„Obóz, heros i misja”
Dobra, nieciekawy tytuł, ale niech będzie.
Mam ogłoszenie parafialne: koniec z „Miłością z Gwiazd”. To bezwartościowy, przesłodzony gniot. Nie poradziłam sobie z Lightem i Sarą.
Miłej lektury
Arwen_LivTyler
P. S. Zapomniałam dodać, że akcja dzieje się w trakcie „Zagubionego Herosa”.
Biegłam. Pod moimi stopami chrzęściła leśna ściółka. Potykałam się o jakieś korzenie, ale nie przejmowałam się tym. Byłam maksymalnie skoncentrowana na celu mojego biegu. Wiatr rozwiewał mi włosy, chciało mi się krzyczeć z radości. Byłam najszybsza! Nie mogłam sobie jednak pozwolić na rozproszenie swojej uwagi. Musiałam myśleć tylko o manticorze.
Tak wyglądało moje życie od tragedii, która zmieniła wszystko.
Wieczne łowy. Wiecznie w biegu.
Dobrze pamiętałam moment, gdy zdobyłam nowy sens mojego życia. Klęczałam w gruzach, męczona przez ranę na sercu, która nie chciała się zasklepić. Nagle pojawiła się ona z zastępem swoich łowczyń. Pozornie drobna, zwinna, rudowłosa nastolatka z łukiem, kołczanem i strzałami, tak naprawdę potężna bogini Wyjaśniła mi mitologię grecką, przekonała mnie i zapytała, czy przystąpię do łowczyń. Ofiarowała mi wieczne życie, pod warunkiem, że nie będę zadawała się z chłopakami. Powiedziała, ze te postacie, które zniszczyły mi dom, to lajstrygoni, którzy w ostatniej chwili umknęli przed nią i jej łowczyniami. Oświadczyła, że będę mogła się zemścić na potworach. Nie wahałam się długo. Nie pozostało mi nic, oprócz zemsty. Wcale nie chciałam potem trafić do Elizjum. Największą rozkosz sprawi mi odpłacenie oprawcom mojej rodziny i ukochanego. Niczego więcej nie chciałam od życia, nawet miłości. Byłam wypalona, byłam wrakiem człowieka. Pustą skorupą, zlepkiem komórek, które ożywiało jedynie pragnienie zemsty.
Byłam blisko. Blisko. Jeszcze tylko jeden wysiłek i wreszcie…
Ignorując ogień w płucach, przyspieszyłam.
Nagle wypadłam na otwartą przestrzeń. Zobaczyłam kilkanaście domków, pola truskawek, miejsca do ćwiczeń. Owionęła mnie morska bryza. Tuż przede mną stało kilkanaście osób. Najbardziej wysunięty do przodu, dla innych może przystojny chłopak o krótkich, potarganych, brązowych włosach stał z triumfalną miną nad martwym potworem.
Był pierwszy. Wyręczył mnie. A nic mnie tak nie rozwścieczało, jak pomoc innych.
Nie potrzebowałam niczyjej litości.
Wściekła podbiegłam do niego i wycedziłam;
– Mogłam – to – zrobić – sama. Nie – przeszkadzaj- mi – w – robocie.
Chłopak wyglądał na zdziwionego.
– A gdzie „dziękuję”?
– Nigdzie, idioto. – wyrzuciłam z siebie.
Przyjrzałam mu się uważnie. Miał ciepło – brązowe, potargane, ale dość krótkie włosy i orzechowe oczy. Był całkiem nieźle zbudowany i … nawet przystojny.
Nagle zadałam sobie pytanie „ Czemu ja się tak wściekam? Przecież to tylko jakiś głupek.” Może do przez jego triumfalną postawę, jakby uratował świat? Albo …. dlatego, że już tak miałam? Wykłócałam się z każdym, kto stanął mi na drodze. Czyli kłóciłam się 12 h na dobę.
Chłopak wyciągnął do mnie rękę i powiedział:
– Jestem David. A ty?
– Co ci do tego? Dobra, mam na imię Rowan.
– Czemu tak się zachowujesz? Ja tylko pytam o imię.
Zanim zdążyłam mu odwarknąć, ktoś położył mi rękę na ramieniu i usłyszałam szept Artemidy:
– Przestań. Zachowujesz się dziecinnie.
