniam kły warcząc.
– Wiesz, że głos ma tylko samiec alfa? – czuję, że się śmieje. Wstępuje we mnie wściekłość. Żądza mordu. – Z małymi wyjątkami… – patrzy drwiąco na syna Hermesa.
„Dobrze dla ciebie! Nie będziesz słyszał tego, co będę mówiła, gdy rozerwę twe wnętrzności!” – myślę powstając. Chwieję się, brakuje mi kawałka jednej z łap. Kawałka pożartego przez Przywódcę.
Oczyszczam umysł. Wyrzucam z niego wszystko. Skupiam się na przeciwniku.
Kłapnięcia zębami, ciosy łapami uzbrojonymi w pazury, kawałki sierści wirujące wokół nas.
Czekam aż podejdzie dość blisko, bym mogła go zabić.
***
– Jak to mnie wypędzasz?! Chcesz powiedzieć, że Twa najwierniejsza służka po prostu ci się znudziła?! – głos kobiety w białej, powłóczystej szacie z grubym, czerwonym pasem odbijał się echem po komnacie. Kierowany był do blondwłosego młodzieńca o ironicznym uśmieszku, który stał oparty o jeden z parapetów, nie patrząc nawet na czarnowłosą kobietę.
– Spokojnie kochana. I tak nienawidziłaś tego miejsca, czyż nie? W czym problem?
– Nie mów tak do mnie – wycedziła wskazując palcem na Zeusa. Ten uśmiechnął się kpiąco.
– Bo co mi zrobisz? Jestem królem. Mam za sobą wszystkich…
– Uważaj. Zdrada sięga głęboko… Kiedyś się zemszczę… A wtedy poznasz, czym jest gniew Hekate! – wrzasnęła zmieniając się w złoty popiół. Król niebios wyszedł nie przejmując się już dawną służącą.
– Co ona może mi zrobić? To tylko kobieta… Na dodatek pomniejsza bogini.
***
Warczy. Nie spodziewał się, że przeżyję przemianę po takiej walce… Szczerzę drwiąco kły.
„Zawiedziony? Jak mi przykro… Jakoś będziesz musiał pogodzić się z przegraną…”
W głowie widzę sceny z dzieciństwa… Nie, z młodości. Nigdy nie byłam dzieckiem. Wychowywał mnie surowy i nieczuły ojciec, który zresztą zmarł, gdy miałam siedem lat. Dzieci ode mnie uciekały, ale przywykłam. Robiły to już dużo wcześniej… Gdy patrzyłam na nie dorosłymi oczami, po prostu się odwracały. Nienawidziłam tego spojrzenia… Nie tylko ja. Po śmierci ojca, na wychowanie wzięła mnie równie surowa i nieczuła babka. Wytrzymała ze mną siedem lat. W wieku czternastu trafiłam na obóz, tuż po Wielkiej Wojnie z Kronosem.
Moje życie przewróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Oni byli wszędzie. Czuli, współczujący, troskliwi. Sztuczni.
Oni. Herosi.
Nienawidziłam ich. Mieli wszystko, czego ja nie miałam. Chcieli się tym ze mną podzielić… Odrzucałam to. Ignorowałam ich, zmieniłam się w dzikie zwierze… Atakowałam wszystko, co się ruszało w promieniu pięciu metrów.
Złapali mnie. Zmusili do przysięgi na Styks, że przestanę…
– Wody rzeki mojej ciotki nie są dla mnie wiążącą przysięgą – zawarczałam wtedy. A potem… Nad głową pojawił się znak – łódź ze szkieletem na pokładzie, płynąca przez szare wody.
– Lethe… – wyszeptał Chejron blednąc. Uśmiechnęłam się drapieżnie.
Zamieszkałam w domku mojej rodzicielki, nie wychodziłam stamtąd. Nie miałam po co.
Do misji.
Ja – Apocalipse Nome, córka Lethe, Neil Heen, syn Hermesa, Thalia Grace, córka Zeusa, Alan Coke, syn Ereba, Tatiana Roven, córka Tanatosa, Nico di Angelo, syn Hadesa, Rissa Black, córka Nemezis, Christian All, syn Aresa i Keyla von Reen, córka Hekate.
Dziewiątka Herosów mająca znaleźć coś, czego nie było.
Pierwsza zginęła Tia. Poświeciła się dla nas, by zatrzymać Strażników. Wciąż mam ją w pamięci. Drobna trzynastolatka o wielkich, pełnych życia, ale smutnych zielonych oczach i ślicznie wykrojonych, malinowych ustach. Pamiętam brązowe kosmyki niesfornie opadające na twarz po wydostaniu się z długiego warkocza. Pamiętam wielkie, krucze skrzydła ujawniające się w skrajnych przypadkach, choć rozłożenie ich zawsze przysparzało właścicielce wiele cierpienia.
