Z dedykacją dla Piper.
Stanęliśmy na pomoście zmęczeni długą podróżą. Chejron na szczęście stwierdził, że przystanek pod WTC nie jest zbyt dobrym pomysłem zwłaszcza przy moich starganych nerwach. Rozejrzałam się. Woda była czysta i miała niesamowicie błękitny kolor. Ale, żadnej łodzi nie widziałam.
– Gdzie ta twoja łódź? – niecierpliwiłam się.
Percy wzruszył ramionami. Czekaliśmy i patrzyliśmy… Po kilku minutach, które wydawały się trwać wieczność przed nami zatrzymała sie mała łódź. Poszukałam jej nazwy. „Pandora” – przeczytałam, a po moim ciele przeszedł dreszcz. Na powitanie wyszła nam kobieta o długich ciemnych włosach, ze srebrnym kolczykiem w uchu i kółkiem w nosie. Miała na sobie ciemnoniebieskie sari.* Na szyi miała wiele naszyjników, które oblatały jej gardło jak wąż. Miała duże, brązowe oczy i pełne różowe usta. Wyglądała na poważną i tajemniczą.
– Witajcie. Jestem Pandora. – przedstawiła się.
Korciło mnie, żeby się jej spytać czy jest TĄ Pandorą, ale się powstrzymałam. Nie wiedząc czemu Pandorę zawsze wyobrażałam sobie jaką bezczelną blondynkę.
– Nazywam się Percy, to jest Annabeth, to Erick, to Jake i Christie.
Kobieta zlustrowała wszystkich swoim spojrzeniem, a na końcu utkwiła wzrok we mnie. Starałam się je wytrzymać, ale w końcu spuściłam wzrok.
– Pan Mórz nie wspominał, że będziesz mieć towarzyszów. – zwróciła się do Percy’ego. – Przynajmniej nie tylu.
– Ale łódź nas pomieści. – zauważyłam.
– Oczywiście, że tak. Ale niczego nie robie za darmo. – uśmiechnęła się.
– Mamy pieniądze. – Percy wyciągnął z kieszeni kilka złotych drachm.
– A kto mówił o pieniądzach. Dwoje z was zapłaci mi… swoim strachem lub bólem.
Stanęliśmy trochę zdenerwowani.
– Ja ci zapłacę moim strachem – powiedział odważnie Percy.
– Ty nie. Twój przejazd jest już zapłacony. – sykneła Pandora i popchnęła go na pokład.
Percy uderzył głową o jakąś skrzynię, co wywołało krzyk Annabeth. Wyglądała na przerażoną.
– Druga osoba, która ma już pewny przejazd. – kobieta uśmiechnęła się napawając się strachem Annabeth. – Wejdź na pokład.
Córka Ateny podbiegła do swojego chłopaka.
– Kto z was odważy się mi zapłacić? – spojrzała na mnie wyzywająco.
Podeszłam do niej. Stanęłam z nią twarzą w twarz. Była wyraźnie zadowolona. Gestem kazała Erick’owi i Jake’owi wejść na statek. Wykonali jej rozkaz pospiesznie.
– Nie sądziłam, że się odważysz. – westchnęła. – Ale nie obchodzi mnie, które z was mi zapłaci. Ważne żeby któreś z was to zrobiło.
– Co mam zrobić?
– Czego się boisz? – spojrzała mi prosto w oczy. – Hm… Ciekawe.
– Co takiego?
– Widzisz Syn Pana Mórz boi się o swoich bliskich, Annabeth o Percy’ego i o to, że zbłaźni się przed matką. Syn Hadesa boi się, że ludzie bądą go postrzegać jako kogoś złego, a Jake martwi się swoim pochodzeniem. – powiedziała.
– I co jest takiego ciekawego?
– Ty nie boisz się, że upodobnisz się do ojca, że się zbłaźnisz w jego oczach…. Ty się boisz, że mu wybaczysz, że znów będziesz cierpieć. Ale tego nie moge załątwić teraz. Ale na to też przyjdzie czas. Teraz zapłacisz mi swoim bólem.
W jej dłoni pojawił się sztylet, którym ugodziła mnie w bok. Jęknęłam gdy zobaczyłam krew. Nigdy nie przeszywał mnie taki ból. To było zupełnie co innego niż poparzenie się lawą czy draśnięcia podczas treningów. Spojrzałam na kobietę. Miała zamknięte oczy i wydawało się jakby wdychała mój ból. Kiedy otworzyła oczy wyglądała na wielce szczęśliwą. Ja w tym czasie upadłam na belki pomostu.