Miała rację, więc przerwałam konwersację z Davidem i cofnęłam się w stronę lasu, gdzie stały pozostałe łowczynie.
Przygalopował pół – człowiek, pół – koń. Niektórzy nieznający współczesnego mitologicznego świata pewnie by się zdziwili, ż zareagowałam na to z takim spokojem, jakby przyszedł mój wujek na herbatkę. Jednak centaury, a tym bardziej potwory były na porządku dziennym moim życiu.
Centaur podszedł do Artemidy i ukłonił jej się.
– Bogini, co sprowadza Ciebie zastęp Twoich łowczyń do obozu?
Pani łowów wzruszyła ramionami i odpowiedziała;
– Polowałyśmy na wyjątkowo uporczywe stado manticor i w pogoni za ostatnią zawędrowałyśmy tutaj, do ciebie, Chejronie.
Po czym odwróciła się w stronę Davida i powiedziała z wyraźną niechęcią:
– Dziękujemy za pomoc.
Chejron po chwili milczenia powiedział:
– Przyjmiecie zaproszenie na ognisko obozowe o siódmej?
Artemis zastanowiła się i rzekła:
– Dobrze, ale nocujemy poza granicami obozu. Łowczynie, za mną!
I ruszyła w las, oświetlany ostatnimi promieniami słońca.
Powlokłam się na końcu. Nie uśmiechało mi się przebywanie tak blisko Obozu Półgłówków, którzy myślą, że są najlepsi, dlatego, że jeden czy dwóch uratowało świat. My, łowczynie, mamy o wiele cięższą robotę, a nikt jakoś nie opiewa nas w mitach. Uważałam, że ognisko to idiotyczny pomysł. Będziemy tylko tracić czas na fałszowaniu i obżeraniu się kiełbaskami. Fascynujące, doprawdy. Zresztą będę zmuszona do oglądania amorów zakochanych par. Od TAMTEGO DNIA nienawidziłam takich słodziutkich widoków. Ciężko się przyznać, ale przywoływało to bolesne wspomnienia o utraconym szczęściu…
Po 5 minutach marszu zatrzymałyśmy się na dość dużej polanie. Moje towarzyszki zaczęły się wykłócać o miejsca do rozbicia namiotów, ale ja minęłam je bez słowa. Zagłębiłam się na parę metrów między drzewa i po chwili wybrałam idealne miejsce namiotowe. Była to przesieka między drzewami z płaskim terenem pod olbrzymim dębem całym w młodych listkach. Miałam wprawę w tego rodzaju robocie, wiec już po kilkunastu minutach namiot był rozłożony, przedmioty codziennego użytku rozpakowane, a ognisko rozpalone. Miałam czas na odpoczynek przez następną godzinę.
Oparłam się plecami o chropowaty pień dębu i wpatrzyłam się w wiosenny las skapany w świetle zachodzącego słońca. Ptaki śpiewały. Wpatrzyłam się w promienie słońca igrające w koronach drzew. Kochałam przyrodę, lubiłam uciekać na parę chwil do lasu przed obowiązkami.
Moje myśli skierowały się automatycznie w stronę Davida. Wkurzał mnie całą swoją osobowością. Ja goniłam za tą mandragorą od kilku dni, a on ją tylko dobił i uważał, że zesłanie jej o Tartaru. To naprawdę było trudne, gdyż ostatnio potwory wcale tak łatwo nie dawały się zabić. Od razu odradzały się popiołów. Czasem trzeba było zmarnować całe tygodnie na unieszkodliwienie ich.
Jednocześnie coś sprawiało, że mnie przyciągał. Chyba na zasadzie „Kto się czubi ,ten się lubi”
Nagle usłyszałam głos jednej z moich towarzyszek:
– Ro, idziemy. Zbieraj się.
Oczywiście nie zamierzałam się przebierać. Z westchnieniem podniosłam się i ruszyłam stronę, skąd dobiegł głos.
***
Znudzona żułam kiełbaskę, wpatrując się w ogień. W tle brzmiała jakaś gitarowa melodia. Trzeba przyznać, ze dzieci Apolla mają talent.
