Dla Anabelle z prośbą o kontynuację opowiadań. Dla wszystkich „starych” blogowiczów, którzy postanowili wrócić – lonely.smile, Selene, Suzann, Temidy i innych, których zapomniałam tu wymienić. Wiem, że miałam nie pisać, ale Arachne (kolejna dedykacja dla Niej) mnie jednak przekonała. Mam nadzieję, że się spodoba.
Czas biegnie w zwolnionym tempie. Wilkołak rzucił się na mnie. Czekam. Nagle, jakby tknięta dziwnym impulsem, wyciągnęłam rękę przed siebie i zaczęłam recytować z prędkością światła nieznane mi słowa. Wypływają z moich ust i świecąc na fioletowo zmieniają się w barierę.
Czarny potwór odbija się od mojej tarczy. Z jego futra unosi się dym.
– Głupie szczenie! Jak to zrobiłaś!
– Walcz ze mną – mówię wbijając w niego stalowe spojrzenie. Spuszcza oczy.
– Jesteś samcem alfa. Wilkołakiem. Czego się boisz? – ciągnę. – Przecież takie szczenię jak ja nie może cię pokonać.
– Czego chcesz?
– Wiesz to dobrze. Macie go zostawić. Idzie ze mną. I zdradzasz mi jak go odczarować.
– Głupie szczenię… Będziesz dla nas tylko rozrywką! – warczy przywódca. Uśmiecham się.
– Nic nie stracisz. Co ci szkodzi? – nie odpowiada. Zaczyna krążyć po polanie nie spuszczając ze mnie wzroku. Mruży ślepia.
Czuję coś, co mogłabym jedynie porównać do ostrza sztyletu wwiercającego się w moją głowę. Miażdżący bariery, rozgrzebujący moje wspomnienia i myśli ból, którego nie umiem opisać. Zaczynam wrzeszczeć.
W mojej głowie zaczynają pojawiać się obrazy.
Jestem jednym z herosów. Synem Dionizosa. Ostatkiem sił bronię się przed olbrzymim wężem atakującym mnie ze wszystkich stron. Wiem, że nie wytrzymam już długo. Wreszcie upadam po ciosie w żebra. Potwór zatapia kły w mojej klatce piersiowej. Czuję nieopanowany ból, który wzrasta, mimo, że ciemność ogarnia mój umysł.
Uciekam przez las. Wysokie drzewa wyglądają jak potwory w nocnym świetle. Błąkam się między nimi próbując znaleźć kryjówkę przed czymś. Szelesty sprawiały, że nerwowo podryguję za każdym razem, gdy je usłyszę. Nie patrzę pod nogi tylko za siebie. I to jest mój błąd.
Spod sterty liści wystrzela jadowity wąż. Nie wiem jak udaje mu się doskoczyć tak wysoko, ale zaciska potężne szczęki na mej szyi łamiąc mi kręgi i wpuszczając śmiertelną truciznę do krwi. Ogarnia mnie ciemność.
To coś jak kamera. Mogę widzieć innych gladiatorów, to co teraz robią. Czy jeszcze żyją…
Polluks i Reyna. Kto będzie następny?
Odpowiedź zdaje się zaskakiwać, lecz jest logiczna. Następną osobą będę… ja.
Gwałtownie otwieram oczy. Leżę na trawie wśród wilków. Przywódca Stada nadal stoi tam, gdzie wcześniej. Mój odlot nie trwał całych godzin, jak sądziłam. Nieobecna byłam kilka sekund.
Chwila mojego rozproszenia wystarczyła, by wilkołak doskoczył do mnie i kłapnął zębami w miejscu, w którym chwilę wcześniej miałam głowę. Zdziwiona własną szybkością odbiegam kilka metrów od przeciwnika.
Przestań rozmyślać! Skup się na walce!
Otwieram szeroko oczy. Głos nie jest mój.
Mówiłam, że masz przestać! Wyciągaj miecz! Nie jestem w stanie robić wszystkiego za ciebie!
Dziewczęcy głos najwyraźniej nie lubi dużej ilości myśli. Posłusznie wykonuję polecenie i wyciągam miecz. Czuję, jak myśli odlatują, a w głowie mam przyjemną pustkę.
Zamykam lekko oczy i wsłuchuję się w bicie serca. Głębokie oddechy uspokajają mnie i pozwalają zająć się walką.
Instynktownie tnę mieczem nie otwierając oczu. Słyszę psi skowyt i cień zasłaniający słońce. Głos prycha.
Tylko na tyle cię stać?
