Tą część pragnę zadedykować osobą, które miewały dziwne wrażenie, że są nikomu nie potrzebne, do czegokolwiek poza ściąganiem. Uwierzcie, nie jesteście sami. Jest ono poświęcone także Chione, za jej cudowne opowiadanie pt.: „Córka Ateny”.
Dawno nie pisałam, więc tak pokrótce dla przypomnienia:
Ostatnia część opowiadała była głównie o dzieciństwie głównej bohaterki i tym co stało się po jej zniknięciu z Obozu Herosów.
PS Chciałabym ostrzec, że oba rody występujące w opowiadaniu (Mad i Ariadne) są tylko i wyłącznie wymysłem mojej, raczej zdrowej (?), wyobraźni.
8. Trochę genealogii i niewyspane zombie głoszące słowo Ziemi
Wszyscy przenosili wzrok ze mnie na Artemi, jakby nie mogli uwierzyć, że jesteśmy siostrami. A czemu im się nie dziwiłam? Bo sama w to wątpiłam. W sumie, dlaczego? Od zawsze tak bardzo chciałam dowiedzieć się czegoś o ojcu, wiałam nadzieję, że poza rąbniętą matką na tym świecie jest jeszcze inna spokrewniona ze mną osoba, z którą w dodatku mogłabym normalnie porozmawiać o czymś niezwiązanym z szermierką i wojną. Wiec, do jasnej ciasnej, czemu wątpię w to, że całkiem sympatyczna dziewczyna, z którą w dodatku już przeprowadziłam całkiem udaną konwersację, jest moją siostrą!? Bo przypomniałam sobie, z czym wiąże się jej nazwisko. Jeżeli jest osobą, o której myślę, to nie możemy być rodzeństwem.
– Czy ty nie masz na nazwisko Ariadne?- spytałam, patrząc jej głęboko w oczy. Były dziwne, ale radosne. Miały morsko zielony kolor z brązowo bursztynową obwódką. Czaiły się w nich jakieś iskierki, jakby cieszyła się ze znalezienia długo szukanej zguby.
– Tak- potwierdziła powoli. Chyba wyczytała z mojej miny, że coś jest nie tak. Jej oczy zmieniły kolor na szaro burzowy z czarną obwódką.
– Z tych Ariadnów?- dopytywałam się. Potwierdziła skinieniem głowy, coraz bardziej zmartwiona.- Pochodzących od pierwszego człowieka, stworzonego przez Prometeusza?
– Do czego zmierzamy?- dziewczyna wydawała się naprawdę zbita z tropu.
– No, może do tego, że nasze rodziny od pokoleń się nienawidzą?- podsunęłam błyskotliwie.
– Chodzi ci o te drobne spory?- odparła jakby kilkadziesiąt wieków wojny było równie błahe, co użycie przez przypadek cudzej szczoteczki do zębów.- Nie można by o tym zapomnieć?
– Ej, o czym wy mówicie?- spytała jakaś dziewczyna z drugiego końca sali.
– O konflikcie Rzymian i Greków, podczas którego rody Ariadne i Mad dowodziły wojskami, niestety, przeciwnych stron- powiedziała rudowłosa nastolatka w pobazgranych dżinsach i zielonej bluzce, wychylając się z cienia. Była to moja ulubiona wieszczka, Rachel Elizabeth Dare.
– Madowie przewodzili Rzymianami, Ariadne- Grekami- uzupełniłam wypowiedz Wyroczni Delfickiej.
– Czemu nie uczą nas o was w Obozie na lekcjach historii?- powątpiewała Agata. Spojrzałam znacząco na grupową domku Ateny.
– Bo cenią sobie dyskrecję- wyjaśniła za mnie Annabeth.
– Dokładnie- przytaknęłyśmy jej chórkiem razem z Artemi.
– Co takiego jest w tych rodzinach?- Lou Ellen, grupowy domku Hekate był chyba równie żądny informacji co dzieci Bogini Mądrości.
– Mają długą historię ściśle związaną z bogami i wojskowością w Rzymie oraz Grecji- wytłumaczyłam.
