Po wielu miesiącach przerwy zdecydowałam się na opublikowanie w końcu tej części.
Mam nadzieje, że spodoba się wam. Nie jest to idealne, ale starałam się.
Liczę na obiektywne opinie.
Zza krzaków wyszedł jakiś chłopak, o włosach jasnych jak Annabeth. Wpatrywał się we mnie swoimi błękitnymi oczami zdradzającymi jego ciekawość. Wyglądał na najwyżej czternaście lat,
ale jego umięśnione ramiona postarzały go trochę. Z pewnością nie chciałbym się z nim siłować. Chłopak podszedł do mnie i usiadł naprzeciwko bez słowa wyjaśnienia. Pewnie stałbym tak
i wpatrywał się w niego z tępym wyrazem twarzy gdyby się nie odezwał.
– Usiądź proszę, chciałbym z tobą porozmawiać – powiedział miękkim, lecz stanowczym tonem.
Gdy usadowiłem się na mokrej trawie, poczułem jak Orkan zjawił się w mojej kieszeni.
– Pewnie zastanawiasz się, dlaczego przyszedłem do ciebie – zaczął.
Nie odpowiedziałem mu nic, a on ciągnął dalej.
– Widzisz- większość osób z domku Ateny martwi się o Annabeth. Wiemy o waszym sporze i nie będę ukrywał, że nie podoba nam się to, że trafiłeś do naszej grupy.
– A to niby dlaczego? – spytałem z irytacją.
– Panuje u nas w tym momencie dezorganizacja. Nasza grupowa nie daje nam żadnych konkretnych rozkazów, bo jej myśli zaprząta twoja osoba.
– I przyszedłeś tylko po to by mnie o tym poinformować, tak?
– Nie, nie po to. Chcę żebyś złagodził wasz spór bo inaczej, przy obecnej sytuacji stanie się coś złego. Potwory odkryją istnienie spiżowego smoka i wykorzystają go przeciwko nam.
– Może masz racje – odparłem nieco niepewny. – Ale powiedz jak mam to zrobić mądralo, jak mnie wciąż unika.
– Nie wiem, dlatego to twoje zadanie.
Nastała cisza. Po chwili znów się odezwałem już bardziej buntowniczy. Kim on jest żeby mi mówił co mam robić!
– A niby czemu miałbym cię w ogóle słuchać?
– Bo od tej pory to ja będę kierował naszą drużyną. Dopóki Annabeth nie zacznie normalnie się zachowywać. A że nie mogę cię wywalić, musisz naprawić to co zrobiłeś – odparł ze
skrzywioną miną.
– Ale co ja mam niby zrobić, jak to nie moja wina! – Wykrzyknąłem już wściekły.
Dlaczego on mi każe na Hadesa przepraszać Annabeth. Nie odpowiadam przecież za to, co ona sobie ubzdura. Mimo tego wszystkiego w głębi duszy czułem, że ma racje, ale nie mam zamiaru się do
tego przyznawać.
Po chwili namysłu odparłem.
– Jeśli znajdę jakiś sposób, spróbuję. Ale nie oczekuj zbyt wiele.
– Nawet nie zamierzam. Wiem jaka jest uparta i gdyby się dowiedziała, że przyszedłem tu z tobą rozmawiać na ten temat to… – odparł z niesmakiem.
– Ona nic o tym nie wie? – Zdziwiłem się.
– Przecież mówię. – Odparł z irytacją.
– A inni?
– Są tego samego zdania, co ja. Nie mogę dowodzić moimi braćmi i siostrami bo nie jestem grupowym i nie chcę być. Lecz w obecnej sytuacji muszę objąć dowództwo. Chcę żebyś od tej pory
ustalał ze mną wszelkie swe poczynania i postępy między tobą i Annabeth.
– A jeśli się na to nie zgodzę?
