Na początku chciałabym ogłosić jedną rzecz. W tej i następnych częściach pojawia się wątek, który może się wydawać obrzydliwy i nie polecam osobą z uprzedzeniami. Ale czytajcie i komentujecie jak najwięcej, rzecz jasna… Jeśli będzie wam się BARDZO nie podobać to coś zmienimy. Druga rzecz… Spodziewajcie się niespodziewanego na końcu … 😉 To już ostania część treningów. Następna to pierwsze wyzwanie.
Arwen możesz mnie zabić, ale najpierw to przeczytaj.
A i pragnę ogłosić jeszcze jedną rzecz:
CAŁE TO OPOWIADANIE (WLICZAJĄ OC I PŚ JEDEN) DEDYKUJE:
ARACHNE- za to, że zawsze komentuje i jej komentarze są najbardziej uzasadnione. Jest cudowną, cudownie piszącą osobą…
SOG- której pomoc i motywacja którą mi załatwia jest niezastąpiona.
Mephis:
Nie pamiętam o co poszło.
-Jesteś tylko porąbanym bahorem!- Darłem się na Drake’a.
-A ty to niby nie?
-Jestem synem władcy tego świata!
-I co mnie to.- Spojrzał na mnie wrogo. Poczułem się jakby kopnął mnie prąd. A potem me ciało przeszył tak ogromny ból jakiego nie czułem nigdy. Czułem się jak rozcinały mnie rozżarzone do białości noże. Zacząłem się wić na podłodze i głośno wrzeszczeć. Wszystko widziałem jak przez mgłę. Ale udało mi się wykrztusić przez zaciśnięte zęby piękne określenie na tego idiotę. Poskutkowało to jeszcze większą porcją bólu. To trwało dość długo. Czułem się jakby coś spalało mnie od środka. Nie mogłem złapać tchu. Pocieszyłem się, że zaraz stracę przytomność…
-Czyś ty oszalał? Chcesz go zabić przed turniejem?- Usłyszałem delikatny głos, który przebił się do mojego umysłu. Drake kłócił się z jego posiadaczem, a ból stanowczo zelżał, aż zniknął. Ujrzałem swojego wybawiciela… Lulu… Drake teraz na niego się gapił. Lu zachwiał się, ale zacisnął zęby i strzelił Luckera w gębę. Ten przewrócił się i odszedł przeklinając. Mój wybawca podszedł do mnie… Spojrzałem w pełne głębi, piękne fioletowe oczy. Cały mój świat był usiany tymi fiołkami…
-Nic Ci nie jest?
-Chyba nic…- Mruknąłem cichutko. Pomógł mi wstać podając mi dłoń. Jego skóra miała delikatną, mięciutką, przyjemną w dotyku fakturę. Podniosłem się, ale chwiałem się na nogach. Przytrzymał mnie, bym nie upadł. Uśmiechnąłem się głupkowato.
-Dziękuję…
-Nie ma za co…- Puścił mnie. Mogłem już ustać na nogach, ale nie chciałem by szedł… Oddalił się. Zanim opuścił pomieszczenie jeszcze na mnie spojrzał. Nasze spojrzenia skrzyżowały się. Myślałem… Oh…
Remi:
Nie zaczął sie jeszcze turniej, a już byłam świadkiem wielu aktów okrucieństwa. Nienawidzę tego… zła w nas samych. Można je dostrzec w każdym. Łącznie ze mną… Egh… Muszę to wygrać. Przykładałam się do treningów i zostałam mianowana potencjalnym zwycięzcą. Siedziałam w Sali do ćwiczeń i przyglądałam się jak inni ćwiczą. A mianowicie jak Miriam Blaech rozwalała wszystkich. Zawołała do mnie:
-Ty Undergouthner, choć no. Spróbujemy się.- Zwinnie zeskoczyłam z parapetu.
-Jak chcesz. – Wyjęłam z za koszulki naszyjnik w kształcie skrzydlatego serca. Serce było z jakiegoś szlachetnego kamienia, a łańcuszek i skrzydła ze bodajże styglijskiej stali. Nacisnęłam kamień. Zmienił się w piękny miecz. Miałam ten gadżet od zawsze. Przystąpiłyśmy do walki. Miriam waliła z olbrzymią siłą i była szybka, lecz ja byłam jeszcze szybsza. Walczyłyśmy zaciekle, także zgromadził się tłum gapiów. Maggie wymachiwała rękami, starając się mi podpowiedzieć. Caine stał z boku i trzymał kciuki. Ludzie nie z mojej drużyny się gapili. Ale każdy na swój sposób. Amy patrzyła na mnie z wrogością. Lawrence patrzył na wszystko z obojętnością. Mephis z charakterystycznym dla siebie przestrachem, zza swoich szkieł. Mała Nunnaly przytulała się do Anny i tez patrzyła ze strachem w swoich małych oczach. Wszyscy mieli już dość, mimo ze durniej się nie zaczął. Wszyscy oprócz Drake’a… Zamachnęłam się. Delikatnie zraniłam Miriam w ramie.
