„Moja pierwsza rozmowa z przybyszem z kosmosu i co za dużo to niezdrowo – dwaj superprzystojniacy w jednym dniu”
Przepraszam za tak późne dostarczenie tego opka. Ta część jest wyjątkowo nudna, ale konieczna, żeby zrozumieć następne Dłuuugaśne, nie?
Przez chwilę gapiłam się na niego otwartą gębą. ON również był zdezorientowany, ale to tylko dodawało mu uroku – w przeciwieństwie do mnie. W końcu nieśmiało przemówił magnetycznym, głębokim, ale ciepłym głosem (miodowym, tak można go byłoby określić), mogłabym go słuchać całymi godzinami:
– Witaj. Eeee… mogłabyś mi powiedzieć, na jakiej jestem planecie?
Moją pierwszą reakcją była myśl: „Czubek!” Drugą: „Bardzo przystojny czubek”. W końcu doszłam do wniosku, że przeciętny człowiek po wysłuchaniu mojej przygody popukałby się w czoło, a potem zawiózłby mnie do psychiatry. No wiecie, przed chwilą chciał mnie skonsumować 2-metrowy piesek i zostałam uratowana przez kosmitę. Byłam prawie tak zwariowana jak ten chłopak. Ale przynajmniej wiedziałam, że jestem na Ziemi i jeszcze kilka minut temu byłam dość przeciętną nastolatką, oprócz tego, że mieszkałam u Barbie- macochy, pracowałam na wysypisku śmieci, miałam zwidy, umiałam ożywiać zwiędnięte rośliny i gonił mnie zmutowany byk. Czyli jestem całkiem normalna.
W końcu wypaliłam:
– Skąd ty się urwałeś? Nie wiesz, że jesteś na Ziemi?
Chłopak zmarszczył brwi i po chwili zastanowienia powiedział:
– Ziemia? Hmm…, nie słyszałem. Niezbyt ciekawa nazwa. Ładny tu macie krajobraz. Mieszkasz tu?
– Oczywiście, że nie, tu jest ohydnie. Kim jesteś i skąd przybywasz? – to pytanie dziwnie zabrzmiało. Tak jak dziwna była cała ta rozmowa.
– Jestem … tak jakby… gwiazdą. Przybywam z dość daleka, z ..
Przerwałam mu gwałtownie:
-Gwiazdy to kule energii, a nie ..ekhem.. kosmici!
Podniósł oczy ku niebu i zaczął mówić tak, jakby tłumaczył oczywistą rzecz małemu dziecku:
-Te twoje kule energii to tylko moc, która otacza istoty takie, jak ja. Ja akurat jestem najmniejszą gwiazdą wśród moich znajomych. W porównaniu z moją matką i ojcem…
-To gwiazdy mają rodziców?
– Pewnie, że tak. Jeśli dwie gwiazdy się spotkają, dochodzi do wybuchu. Tak powstają dzieci. Dzieci gwiazd.
– A .. twoi rodzice? – to pytanie było również nienormalne Właśnie zapytałam gwiazdę o jej rodzinkę. Kompletnie mi odwala.
– Taty nigdy nie widziałem. Widzisz, u nas nie ma jakiś specjalnych więzi rodzinnych ani miłosnych. Gwiazdy się spotykają, gdyż chcą podtrzymać gatunek. Gwiazda żyje minimum kilka milionów lat, ale w końcu umiera albo zostaje zniszczona. Nie będę ci teraz tego omawiał. Im większe gwiazdy, tym szybciej umierają, więc ja mam przed sobą jeszcze dużo życia. – obdarza mnie olśniewającym uśmiechem, przez co prawie mdleję.
„Jak dobrze” – przyłapałam się na tym, że myślałam o JEGO egzystencji.
– Wiem tylko, że mój ojciec powstał po Wielkiej Wojnie.
– Że what?
– Wielka Wojna. Kolejna walka z Kronosem.
– Kronos… – zastanawiałam się. Nagle coś mi zaświtało. – Chodzi ci o ojca wszystkich bogów olimpijskich? Pana Czasu, czy jak – mu – tam?
– Oczywiście.- zrobił się poirytowany. Czyli jeszcze bardziej uroczy.
-Ale oni wszyscy nie istnieją! To tylko mitologia!