– Jaśniej poproszę- miałam wrażenie, że głos Resy jest jak oczy Włochów: pełen bezgranicznego łaknienia wiedzy.
– Od pokoleń w rodach Ariadne i Mad są sami herosi- odparłam.- Przedstawiciele tych rodzin mają zazwyczaj talenty związane ze sztuką wojenną.
– To może sprecyzuję, co rozumiem pod pojęciem „jaśniej”- powiedziała już lekko podirytowana córka Hadesa.- Co mają oznaczać zwroty „od pokoleń” i „talenty związane ze sztuką wojenną”?
– Cóż, jeżeli chodzi o „od pokoleń” to Ród Rzymu liczy się od Eneasza, a Rodzinę Braci Bogów, od pierwszego człowieka stworzonego przez Prometusza…- zaczęłam wyjaśniać.
– I Hestię- poprawiła mnie Artemi.
– …Nie mieszajmy im w głowach- powiedziałam prawie nie przerywając.- A „talenty związane ze sztuką wojenną” to po prostu wrodzone uzdolnienia do szermierki, taktyki, polityki, negocjacji, przywództwa i tym podobnych.
– Mamy rozumieć, że Ród Rzymu to…?- spytała Resa. Co oni jacyś tępi, czy co?!
– Ród Mad, a Bracia Bogów to ród Ariadne- wytłumaczyła za mnie Rachel.
– Gratuluję wiedzy, Wyrocznio- powiedziałam lekko schylając głowę w wyrazie szacunku. Dziewczyna skrzywiła się.
– Czemu to zrobiłaś?- spytała zażenowana.
– Mojry nauczyły mnie szacunku do wszelkiego rodzaju wróżbitów- odparłam pokornie.- Po za tym z Castry. Świrnięty zabójca pluszaków- prychnęłam z oburzeniem.- Próbowałam go spalić na stosie, ale mnie powstrzymali. Wredna jest ta ich pretorka. Przecież sama by to z chęcią zrobiła!- kątem oka zobaczyłam jak Jason się krzywi.
– Castra Heroium to nie jest prawdziwa nazwa- oznajmił, patrząc na mnie oskarżycielsko. Uśmiechnęłam się zadziornie.
– Oczywiście- odparłam cała w skowronka, chyba sprawiając wrażenie wariatki, bo kilka osób popatrzyło na mnie krzywo.- Tak nazywały obóz Mojry, kiedy byłam mała i jakoś mi zostało, z resztą ty też często tak robiłeś. A inni legioniści mają swoje przezwiska dla naszego kochanego obozu. Obóz Wilka, Orzeł Rzymu, Lizuskowate Pupilki Jupitera, a nie, sorry, to akurat Mojry. No, ale musisz pamiętać ulubieńca tłumów: OPIR, czyli Ostatni Przyczółek Imperium Rzymskiego- powiedziałam żartobliwie. Ale z jego miny wyczytałam, że dla niego to nie było śmieszne.- Ale ty już sobie przypomniałeś?- powiedziałam zrezygnowana.
– Obóz Jupitera, Dwunasty Legion Fulminata- szepnął patrząc się na mnie takim wzrokiem, jakby chciał rozgryźć niezwykle trudną zagadkę.
– Tak- potwierdziłam i zaśmiała się wisielczo, po czym dodałam.- Junona mnie zabije.
– Najpierw musisz odpowiedzieć na jeszcze kilka pytań- wtrąciła się Resa.- A potem może cię zabijać, ta krowo władna, niewydarzona, królowa niebios…
– Ej!- oburzyłam się.
– Tak, więc- ciągnęła niespeszona córka Pana Umarłych.- Większość herosów ma zdolności wojskowe i sama spotkałam kilku przedstawicieli rodzin takich jak twoja, więc po raz kolejny pytam: Co czyni te rody takimi wyjątkowymi?
– Ich długa historia oraz patroni- odparłam bez wahania.- To dwa najstarsze, niewygasłe klany spokrewnione z bogami, co czyni ich przedstawicieli bardzo potężnymi.
– Posiadamy moce, o których wam się nawet nie śniło- szepnęła Artemi.