Nagle zobaczyłam w ogniu jakby … sylwetkę dziewczynki! Zamrugałam parę razy, myśląc, że to halucynacja, ale nie znikała, wręcz przeciwnie ,stawała się coraz wyraźniejsza. Nagle wyszła z ognia, a wszyscy obozowicze, Artemida i większość łowczyń skłoniła jej się. Ja byłam zbyt oszołomiona. Była to przecież tylko chuda, niska, drobna brunetka. Nagle domyśliłam się, że to Hestia i skłoniłam głowę.. Po chwili bogini przemówiła łagodnie:
– Artemis, herosi, łowczynie i Chejronie. Jestem tu konkretnym celu: mam powierzyć niektórym tu zebranym misję. Chodzi o tajemniczą mgłę, zbierającą się od miesięcy nad okolicami Los Angeles. Nie taką zwyczajną, nawet Zeus nie potrafi jej przeniknąć. Jak wiecie, w tej okolicy znajduje się jedno z wejść do Hadesu. Od czasu pojawienia się tej mgły potwory całymi hordami opuszczają podziemie. Pustosza miasta i wsie. Ich pierwszy atak na przedmieściach Londynu miał miejsce 15 września ubiegłego roku. Hades nie umie nad nimi zapanować. Wasze zadanie to zbadać to groźne zjawisko, mgłę. Na misję mają pójść: David Brown, syn Zeusa ( „No tak ,teraz wiadomo, dlaczego jest taki irytujący” – pomyślałam”) i pięć łowczyń, dowolne, tylko na pewno w tym zespole ma znaleźć się Rowan Weather.
– Co? Ja? Z tym idiotą?! – krzyknęłam, nie panując nad emocjami.
– Ja też nie chcę jechać na misję z tą rozwydrzoną pannicą. – powiedział Dave.
O mało co się na niego nie rzuciłam, ale przyszła mi do głowy pewna myśl. Pierwszy atak potworów odbył się wtedy, kiedy zniszczenie mojego domu! Czyli .. prawdopodobnie ten, kto stworzył tą mgłę, jest odpowiedzialny za koniec szczęśliwej ery w moim życiu!
A to oznaczało, że mam okazję bezpośrednio się zemścić.
Z zamyślenia wyrwał mnie głos Hestii:
– Wasza przepowiednia od Apolla to dwa zdania:
„ Jedno z was przeszłość swoja spłaci
I życiem to przypłaci,
A drugie coś ważnego starci”*
CDN
I oto macie próbkę mojego beztalencia do tworzenia wierszy.
ZAWIESZASZ MzG?! ZABRANIAM CI!!! A jeśli nazywasz samą siebie „beztalenciem”, to chyba Ci coś na mózg padło!
zgadzam się. Już ja Ci wybije z łba zawieszanie MzG, Arwuniu
Arwuniu! Jakie cudeńko! Boskie, ale MzG o wiele lepsze… Ty wiesz, ja mam słabość do romansów. Ale i tak geniusz! Czekam na więcej
Zgadzam się z Arachne. Ty beztalenciem?!? Przecież ty cudnie piszesz i to cudnie robisz!!! Ja nawet napisać opka nie potrafię, a co dopiero wiersza o.O
Arwuniu!!! Ty wiesz, jak to jest cudne?! Ja Ci do pięt nie dorastam! No i fabuła – > ♥
Jesteś niesamowita!
Arwuniu?! Ja zwariuję! Macie mi mówić ARWEN!!! Ja napisałam chyba, że nie umiem pisać wierszy, a nie, że w ogóle nie umiem pisać. A MzG zawieszam, czy tego chcecie, czy nie!
ARWUŚ! Nie bulwersuj sie tak, to nie ładnie. My kochamy MzG i chcemy poznac cd.
PS a tak na marginesia jak podoba Ci sie moj new avek?
Świetne. Rozumiem bohaterkę i jej postępowanie. Ja też bym chciała udusić Davida. 😀
Czy ty siedziałaś w mojej szafie, podglądałaś mnie przez jakiś czas i potem na mojej podstawie stworzyłaś bohaterkę? O.o
Podłączam się pod drogą Pallas: świetne opko ARWUNIU 😀 😉 :).
PO PROSTU ♥ ♥ ♥.
Jak mam do ciebie mówić: Arwunia, Arwuś, Arwen, Arwa, Arwenka czy może Arwinka? [SPADAM ZE ŚMIECHU Z KRZESŁA] 😀 ;).
Mnie się podoba :).
Boginko, powiem szczerze: nie wiem.
Macie mi mówić Arwen.