– Wtedy lepiej byłoby dla ciebie gdybyś się nigdy nie narodził. Atena nigdy nie wybaczy ci tego, przeklnie ciebie i sprawi, że każda bitwa którą stoczysz okaże się przegrana – powiedział
to z grozą i błyskiem w oczach. Wyglądał w tym momencie jak Annabeth, nawet w oczach dało się dostrzec ten częsty huragan, mimo, że różniły się barwą.
– Ech… czyli w sumie nie mam wyboru – westchnąłem.
– Nie masz. Ale sądzę, że i tak długo byś nie wytrzymał z Annabeth w takim stanie.
– W sumie masz racje – odparłem, a na jego ustach zagościł kpiący uśmiech.
– Nie wiem jak Annabeth wytrzymywała twoją obecność przez te wszystkie misje – zakpił.
Coraz bardziej zaczyna mnie wkurzać ten koleś, pomyślałem. Po krótkiej chwili znowu się odezwał.
– Powiedziałem ci już wszystko co miałem do powiedzenia. Zrobisz co uważasz, ale pamiętaj, że jeśli pogorszysz sprawę albo ją pozostawisz, nie skończy się to dla ciebie dobrze.
– Zapamiętam i możesz być pewny, że nie dopuszczę do tego.
Wstał i uśmiechnął się zadowolony z siebie. Zgrzytnąłem zębami. Zastanawiam się jakim cudem ten chłopak w dodatku młodszy ode mnie, zdołał mnie zastraszyć.
Gdy zniknął za krzakami, zakląłem pod nosem i dalej siedziałem, aż do świtu.
Rankiem przybył domek Appolina by nas zastąpić. Poszedłem z dziećmi Ateny w kierunku obozu. Nie zwracając uwagi na otoczenie, wlokłem się z tyłu, by nikt mi nie przeszkadzał w
rozmyślaniach. Musiałem znaleźć przecież jakiś sposób by naprawić to co zaszło między mną, a Annabeth. Po pierwsze było mi źle z powodu tego, jak ją potraktowałem. Teraz nawet już nie
mam co marzyć o pokazie sztucznych ogni, na które ją zaprosiłem. Idąc tak nawet nie zauważyłem, kiedy dotarliśmy do obozu. Wszyscy poszli coś zjeść. Stałem w miejscu i pewnie nadal bym tak stał gdyby nie otrzeźwił mnie głos Annabeth.
– Chodź, głodny i zmęczony wojownik jest bezużyteczny – powiedziała obojętnym tonem.
– Pewnie masz racje – spojrzałem na nią. Dopiero teraz zauważyłem jak się zmieniła. Miała cienie pod oczami, a jej twarz wyglądała jakby się postarzała o parę ładnych lat.
– Annabeth… Chciałbym…
– Nie mam teraz siły, Percy – przerwała mi ostrzejszym tonem.
– Ale naprawdę musimy pogadać! – Powiedziałem. -Cały czas mnie unikasz. Jesteśmy przecież przyjaciółmi…
Urwałem.
– Tak sądzisz?
– No… – zająknąłem się.
Zupełnie nie wiedziałem co jej odpowiedzieć.
– Wysil swój mózg, a jak pomyślisz trochę to może wtedy porozmawiamy, Glonomóżdżku.
Wściekły, patrzyłem jak odchodzi w kierunku jadalni. Muszę spotkać się z Beckendorfem i porozmawiać z nim o Annabeth, ale na razie muszę coś zjeść.
Gdy się najadłem, poszedłem w kierunku domków mając nadzieję, że spotkam tam kogoś kto powie mi, gdzie znajdę Beckendorfa. Gdy mijałem domek Afrodyty, zauważyłem Sielenę siedzącą na
tapczanie. Ku zdziwieniu zobaczyłem koło niej Beckendorfa, który ją przytulał. Trochę skrępowany podszedłem do nich, a oni spojrzeli na mnie.
– Cześć, Percy – przywitała się Sielena.
– Coś się stało? – spytał Beckendorf, jednak z mojej miny od razu wywnioskował o co chodzi.