– Ja miałem kilka przerażających snów o potężnych stworzeniach- powiedział, nie wiem, jakim cudem przytomny, grupowy domku Hypnosa lekceważącym tonem. Odwróciłam głowę w stronę Travisa Hooda i uśmiechnęłam się promiennie, a chłopak padł jak nieżywy na ziemie.
– Ładnie, ale o czymś takim śniłem- pochwalił mnie Clovis.- Nawet kilka razy moje rodzeństwo to robiło.
– Co ty mu zrobiłaś!- krzyknął przerażony Conor.
– Tylko śpi- odparłam spokojnie.- Dziadek powiedział, że jest niewyspany. I nie martw się, nie będzie miał znów koszmarów. Wujkowie rzadko zajmują się moimi ofiarami. Nie lubią wciskać nosów w moje sprawy, od kiedy kilka razy im je utarłam- uśmiechnęłam się sadystycznie, a Conor patrzył na mnie jakby odbiła mi szajba.
– Jak to: „Dziadek powiedział”?- chłopak wydawał się naprawdę zbity z tropu.
– Hypnos- oświadczyła Artemi z uśmiechem na ustach.
– Chyba mi nie wmówisz, że z tobą gada!- krzyknął. Chyba to, że uśpiłam mu brata, nieźle go wkurzyło. Dziwny jakiś- przemknęło mi przez głowę.
– No, nie tyle gada, co podrzuca informację co jakiś czas- wzruszyłam lekceważąco ramionami, bo była to dla mnie norma. Często pomagałam bogom, a oni za to czasem zdradzali mi przydatne fakty.
– Ona jest wariatką!- wrzasnął, pokazując na mnie palcem.- Słyszy głosy!
– To wcale nie jest oznaką szaleństwa!- broniła mnie Resa.- Nie u herosa. I czemu ty tak reagujesz? Przecież Travis tylko śpi!
– Czemu tak sądzisz?- powiedział.- Bo ona tak powiedziała? Okłamywała nas przez jakieś dwa tygodni. Skąd możemy wiedzieć, że nie robi tego teraz?!
– Zamknij się- warknął Aleks, odsuwając się od ściany, o którą był oparty od początku rozmowy. Przyjął na pozór obojętną postawę, ale zarys pięści wciśniętych w kieszenie bluzy i zaciśnięte szczęki wskazywały na to, że jest wściekły. Nie rozumiałam jego zachowania.
– Och, przestań bronić swojej dziewczyny!- wypowiedź syna Hermesa nieźle mną wstrząsnęła. I chyba nie tylko na mnie tak podziałała, bo potomek Posejdona zrobił krok do tyłu, jakby ktoś uderzył go w twarz. Z jego miny można było wyczytać zaskoczenie i zmieszanie. Cała sala zamilkła. Nagle Aleks oprzytomniał i krzyknął.
– Ona nie jest moją dziewczyną!
– Ale chciałbyś, żeby nią była- miałam ochotę uderzyć Conora w twarz.- Dlatego jej tak bronisz. Otwórz oczy! Ona jest wariatką, która nas wszystkich okłamuje!
Poderwałam się na równe nogi. To nie było podobne do Hoodów. Co mu się stało? Chłopak nie miał prawa, aż tak się wkurzać za to, że zafundowałam jego bratu pokrzepiający sen bez koszmarów. Chwileczkę– w moim umyśle właśnie zaświtał pomysł.- Koszmary…
– Co wam się śni?- szepnęłam.
– Nie twój interes, Rzymianko!- wypowiedział te słowa jak obelgę. Zauważyłam, że ma podkrążone i przekrwione oczy, tak jak jego brat. Często mrugali. Pamiętałam, że na kolację wypili jakiś napój energetyczny, a od kilku dni pochłaniali litry kawy dziennie i pożerali cukier tonami. Przecie to tak oczywiste!– wyrzuciłam sobie w myślach.- Czemu nie zauważyłam tego wcześniej?!