-Dobra jesteś… Ale nie tak dobra jak ja.- Delikatnie dźgnęła mnie między żebra. Rozległy się umiarkowane brawa. Tłumek pomału się rozchodził… Każdy z nich miał inny, nie powtarzalny charakter, uczucia, życie. Wszystko zostało zrujnowane. Przez ten głupi turniej… W pomieszczeniu został Mephis, Drake i ja. Ja się oddaliłam. Nie miałam nic przeciw Mephisowi, który był żałosny, ale Drake’a nie lubiłam… Opuściłam pokój. Jutro pierwsze wyzwanie.
Mephis:
… Został jeden dzień do pierwszego wyzwania! O kurcze! Muszę ćwiczyć. Pognałem na górę po swój miecz i znowu zbiegłem do sal treningowych. Było już późno, chyba wszyscy byli u siebie. Pomyślałem że najpierw udam się do toalety, ale jak zwykle pomyliłem drzwi… Ujrzałem trenującego Lulu. Szybko się skryłem, zanim mnie zauważył. Spojrzałem na niego zza kozła. Lulu chyba nie zdawał sobie sprawy z mojej obecności. Chwycił miecz i zaczął ćwiczyć przez co wyglądał niezwykle. Pod jego mokrą koszulka było widać każdy ruch mięśni. Wyglądał tak cudownie, aż słów mi brakło. Nagle ściągnął T-shirt i wylał na siebie wodę mineralna z butelki. Po chwili płynęły po nim małe kropelki. Pod światłem na jego jasnej skórze wyglądały jak perły. Pokręcił głowa jak pies zrzucając z pięknych włosów koloru złota kryształki złota, srebra i lodu. Dla mnie czas płyną o wiele wolniej. Te piękne fioletowe oczy w których było coś niewyobrażalnego. Lekko uchylone usta odsłaniające lśniące białe zęby. Był tak bajeczny. Bojąc się wykrycia szybko opuściłem pomieszczenie. Dalej myśląc o osobie, którą mam zabić. Czemu los akurat dla mnie jest taki okrutny? Czemu nie dla innych. Znów poczułem olbrzymią ochotę się zabić… Muszę iść ćwiczyć… W innej Sali wpadłem na Remi i Caine’a . Remi wykonywała niezwykle skomplikowany cios i zakończyła go… na mnie. Zatrzymując go tuż przy mojej piersi.
-Witamy biednego sadystę.- Zawołała.- Chcesz posłużyć nam za kukłę treningową Mephisku… – Znowuż Remi zawsze wydawała mi się osobą znaną wcześniej. Nie wiedzieć czemu.
-Nie…- Mruknąłem smutno. Spojrzała na mnie współczująco i zagwizdała.
-To mógłbyś nam nie przeszkadzać?- ponuro opuściłem kolejną zajętą salę i udałem się do siebie.
Miriam (nowa narracja, jest mi potrzebna):
Walka z Remi była wyzwaniem. Tamta dziewczyna jest dobra i ma lepszą broń. Jutro w końcu to pierwsze wyzwanie. Postanowiłam przejrzeć schowek z bronią. Weszłam głęboko i zaczęłam przerzucać stare zardzewiałe miecze. Potknęłam się o jakiś i wyrżnęłam lądując pod regałem. Ujrzałam tam stare rękawiczki bez palców. Wyjęłam je i otrzepałam z kurzu. Wydawały się wygodne. Włożyłam je. Zobaczyłam jakieś dziwne uwypuklenie chciałam je wygładzić, kiedy pod moimi rękami znalazły się tak jakby sierpy księżyca, diabelnie ostre od zewnątrz, tępe od środka. Niezwykła była tylko okrągła ramka na ich wewnętrznej części. Odskoczyłam wymachując rękami do tyły. Dyski poleciały do góry i wbiły się w sufit. Ruszyłam ręką. Wróciły pod moje dłonie. Zaczęłam ruszać rękami. Dyski robiły co chciałam. Rozwaliłam przy tym pół schowka. Fajna broń. Postanowiłam ją sobie przywłaszczyć. Uśmiechnęłam się do siebie i wyszłam ze schowka. Udałam się na kolejny trening. Weszłam do Sali z Lawrencem, ten zrobił sobie przerwę.