– A skąd ty się urwałaś? – zrobił wielkie oczy.- Żyjemy w świecie rządzonym przez bogów.
– Nie wierzę! – to było niemożliwe. Cały mój świat stanął na głowie.
Zaczął wymieniać dziwne zdarzenia potwierdzające istnienie bogów greckich. W końcu dziwnie na mnie popatrzył i powiedział:
-A ty jesteś heroską. W połowie boginią, w połowie człowiekiem.
Zatkało mnie. Stałam jak wmurowana, dostałam wytrzeszczu oczu, moja szczęka znalazła się gdzieś przy ziemi. W końcu zdołałam wyksztusić:
– Całkiem ci odbiło??? Ja córką boga czy bogini? Heroską? Taką jak Herakles, tak? Bardzo śmieszne! Więc dlaczego z wf-u mam 3? Dlaczego jestem uwięziona u swojej „kochanej” macochy i nic nie mogę zrobić?
– Co to wf? – zapytał. Wyglądał na zaintrygowanego*1.
-To okropna męczarnia, możesz mi wierzyć. Nie będę ci teraz tego tłumaczyła. Do rzeczy: na jakiej podstawie twierdzisz, że jestem heroską?
– Po prostu to wyczuwam. Gdybym cię dotknął – gdy o tym pomyślałam, przebiegł mnie przyjemny dreszcz – dowiedziałbym się, kto jest twoim boskim rodzicem. Jednak mogłoby się to dla ciebie źle skończyć. Prawdopodobnie byś wybuchła.
– Wyczuwasz, kim jestem? Naprawdę masz coś z głową. Dobra, nie będę się kłócić. NA RAZIE załóżmy, że istnieją bogowie i że jestem ich potomkinią. Opowiedz jeszcze o swojej rodzinie. – powiedziałam zrezygnowana.
– Jak już mówiłem, mój ojciec narodził się tuż po wojnie z Kronosem. W chwili gdy tymczasowo unieszkodliwiono Pana Czasu, część jego mocy oddzieliła się od swojego właściciela, stała się gwiazdą i odtąd wisi na firmamencie. Moja matka jest tylko jedną z wielu … hmm, jak to powiedzieć w tym dziwnym języku…
– Wiem, o co ci chodzi. – przerwałam mu (jak można było zauważyć, miałam bardzo irytujący zwyczaj przerywania ludziom – i gwiazdom – w pół słowa, kiedy byłam zdenerwowana i zirytowana)- Dlaczego tu .. przyleciałeś?
– To nie moja wina. Niestety, Wielka Wojna wywołała niezłe zamieszanie na niebie. Niektóre planety wypadły nawet z orbit. Jedna z nich, dość duża, uderzyła we mnie i .. no cóż, zanim zdążyłem się zorientować, co się dzieję wpadłem w ziemską atmosferę i nie mogłem wrócić. To lądowanie mocno mnie osłabiło. Teraz nie uda mi się powrócić.. Ale nie mogę tu zostać. Ta wasza idiotyczna atmosfera strasznie mnie spowalnia. Czuję się na tej planecie nieswojo.
Zapadła cisza. Jakaś część mojej świadomości chciała, by został, ale to było niemożliwe. Próbując przestać o tym myśleć, zapytałam:
– Już coś o tobie wiem. A ty o mnie prawie nic. Czy coś chcesz wiedzieć?
– Eeee … jak masz na imię?- zapytał nieśmiało. Uśmiechnął się uroczo, znów pokazując rząd równych, perłowo białych ząbków. O mało nie zemdlałam.
– Sara. Sara Finnigan. – dziwne, że zapomniałam, by się przedstawić.
– Dziwaczne. Ja nazywam się … jak by to przetłumaczyć …. . O wiem: Light*.
– Dlaczego nosisz takie dziwne ubranie?
– Jeśli chodzi ci o to, dlaczego nie mam na sobie greckiej szaty, to dowiedz się wreszcie, że od czasów starożytnych dużo się zmieniło. Nauka się rozwinęła, ludzie jeśli już w kogoś wierzą, to w jednego Boga.
– JEDNEGO? – zrobił wielkie oczy. – Przecież to idiotyczne!
