Opowiadanie stare i schematyczne, ale jednak je wysyłam 😉 Dla Sog i Myksy za zawsze szczere opinii.
Co robić? Jak wybrnąć z tego bagna? Czy uda mi się go przekonać, by zmienił zdanie? A jeśli tak, to w jaki sposób?
Może od początku. Nazywam Creastine Dennar, mam 14 lat i jestem jedyną, na obozie, córką boga wiatrów, Eola.
Nie wiedziałam jednak o tym nic tamtego pamiętnego dnia kiedy znalazłam się tam…
To był zwykły, pochmurny poniedziałek. Lało jak z cebra, a ja jak zwykle rozpoczęłam dzień od dźwięku budzika. Wstałam, umyłam się, uczesałam, zjadłam śniadanie i poszłam do szkoły. Normalka, nic specjalnego. Biola, anglik, informa, plastyka, W-F. Na koniec historia. Mity Greckie, czyli jedyny temat, który nie przespałam. Po szkole poszłam na chwilę do parku. Kochałam go! To było jedyne miejsce w miasteczku, w którym można było odpocząć. Znalazłam odludne miejsce i zaczęłam czytać. Nagle poczułam, że coś się zbliża. Odwróciłam się i zamarłam. Przede mną stał 3-metrowy lanstryngon.
– Uciekaj! – usłyszałam i zobaczyłam chłopaka, mniej więcej w moim wieku. Podbiegł i zaczął walczyć z potworem, a ja, głupia, zamiast go posłuchać dotknęłam swojego ulubionego naszyjnika, a on zamienił się w łuk. Przez jakąś minutę gapiłam się bez sensu na broń, po czym oprzytomniałam i strzeliłam do potwora, a on rozsypał się w pył. Moje oczy zrobiły się wielkości spodków.
– Dobra jesteś. Nigdy nie widziałem początkującego tak dobrze radzącego sobie z łukiem. Może jesteś moją siostrą.
– Kim jesteś? – warknęłam. Nie podobał mi się ten chłopak. Kto normalny wyskakuje w środku parku z mieczem rodem ze starożytnej Grecji, ”ratuje” damę z opresji i oznajmia jej, że jest jego siostrą? Postanowiłam na niego uważać.
– Jason Milo, syn Apolla. Mam za zadanie doprowadzić cię bezpiecznie do Obozu Herosów – teraz NAPRAWDĘ przesadził. Gdzie mój telefon? No tak, jak zwykle w domu. I jak ja teraz zadzwonię do psychiatry? No trudno, muszę trochę się jeszcze pomęczyć. Czy jak udam, że go słucham to się odczepi? Wątpię, ale zanim nie wymyślę czegoś lepszego musi wystarczyć.
– ŻE WHAT?!
– Mity greckie to prawda. Jesteś herosem, szczegóły poda ci Chejron, bo im więcej wiesz, tym łatwiej potwory cię wyczują. Idziesz?
– Niech będzie – jestem nienormalna. Idę z nieznajomym chłopakiem w nieznane miejsce. Ale coś mi mówiło, że jak tam zostanę, to znajdzie mnie więcej takich stworów.
Co jest?! Chyba mam rozdwojenie osobowości. NAPRAWDĘ muszę iść do psychologa, albo od razu do psychiatry. No chyba, że ten chłopak mnie zahipnotyzował.
Złapaliśmy taksówkę i pojechaliśmy na Long Island. Przez większość drogi gapiłam się w okno i słuchałam MP3.
– Dojechaliśmy – Jason odezwał się po raz pierwszy od dwóch godzin. Zapłaciliśmy i wyszliśmy. Rozejrzałam się. Dziura gorsza niż u mojej babci. Droga, pole truskawek, droga i jakieś wzgórze z jednym drzewem oraz droga. Wspominałam już o drodze? Nie? To o niej mówię. Był to chyba najciekawszy element krajobrazu.
Nagły podmuch wiatru zerwał mi z głowy czapkę. Lecz przyniósł też jakąś woń. Woń mokrej sierści skrzyżowanej z zepsutym mięsem. Czyli raczej odór. Nie wiadomo skąd wiedziałam, że piekielny ogar jest w pobliżu. Rzeczywiście, chwilę później jeden na nas wyskoczył. Nie zdążyłam naciągnąć łuku i ostatnie co pamiętam to przeraźliwy ból rozrywający mi lewę rękę, krzyk Jasona i dźwięk zwalnianej cięciwy.