-Walczysz?
-Chcesz pokonać wszystkich potencjalnych zwycięzców?- Skinęłam głową. Wyjął miecz. Ja czekałam na jego atak.
-Gdzie twoja broń?- Uśmiechnęłam się. Wzruszył ramionami i się na mnie rzucił. Ja uruchomiłam nową zabawkę. Skierowałam jeden dysk na jego miecz a drugi pod jego szyje… Oniemiał.
-Wygrałam.
-Skąd to masz?!- Zawołał i on i trener, który właśnie wbiegł do sali. Wzruszyłam ramionami.
-To Enigma! Broń zmarłej w czasie apokalipsy heroski imieniem Melisa, córki Eris. Broń jest niepowtarzalna i śmiertelnie niebezpieczna. I sama wybiera sobie tych, którzy są jej warci. Zaginęła!
-Teraz jest moja.- Stwierdziłam. Lawrence powiedział:
-Melisa mówisz… – Zamyślił się.
Cudo 😀 Masz talent!
chyba Ci ucięło mam rację?
Ten wątek między Lu i Mephisem jest po prostu OBRZYDLIWY. Jeśli uważasz że to zabawny i genialny pomysł, to wiedz, że ja tak nie myślę. Nie ma z czego żartować, naprawdę. Już nie jestem wściekła, ale martwię się, ze nie przebierasz w środkach, by uatrakcyjnić swoje opko. zdania na ten temat nie zmienię.
Kur** ZNOWU ucielo wielgachny kawał opka! Ja pier** To chyba wina tej jeba** poczty. Ucielo mi narracji Remi i Miriam. Grrrrrrrrr
Nie narracja Rem jest. A nie ma narracji Mephis drugiej i narracji Miriam.
O nie! Chyba wiem co się stało! Nie zapisała wersji ostatecznej i wysłałam administracji próbną x_x
O myksa dotarł sms?
Ucięło znowu Mykso ale masz pecha. Świetne czekam na resztę.
Dziękuje za dedykacje.
Fajny opis.
OMG! WTF?! LOL! Niech mnie ktoś trzaśnie! On jest GEJEM?!
Wysyłaj szybko uciętą część!
okej… zdziwiła mnie ta część, ale niech będzie.
Myksa, załóżmy „Klub fanów poczty”, co? Wyślij Admince wersję nieokaleczoną, bo się doczekać nie mogę!
„durniej”- bezcenne 😀
nie mam nikc do ludzi o innej oriętacji seksualnej, ale pomimo to, jest tt wrażenie co naj mniej dziwne, że Memph jest gejem
Już! Adminka zmieniła na całość!!! Czytacie i komrntujci piosenek was 😉 pozdrawiam wszystkich czytelników
Myks, obrażam się. Po pierwsze:
– nie pisz że mało osób komentuję, bo pod większością pś są moje komentarze – tylko że Ty ich z reguły nie czytasz, bo ja czas na przeczytanie opowiadań znajduje z reguły długo po ich publikacji
Po drugie:
– pisałem w którymś z komentarzy, żebyś nie robiła z Mephisa geja, nawet przytoczyłem do tego cytat z Death Note’a (tylko zapomniałem na końcu wstawić emotikonki)
A teraz do wszystykich:
Myksa jest zdesperowana, bo mało komentujecie, więc zakładajcie masowo konta i komentujcie, bo niedługo okaże się że pasją Syriusza jest dzierganie, a Remi jest po zmianie płci 😉
Po przeczytaniu pierwszego fragmentu ( sorry, ale inaczej tego nie ujmę ) jebnęłam głową w klawiaturę. No nie przesadzaj! Mephis to emo, który ma nie równo pod sufitem i jest synem sadystycznego pana świata, ale żeby gej?! Jak już koniecznie chcesz wątek miłosny to chociaż niech Remi się zakocha, będzie coś ciekawego z nią, a później chłopak może jej (w ostateczności) powiedzieć, że jest gejem. Ale błagam, nie udziwniaj do końca tej i tak dziwnej postaci, błagam!
PS1 Owiec, ja komentuje każdy rozdział.
PS2 Dziergający Syriusz to dobry pomysł.