– Nie mogę się doczekać chwili w której drugi raz będziesz musiała mi zapłacić. – zaśmiała się, ale po chwili znów się opanowała i wyglądała tak jak na początku, kiedy ją zobaczyliśmy – poważnie.
Podała mi dłoń i pomogła wstać. Zaprowadziła na swój statek.
– Gdzie reszta? – rozejrzałam się zaniepokojona.
– Niestety trzeba ich było zamknąć. Ty jesteś ranna więc tobą się zajmę w trakcie podróży. – spuściła wzrok. – Przepraszam za swoje zachowanie… Na pewno znasz moją historię. Nie chciałam taka być. Ale jestem dziełem bogów. Oni mi wyznaczyli takie cechy. Muszę się czymś żywić. – popatrzyła na mnie oczami dziecka. – Nie miej mi za złe.
Przyjrzałam się jej. Faktem było, że zanim powiedziała jak mamy jej zapłacić wydawała się miła. Teraz miałam do niej mieszane uczucia. Nie wiedząc co powiedzieć tylko kiwnęłam głową. Usiadłam na ławce. Pandora chwyciła za stery. Łódź ruszyła. Chwile płynęliśmy w ciszy. Miasto szybko zniknęło mi z oczu. Woda zrobiła się brudna, pojawiały się coraz większe fale. „Pandora” przepływała między wrakami statków. Wydawało mi się, że już nie jesteśmy w Ameryce.
– Gdzie jesteśmy?
– Płyniemy po Oceanie Rozpaczy. Teraz przepływamy przez Morze Wraków. To jest Trójkąt Bermudzki, ale dla śmiertelników jest on tylko dziwnym miejscem. Ale tu na prawde dzieją się straszne i magiczne rzeczy. Trójkąt przenosi statki na zupełnie nieznane wody, po których pływać morze tylko „Pandora”, „Statek Wiatrów” i „Prom Odyseusza”. Nie dziwie się, że Posejdon wolał, żebyście płynęli ze mną. „Statek Wiatrów” należy do bandy piratów, którzy od razu zabijają pasażerów. „Prom Odyseusza” cechuje się luksusem, ale płynie niebezpiecznym kursem. Odyseusz uważa, że jest świetny, po swojej tułaczce, i nie dziwi go, że połowa jego pasażerów ginie na morzu. – powiedziała wpatrzona w morze.
Zaczęłam się martwić o moich towarzyszy i o to czy żegluga po tak niebezpiecznym morzu jest dobrym pomysłem. Pandora wydawała się skupiona wyłącznie na swojej pracy. Wstałam z ławki i cicho podeszłam do drzwi wielkiej kabiny. Ktoś chwycił mnie za ramię.
– Nie wejdziesz tam. – przypomniała mi Pandora.
– Kto jest za sterami?
– Mam męża. Epimeteusza. – uśmiechnęła się.
– Czemu nie mogę tam wejść? – wskazałam ręką drzwi.
– Wypuścisz ich i Nadię.
– Kim jest Nadia? – zastanawiałam się głośno.
– Nie żartuj sobie ze mnie. – prychnęła oburzona. – Pokaż tą ranę.
Z tego wszystkiego zupełnie zapomniałam o bólu. Ranę zalała mi wodą utlenioną (przez co jeszcze bardziej cierpiałam) i opatrzyła. Rana nie była głęboka tak jak myślałam. Usiadłam znów na ławce, a Pandora koło mnie. Zaczęła mi opowiadać historie. Piękne, ale też pełne grozy. Smutne, ale śmieszne w swojej prostocie. Tragiczne, ale prawdziwe. Wydawało mi się, że kobieta mnie lubi. Kiedy opowiadała swoje historie, po prostu odpływała. Według mnie była marzycielką, ale pewnie niektórzy uważaliby ją za osobę z wybujaną wyobraźnią. Pochłonęły mnie jej opowieści. A mówiła coraz starsze mity. Doszła do początku. Do mitu o swoim powstaniu.
– Nie pamiętam jak to było. Wiem, że pierwsze co pamiętam to jak stanęłam przed Zeusem. Otaczali mnie różni bogowie. Każdy dawał mi jakiś swój „dar”. Kazali zejść na ziemię do domu Prometeusza. Pamiętam, że ta puszka była bardzo ciężka. Bardzo chciałam ją otworzyć, żeby była lżejsza, ale bogowie zakazali mi jej otwierać. Prometeusz od razu zatrzasnął mi drzwi przed nosem. – patrzyła w dal i się nad czymś zastanawiała. – Potem płakałam w lesie i spotkałam Epimeteusza. Zaprowadził mnie do domu i od razu poślubił. Kiedy odwiedził nas Prometeusz zaczęli się kłócić. Po ich rozmowie nie mogłam wytrzymać. Razem z moim mężem otworzyliśmy puszkę. Wtedy uciekło z niej wszelkie zło: choroby, strach, ból i wiele innych. Niestety spóźniłam się. Chciałam zatrzasnąć w puszce choć trochę tego zła, ale na dnie siedziała tylko Nadia. I teraz nie mogę jej wypuścić. Za nic, choćbym chciała. – zakończyła swoją długą opowieść.
