Spotkanie z dziewczyną
3.
– Musimy się przebrać – stwierdziłem.
Jak na razie dowiedziałem się niewiarygodnych rzeczy od Carly. Wschodni obóz. Grecy. Nowe tereny do podbicia dla rzymian. Dowiedziałem się od niej, że ona także poszukiwała Rogu Obfitości.
Te wszystkie wiadomości rozsadzały mi głowę. Byłem bardzo ciekawy, dlaczego bogowie postanowili wysłać nas oboje, skoro domniemam, że starali się zataić istnienie obu obozów. Co ich do tego skłoniło?
Wiadomości, którymi się podzieliliśmy były niesamowite dla każdego z nas. Nawet tak skąpe informacje jakie ja podałem Carly, mogły bardzo zaszkodzić całemu Rzymowi. Załężę się, że gdyby obie strony dowiedziałyby się o sobie, zapewne wybiłyby się od razu.
Potarłem skronie.
Będąc z nową towarzyszką w kawiarni nadal myślałem tylko o tym, że nie znalazłem Lily. Miałem nadzieję, że jeszcze żyje. Martwiłem się o nią, a po minie Carly, przypuszczałem, że ona też kogoś nie dawno straciła.
Patrzyłem jak wypija trzeci kubek kawy, a wszyscy ludzie w budynku dziwnie przyglądali się nam. Zakrwawione i zniszczone ubrania, które mieliśmy na sobie na pewno dobrze przyciągały uwagę.
– Pewnie masz rację – Carly zapłaciła kelnerce, a ona szybkim krokiem oddaliła się od nas.
Wyszliśmy z kawiarni, a w oczy uderzyły nas jasne światła bijące od hoteli i neonowych znaków. Była już piąta rano, ale wszystko nadal się świeciło. Turyści dopiero wracali do swoich mieszkań lub zakwaterowań. Większość upita, a reszta zmęczona po całonocnym graniu w gry hazardowe i na automatach. Idąc wzdłuż Stripu, w końcu znaleźliśmy stragan, gdzie stary mężczyzna sprzedawał pamiątki, w tym różnorakie koszulki. Na pewno nie było stać nas na lepsze ubrania w tym mieście, więc kupiliśmy co uznaliśmy za jak najmniej obciachowe. Potem weszliśmy do hotelu przed, którym zaparkowaliśmy furgonetkę, którą zdobyliśmy przy wysypisku śmieci. Miała jeszcze pół baka paliwa, dlatego zakładałem, że może nam jeszcze się przydać.
W środku budynku, poszliśmy przebrać się do toalety. Ja do męskiej, a Carly do damskiej. Kiedy wreszcie ubrałem się w zieloną koszulkę i granatowe dżinsy stanąłem przed umywalką.
Przemyłem twarz i spojrzałem w lustro. Ono zafalowało, a po drugiej stronie pojawiła się fioletowa mgła. Przemówiła niskim, chrapliwym głosem. Słowa, które wypowiadała zamieniały się w napisy na powierzchni lustra. Chwilę zajęło mi odcyfrowanie napisu wspak, ale przynajmniej był po łacinie. Dopiero kiedy chmura znikła udało mi się odczytać. Napis głosił: „Wypatruj znaków”.
Nie bardzo to zrozumiałem i wcale nie przejąłem się tym. Zabrałem się do czyszczenia swojego płaszcza, którego jako jedynego z całej mojej poprzedniej garderoby nie miałem zamiaru wyrzucać. Kiedy skończyłem znów spojrzałem na lustro. Napis nadal tam był, jakby został wypalony. Dotknąłem go. Po palcach przeleciały mi małe, fioletowe wiry powietrza. Cofnąłem rękę, a cały budynek zadrżał. Szybkim krokiem wyszedłem z toalety.
Ludzie w głównym holu też poczuli wstrząsy. Większość kurczowo trzymała się automatów do gier, a inni padali na podłogę lub chowali się pod stołami. Nagle drżenia ustały. Wszyscy w sali popatrzyli po sobie z głupimi minami, po czym wrócili do tego co robili przed dziwnymi ruchami tektonicznymi.
Podszedłem do fontanny stojącej na środku holu i usiadłem na jej brzegu. Poprawiłem swój pas od miecza. Zauważyłem, że klinga lekko się mieni, co jednoznacznie oznaczało zagrożenie.
Nadal nic z tego wszystkiego nie rozumiałem.
Nagle zobaczyłem Carly idącą w moją stronę. W nowym stroju wyglądała jak kompletnie inna osoba. Była ubrana w koszulę na ramiączkach z napisem „Kocham LV”. Nogi miała lekko zakryte przez krótką spódniczkę w biało-czerwone paski, zamiast swoich wielkich, czarnych martensów, miała trampki.
