Annabella wiedziała gdzie jest, zanim otworzyła oczy.
Słyszała i czuła.
Ryk fali bijących o skaliste wybrzeże, krzyk mew i przejmujący, przenikający zapach soli.
Wakacje, Boże Narodzenia, święta Dziękczynienia.
Alex jakimś cudem przeteleportował ich – wiedziała, że wciąż tu był, czuła jego dłonie na swojej talii- do domku babci Arii.
Kobieta siedziała na werandzie i czytała książkę. Kiedy wstała gwałtownie, upuściła powieść, która okazała się ,,Lśnieniem’’ Stephena Kinga. Jedną z ulubionych książek Belli.
– Beauty!?- długie, siwe włosy babci rozwiewał wiatr. Kiedy spojrzała na Alexa, jej twarz była jednym wielkim znakiem zapytania.- Ap…- zaczęła i umilkła. – Dawno się nie widzieliśmy.-
ku zdziwieniu Annabelli, babcia wstała i lekko schyliła głowę, jakby musiała się ukłonić wbrew swojej woli
– Dzień dobry Arianne.- powiedział uprzejmie, odwzajemniając gest. – Pewnie nie wiesz, co tu robię. –Podejrzewam, że to nie dlatego, że się stęskniłeś.- udparła, ledwo kryjąc jadowity
sarkazm w swoim głosie. Skinęła głowa na wnuczkę.- Ona wie? Bo myślę, że chcesz, żebym jej wszystko opowiedziała.
– Czego nie wiem?- głos Annabelli lekko się załamał- był piskliwy, jak zawsze, kiedy była zdenerwowana.
Alex spojrzał w jej oczy i Beauty była prawie pewna, że dostrzegła w jego złotych źrenicach rozpacz.
– Niczego, kochanie. Nie wiesz niczego.
Dziewczyna usiadła na łóżku, przekonana, że jeszcze chwila, a wylądowałaby na podłodze- jej nogi mogły nie wytrzymać jej ciężaru. Popatrzyła niewidzącymi oczami na swój własny
nowojorski pokój- na plakaty teatralne, wielkie zdjęcie Audrey Hepburn na ścianie, baletki powieszone za sznurowadła na gwoździach, małe akwarium z bojownikiem, półki wypchane książkami .
Stephena Kinga, Cassandy Clare, powieściami fantastycznymi, romansami, horrorami. Wzięła do ręki leżący na szafce nocnej tom- City of lost souls. Rudowłosa dziewczyna w czerwonej sukience,
przytulona do blondyna na okładce. Z jakiegoś powodu, ten widok sprawił, że zaczęła się budzić z letargu. Łzy pociekły na książkę, czarne łzy, zabarwione skapującym czarnym tuszem do
rzęs i eye-linerem. Beauty schowała twarz w dłoniach i krzyknęła w bezsilnej wściekłości, a łzy przeciekały jej przez palce.
,,To się nie ma prawa udać’’
,,On nie jest nawet człowiekiem’’
,,Tysiące kobiet od zarania dziejów, patrzyło w te oczy’’
,,To ci złamie serce’’
Za późno babciu. Już złamało.
Wzięła do ręki album Ari i otworzyła go na tytułowej stronie.
,,Perseusz i Annabeth Jackson. 15 czerwiec 2017 rok’’
Annabella przełknęła łzy i mimowolnie uśmiechnęła się na widok tej miłej, roześmianej pary nowożeńców na złotym piasku. Wydawali się całkowicie zachwyceni sobą nawzajem,
zakochani do szaleństwa. Nic dziwnego, skoro wiedzieli, jak wiele dostali. Herosi nie żyli na tyle długo, by założyć rodzinę- to był dar od bogów, za to całe bohaterstwo, jakim się odznaczali. Phi. To, że rodzice Arii żyli tak długo, zawdzięczali nikomu innemu jak mojrom, które po wojnie z Gaja i Kronosem, oddały walczącym w nich bohaterom hołd i obietnicę długowieczności. Kolejne strony były równie piękne i wspaniałe co ta pierwsza. Babcia Annabelli, Arianne ze swoim ojcem Percy’m i latawcem. Cała trójka rodzeństwa- Ariel, Chase i ta druga Annabella – ta, po której Beauty dostała imię- siedzący na piasku. Prababcia Annabeth na ślubie syna w zielonej sukience, płacząca ze szczęścia. Beauty zamknęła album.
,,Była jeszcze taka długa para, oprócz moich rodziców.- mówiła babcia cicho i powoli.- Piper i Jason. Wyszłam za ich syna, Jacka. Mieli też córeczkę- Jade- w której była zakochany bez pamięci mój brat, ale zmarła, zaraz po tym, jak się pobrali.’’
Tyle szczęścia i tyle smutku.
Beauty podeszła do okna i obserwowała wschód słońca nad Manhattanem. Zdawała sobie sprawę, że myśląc o swojej babci, jej dzieciństwie na Olimpie, Annabeth, Percy’m i swojej krwi z
małą, rozwodnioną domieszką krwi bogów, uciekała od najważniejszego tematu. Od Alexa i co z nim – z nimi- zrobi.
Kochała go. Nie mogła temu zaprzeczyć, ba, nie mogła tego zmienić. Więc co jej pozostało?
Skończy jak te tysiące kobiet przed nią- po prostu pogodzi się z tym, że jest zakochana w bogu.
Wystawiła twarz do słońca i pozwoliła łzom zastygnąć na policzku.
– Dzień dobry Apollo.- powiedziała cicho, świadoma, że w chwili, w której wypowie jego prawdziwe imię, da sobie do końca życia spokój z normalnością.
Pierwsza!
GENIALNE. Masz ogromny talent, podziwiam Cię. Wspaniały pomysł, nie zauważyłam też żadnych rażących usterek (oprócz jednej, niepotrzebnej kropki). Może inni coś znajdą 😛 Po prostu, bardzo, bardzo, szalenie mi się podoba!
Trochę więcej literówek niż w poprzednich częściach, ale ogólnie bardzo dobrze.
No dobra nienawidzę siebie za to, ale powiem: Trochę poziom Ci się obniżył. Oczywiście to jest tylko moje zdanie ;P
OMG to jest zaje********* piękne!
(Ryczy na całego nie mogąc się uspokoić) 😥 😥 😥
To jest… Piękne. Tylko tyle mogę wydusić.
[przeklina i gapi się w ekran]
DLACZEGO TAKIE KRÓTKIE?!
Ok, krótkie, ale za to świetne! Szacunek! 😉
No właśnie! Dlaczego takie krótkie?! Ja chcę więcej.
Zgadzam się Z Eir i Boginką. To jest piękne.
Świetne! Boskie! Genialne! Szybko wysyłaj cd! To opowiadanie ma wspaniały klimat.
Chyba się popłaczę. Po prostu genialne. Pisz szybko cd! Błagam! 😀
Geeeeeeeniusz! Nie wiem już jak opisywać twoje dziea. Brakuje mi slów. ale prawdę mówiąc pogubiam się w tej rodzince Beauty.