Dedykacja dla… nie wiem. Może dla Reyny za super opo, Artemiteny i Chione za dużo świetnych opek. A dla wszystkich innych za motywowanie i pocieszanie. Dedykacja dla Boginki i Arachne za naprawdę genialne wiersze.
Słońce zaczynało już powoli zachodzić. Widziałam nie tęgie miny Milie i Mike’a, co mnie szczerze mówiąc, rozśmieszyło. Nagle jednak przypomniałam sobie moją pierwszą bitwę o sztandar. Też byłam wtedy przerażona. Prawie tak jak oni teraz.
Annabeth i reszta jej domku wyglądała na zamyślonych. Wyglądało to tak, jakby próbowali pokonać drugą drużynę umysłem. Było to trafne spostrzeżenie, gdyż najprawdopodobniej, myśleli nad strategią. Percy wyglądał jakby zaraz miał się rozpłakać. Wcześniej prosił Chejrona, żeby pozwolił nie uczestniczyć Rue w grze. Było tak dlatego, że bał się o swoje jedyne ludzkie rodzeństwo. To dziwne, ale miałam ochotę w ogóle nie pozwolić na to samo mojej siostrze i bratu. Może to była zwykła troska o rodzeństwo? Tego nie wiedziałam. Złe przeczucie? Bardziej prawdopodobne.
-Herosi! Zaraz rozpocznie się bitwa o sztandar. Jednak najpierw mała zmiana zasad. Ta drużyna, która wygra, wyśle w misję najbardziej z nich zasłużonego w tej bitwie. Drużyna czerwona to domki: Ateny, Nyks, Nike, Afrodyty, Apolla, Zeusa, Posejdona, Hadesa i Demeter. Pozostałe domki tworzą drużynę niebieską. Znacie reguły. Ja będę sędzią i lekarzem polowym. Czas start!- zakończył swój monolog. Na jego ostatnie słowa, pobiegliśmy w stronę pięści Zeusa. Podeszłam do Annabeth i spytałam:
– Jaki plan?
– Nico di Angelo i domek Nike zostanie, i przypilnuje sztandaru. Ja, ty i Percy idziemy po sztandar, każdy prowadząc swój domek. Do ciebie dołączy Thalia i domek Afrodyty, do Glonomóżdżka dołączą dzieci Demeter. Ci od Apolla będą biegać po całym lesie i ewentualnie pomagać, jeśli coś nie pójdzie zgodnie z planem.- skończyła i zadowolona ze swojej strategii zawołała: -Domek Ateny, do mnie!- i pobiegła w swoją stronę zanim zdążyłam o cokolwiek zapytać.
No pięknie. -myślałam. –Zostawiła mnie. Haha, świetny żart. Nie pozostało mi jednak nic innego, jak zrobić to co poleciła mi Annabeth.
– Chodźcie za mną.- zawołałam trochę zdumiona, że to ja dowodzę. Zwykle byłam najwyżej pomocnikiem.-Szybciej! –dodałam, bo zobaczyłam, że niezwykle się ociągają. Prowadziłam nas długo przez krzaki, gdy natknęliśmy my się na Clarisse i jej siostry. Pomyślałam o mieczu, a on natychmiast się pojawił w mojej ręce.
– Do ataku.- krzyknęłam i rzuciłam się na wściekłą Clarisse. Dziwnym trafem udało mi się uniknąć wszystkich jej ciosów. Wtedy to zobaczyłam. Ułamek sekundy nieuwagi córki Aresa, gdy ta spostrzegła Chrisa. Ta chwila wystarczyła. Walnęłam ją głownią miecza w twarz, a ona popatrzała na mnie z oczami mówiącymi: dlaczego? i upadła na ziemię. Natychmiast podbiegł syn boga lekarzy , sprawdził jej puls i oświadczył:
– Tylko zemdlała, nic jej nie będzie.-na jego twarzy widać było wyraźną ulgę.
– OK. Naprzód drużyno.- zakończyłam sprawę i pobiegliśmy przed siebie.