Trwałyśmy obie w ciszy, zastanawiając się nad mitem. I wtedy sobie przypomniałam, że imię Nadia to inaczej Nadzieja. A Pandora mówiła, że nie mogę wejść do kabiny, bo wypuszczę przyjaciół i Nadię. A to by znaczyło tyle co to, że kabina była puszką Pandory. Zaczęłam nad tym rozmyslać. Czemu nie mogłam wypuścić Nadii? Czemu Pandora nie mogła tego zrobić? Czy tak chcieli bogowie? Dopiero wtedy zauważyłam, że kabina miała kilka okien. Podeszłam do jednego czując na sobie spojrzenie kobiety. Zajrzałam. Na podłodze leżał Percy, a czuwała nad nim Annabeth. Erick i Jake oparci o drzwi nad czymś się zastanawiali. W kącie skulona siedziała przerażona kobieta. Jej rude włosy były w nieładzie. Miała popękane wargi i wyglądała na zmęczoną. Ubrana była w starą, potarganą sukienkę. Nie miała butów. Płakała. Spojrzała na mnie, a w jej zielonych oczach zauważyłam obłęd i strach. Cicho wstała i podeszła do okna. Pandora przyglądała się nam uważnie.
– Pomóż mi… Otwórz Puszkę Pandory. – wychrypiała kobieta.
– Nie… Nie mogę.
– Uwolnij swoich przyjaciół, Pyrro.
– Ja jestem Christina.
– Wyglądasz jak Pyrra. – stwierdziła Nadzieja.
– Kim była Pyrra?
– Córką Pandory. – szepnęła Nadia uważnie się mi przyglądając. – Pomóż mi!
Popatrzyłam na moich przyjaciół. Nie zauważyli, że Nadia wstała i przeszła przez całą kabinę. Wszyscy byli podejrzanie zamyśleni i spokojni, co było co najmniej dziwne przy herosowym ADHD.
– Co im jest?
– Musiałam daż im nadzieję, że kiedyś stąd wyjdą, że ich uratujesz, że żyjesz, że wszystko będzie dobrze. – Nadia popatrzyła na wszystkich po kolei.
– Ale oni teraz nie chcą nawet spróbować rozwalić drzwi! – krzyknęłam, ale moi towarzysze nie zwrócili na to uwagi.
Wróciłam na ławkę.
– Kiedy dopłyniemy wypuścisz ich? – chciałam się upewnić.
– Tak. W końcu mi zapłaciliście.
– A czemu nie możesz ich teraz wypuścić?
– Kiedy kieruje nimi Nadzieja nie są agresywni i niczego mi nie zniszczą. – stwierdziła Pandora.
– Kiedy dopłyniemy? – spojrzałam na czarne morze.
– Jesteśmy na Morzu Zatopionych Miast. Prawie na miejscu, ale trzeba jeszcze odnaleźć jedyną tu niezatopioną wyspę. W tym roku jest to Wyspa Timor. – kobieta zmarszczyła brwi. – To już tam!
Wskazała palcem małą wyspę znajdującą się już dość blisko.
– Timor jest pełen niebezpieczeństw. Uważajcie na siebie. Zwłaszcza ty.
– Ja? Czemu?
– Bardzo przypominasz Pyrrę. Nie będę zadowolona słysząc, że zginęłaś na Timorze.
Łódź zatrzymała się w starym porcie. Nigdzie nie było innych łodzi. Podszedł do nas Epimeteusz Pandora kazała mu wypuścić moich przyjaciół.
– Gdy będziecie wracać użyj tego. – wcisnęła mi do ręki gwizdek.
– Dziękuje, Pandoro.
Epimeteusz miał problemy. Nadzieja za pomocą moich towarzyszy chciała go pokonać i uciec. Podbiegła do nich Pandora, a ja za nią. Erick mierzył mieczem w Epimeteusza, a Jake w Pandorę.
– NIE! – krzyknęłam, a oni natychmiast opuścili broń.
