Tą część dedykuję Bogince, Pallas Atenie i Nyx, a także wszystkim którzy zachęcali mnie do dalszego pisania. Bez was nie napisałabym tych wszystkich opek. To dla Was, napisałam dziś extra długie opko. Dzięki za motywację. Gdyby nie wy, nasz blog by mi się znudził. Napisałabym dwa-trzy opowiadania i koniec. Chciałabym także zacytować fragment komentarza nadin, jeśli można: „Ale teraz jak na 14 lat (bo tyle chyba masz?) piszesz świetnie”.
Wybaczcie, że piszę to akurat teraz kiedy chcecie już zacząć czytać opowiadanie, ale nadin źle myślała. Żeby rozwiać wszystkie wątpliwości napiszę od razu: chodzę do 5 klasy podstawówki i mam 11 lat. Dziękuję wam wszystkim i życzę miłego czytania
Chione
Ostatni oddech słońca, przynosi wiatr,
Pod złotą łunę, pod świata płonący dach.
Znad rzeki wspomnień, obraz unosi się,
Dom twój daleki, zgubiony dawno gdzieś.
Z dala od bliskich, tak nagle rzucił los.
W gwarze tajemnic, brzmi nowy, nieznany głos.
Znad rzeki wspomnień, obłok unosi się,
Dom twój daleki, zgubiony dawno gdzieś.
Ewa Farna – „Rzeka marzeń”. Tej piosenki nie ma na żadnej płycie. Jest utworem, z którym Ewa, jako jedenastolatka, startowała do konkursu muzycznego, który zresztą wygrała.
Po tym jak Eris wdarła się do mojego umysłu, obudziłam się z dziwnym uczuciem. Wiecie jak to jest gdy ktoś was wrzuci do betonowej zalewy? Zapewne jeszcze tego nie doświadczyliście. Ja w każdym razie czułam się gdzieś tak 1000 razy gorzej. Ktoś rozwalał mi młotem wnętrze czaszki. Po raz pierwszy odniosłam wrażenie, że mój mózg jest za ciasny.
Leżałam na jakiejś sofie. Nawet nie wiedziałam, jak się na niej znalazłam. Pomieszczenie było pomalowane na krwistą czerwień. Z sufitu zwieszał się brylantowy żyrandol. W pokoju nie było nikogo.
Naciągnęłam na nogi trampki i wstałam. Znajdowałam się w jakimś apartamencie. Tylko dlaczego nikt nie raczył tu przebywać, ja się pytam?
Nogi paliły mnie żywym ogniem. Rada na przyszłość: nie spać w dżinsach rurkach.
Moja biedna bluzka była pognieciona jak diabli.
Na stoliku znalazłam swój plecak.
Wyszłam na taras i……. zaparło mi dech. To nie był Nowy Jork. To było San Francisco. Moje rodzinne miasto. Co ja tu do jasnej cholery, robiłam?
Spojrzałam na rękę. Ranki pod bandażami piekły okropnie.
Gdzie są Chris i Eris? Czy Suzanna mnie porwała? Jeśli tak, to dlaczego nie jestem w zimnej celi, o ścianach ociekających krwią? Setki pytań kłębiły mi się w głowie. Po chwili dostrzegłam drzwi. Były ukryte za zasłoną, tylko lekko przez nią prześwitywały. Czy to mogło być, aż tak proste?
Podeszłam do nich. Powoli nacisnęłam klamkę. Były otwarte!
Wyjrzałam na korytarz. Uwijała się tam masa ludzi, których nie znałam. Ekstra. Starannie zamknęłam drzwi i na wpół się skradając, na wpół biegnąc, co nie było zbyt konieczne, bo większość tych ludzi miała zapewne w nosie kim jestem, dopadłam portierni.
Chłopak, który był zapewne dozorcą tego budynku, nie miał więcej niż 25 lat.
– Hej. – Przywitałam się.
Spojrzał na mnie wyraźnie zaskoczony. O co mam go spytać? No chyba nie o to, gdzie jestem.
– Dzień dobry, panno Holt. Pan Innovilus zostawił dla pani wiadomość.
– Pan co….? – Spytałam.
Skąd ten człowiek znał moje nazwisko? I kim był ten pan Innovilus?
– Christian.
Dopiero teraz sobie przypominam, że tak miał na nazwisko Chris. Zabawne. Tyle razem przeszliśmy, a ja zapomniałam jak ma na nazwisko.
Chłopak podał mi kartkę, zapisaną starannym pismem. O wiele staranniejszym od mojego.