– Nie wiem jak porozmawiać z Annabeth. – Wyrzuciłem z siebie. – Musicie mi pomóc, bo nie wiem czy dłużej to zniosę.
– Ale co się stało? – spytała Sielena.
– Przecież dobrze wiesz!- Wykrzyknąłem.
– Ale chodzi mi o… – nie potrafiła wyjaśnić. – Ech… opowiedz mi lepiej jak jest miedzy wami…
– Ja nawet sam nie wiem jak jest między nami. Niby jesteśmy przyjaciółmi, ale gdy to powiedziałem ona od razu się wkurzyła. Podobnie było na spotkaniu z Chejronem. Ja po prostu nie rozumiem
dziewczyn, obrażają się o byle co. – Wyżaliłem się.
Beckendorf się zaśmiał, a ja spojrzałem na niego tępym wzrokiem.
– Ty chyba naprawdę nie rozumiesz dziewczyn.
– Co masz na myśli? – spytałem.
– Sądzę, że powinieneś głębiej pomyśleć o tych ostatnich dniach – powiedziała łagodnie Sielena.
– Tyle to mi sama powiedziała – odburknąłem – Ale ja nadal nie rozumiem czemu się tak zachowuje.- Powiedziałem z żalem.
– Ech… musisz z nią po prostu porozmawiać, Percy – odpowiedział mi Beckendorf.
– Tylko jak? – spytałem z rozpaczą.
– W tym akurat nikt ci nie może pomóc, brachu.
Uśmiechnął się do mnie i zaraz spojrzał na Sielenę, która odwróciła się w moim kierunku.
– Poszukaj jej i przeproś za ostatnie dni. – Powiedziała łagodnym tonem.
Westchnąłem i odeszłam z rezygnacją. Cóż chyba tylko to mi pozostało.
Pobiegłem do jadalni mając nadzieję, że zastanę tam Annabeth. Niestety nie było jej tam i zacząłem przeszukiwać cały obóz. Dopiero po godzinie szukania zauważyłem ją przy schodach wielkiego domu przy rozmowie z Chejronem. Podszedłem do nich, a oni przerwali i spojrzeli na mnie.
– Annabeth, czy mógłbym porozmawiać z tobą, to ważne. – Zastrzegłem.
– Jeśli jest ważne… – spojrzała na Chejrona, a on skinął głową.
Poszliśmy w kierunku jeziora nie odzywając się do siebie. W końcu przerwałem ciszę.
– Słuchaj, ja… przepraszam za moje zachowanie w ostatnich dniach. – Wyrzuciłem z siebie.
Spojrzała na mnie, ale nic nie odpowiedziała.
– Czy może być jak dawniej? – spytałem z nadzieją.
– To zależy – powiedziała powoli.
– Od czego?
– Od różnych rzeczy.
– Ale wybaczysz mi, nie? – spytałem z lękiem, ale gdy spojrzałem na nią zauważyłem uśmiech na jej twarzy.
– Jeśli oferta pójścia oglądania fajerwerk w dzień niepodległości nadal jest aktualna to może… – Odpowiedziała z szelmowskim uśmiechem. Rozpromieniłem się, szczęśliwy, że Annabeth
nie jest na mnie już wściekła.
– Ale nie myśl sobie, że ci wszystko uszło na sucho. – Zaraz dodała, nie co ostrzejszym tonem, ale zaraz się zaśmiała.
– Nawet nie wiesz jak się cieszę – wyznałem i również zacząłem się śmiać. Nigdy nie pomyślałbym, że pójdzie tak gładko.
Nadal uśmiechnięci dotarliśmy do domków. Beckendorf nadal siedział z Sieleną i obejmował ją. Gdy nas zauważyli, Beckendorf uśmiechnął się kpiąco pod nosem, jakby chciał powiedzieć: A nie mówiłem?