*
Obudziłam się w pomieszczeniu pełnym łóżek. Oprócz mnie w sali był jeszcze Jason i jakaś dziewczyna z nogą w gipsie czytająca książkę.
– Gdzie jestem? – zapytała, bo to pierwsza rzecz, która przyszła mi do głowy. Jason się uśmiechnął i podszedł do mnie.
– Jak ręka?
– Koszmarnie boli… – skrzywiłam się. – Nie zbaczaj z tematu. Gdzie jestem? – nachylił się nade mną i sprawdzając ręką, czy nie mam gorączki, zwyczajnie stwierdził:
– Muszę zmienić opatrunek.
– Ty? Zabieraj te łapy! Chcę rozmawiać z lekarzem! I gdzie ja jestem?! – powiedziałam to wręcz rozpaczliwym tonem.
Dziewczyna z nogą w gipsie postanowiła się nade mną ulitować.
– Spokojnie, nie denerwuj się, nic ci tu nie grozi. Jestem Aqua, a ty?
– Creastine…
– Określona, czy nie? – tym razem chyba zwróciła się do chłopaka… Przynajmniej ja nie miałam najmniejszego pojęcia o co jej chodzi…
– Nieokreślona, ale może być moją siostrą – Jason przygotowywał bandaże do zmiany opatrunku na mojej ręce… Gadasz jak do ściany…
– Gdzie ja jestem? I gdzie jest tu lekarz? – uspokoiłam się na tyle, aby mój głos nie był już tak rozpaczliwy, ale nadal drżał…
– Z lekarzem gadasz właśnie – ”syn Apolla” mrugnął i uśmiechnął się, odsłaniając zęby. Pewnie miało mnie to zwalić z nóg, ale efekt był odwrotny. Przygwoździłam go spojrzeniem, dając do zrozumienia, że nie gadam z nim i mam go gdzieś. Spojrzałam na Aquę.
– Tak, Jason jest obozowym lekarzem. Spokojnie, nic się nie stanie.
– Nie macie tu kogoś o lepszych kwalifikacjach?
– Ma i tak najlepsze. Jest synem Apolla i zrobił kurs pierwszej pomocy. Poza tym jest asystentem Chejrona.
– Załóżmy, że w to wszystko wierzę. Gdzie w takim razie się znajduję?
Nie usłyszałam odpowiedzi. Miałam coś w rodzaju ataku…
Mama zawsze mówiła, że drzemie we mnie pradawne zło, z którym przyszłam na świat i, że będzie ono zawsze chciało uzyskać nade mną kontrolę…
Nie życzę wam nigdy przeżycia czegoś takiego…
Cała się trzęsłam i miałam wrażenie, że jestem przypiekana na wolnym ogniu. W tym pięknym momencie złapał mnie cudowny skurcz, więc ogłuszająco krzyknęłam. Ostatnią, rzeczą, jaką zobaczyłam było kilka rozmazanych sylwetek wpadających w drzwi. Zemdlałam.
Z góry uprzedzam:
od nikogo NIE zgapiałam tytułu, bo pisałam to jeszcze w lipcu 😉
z wyżej wymienionego powodu opowiadanie jest… dziwne.
Pierwsza!!! Opowiadanie fajne, na błędy uwagi nie zwracałam ponieważ fabuła mnie wciągnęła czekam na cd
Ty wiesz, co sądzę o Twoich opowiadaniach. Jak zawsze boskie, jestem Twoją fanką! 😀
„Że WHAT?!” – to mnie rozwaliło. 😀
Hmmm… Interesujące. Było kilka błędów interpunkcyjnych, ale niech się walą. Tylko akcja ciutkę, ciuteczkę gna. Ale tak to fajnie 😀
Bardzo fajne opko, Boginko :).
Zjebi*te Adziu ^^ CHCE CD 😀
Pare błędów ale mam to na wy…..no wiesz gdzie 😀
[CENZURA], powtórzeń w chol*** i trochę, ale całą resztę całkiem ładnie podsumowałaś sama, więc oszczędzę Ci mojego gadania.
Na plus jest jej reakcja (nie wierzy i wierzyć nie chce)- bardzo autentyczna.
Cakiem cakiem
Tylko tyle, że zdania są krótkie, takie uryane, sama nie wiem jak to nawać, ale nie przejmuj się, ja też tak mam 😉