Właśnie to zobaczyłam. Piękny niebieski sztandar z kaduceuszem pośrodku. Szybko pokonaliśmy obronę, a ja chwyciłam ozdobną rączkę. Ruszyliśmy triumfalnie przed siebie. Byłam w tej chwili najszczęśliwszą osobą w obozie, a może nawet na świecie. Kiedy przekroczyłam strumień, sztandar zmienił barwę na czarny . Po środku kaduceusza, zastąpił srebrny półksiężyc. Wtedy podbiegł Chejron i oświadczył:
-Wygrała drużyna czerwona. Teraz, życzę wam dobrej nocy, herosi. Jeszcze raz gratulację dla wygranych.-skończył, zawahał się i dodał:- Wybierzcie osobę, która poprowadzi misję, niech stawi się u mnie jutro, przed śniadaniem.- zakończył swoją wypowiedź i pogalopował w dal. Mnie zaś uniosła już moja drużyna i wołała:
-Niech żyje Magie Nitght! Niech żyje Magie Nitght!- byłam ogromnie przeszczęśliwa. Jednak ktoś przed chwilą spytał:
– A kto… pójdzie na misję?- spytała, a ja rozpoznałam, że była to Rue.
– Sadzę, że Magie. A co wy na to?- powiedział Mike, czerwieniąc się. Pomyślałam tylko: Jaki on jest super! Gdy przerwała mi moje rozmyślania drużyna, pytając:
– Zgadzasz się?
-Ale na co?- odpowiedziałam im zdziwiona.
– Na bycie naszą reprezentantką na misji, oczywiście.- odpowiedziała mi Ann. Byłam tak mile zaskoczona, że powiedziałam:
– Ale to był plan Annabeth.
-Ja tu zostaję. – odpowiedziała mi moja przedmówczyni, wcale się nie uśmiechając.- Zgadzasz się?- zakończyła swą wypowiedź, teraz już bardzo zdesperowana.
– Tak, zgadzam się zostać waszą reprezentantką,- powiedziałam, ja najszczęśliwsza osoba na świecie.- Potrzebuję dwójki towarzyszy. Susan? Rue? Wchodzicie w to?- zapytałam.
– Tak.-odpowiedziały mi.
-To dobrze.- zakończyłam.
CDN
Mam nadzieję, że się spodobało. Wyraźcie to w komentach.
Pozdrawiam was wszystkich i weny życzę,
Annabeth1999.
Wkradły się powtórzenia (przy wymienianiu drużyn blisko sąsiadowały ze sobą „domki”, a jak Annabeth przedstawiała jej plan, dwukrotnie padł słowo „dołączą”), a poza tym akcja goni jak Grover, gdy poczuje meksykańskie żarcie (opis jest skrótowy, ot „szybko pokonaliśmy obronę”, ale o tym, jak tego dokonali nie ma nic). Ale poza tym… zaczyna się dziać! Czekam na następną (DŁUŻSZĄ) część!
PS: Dzięki za dedykację
PSS: Te wiersze NIE SĄ genialne!
EXTRA!!! WEGŁUG MNIE OPO JEST GE-NIA-LNE!!! A BĘDZIE CD, „SIOSTRY ANNABETH”?
za krótkie poza tym CUDO 😉
Bardzo fajne Widać, że dużo pracujesz i idzie Ci coraz lepiej. Powoli tworzysz własny styl, z czego niezmiernie się cieszę. Musisz jeszcze popracować nad opisami, ponieważ wydłużą one opowiadanie, akcja zwolni, a czytelnik będzie czerpał wielką radość z czytania
Dziękuję za dedykację, ale te wiersze genialne nie są 😀
Będzie Chione, może za tydzień lub pół. Dziękuje za bardzo motywujące i przychylne komenty
Akcja jeszcze troszkę pędzi… Nieco za mało opisów… W niektórych momentach się odrobinę pogubiłam… Ale tak jest WSPANIALE! Twoje opowiadania naprawdę wciągają i sprawiają, że na twarzy czytelnika pojawia się uśmiech!
PS.Bardzo, a to bardzo dziękuję za dedykacje przy tak wspaniałym dziele. 😀