Do dziś mam w głowie obraz, gdy walczy ze Strażnikami, a oni rozrywają ją na strzępy…
Kolejny był Neil… Atak wilkołaków nas zaskoczył. Kazał mi uciekać po tym jednym, pierwszym i prawdziwym pocałunku… Nie mogłam tego zrobić, ale Alan i Nico mnie odciągnęli od niego. Wilkołaki dokończyły dzieła, gdy tylko byliśmy dość daleko. Słyszałam jego krzyki…
Alan… Ally… Mój drugi ukochany, pomógł mi się podźwignąć po utracie Neila. Pocałunków były tysiące, ale żaden tak prawdziwy jak ten z synem Hermesa. Jednak byłam z nim szczęśliwa. Potomek Ereba nie mógł jednak przeżyć… To byłoby za mało drastyczne. Mojry nie zaplanowały mi życia usłanego różami…
Dziewięcioro los wybierze chciwy,
Trójkę zabierze nielitościwy,
Nie znajdą tego, co szukać zaczęli,
Nie wrócą już tacy, jacy wyruszyli,
Córka wód śmiertelnych los w swych rękach ma,
Zniszczyć go może nawet jedna skra,
Krew czarna zaszumi w żyłach magii dzięcia,
Piątka pozostała bógów wskrzesi do życia.
Thalia, Nico, Rissa, Chris, Keyla i ja. Szóstka wróciła, żadne takie jak wcześniej. Łowczyni straciła w walce lewe oko, syn Hadesa nie mógł podźwignąć się po śmierci ukochanej córki Tanatosa, córka Nemezis i syn Aresa odkryli rodzące się między nimi uczucie, Keyla zdziczała z niewiadomych dla mnie powodów. Ja… Załamałam się. Przez trzy lata nic nie mówiłam. Do czasu ataku Gai.
Olimp. Krew. Ichor. Pył. Walka. Herosi. Bogowie. Trupy.
Wszystko zakończyło się Igrzyskami. Igrzyskami Śmierci.
***
Czego chcę? Dlaczego to robię? Jaki jest tego sens? Czy znam odpowiednią kandydatkę na to miejsce?
Jest jedna odpowiedź:
Tak.
Nie ważne dlaczego, po co i jak. Musi tak być. Bez względu na straty.
***
Znów patrzę w oczy Przywódcy. Minęło zaledwie kilka minut, a ja nadal mam wrażenie, że to kilka wieków. Złote tęczówki powodują zapaść. Tonę w nich, ginę.
Nie! Nie mogę!
Zaciskam powieki. Warcząc odsuwam się o kilka kroków. Widzę triumf w jego oczach, a sama śmieję się w myślach.
„Jaki on naiwny…”
Mrużę drapieżnie ślepia wbijając je w czarnego wilka. Podchodzi. Wolno, krok po kroku, łapa za łapą. Zbliża się prawie niezauważalnie, próbuje mnie zaskoczyć.
Skacze. Długi, kilkumetrowy skok dezorientuje mnie na chwilę. Wykorzystuje to – skacze do mojego gardła. Cofam się, ale upadam – chora łapa nie wytrzymuje mojego ciężaru. Wyję z bólu rozpaczliwe wzywając pomocy. Pomocy, która nie nadejdzie.
Słyszę psi skowyt i niedaleko mnie ląduje zakrwawiony kształt – Neil…
***
Ostatnia walka, nie poddawaj się.
Unieś głowę, mam nad tobą władzę pełną.
Nie czuj nic, prócz nienawiści.
Walcz do krwi ostatniej kropli.
O honor, o radość, o pokój.
O walki kres, o życia szczęście.
O sprawę słuszną, o smak istnienia.
Wszyscy padli, ty zostałaś.
To znaczy chyba coś.
Zostaw przeszłość za sobą,
skup się nad teraźniejszością.
O tych, co życie stracili w wojnie tej.
O miłość, której nie posmakujesz już.
O przyjaźń, która przetrwała nawet to.
Skup się na tym pojedynku,
Walczysz o to, co ci się należy
– o życie, co tak surowo potraktowało cię.
Wykończ sprawcę twego cierpienia.
O rodzinę, o to, co kochasz.
O krew przelaną, co wsiąkła w ziemię pod twymi stopami.
O najważniejsze, co zabrane ci – o wolność…
Nie wiesz, czy litość mieć.
Walczysz, a nie wiesz po co?
Spójrz na to, co cię otacza
– nadal nie wiesz, dlaczego broczysz krwią?
Za bogów, co patrzą na ciebie z góry.
Za herosów, co pionkami bogów są.