– Jak na razie jestem za tym, że jest jeden, ale nie będę się z tobą wdawać w dyskusje teologiczne. Wracając do tematu, akurat takie ubranie jest ohydne, ale jestem zmuszona do pracy tutaj i żadne inne ubranie się do tego nie nadaje, możesz mi wierzyć. Ale normalne ubrania, jakie noszę na co dzień, są na pewno wygodniejsze od twojego.
– To? – machnął lekceważąco ręką – To tylko okrycie mojej zewnętrznej powłoki. Nie przeżyłabyś, gdybym pokazał ci moją prawdziwą naturę.
Nagle z mojej torby, która jakimś cudem przetrwała i leżała obok na ziemi, zaczęły wydobywać się dźwięki. To mój telefon zadzwonił.. Już miałam tam podejść i go odebrać, gdy usłyszałam nerwowy krzyk Lighta:
– Nie zbliżaj się do tego czegoś. Może być niebezpieczne!
Spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Na jego twarzy malowało się autentyczne przerażenie. Między dłońmi uformował kulę energii (tak wiem, to bardzo dziwnie brzmi) i celował w moją torbę. Nie zdążył jej jednak zdematerializować, bo wrzasnęłam:
– Co ty bałwanie robisz? To tylko moja komórka!
Trochę mi zajęło tłumaczenie mu, co to jest komórka i że nie jest niebezpieczna. Moją wypowiedź skwitował w ten sposób: „ Aha, czyli to pudełeczko to jest taki wzmacniacz głosu, tak?”. Poddałam się i wróciłam do w miarę normalnej rozmowy.
Zapadło milczenie. Usiadłam ciężko na ziemi. Za dużo się dzisiaj na mnie zwaliło. Najpierw gigantyczny pies próbował mnie skonsumować, potem spotkałam gwiazdę. Najdziwniejsze jednak było to, że Light nazwał mnie heroską. Żadna ze mnie heroska, naprawdę. Nawet swoje ADHD udało mi się opanować. Jak? Zamykając się w szczelnej skorupie. Kryjąc moje prawdziwe „ja”. Przyjmując do świadomości, że marzenia się nie spełniają.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam Lighta. Kilkanaście centymetrów ode mnie.
– Coś się stało?
– Nic. – odpowiedziałam automatycznie. Po chwili zmieniłam zdanie i powiedziałam:
– A właściwie to trochę za dużo mnie dziś spotkało. Moje życie przewróciło się do góry nogami
– Ja … chyba podobnie się czułem, gdy uderzyła we mnie ta planeta. Przed milisekundą zwyczajnie rozmawiałem z matką, a potem leciałem w przestrzeni.
Już miałam zapytać, jak niby rozmawiał ze swoją matką, ale coś mnie powstrzymało. Miałam dosyć dociekania rzeczy, których nie rozumiem. Zamiast tego zapytałam cicho:
-Dlaczego mnie uratowałeś?
Zapadła cisza. Już myślałam, że nie doczekam się odpowiedzi, gdy usłyszałam:
– Nie wiem, ale gdy zobaczyłem, jak ten potwór chciał cię pożreć, wiedziałem, po prostu wiedziałem, że nie mogę do tego dopuścić. Tak jakby … mi na tobie .. zależało. Właśnie dlatego wytworzyłem później pole ochronne, żebyś nie zginęła podczas mojego lądowania.
Miałam ochotę zatańczyć z radości (komuś na mnie zależy!), ale nagle usłyszałam jakieś hałasy. Natychmiast wstałam. Gdy się rozejrzałam, Lighta nie było! Przed wrzaśnięciem: „Light,Light! Gdzie jesteś?!” powstrzymało mnie pojawienie się tuż przede mną grupki ludzi.
Na przedzie stał dyrektor śmierdziska, mocno pokiereszowany (miał pełno siniaków i trzymał się kurczowo za prawą nogę), dalej paru robotników, których nie znałam, a dalej … no cóż, BARDZO przystojny chłopak. Wyglądał na 12, 13 lat. Był ubrany niezbyt schludnie. W biały T – Shirt, który chyba nie zetknął się z żelazkiem od miesiąca i czarne jeansy. Miał burzę potarganych, czarnych włosów i granatowe, duże oczy, mocno podkrążone. Gdy nasze spojrzenia spotkały się, po prostu w nich zatonęłam.