– Dziękuję.
„Zanim zdążył odpowiedzieć, już ryglowałam drzwi apartamentu. Treść kartki była dość krótka:
Ewo, czekam na ciebie z Eris na ul. Claytona (jakby co, od razu mówię, że taka ulica w San Francisco, nie istnieje, to tylko wymysł mojej chorej wyobraźni). Nie wychodź z budynku, normalnymi wyjściami. Taras twojego apartamentu, jest na drugim piętrze. Po prostu spuść się na ziemię, po linie. Przy odrobinie szczęścia, nie złamiesz sobie karku. Jak uda ci się przyjść tam żywą, to ci wszystko wytłumaczę. „
Jak poradził, tak zrobiłam. Tylko łatwiej powiedzieć niż wykonać. Linę miałam, ale talentu do schodzenia po niej, już nie. Kiedyś w obozie spróbowałam. Skończyło się to roztrzaskaniem wszystkich kości w moim przedramieniu.
Z gigantycznym strachem opuściłam się na dół. Szło mi całkiem dobrze….. Dopóki z apartamentowca, nie wyszła grupka biznesmanów. Wtedy się zaczęło. Z lęku przed tym, że mnie zobaczą zaczęłam się ześlizgiwać po zwoju, w tempie ekspresowym. To był duży błąd, który mógł mnie kosztować życie. Gdzieś tak 200 metrów nad ziemią sznur wysunął mi się z rąk. Gdybym spadając, czegoś sobie nie zrobiła, nie byłabym sobą. Gruchnęłam o ziemię. Ból był silny, ale zacisnęłam zęby. Wstałam i oszacowałam straty. Rozcięłam sobie tylko kolano. Rana o długości 30 centymetrów. Normalka.
Kulejąc przebiegłam do skraju lasu, ciągnącego się niedaleko mnie.
Na szczęście znałam San Francisco tak dobrze, że nigdy bym nie zabłądziła. Schowałam się za jakimś dębem i zabandażowałam ranę. W plecaku miałam zwój białego materiału. Dobrze, że go włożyłam, bo inaczej chyba bym się wykrwawiła.
Gdy tylko rozcięcie zniknęło pod bielą bandażu, pognałam (pokuśtykałam) do ul. Claytona. Christian i Eris, czekali wyraźnie znudzeni, pod jakąś starą kamieniczką.
Nie zauważyli mnie jeszcze. Wykorzystałam tę okazję.
– Dlaczego zostawiliście mnie samą w tym hotelu! – Ryknęłam. – Ktoś mógł mnie zabić, porwać, skrzywdzić, wyciąć mi serce, a wy zostawiacie mi wiadomość w portierni, że mam tutaj przyjść!? I w dodatku wychodząc przez taras!? Ja się o mało nie zabiłam, schodząc! – Wściekła wskazałam na zabandażowaną nogę. – Was chyba nie obchodzi moje życie, skoro tak postępujecie! Jesteście bez serc!
Nagle uświadomiłam sobie co powiedziałam. Przecież Eris jest boginią niezgody. Nie ma serca.
Jednak nie zareagowała.
Spokojnie czekała, aż skończę.
– Jak myślisz? Co zrobiliby policjanci widząc kobietę, siedemnastoletniego Emo i nieprzytomną dziewczynę?
– A Mgła? – Spytałam.
– W tym, że byśmy cię nieśli, nie byłoby nic niezwykłego. Mgła, by się nie uruchomiła.
– No dobra. Ale dlaczego, jesteśmy w San Francisco? Misja miała się odbyć w Nowym Jorku. I dlaczego ty ciągle z nami jesteś? – To skierowałam do Eris.
Odpowiedź nadeszła bardzo szybko.
– Ponieważ Hekate poprosiła bym się wami opiekowała. Nie złamię danego jej słowa.
No to Hekate się pomyliła. Ja nie chcę na misji bogini NIEZGODY. W końcu dojdzie do tego, że się z Christianem pozabijamy nawzajem. I to przez nią.
– A poza tym – ciągnęła – potrzebujemy od twoich rodziców pozwolenia, abyś ze mną mogła podróżować.
Otworzyłam szeroko oczy. Jest panią waśni o potężnej mocy, i chce się pytać moich rodziców, czy może być z nami? Trochę to takie podejrzane.
– Ewa. Ja jej wierzę. Wiem, że mama zrobiłaby wszystko, żebym tylko był bezpieczny, a Eris, to jej stara przyjaciółka. – Syn Hekate uśmiechnął się do mnie słodko.
