Tommi
Na niebie było widać chmury. Szedłem sobie powoli za przewodnikiem prowadzącym moją grupę. Miałem na głowie słuchawki, prawie nic oprócz „Smeels Like Teen Spirit” dochodzącego z słuchawek. Kiedy doszliśmy do tego dziwnego, czerwonego autobusu z otwartym dachem, z niechęcią zdjąłem słuchawki. Wszedłem po stopniach na pierwsze piętro, a po przepchaniu się przez tłum turystów, byłem na kręcących się z tyłu autobusu schodach. Wyszedłem na dach z barierkami i siedzeniami. Szedłem olewając przepychających się turystów. Niektórzy krzyczeli jakieś słowa na „k”, których nie rozumiałem, bo pochodzę z Włoch. Podszedłem do siedzenia, które było dosyć daleko od tych krzyków i zwierząt. Nagle coś mnie uderzyło. Podniosłem głowę i zobaczyłem, że jakaś dziewczyna na mnie wpadła. Była trochę niższa, miała podobne do moich ciemnoblond włosy i zielono-niebieskie oczy. Powiedziała coś po francusku, a ja wykorzystałem okazję, żeby spróbować usiąść na krześle. Niestety, ona mnie odepchnęła.
– Patrz, Justin Bieber za tobą!- powiedziałem, żeby ją zdezorientować.
– Wolę chłopaków- spróbowała usiąść na siedzeniu.
– Ej, żabojadzie… – poczułem, jak uderzają we mnie jej ręce.
Zachwiałem się i poleciałem do tyłu uderzając o barierkę, której w ostatniej chwili się złapałem. Super, autobus jechał, a ja sobie wisiałem przyczepiony do barierki. Francuzka prychnęła pogardliwie i podała mi rękę. Odtrąciłem ją i wspiąłem się o własnych siłach. Usiadłem na siedzeniu obok niej, założyłem słuchawki i włączyłem „Dive”. Zobaczyłem, że ta dziewczyna ma na sobie koszulkę Nirvany.
„Pewnie zna tylko jedną piosenkę”. Obróciłem się i zacząłem wgapiać w mijane zabytki. Zauważyłem, że dziewczyna wstaje, więc też wstałem i złośliwie zaszedłem drogę przy schodach. Zszedłem na dół i wyszedłem z autobusu, który odjechał. Obróciłem się i zobaczyłem, że nie ma przewodnika i reszty grupy. Była tylko ta Francuzka.
Alyss
Wysiadłam z wlokącego się, czerwonego, londyńskiego autobusu wycieczkowego. Obok mnie stał przewodnik zbierając grupę. Wyglądał jak wielki, kolorowy pingwin w zielonym cylindrze z wielką czerwona kokardą. Zapewne nienawidził tej pracy, musiał przemawiać do pozbawionych mózgu turystów jak ten, który zaszedł mi drogę przy drzwiach. Wyszedł ze słuchawkami na uszach. Prawie go zabiłam wypychając przez przypadek za barierkę. Zrobiłam krok i się potknęłam.
„No jasne! Jeszcze tego mi brakowało”- przemknęło mi przez myśl. Zabrałam się za długotrwającą procedurę wiązania glanów. Chociaż były to tradycyjne 10, zawiązanie ich porządnie zajęło mi trochę czasu. Kiedy podniosłam się rozejrzałam się dookoła szukając przewodnika. Nigdzie nie mogłam dostrzec tego głupiego kapelusza. Nie było grupy, był tylko ten chłopak, z którym się kłóciłam o tylne siedzenie. Chłopak rozglądał się z ponurą miną.
– Gdzie przewodnik?- spytałam, ale nie zareagował, zdjęłam mu słuchawki mocnym szarpnięciem.
– Ej! Co ty robisz?!- wrzasnął z wyrzutem w oczach.
– Gdzie przewodnik?- spytałam raz jeszcze.
– Nie wiem.- mruknął.- Kupiłem sobie gofra, a później patrzyłem jak wiążesz te głupie buty…
– A chcesz, żeby jeden z tych głupich butów kopnął Cię?- mruknęłam.- Chodź, łajzo, poszukamy planu miasta.
Pociągnęłam go za rękaw w stronę małego placu znajdujące go się kilkanaście metrów od nas. Na samym środku placu stał plan miasta. Zanim zdążyłam cokolwiek z niego odczytać przez sam środek pobiegło pęknięcie, a za nim kolejne.
– Zakryj oczy!- krzyknęłam zasłaniając sobie całą twarz.
Po chwili plan eksplodował. Odłamki potoczyły się wszędzie. Po drugiej stronie stał wielki, włochaty, różowy pies. Ciekawe było jego ubarwienie, może chora pani zgubiła swojego ukochanego pudla, który jakimś cudem zmienił się w wielkiego, porośniętego futrem potwora? Warczał i się ślinił.
– Co do…- zaczął chłopak i uchylił się przed pyskiem.