– To co teraz? – spytała, uśmiechając się do mnie.
– Powinniśmy zacząć poszukiwania od największego hotelu w mieście – odparłem. Czułem jak miecz wibruje mi pod płaszczem, uderzając co jakiś czas o moją nogę. Przytrzymałem go.
Spojrzałem na chwilę w oczy Carly. Przez ułamek sekundy wydawało mi się, że jej tęczówki zmieniły się z zielonych na niebieskie.
– Idziemy? – spytała wyciągając w moją stronę rękę.
– Tak – chwyciłem jej dłoń, a jakaś niewidzialna siła zmusiła mnie do pójścia za nią do wyjścia.
Kiedy opuszczaliśmy hotel miałem nadzieję, że zrozumie moją wiadomość nim będzie za późno.
4.
Cholerna wiedźma!
Próbowałam wyrwać się z więzów. Linami byłam przywiązana do muszli klozetowej. Szarpałam się i wierzgałam nogami, ale byłam za słaba.
Nadal w myślach klęłam we wszystkich znanych mi językach. Byłam wściekła na kobietę, która weszła za mną do toalety. Kiedy się przebierałam zaatakowała mnie. Była tak szybka, że
nie zdążyłam zareagować. Wepchnęła mnie do kabiny i magicznie związała linami, a następnie zrobiła coś, czego nie spodziewałam się po niej. Zamieniła się we mnie. Jej ciało powoli malało i młodniało, aż w końcu stanęła przede mną moja idealna kopia. Uśmiechnęła się do mnie i mocno uderzyła w twarz. Wtedy zemdlałam.
Nie wiem ile minęło czasu za nim się obudziłam. Nie nosiłam zegarka. Od razu zaczęłam się szarpać, ale nic to nie dało. Dopiero po jakimś czasie przestałam wierzgać i rozejrzałem się.
– Głupia wiedźma – zobaczyłam swój kołczan i gitarę zawieszoną na wieszaku po wewnętrznej stronie drzwi kabiny.
Sięgnęłam nogą do broni. Przez przypadek zrzuciłam kołczan, z którego wypadła proca. Wiedziałam, że ani strzałą, ani nożem, nie przetnę tych więzów, ale istniał jeszcze jeden, bardzo szalony pomysł. Znów przysunęłam stopę do wieszaka na drzwiach. Zniżyłam nogę i końcem trampka pociągnęłam za struny gitary. Nie zagrałam żadnej piosenki, lecz broń i tak zareagowała. Wystrzeliły z niej snopy światła uderzając we wszystkie strony. Największy z nich zrobił wielką wyrwę w suficie.
Kiedy światło znikło poczułam, że liny puściły. Przerwane upadły na posadzkę, a ja byłam wreszcie wolna. Wstałam i zebrałam swoje rzeczy. Kołczan przypięłam do pasa i schowałam do środka procę. Gitarę zawiesiłam na plecach, po czym szybko wybiegłam z toalety.
Zatrzymałam się przy fontannie w głównym holu hotelu. Niespokojnie rozglądałam w poszukiwaniu Jack’a. Nigdzie go nie było.
Odwróciłam się w stronę wyjścia i wtedy zobaczyłam coś, na serio nienormalnego. Na szklanych drzwiach była wypalona strzałka w lewo. Znak był tak świeży, że jeszcze dymił. Żaden ze śmiertelników nie zwracał uwagi na niego.
Podbiegłam do wyjścia i wyszłam na zewnątrz. Nadal nigdzie nie widziałam Jack’a. Było już jasno, a ludzi tak dużo na ulicach, że praktycznie nie było widać chodnika. Wszyscy zabiegani.
Każdy się śpieszył.
Skręciłam w lewo i doszłam do kolejnej przecznicy na Stripie. Tutaj całkowicie straciłam trop. Znajdował się tutaj wielki plac, z którego odbiegały cztery odnogi drogi. Na środku stał
jakiś dziwny, nowoczesny hotel z wielkim kwiatem lili w godle. Czułam jak dziwna siła ciągnie mnie w jego stronę, ale nie podeszłam do niego. Skupiłam swoje wszystkie zmysły. Poczułam ostry ból w głowie i nagle było mnie ponad dziesięć tysięcy. Każda ja szła w inną stronę, a kiedy dochodziła do rozwidlenia rozdwajała się na dwie i znów rozpoczynała poszukiwania. Było mnie coraz więcej, a miejsc coraz mniej. Byłam wszędzie, a zarazem nigdzie. Przetrząsnęłam miliony placów, domów, hoteli, pokoi, salonów, gdy nagle jedna z moich ja zauważyła go. Szedł po wąskiej uliczce między dwoma wysokimi budynkami. Była z nim moja kopia, która ogłuszyła mnie w toalecie. Patrzyli sobie w oczy. On z nienawiścią, a ona z zainteresowaniem. Ich twarze zbliżały się do siebie. Nagle trzy minuty minęły i znów znalazłam się przed hotelem z kwiatem lili w logo.