– No co? – wykrzyknąłem do niego. Ale ten jeszcze bardziej się uśmiechnął. To nie było fajne. Gotowałem się ze złości, lecz Annabeth trąciła mnie łokciem w żebro i to dość mocno, że nie powstrzymałem się od krzyknięcia. Beckendorf znów się roześmiał, ale ku mojej uciesze Sielena również go trąciła. Jak na córkę Afrodyty miał sporo siły, ponieważ Beckendorf był wykrzywiony z bólu. Wyszczerzyłem się do niego i odszedłem razem z Annabeth.
Mimo wspaniałego dnia i rozejmu z Annabeth, znów śniły mi się koszmary, ale tym razem gorsze niż zwykle, to były wizje, które zapewne mają wydarzyć się w najbliższym czasie. Smok nie jest bezpieczny.
C.D.N
Intrygujące i wciągające opo. Czekam na CD!
Zgadzam się w 100%. Nie zaskoczyło mnie (sama wiesz, dlaczego 😉 ). Powtórzę to, co już mówiłam: super opowiadanie. Bardzo mi się podoba! 😀
Genialne po prostu
Wspaniałe! Prosiłabym, żeby następna część nie była z takim odstępem jak ta po poprzedniej! 😀
PS Ja mam taki pomysł, że jak po długiej nieobecności się wraca z opkiem, to może zrobić coś w stylu „W poprzednim odcinku…”. Bo tak to się trochę wątek urywa. 😀
Cud, miód i orzeszki 😀 Wciągające i ogólnie mi się podoba
no nic mi innego nie pozostaje niż zgodzić się z pozostałymi 😛
Dziękuje w szczególności Delfie, Ovcowi i Annabeth oraz Cllaris, którzy jako pierwsi przeczytali moje opowiadania. Mam nadzieje, że wam wszystkim się podobały bo to koniec…
świetne! i dlaczego koniec skoro pisze cdn? nie rób mi tego!
zaiste świetne
opowiadania świetne mi się podobało Pan Maciej nie lubi fanfików, więc jego ocena jest negatywna, Pan Radosław lepiej by nigdy nie napisał i jest zdumiony twoją pracą, a Pan ZŁOSZATANA ogląda „Króla Lwa”, więc nie czytał Twojego dzieła 😉
Super! Tylko jeden błąd wykryłam: „Westchnąłem i odeszłam.”
Szybka zmiana płci, co? 😀
Oprócz tego naprawdę świetne. 😉
Bardzo dobre opowiadanie, tylko musiałam sobie przypomniec co było w poprzednich częściach. Ale to nic ;P Tylko dwa moje spostrzeżenia: „[…]o włosach jasnych jak Annabeth” – brzmi trochę jakby jego włosy były jasne jak postac Annabeth. Można tam wstawić np. „jak te Annabeth” czy „jak u Annabeth”. Drugie coś to „ale jego umięśnione ramiona postarzały go trochę” – żeby było już superhipermegaładnie to możnaby było z tego zrobić coś takiego np: „lecz jego umięśnione ramiona trochę go postarzały” – dla mnie brzmi troche bardziej po polsku. Acha i jeszcze jedno „Nadal uśmiechnięci dotarliśmy do domków. Beckendorf nadal siedział z Sieleną i obejmował ją. Gdy nas zauważyli, Beckendorf uśmiechnął się kpiąco pod nosem, jakby chciał powiedzieć” – przydałaby sie likwidacja powtórek. To takie chyba dla mnie najważniejsze rzeczy.
I nie masz za co dziekowac z przyjemnościa czytam twoje opowiadania ;D
Mi się podoba. Wciągnęło mnie… Chętnie przeczytam ciąg dalszy i to jak najszybciej 😀
Tytuł to plagiat oryginalnego opowiadania Rick’a Riordana
serio? nie spostrzegłam się 0.o bo ja nigdy nie czytałam „percy jackson i spiżowy smok”, wiesz?
Ten tytuł taki jest ponieważ jest to konntynuacja mojego własnego m\pomysłu, więc nic tu nie plagiatowałam -.-
Ale kim by ten gościu z kzrakw? W ogóle świetne.