– Jak długo nie spaliście?- pytałam dalej łagodnym tonem. Zrobiłam mały krok w jego kierunku, a on odskoczył ciągnąc za sobą Travisa, którego ciągle trzymał w ramionach. Manewr nie do końca mu się udał i wylądowała na klęczkach z bratem na kolanach.
– Nie zbliżaj się do mnie!- w jego głosie słyszałam mieszaninę wściekłości i strachu.
– On nie ma snów, dopilnowałam tego- tłumaczyłam spokojnie. Wyciągnęłam powoli w jego kierunku rękę.
– Nie zbliżaj się do mnie, kłamco!- wrzasnął. W jego oczach stanęły łzy. Był jak przestraszone dziecko.- Nie umiałabyś jej powstrzymać, nikt nie umie! Ani Morfeusz, ani Fobetor, ani Fantasos, ani nawet Hypnos!- po jego policzkach spłynęły łzy, ale nie to sprawiło, że zamarłam w bezruchu.
– Błagam, powiedzcie, że nie powiedział „jej”- szepnęła po dobrej minucie. Rozejrzałam się do Sali.- Błagam!
– Ale on powiedział „jej”- powiedziała zbita tropu Agata. Na dźwięk tych słów ugięły się pode mną kolana. Moje podejrzenia się sprawdziły. Klęczałam na podłodze naprzeciwko bliźniaków. Aleks i Resa dopadli do mnie, ale znaczącym gestem nakazałam im milczenie.
– To Matka Świata zsyła wam te koszmary, tak?- szepnęłam do Conora. Pokiwał powoli głową.
– Wszyscy toniemy w Ziemi, giniemy dusząc się we własnej krwi- współczułam mu. Wiedziałam do czego była zdolna jest Gaja. Nie, nie bałam się jej, bo mogłam ją wyrzucić z głowy. Hoodowie nie mieli tyle szczęścia. W jego oczach widziałam bezgraniczny strach.- Ty masz być początkiem zguby- szeptał gorączkowo.- Jeśli tylko jej ulegniesz, a zrobisz to, mówiła, tak, mówiła!- ostatnie słowa wykrzyczał mi prosto w twarz, po czym znów przeszedł do zdławionego szlochem szeptu.- Zrobisz to, zrobisz, kiedy popłynie krew- w jego słowach czułam obłęd, w jaki popadł.- Krew tysiąca bóstw i tysiąca herosów, zgodzisz się ty i jeszcze dwie, zgodzicie się, o tak, zgodzicie.
– Jak długo nie śpisz?- szepnęłam ledwo słyszalnie.- Jak długo prześladują cię koszmary?
– Miesiąc, Ziemia mówi miesiąc- wydusił z wysiłkiem.- Sen nie nawiedza od pięciu brzasków.
– Zrozum- szepnęłam wyciągając ukradkiem rękę w jego kierunku.- Musisz spać.
Dopiero wtedy zauważył, co robię, ale było już za późno. Dotknęłam jego dłoni i chłopak osunął się nieprzytomnie na brata.
– Mej, weź ich do swojego domku- zwróciłam się do starej przyjaciółki.- I nie spuszczaj z nich oczu! Mają nie mieć najdrobniejszego snu, dobrze?- dziewczyna pokiwała głową na znak, że rozumie i poniosła Conora. Rozejrzała się po zgromadzonych.
– Kto mi pomoże?- powiedziała.- Sama ich obu nie uniosę!- jeden z Hermesiątek wziął Travisa i wyszli.
– Musze pogadać z wujkiem- szepnęłam i spróbowałam wyjść na zewnątrz, lecz drogę zagrodził mi, nie kto inny jak… Jason!- Śpieszy mi się, blondasie!- warknęłam.
– Mam do ciebie sprawę- odparł spokojnie.
– Streszczaj się!- pośpieszyłam go.
– Powiedziałaś, że nie mam honoru- chłopak przyjął uroczystą pozę.- A ja go cenię i chcę z powrotem.
– Wiesz, że jest tylko jeden sposób, żebyś go odzyskał- powiedziałam uśmiechając się chytrze.
– Wyzywam cię na pojedynek- odparł.