Okej. On może myśleć co sobie chce. Ale ja nadal będę ostrożna. Bo jeśli bogini magii, poprosiła pannę od niezgody, żeby miała na oku TYLKO Christiana, to panna od niezgody może zrobić ze mną dokładnie wszystko. A tego bym nie chciała. Może też okazać się, że bariera w moim umyśle, jest fałszywa. Może się okazać, że tylko zatruwa mi mózg. Miałam szczerą nadzieję, że tak nie jest. Ale ku mojemu zdziwieniu… zgodziłam się.
– Dobrze. No to idziemy. – Mruknęłam niezadowolona.
***
Jejku. Jak dawno tu nie byłam. Jednak coś było nie tak. Coś się zmieniło. Wyczułam to w powietrzu. Pachniało jakoś… inaczej. Taką mokrą sierścią. Co to mogło być, do cholery jasnej? Ogród wokół domu wyglądał jak zwykle, może oprócz wykopanych dziur, w ziemi. Cóż. Może kwiatki sadzili.
Zdecydowałam się popchnąć drzwi. Towarzysz i towarzyszka zrobili się bardziej ostrożni.
Coś napierało na deski z drugiej strony. Coś dużego. Moje ręce zawibrowały od tego. I klamka ustąpiła.
Wpadł na mnie olbrzymi potwór. Zaczął mnie obśliniać i wbijać mi pazury w ramię. No to ze mną koniec. Ale zaraz. On nie miał zamiaru mnie zabić. Otworzyłam oczy. Czy ja cierpię na zaburzenia wzroku, czy na mnie leży właśnie duży, ciężki jamnik, zaśliniając mi całą twarz?
Ktoś ściągnął ze mnie natrętne zwierzę. Dopiero teraz udało mi się wstać. Moja przybrana mama, przybrana siostra i autentyczny ojciec, stanęli tuż obok. Jak ja ich kochałam. Byli wspaniałymi ludźmi.
Parę metrów dalej, odrobinę zmieszani byli Eris z Chrisem.
– Cześć. – Ja, wielka Ewa Holt, która pokonała strasznego Awendaleusza Pięknego, istne zagrożenie dla naszego świata, nie jestem w stanie przywitać się z rodziną, po 2 miesiącach niewidzenia. Może bałam się ich reakcji, dlaczego tak nagle zniknęłam. Nie wiem.
Moja siostra, Lena zareagowała najszybciej. Przycisnęła mnie mocno do siebie.
Poczułam, jakbym znajdowała się w klatce. Jej dłonie zaciskały się na moim ciele. Kurczowo się mnie trzymała. Za chwilę mnie zgniecie. Niech natychmiast przestanie!
Odepchnęłam ją samą siłą woli, dwa metry dalej. Spojrzała na mnie ze zdziwieniem, przemieszanym ze strachem.
– Ewa, co ty robisz…?
– Ja… – Hej, siostrzyczko, wiesz niedawno dowiedziałam się, że jestem heroską. Boję się styczności z jakąkolwiek osobą, przez te koszmary, które grały na mojej psychice. Odsuń się, bo mogę cię ze strachu zabić. To miałam jej powiedzieć?
– Skarbie. Tak się martwiliśmy z tatą. Już więcej nierób takich ucieczek. Nigdy. – Macocha przemówiła łagodnie.
– Ale, mamo. Ja muszę za chwilę iść. Przyszliśmy z Chrisem i Eris, tylko na moment.
Moja macocha, Jessica Watson, spojrzała na mnie z wyrzutem.
– O nie, moja panno…
– Jess. Przestań. Ewa musi później wracać do obozu. Tam jest jej miejsce.
Czyli ona wiedziała. Co jeszcze zdziwi mnie tego dnia?
-Wejdźmy do środka – zaproponował tata.
Machnął ręką na jamnika, Eris, Chrisa, mnie i resztę swojej rodziny.
Gdy wszyscy weszli do domu, zostałam tylko ja z ojcem. No i jeszcze ten jamnik. Czułam, że ze zwierzęciem związane jest coś ważnego.
– To jest twój pies. – Zaczął prosto z mostu tata.
– MÓJ?!
Zawsze mnie zadziwiał. Ale żeby kupił mi PSA. O to go nie podejrzewałam. I to w dodatku JAMNIKA. Jednego z najhałaśliwszych, pośród wszystkich ras zwierząt na Ziemi. Zawsze marzyłam o pupilu, lecz mógł mi go kupić wcześniej, a nie dopiero wtedy, gdy zaczęło się moje niebezpieczne życie.