Ogarnia mnie wściekłość. Otwieram oczy i atakuję. Cięcie. Pchnięcie. Unik. Ten krwawy taniec śmierci powtarza się według schematu. Atak. Obrona. Ucieczka. Atak. Obrona. Ucieczka. Atak…
Wilcze kły zatapiające się w moim przedramieniu powodują mój krzyk. Wyrywam się, okładam go pięścią, ale jego zęby tylko mocniej wbijają się w rękę trzymającą miecz. Unieruchamia mi nadgarstek łapą uzbrojoną w długie pazury. Leżę na śniegu, a on stoi nade mną.
Kopnij go!
Słucham głosu, ale wilk nie puszcza. Wierzgam, palce ześlizgują się z mokrej od mojej krwi rękojeści…
Sztylet.
Co?! – pytam głosu. Ból odbiera mi zdolność myślenia.
Sztylet! Masz go w prawym bucie!
Już rozumiem. Wykręcam rękę by zdezorientować wilka. Trafiam go łokciem w nos jednocześnie wyginam się w dziwny sposób, by lewą ręką trafić do cholewy prawego buta. Nad sobą widzę spragnione krwi wilcze pyski. Krwi, która teraz wsiąka w śnieg wokół mnie i przywódcy tworząc czerwoną mozaikę.
Nie dosięgam. Razem z potworem ponownie przewracam się na ziemię. Stado wyje triumfalnie. Zaciskam szczękę, gdy słyszę chrupnięcie w krwawej miazdze, w którą zmieniła się ręka. Krew pulsuje w głowie, rozlewa się wokół mnie…
Jest.
Sztylet.
Robię zamach zdrową ręką celując w jego przekrwione oko. Zauważa to.
Mój krzyk rozlega się po całej okolicy, gdy potwór wyrywa z mojej ręki kawał mięsa.
Syn Hermesa nie wytrzymuje. Rzuca się do mnie, ale powstrzymuje go reszta stada. Teraz trwają dwie walki.
Miecz upada na szkarłatny śnieg. Sztylet tak samo.
Nie! Nie poddawaj się! Nie teraz!
Ignoruję głos. Klęczę pośród walk ściskając rękę. Kiwam się miarowo w przód i w tył. I w przód i w tył. I w przód i w tył. Przywódca podchodzi powoli patrząc na swą bezbronną ofiarę. Z jego brudnych kłów ścieka moja krew.
– I na co ci to było? Teraz jesteś jedną z nas. Jesteś wilkołakiem.
CDN
0.0 Te ostatnie słowa mnie zabiły i MÓWIĘ, ŻE CHCE JESZCZEEEEEEEEEEEEEE 😀 W końcu piszesz dalej 😀
Ps: pierwsza!
PISZ dalej
Super Boginko jak zawsze 😀 Świetna z cb pisarka 😀
Już podczas czytania pierwszego fragmentu w głowie kłębiły mi się określenia takiego typu jak „Niesamowite” lub „Bogowie, jak ona pisze”. A kiedy przeczytałam końcówkę, normalnie spadłam z krzesła. 😀 I po co ja wysyłam moje wypociny, skoro blog ma przed nosem tak świetne teksty jak to? No po co?!
Bog, podziwiam Cię, naprawdę. Jeśli chodzi o pisanie, jesteś genialna.
I LOVE YOUR STORIES!
Kiedy tylko zobaczyłam tytuł „Koniec(4)” od razu wgapiłam oczy w ekran i pochłonęłam tekst. Podobnie jak Pallas cały czas latały mi po głowie myśli określające niesamowitą, boską herosowość tego opowiadania, z tym, że ja nie umiem ich sformułować. Ostatnia wypowiedź jest GENIALNA, a ja od samego czytania mam napad pisania naprawdę zasłużonych pochwał. KOCHAM TWOJE OPOWIADANIA! DASZ MI SWÓJ AUTOGRAF? Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, (ileś tam dni później), bardzo, bardzo, bardzo PROSZĘ! 😀
P.P. Zastanawiałaś się, z jakim wydawnictwem będziesz współpracować w przyszłości? 😀
Ups, za bardzo się rozpisałam… 😀
…
Teraz to musze sie wyzyc i troche pospamowac na czacie 😛
Zgadzam sie z Artemitena (podpisuje sie pod jej pierwszym komemtarzem;) )
Od początku zaintrygowało mnie twoje opowiadanie „KONIEC” więc kiedy dzisiaj weszłam na blog pierwsze co zrobiłam to zaczęłam to czytać. I powiem szczerze iż to jest genialne i tak jak Artemitena chce twój autograf… ;D Masz już w planach zostać pisarką? ;D
Super opko czekam na więcej.
FURDA, DLACZEGO TAKIE KRÓTKIE?!
Siedzę jak zaczarowana i wpatruję się w ekran komputera… Boginko, to jest BOSKIE!!! 😀