Wypchnęłam ich na ląd i poszłam po Annabeth i Percy’ego. Pandora zamknęła Nadię na klucz. Razem z Percy’m i Annabeth zeszliśmy z pokładu, a statek natychmiast odpłynął.
– To zaczynamy poszukiwania. – westchnęłam.
* Opis wyglądu Pandory jest zaczerpnięty z książki „Ulysses Moore: Klub Podróżników w Wyobraźni”, str. 119-120. Portret znajduje się na str. 129.
# # # # # #
Hey, Hi, Hello! Nie będę znowu tutaj się żalić, bo od tego mam Pamiętnik! ;p To znaczy nie mam go, ale co tam. Moim postanowieniem było napisać to tuż po świętach – i oto jest! Napisane w jeden dzień. Kilka godzin. Pewnie jego poziom jest tak niski, ale musiałam coś zrobić. Nie mam czasu czytać, przez co chodzę zła. Na szczęście upragniona przerwa świąteczna sprawiła, że w ciągu 3 dni przeczytała 3 książki i mam chorą wenę. I jestem zła, że będę czekać na **** książkę cały rok!!!! No to koniec mojego wywodu, a na koniec jeszcze fragment piosenki, która ostatnio wpadła mi w ucho. Oczywiście chętnie wstawiłabym cały tekst, ale jak będziecie chcieli to sobie znajdziecie tę piosenkę.
„ … Nikt nam nie powiedział, kiedy mamy się pożegnać,
i ile mamy czekać aby znowu się pojednać,
ramię w ramię nawzajem siebie wspierać,
rodzimy się by żyć, żyjemy by umierać.
Aniele śmierci proszę powiedz mi,
czemu w stosunku do nas jesteś obojętny,
najlepsze są dla ciebie młode ofiary,
nigdy nic Ci nie zrobiły a traktujesz je jak psy … ”
GrubSon – „Na szczycie”
PS. Ostatnio format się ***, więc jesli teraz też tak będzie to proszę mi o tym nie wspominać, bo przecież widze, że coś sie popsuło. Dla pewności mówię, że u mnie w Wordzie to wygląda normalnie. 😉
gdzieś była literówka, ale mniejsza z tym. Opowiadanie jest świetne i bardzo „książkowe” jeśli wiesz co mam na myśli.
Aaaa lofciam lofciam lofciam :D.
I jeszcze raz lofciam xP.
Jeśli Clarisse XD coś „lofcia”, to wiedz, ze coś się dzieje. xd
Ta część mi sie najbardziej (według mnie) udała. I mam nadzieje, że następna tez będzie „książkowa”, ale znając mój talent do pisania opowiadań (wybuch śmiechu; BUHAHAHAHAHA!) następna część, będzie…. Jakby to ładnie ująć? MASAKRYCZNA!
Dzięki za opinie ;D
pisząc książkowe mam na myśli: dużo opisów, dużo akcji. Wszystko się wyrównuje, bo opisy nie nudzą 😉
Ehh… Muszę to powiedzieć… Zgadzam się z Eris i kocham Pandorę 😛
Eris: wiem, zrozumiałam. Aż tak tępa nie jestem. ;D Ale chyba lekko przesadziłaś, bo żeby moje opowiadanie było „książkowe” to trza cudu…. ;p
Boginka: Dziekuje. 😉 Ja też kocham Pandorę. KOFFAM JĄ! <3
Czasem przydałyby się wyrazy wprowadzające („-Blablabla! Bla bla… Bla? Blaaa.- powiedział, robiąc cośtam”), wytropiłam też jedną literówkę, ale… kopać to, jest świetnie.
Powracasz w wielkim stylu 😀
Powracam? Chyba dopiero przychodzę. Po nastepnej części się załamiecie ;p
piękne opko podoba mi się na całego :0
Super! Bardzo mi się podoba!
Fajniaste. Fakt, opisy nie nudzą jest ich sporo, ale mimo wszystko wydają się nie kompletne. Trochę się zawiodła na opłacie: liczyłam na coś… Hmm… Drastyczniejszego. Bo wiesz, ja lubię nutke drasyzmu i mroku 😉 Poza tym Nadia i Nadzieja to nie jest to samo imię. Wiem bo mam koleżankę Nadzieje
A moja siostra ma Nadię i nazywają ją podobno Nadzieja…. Hmm…. Oj tam, oj tam.
Nastepnym razem uwzględnie coś drastyczniejszego. Tylko muszę to przemyśleć…. ;D
Błagam , uwzględniaj szybciej . ! My tutaj czekamy . !
Fajne . ! Kiedy ciag dalszy . ?