– Tak. To prezent na 17 urodziny. – Wybałuszyłam oczy.
– Mam je dopiero za 2 miesiące.
– Jasne. Wiemy. Tylko, do tego czasu możemy się nie zobaczyć, ani razu. Więc, myślę, że o wiele lepiej podarować ci jamnika TERAZ.
Bez ostrzeżenia rzuciłam się mu na szyję.
– Dziękuję! – Krzyknęłam na całe gardło.
Pan Lucjusz, nasz sąsiad, wystawił głowę ponad ogrodzenie.
– Nie wrzeszcz, tak z łaski swojej. Uszy więdną. – Powiedział.
A później fajka wypadła mu z ust.
– Co tu robisz? Przecież ty NIE ŻYJESZ. – Uznałam, że lepiej się nie odzywać. – Zginęłaś w wypadku samochodowym, ze swoją kuzynką! Duchy nie mają prawa zstępować na ziemię! Zadzwonię po policję!
Zemdlał. Z domu wybiegła jego żona, Purchawka. Ona się już nim zajmie. Przynajmniej nie muszę przełazić przez płot, żeby go cucić.
Był chyba bardzo religijny.
Nie spytałam taty, o co chodzi z tym wypadkiem samochodowym. Nie chciałam wiedzieć. Był mi chyba za to wdzięczny.
– No, to jak ją nazwiesz? – spytał, starając się odwrócić moją uwagę, od pana Lucjusza.
– Ją?
– To suczka.
– Nazwę ją Rose. – Zdecydowałam.
Jamniczka, jak na zawołanie, podbiegła i oparła łapy na moich kolanach.
– Chodź, Rose.
Teraz, wcześniej duże i ciężkie psisko, wydało mi się wspaniałe. Miękkie uszy i aksamitne łapy, nie mówiąc już o sierści, dotykało się przyjemnie.
Zagoniłam ją do domu i sama weszłam tam za ojcem.
Teraz trzeba tylko zgody od rodziców, żebym poszła na super-niebezpieczną misję, która skończy się zapewne moją śmiercią.
Podobało się? Mam nadzieję, że tak.
Pozdrawiam
Chione
Genialne!!! Boskie!!! Herosowe!!! (Napiszcie sobie co tam chcecie)(byle pozytywne)!!! Złapałam chyba jeden błąd językowy, albo coś innego, w każdym razie nie pamiętam, styl tekstu tłumi wszystkie błędy. Pytanko – pokochałaś Caps Locka? Przy tym psie trochę go nadużyłaś, a przynajmniej tak mi się wydaje. Pisz szybciutko CD!!!
Cóż. Może i pokochałam CAPS LOCKA :). Dzięki, Artemiteno 😉 :D.
Naprawdę masz talent. Potwór jamnik mnie rozwalił. Tylko co się uwzięłaś na te przecinki? Jest dużo niepotrzebnych.
Hmm. Raczej przecinki uwzięły się na mnie :D.
Świetne, czekam na CD. :))
Dzięki, Annabeth1999 :D.
Moje jedyne zastrzeżenia to: INTERPUNKCJA (!) I „NIERÓB” (!!!). To tyle. 😀
Styl masz ZACHWYCAJĄCY. Czasami nawet nie mogę uwierzyć, że jesteś w tym samym wieku, co ja. Przy tym opku moje, ekhem, „wspaniałe arcydzieła” po prostu chowają się do piwnicy. 😀 Super opisujesz pomieszczenia. No i jamniczek! <3 😀 Też kiedyś miałam jamnika, ale mi zdechł. 😥 Dobra, sproszczając: REWELACYJNE OPOWIADANIE!!! 😀
Aha, i bardzo dziękuję za dedyczkę. ^^
Nie ma za co ;). Mam jamnika i po prostu mam słabość do tej rasy psów :). I przykro mi, że twój ci zdechł :(.
Potworowaty jamnik i sąsiad wymiatają 😀 Nie mam (o dziwo!) zastrzeżeń 😀
Och dzięki, Boginko :D. Sama w domu mam takiego potwora (jamnika) ;).
Dziękuje za dedykacje kochana!!!! <3 lubię ta twoja Eris ale moglabybyc bardziej wredna ;p Ale i tak mi sie bardzo podoba! Dzię-ku-ję!!
No fakt. Ale będzie wredna dopiero w następnej części ;).
Swietne 😉 Boskie…. poprostu miodzio 😛
Dzięki, Melo56 ;).