Teraz ten pysk był zwrócony w moją stronę. Jego czerwone ślepia były wpatrzone we mnie. Zamarłam, robiąc przewrót w stronę tylnych łap potwora, uchylając się jednocześnie przed ciosem zadanym łapą. Wtedy ni stąd, ni zowąd duży gofr z bitą śmietaną plasnął go w łeb. Jak uroczo. Nadepnęłam stworowi na ogon, zawył z bólu. Z kieszeni wydobyłam puszkę coli wstrząsnęłam ją szybko i rzuciłam trafiając w oko. W tym samym momencie zostałam sprzątnięta, rynna przecięła mój bok, nie mogłam wstać. Przed oczami miałam czarne plamy. Zaczęłam mrugać próbując pozbyć się ich, ale nie chciały ustąpić. Dopiero teraz poczułam ciepły płyn spływający z okolicy lewego żebra. Dotknęłam tego miejsca, przeszył mnie niemożliwy do wytrzymania ból. Krew trysnęła. Jęknęłam. Chłopak podbiegł do mnie.
– Nic Ci nie jest?- spytał.
– Nie mogę wstać.- zacisnęłam zęby z bólu.
Z oczu pociekły mi łzy. Zasłoniłam twarz. Nienawidziłam jak ktoś widział, że płacze. Nie mogłam powstrzymać łez. Otarłam je rękawem, jednocześnie zasłaniając się skuteczniej. Nie widziałam co robi chłopak, ale najwyraźniej zdjął bluzę i obwiązał mi ranę, z której wciąż lała się krew. Robiło mi się coraz słabiej. Przed oczami krążyło coraz więcej czarnych plam.
– Zabierz mnie stąd, proszę.- jęknęłam krzywiąc się.
– Dokąd?- zapytał chłopak w odpowiedzi.
– Byle daleko stąd…
Podniósł mnie niosąc na rękach. Nagle wszystko dookoła zawirowało, mimo zasłoniętej twarzy widziałam mieszaninę barw, z chaosu co jakiś czas wyłaniały się zamazane kształty. Kiedy wszystko się zatrzymało wokół panowała ciemność, z wyjątkiem świateł w oddali.
– Gdzie jesteśmy?- próbowałam podnieść głowę co spotkało się z zawirowaniem i przeszywającym bólem.
– Nie mam pojęcia.- mruknął.- Może tam się czegoś dowiemy.
Ruszyliśmy w dół zbocza, w stronę migających świateł. Zbliżyliśmy się do nich szybciej niż sądziłam. Moim oczom ukazał się zamazany obraz domu. Powieki zaczęły mi ciążyć. Byłam coraz bardziej słaba. Chłopak wbiegł po schodach na werandę i kopniakiem otworzył drewniane drzwi, które uderzyły z hukiem o ścianę.
Nie zobaczyłam co było w środku. Zemdlałam.
[Mruczy słowa na „k”, których nie chcesz usłyszeć]
Oviec, wywal powtórzenia! Słuchawki, słuchawki, szedłem, poszedłem, zaszedłem… GRRRRRRR! Jest tyle innych słów, no naprawdę, stać Cię na więcej!!!
Występują drobne błędy językowe, ale za muzykę, glaniki, gofra i umaszczenie psa… łaskawie wybaczam 😉
Akurat, fragment „Miałem na głowie słuchawki, prawie nic oprócz „Smeels Like Teen Spirit” dochodzącego z słuchawek. Kiedy doszliśmy do tego dziwnego, czerwonego autobusu z otwartym dachem, z niechęcią zdjąłem słuchawki. ” zmieniłem w ostatniej chwili. Miało być (za drugim razem) „z przetworników”… no, teraz wiecie, dlaczego nie ma.
Mam ferie i błędów szukać mi się nie chce 😀
Nietypowe, śmieszne i długie. Ja chcę więcej!
Obiecałam, że skomentuję 😉 Bardzo mi się podoba. Lekkie, wesołe, z odpowiednią dawką humoru i sceptycyzmu. I takie… Ujmujące? Ma swój własny, niepowtarzalny charakter 😀 Zgadzam się z Arachne: powtórzenia i parę błędów.
Parę błędów. A oprócz tego… GE-NIA-LNE :).
Ło men! Świetne. 😉 Znalazłam kilka małych błędów, ale nic mnie tam to nie obchodzi, jeśli treść jest taka wciągająca. CHCĘ WIĘCEJ.
Fajne, tylko troszkę za krótkie
lubię to.
Bardzo Fajne
Zgadzam się z Arachne. Dziwne sformulowania, np. „Jej ręce uderzyy we mnie”.
Bardzo fajne, z odpowiednią dawką humoru (tu zgadzam się z Carmen), choć znalazłam kilka drobnych błędów…, a tak przy okazji to jestem ciekawa skąd tytuł
W sumie też mnie ciekawi skąd taki tytuł. No chyba, że po prostu wpisaliście pierwszy lepszy tekst, byle przyciągał uwagę. Kojarzy mi się to trochę z Morzem Potworów, gdie Percy został zamieniony w świnkę morską. Co do opowiadania, to BOSKIE! Powtórzenia strasznie wkurzały, ale takto naprawdę opo wysokiej klasy. Kiedy kontynuacja?
Jak napiszemy to będzie…
jesteście zajebiści… następna dedykacja niechaj bedzie dla wzoru do nasladowania Eireny 😉
Wspaniałe. Piszcie szybko CD! 😀
Extra 😀 Chooć przeczytałam najpierw drugą :((