– Klasyczny, czy trójeczka?- spytałam uśmiechając się jak idiotka. Wkurzał mnie, bo miałam dużo ważniejsze rzeczy do zrobienia. Syn Jupitera zachował jednak godny podziwu spokój.
– Trójeczka- zdecydował po chwili namysłu.
– Czyli mam ci dokopać, aż w trzech kategoriach! Odważny jesteś!- ucieszyłam się.- A teraz złaś mi z drogi! Idę pospać.
***
Wyszłam na mróz i stwierdziła, że spanie na śniegu było by jednak lekkim przegięciem. Zdjęłam plecak i przez kilka minut grzebałam w nim szukając pewnego prezentu od Hefajstosa. Krzyknęłam tryumfalnie, kiedy poje palce zacisnęły się na metalowe kostce, pomalowanej na szaro. Napis na niej, wykonany prostą, nieozdobną czcionką, głosił: „Wszystko, co można zbudować”. Uśmiechnęłam się z satysfakcją i po raz kolejny podziękowałam w duchu Wulkanowi za jego dobroduszność. Większość prezentów, które dostawałam od bogów za pomoc i tak było wykonane przez niego, więc to zawsze jemu, nie ofiarodawcy składałam podziękowania.
Zamknęłam oczy, wyobraziłam sobie coś, o czym zawsze marzyłam, miejsce, do którego chciałam wrócić, a które przychodziło do mnie w snach. Dom, w którym mieszkałam z Mojrami. Puściłam kostkę, cały czas przywołując najdrobniejsze szczegóły miejsca, w którym czułam się bezpiecznie, czasami nawet szczęśliwie. Słyszałam stukoty, brzęki, łomoty, zgrzyty i szczęknięcia. Kiedy hałas ustał, powoli otworzyłam oczy. Stałam na środku salonu, pomalowanego na szaro. Meble były czarne, a okna przesłaniały zielone jak trawa zasłony. Dywan tego samego koloru spoczywający na podłodze, sprawiał wrażenie wspaniale utrzymanego trawnika. Uklękłam, przesuwałam po nim dłońmi. Zamknęłam oczy, uniosłam głowę w górę, ku sufitowi. Z kącików moich oczu, na policzki i podłogę spływały łzy. Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam sufit, pomalowany jak nocne niebo. Byłam taka szczęśliwa. W pokoju, który wyglądał dokładnie jak ten, w którym bawiłam się z Jasonem, Floresis i Angeliką. Tam właśnie spędzałam ostatnie chwile, podczas których mogłam być dzieckiem. Odwróciłam głowę w prawo. Drzwi, na które patrzyłam prowadziły do pokoju, w którym Mojry mnie uczyły i wykonywały swoją pracę. Tak, plotły i obcinały nicie życia różnych osób, odpytując trzylatkę w mitologii. Co więcej, pozwalały jej robić z nich szaliki na drutach i obrusy na szydełku. I pomyśleć, że to moje najmilsze wspomnienia z dzieciństwa.
Stwierdziłam, że dom domem, ale obowiązki trzeba wypełniać. Zeszłam po schodach w innym pokoju i dotarłam do podziemi domu. To było wielkie, przestronnie pomieszczenie. Podłoga była pokryta cienką warstwą ziemi, z której wyrastała długa trawa. Przez środek trawnika płynął głęboki, ale wąski strumień. Nurt był porywisty i wygładził kamienie na dnie, tak, że przypominały płytki basenu. W pewnym momencie rzeczka przecinała skupisko sześciu drzew, niskich i wysokich. Weszłam do gaiku, zdjęłam buty, podwinęłam dżinsy do kolan i siadłam na brzegu strumienia z zamoczonymi nogami. Płożyłam się na plecach i zamknęłam oczy. Zimna woda sprawiała, że sen, w który zapadłam był płytszy niż zazwyczaj, ale i tak starczył do przeprowadzenia pewnych rozmów.
Jak zwykle klęczałam na środku pięknej polany. Tym razem jednak nie śpiewałam, lecz czekałam. I w końcu zza pewnego drzewa wyłoniła się kobieta w czarnej szacie. Twarz Gai była tym razem zasłonięta, co potwierdziło to, że wie o tym, że chce z nią rozmawiać i zna temat owej konwersacji.