Musiałam się spieszyć. To co zobaczyłam miało się zaraz wydarzyć. Biegiem pokonałam trasę, którą przebyła jedna z moich jaźni. Jak dla mnie ta podróż trwała wieczność, ale w końcu dotarłam do tego miejsca. Szybkim ruchem wyciągnęłam procę z kołczanu, która od razu zamieniła się w złoty łuk. Dwie sekundy za nim usta mojej kopi sięgnęły Jack’a, wystrzeliłam strzałę. Wszystko działo się jak na zwolnionym filmie. Pocisk wolno mknął ku mojej kopi, która powoli odwróciła twarz do mnie. Strzała trafiła ją w czoło. Kopia cofnęła się i zaczęła się zmieniać. Powiększyła się o cztery metry i wydłużyła na sześć. Jej twarz przemieniła się, w obrzydliwą gębę węża, z której wyrastały dwie pary wielkich rogów oraz małe włochate rączki.
Potwór ryknął i rzucił Jack’iem o ścianę jednego z budynków. Uderzenie było potężne. Chłopak osunął się na ziemię, ale nadal był przytomny. Niestety wiedźma, jakimś magicznym sposobem nie pozwalała mu się ruszyć.
Nałożyłam kolejną strzałę na cięciwę. Potwór syknął.
– Róg jest mój, sssss – zaświergotała wiedźma. – Mój! Nie należy do was, Kartagińczycy! Mój!
Stwór rzucił się na ścianę i bardzo szybko wspiął się na dach budynku i zniknął nam z oczu. Schowałam broń i podbiegłam do swojego towarzysza. Pomogłam mu wstać. Podziękował mi i
zaczął dziwnie się we mnie wpatrywać. Nie krył przy tym szczerego uśmiechu radości.
– Rzuciła tobą o ścianę z siłą rozpędzonego byka, a tobie nic nie jest?! – przyjżałam się mu. Nie miał nawet zadraśnięcia.
– Taka krew – stwierdził.
Spojrzałam w górę na budynek, gdzie zniknęła przed chwilą wiedźma.
– Czym ona jest? – spytałam Jack’a.
– Lamia – odparł biegnąc do wyjścia z uliczki. – Kobieta demon, wabiąca swoje ofiary urodą.
– Ale ona wyglądała jak ja – biegłam za chłopakiem. – Dlaczego?
– Przyjmuje kształt najpiękniejszej osoby dla swojej ofiary, aby się do niej zbliżyć i pożreć – Jack wyminął japońskich turystów.
– Czyli uważasz mnie za najpiękniejszą? – spytałam drażniąc się z nim.
Zmieszany nie odpowiedział, tylko biegł dalej. Musieliśmy dogonić wiedźmę i wydusić z niej gdzie ukryła Róg Obfitości. Po za tym, kim u licha byli ci Kartagińczycy?
Koniec części drugiej Trzeciego Rozdziału
Zakończenie tego rozdziału -> już niedługo 😉
Słuchaj no, dorwałam jakąś literówkę i ze dwa uchlane przecinki, które zmieniły miejsca pobytu, ale poza tym jest ZAIŚCIE!!! Nie wiem, o co chodzi, ale Twoje opowiadanie ma w sobie „to coś”!
Z NIECIERPLIWOŚCIĄ CZEKAM NA NASTĘPNĄ CZĘŚĆ!!!
Masz prawdziwy talent!!! Piszesz jak Riordan!!!!!!!
Nie powiem że się z tym nie zgadzam
Super!!!
Nie powtarzasz jak niektórzy to robią.
Szczerze myślałem że znowu ktoś napisze o Kasynie lolost jeśli bohaterowie pojawią się w Vegas.
Jestem mile zaskoczony że teraz tego nie było
PISZ DALEJ!!!
CZŁOWIEKU!
1. Przez Ciebie spada mi samoocena
2. Moje opka przy tym cudzie wyglądają jak nie powiem co
3. JAK JESZCZE RAZ WYŚLESZ COŚ TAK KRÓTKIEGO, TO ZACZNĘ CIĘ PRZEŚLADOWAĆ MOIMI IDIOTYCZNYMI WIERSZAMI, OPKAMI I RYSUNKAMI ORAZ NAŚLĘ NA CIEBIE CLARISSE XD Z PIŁĄ MECHANICZNĄ!
Dziękuję za posłuchanie 😀
Do krótkości moich opowiadań zmusiła mnie (…). Ale na pewno rozdział IV będzie przesłany w całości. Pozdro dla fanów