Za ludzi, co cierpią przez wojny ich niedotyczące…
***
Poszarpane ciało mojego przyjaciela, może nadal ukochanego, wywołuje u mnie napad nieuzasadnionej wściekłości. Sięgam po, dotąd nieznane, ostatnie pokłady energii. Wszystko stawiam na jedną kartę.Głos milczy – jest to nieme pozwolenie na atak. Zaufał mi. Mam nadzieję, że nie na próżno…
Powoli otwieram zaciśnięte mocno powieki. Łzy dotąd obficie cieknące z mych oczu powoli wysychają. Chłodno kalkuluję szanse na udany atak.
Teraz.
Wyrzut tylnych łap prosto w klatkę piersiową Przywódcy okazuje się strzałem w dziesiątkę. Wilk traci oddech i jest zmuszony puścić mnie. Wykorzystuję to.
***
Krew kapie gęstymi kroplami na śnieg. W szklanych, martwych oczach odbija się mój pełen wzgardy wzrok. Wilkołaki stoją kręgiem nad zakrwawioną trójką swych pobratymców. Długonoga ruda wilczyca mierzy wzrokiem truchło dużego, czarnego jak węgiel samca. Brązowy wilk leży skulony na śniegu ledwo oddychając. Tak pewnie wygląda ta scena dla osoby stojącej z boku. Dla mnie jest to jedno, wielkie pole bitwy. I nim pozostanie. Godziny, dni, miesiące, lata później, gdy już mnie tu nie będzie, i tak pozostanie to miejscem cierpienia.
Pamiętam sekundy, które zaważyły o moim zwycięstwie. Gdy on mnie puścił, ja przeturlałam się w bok podsuwając mu łapę. Poplątał się i w rezultacie upadł. Dobiłam go jednym, mocnym i silnym kłapnięciem szczęk wymierzonym w gardło.
Podchodzę kulejąc do syna Hermesa i ruszam go ostrożnie nosem. Drga, ale nie rusza się z miejsca.
Pomyśl o lustrze, portalu – nakazuje głos. Wykonuję polecenie, i tak przecież nie mam nic innego do roboty. Czuję, że krew, która wsiąknęła w podłoże podnosi się.
Idealnie gładka tafla odbija scenę na polanie. Ostatnim spojrzeniem upewniam się, że wilkołaki nie zbliżają się i zaciskam powieki.
Czekam na to, co będzie dalej.
Czekam na to, co nieuchronne.
Moja decyzja mogła sprowadzić śmierć nie tylko na mnie.
Czy będzie dane mi cieszyć się życiem?
Nie wiem.
I wiedzieć nie chcę.
Boginka jesteś odjazdowa…ja pisze trochę innym stylem lecz mi to bardzo przypadło do gustu!!!! 😀
Fajne było jak pisałaś jako bóg… jesteś super pisarką i może kiedyś będziesz następczynią RR…? 😀
Masz super talent, i nie rzucaj pisania bo kto by inny pisał takie świetne opka 😀 Staram się od cb uczyć
ZUPEŁNIE zgadzam się z przedmówcami. Brak mi słów… ;p
Śmiem twierdzić, że powinnaś zmienić nick na Boginię, bo tylko to jedno słowo zawiera prawdziwe określenie Twej magicznej twórczości. Tuszę, iż raczysz nas zaskoczyć wieloma równie cudownymi dziełami.
Twoje opowiadania zapadło mi głęboko w pamięć. Magiczne. Tak, to jest odpowiednie słowo.
Zgadzam się z innymi ;). Na 100% napiszesz kiedyś książkę (zresztą ja też 😀 ).
Boginka, zgadzam się z Wąchającym Farbę, a to NAPRAWDĘ coś znaczy!
Prawdopodobnie nie byłabym w stanie wyrazić swojej opinii bez przekleństw, więc (w ramach oddawania czci Twej twórczości) w ogóle powstrzymam się od komentarza.
Ja Ci nigdy nie dorównam – nie mam szans. KONIEC TO JEDNO Z MOICH NAJUKOCHAŃSZYCH OPOWIADAŃ NA TYM BLOGU!!! I to tyle, co mogę z siebie wydusić. 😀
Genialne opko, takie mroczne i magiczne Zgadzam się w 100% z Reyną. To jest świetne.
Hmm… to opowiadanie. Tak jak napisała Reyna zapada w pamięć. Masz talent, równy Eveline. Mam nadzieję, że nas uszczęśliwisz i za sprawą 💡 będziesz pisała dalej.
W sumie nie mam czego napisac. Gapie sie przed siebie, widze te wszystkie sceny przed oczami. Piekne, idealne, wzruszajace? Za malo powiedziane, moze po prostu skomentuje to milczeniem.