– Witaj, droga Maggie- przywitała się.- Czyżbyś wreszcie zmieniła zdanie i chcesz się do mnie przyłączyć?
– Dobrze wiesz, że nie dlatego chcę z tobą rozmawiać- warknęłam.- Chcę ci wyjaśnić, gdzie są granice.
– O, już się boję!- zakpiła.
– Cisza!- wrzasnęłam.- Masz mi nie przerywać, ty- tutaj padły słowa, których raczej nie przytoczę.- Żeby przeciągnąć mnie na swoją stronę możesz nasyłać na mnie potwory, zsyłać koszmary, składać fałszywe obietnice, mącić mi w mózgu, ale rób to MI! JA mogę cię odepchnąć, zablokować, wyrzucić z głowy. Hoodowie nic ci nie zrobili, na nic ci się nie przydadzą, więc zostaw ich w spokoju! Oni są przed tobą bezbronni, ale jeżeli dalej będziesz rozwalać im psychikę, osobiście otoczę ich opieką. A wtedy, obiecuję, że sama będziesz miała sto razy gorsze koszmary niż oni kiedykolwiek mieli lub będą mieć- w moich słowa słychać było mocne postanowienie, do którego będę dążyć wbrew rozsądkowi, połączone z gniewem. Na Ziemi jednak nie zrobiło to większego wrażenia.
– Jakie szanse ma szesnastolatka z Gają, najstarszą z istot?- zakpiła Matka Świata.
– Wielkie- powiedziałam stanowczo.- Jeżeli tą szesnastolatką jestem ja.
I wtedy się zaczęło. Sen zaczął się zmieniać. Cała łąka upłynniła się, trawę pożarła ziemia. Zaczęłam się zapadać i to szybko. Nie panikowałam, co chyba wkurzyło Gaję jeszcze bardziej, bo zaczęłam się krztusić. Przechyliłam głowę, z moich ust popłynęła krew. Byłam zagłębiona po pas w glebie. Spojrzałam na Ziemię i uśmiechnęłam się kpiąco.
– Twoja wyobraźnia jest ograniczona- wycharczałam.
Uśmiechnęłam się szerzej i znów mogłam normalnie oddychać. Uniosłam dłonie, położyłam je na ziemi przede mną i po prostu przeniosłam ciężar ciała do przodu. Zrobiłam przewrót w przód i stanęłam przed Gają. Złapałam ją za ramiona. Zaczęłyśmy lecieć w górę. Unosiłyśmy się nad świat, a Ziemia stawała się słabsza, jej oczy patrzyły na mnie spod czarnego welonu. Widziałam w nich strach. Puściłam ją jedną ręką, a ona krzyknęła. Pokazałam jej gestem, żeby spojrzała w dół. Wszystko na powierzchni, lasy, pola, łąki, stanęło w ogniu. Gaja płakała, wyła wniebogłosy. Pochyliłam się nad nią, zupełnie poważna.
– Nieśmiertelni ciągle powtarzają ten sam błąd- szepnęłam.- Ciągle. Od wieków. Niczego się nigdy nie nauczycie.
– Co to niby za błąd?- krzyknęła patrząc na mnie jak na mordercę. W końcu w jej jaźni właśnie ją paliłam.
– Nie doceniacie śmiertelnych- powiedziałam.- I nie mówię tylko o herosach. Powinnaś wiedzieć to po twoich przeżyciach z potworami.
Sprawiłam, że sen się rozmył. Stałam koło swojego ciała, otoczona przez drzewa. Po drugiej stronie strumienia stały trzy postaci, każda z nich uskrzydlona. Pierwszą z nich był mężczyzna niezwykłej urody. Miał szare włosy, bladą cerę i oczy, mleczne jak ślepiec. Był jak biała kartka, gotowa do zamalowania marzeniami. Wrażenie to potęgował biało-szary garnitur i anielskie skrzydła w kolorze przypominające chmurę. Wszystkie te cechy i jego łagodne rysy twarzy sprawiały, że wyglądał łagodnie i przyjaźnie. Skrzydła drugiej postaci były czarne z drobnymi punktami pojedynczych białych piór. Jego twarz miała dzikie, ostre rysy, można by powiedzieć, że była nawet straszna. Miał czerwone jak krew oczy i czarne włosy, przywodzące na myśl koszmary, które wypiera się ze świadomości tuż po obudzeniu. Jednak to widok ostatniej z postaci przyprawił mnie o gęsią skórkę. Była to bestia, co chwilę zmieniająca kształt, tak, żeby być jeszcze bardziej przerażająca. Taki sam pozostawał tylko kolor oczu i futra lub włosów, w zależności od postaci, której przyjął. Oczy przypominał czarne, bezdenne otchłanie, w które zapadasz się, a włosy płomienie, które cię spalają podczas najstraszniejszych z koszmarów, których nie można nawet zapomnieć, bo wracają, gdy tylko zamkniesz oczy.
– Fobetorze, mógłbyś przyjąć ludzką postać? Chcę porozmawiać- poprosiłam przerażającą bestie.
– Dobrze- odparł Fobetor ludzkim głosem. Zmienił się w młodego mężczyznę, na pozór pięknego i łagodnego. Jednak jego oczy i włosy zostały niezmienione, ujawniając tym samym jego prawdziwe oblicze- istotę, która może zniszczyć twoją psychikę i całe życie.- A co ma być tematem naszej rozmowy, Mags?
– Prosiłam cię, żebyś tak do mnie nie mówił- syknęłam, ledwo powstrzymując się od posłania go do strumienia. To był mój sen, mogłam zrobić wszystko. Tyle, że zadzieranie z bogiem koszmarów nie jest najlepszym pomysłem. Rzeczony nieśmiertelny pokazał mi język. W odpowiedzi uśmiechnęłam się krzywo.- Tak, więc, Fobciu, chcę, żebyście wszystkich herosów, którzy wiedzą, kim są i którym może zagrażać Gaja, objęli specjalną ochroną w zakresie snów.
– A co my będziemy z tego mieli- spytał czarnowłosy bóg.
– Dobrze wiesz, Fantasosie, że albo już odpłaciłam wam za to, albo zrobię to w przyszłości- odparłam poważnie.
– Już to zrobiłaś i moi bracia o tym wiedzą- powiedział pierwszy z mężczyzn, patrząc znacząco na swoje rodzeństwo.- Zgadzamy się.
– Dziękuję, Morfeuszu- powiedział, uśmiechając się do niego, po czym odwróciłam się do pozostałych.- Można?- wyrzuciłam im.
– Teraz lepiej się obudź- poradził władca marzeń sennych.- Ktoś tu idzie.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam nad sobą twarz.
I nikt jeszcze tego nie przeczytał?! świetne, mimo literówki w tytule
Przepraszam za tą literówkę. Co chwilę myli mi się „a” z „e”, nawet w moim imieniu
Może masz dyslekcje i ADHD. Chyba jesteś Herosem.
Bardzo ciekawe. Czekam na CD :*
Literki chyba tankowały jakieś podejrzane płyny, bo robią strasznie dziwne rzeczy (np. takie, jak w tytule). Czy mogłabyś narzucić im abstynencję?
przepraszam, ale moimi najczęstszymi błędami są właśnie zamiany zamiany liter i powtórzenia wyrazów. chciałabym wiedzieć raczej, co osoba komentująca myśli o fabule.
A co niby mam o niej myśleć, poza tym, że jest za[CENZURA]owista?
„Fobciu” mnie rozwaliło 😀 Od teraz będę się tak zwracać do Adriana 😀 😀 😀
proszę bardzo. chodzi o to, że takie komentarze po prostu podbudowują mnie w pisaniu. 😀
Geniusz. Ten opis snu to po prostu…( nie może znalEźć słowa)…rewelacja.
Pozdrawiam,
Ann.
Jeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!!!!!!!!!!!!!!!!! Tylko błąd w tytule, ale chrzanić to!!!! Opko genialne!!!! I dzięki wielkie za dedykczkę :D.