Do rzeczywistości przywrócił mnie głos dyrektora:
– Jakim cudem jeszcze żyjesz?
– Eee… – odpowiedziałam bardzo inteligentnie. Całkiem zapomniałam, że poza miejscem spotkania mnie i Lighta istnieje jeszcze reszta globu ziemskiego. Dla pracowników śmierdziska na pewno wydało się dziwne, że znajdowałam się kilka metrów od miejsca zetknięcia się gwiazdy z Ziemią. Wiedziałam, że na pewno nie uwierzą, że spotkałam prawdziwą, żywą gwiazdę. Po chwili krępującej ciszy wykrztusiłam:
– Nie wiem. W chwili tego wybuchu czy czegoś takiego- kłamałam jak z nut. – odrzuciło mnie kilkanaście metrów w tył, przygniotłam mnie kupa śmieci. Chyba to one mnie uchroniły.
– Przed eksplozją gwiazdy tak? – odparł sarkastycznie dyrektor – Coś mi tu zmyślasz…
– Gwiazdy? – udałam zdziwienie.
– Tak, nasze czujniki się trochę zepsuły więc nie zdążyłem zarządzić ewakuacji. Twoja historyjka mi mocno nie pasuje…
Już myślałam, że będę musiała dalej zmyślać, gdy usłyszałam inny, przyjemniejszy dla ucha głos:
– Ja wydobędę z niej całą prawdę.
Odwróciłam się. Za mną stał uśmiechając się zniewalająco, ten czarnowłosy przystojniak.
– Jak chcesz, R. Zostawiam ci ją – powiedział dyrektorek z ironicznym uśmieszkiem (ach, jak ja go nienawidzę!) i oddalił się z robotnikami.
Zostałam sama z R.
Krępująca cisza trwała.
R. (to musi, być pseudonim) uważnie lustrował mnie wzrokiem. Ja cielęco się na niego gapiłam.
Z rozmyślań typu „jaki on słodki” wyrwał mnie sam obiekt mych westchnień. W ten sposób:
– Pracujesz tu? Nie za mała jesteś?
No to już przesada!
– Jestem w twoim wieku! To moja praca wakacyjna. Trochę kasy się uzbiera!
– A więc o to chodzi.
– Jeśli myślisz o tym, że jestem z biednej rodziny, to muszę cię rozczarować, lalusiu.
Nieco za późno ugryzłam się w język. Obrażanie przystojnych chłopaków na wstępie nie jest chyba dobrą formą podrywu. Ale tak już mam. Ciekawe po kim odziedziczyłam ten cięty język? To samo było z Lightem. Na myśl o nim poczułam wyrzuty sumienia. Ja tu (nieudolnie, ale jednak) flirtuje z jakimś przystojniakom, a kilka minut temu rozmyślałam, jaki to Light jest boski. Właśnie, gdzie on się podział?
Rozejrzałam się ukradkiem, ale czułam że R. to zauważył, a ja nie zauważyłam Lighta.
– „R. i L. Czy to nie dziwne?” – pomyślałam mimochodem.
– Nieźle. – znienacka powiedział R.
– Co nieźle?
– Chciałem, zadając takie pytanie, sprawdzić, czy potrafisz się odciąć. To by oznaczało, że jesteś całkiem inteligentna.
Nie ma co, pochlebił mi. Nagle zaczął wyrzucać z siebie pytania z szybkością karabinowych strzałów:
– Od ilu lat tu mieszkasz?
– Kim są twoi rodzice?
– Tak naprawdę, dlaczego tu pracujesz?
– Co dokładnie robiłaś, gdy gwiazda zderzyła się z Ziemią?
– Jakim cudem przeżyłaś?
Jeśli chciał mnie zaskoczyć taką ilością pytań, to mu się nie udało. Odpowiedziałam spokojnie;
– Mieszkam tu od wczoraj. Mój tata to Tom Finnigan, pracownik banku. Matki nie poznałam. Zmusiła mnie do pracy macocha. Jadłam kanapkę. Skąd ja mam wiedzieć?????
– Brawo.
Nagle coś sobie uświadomiłam. Przecież ja mu potwierdzam, że jestem na tyle inteligentna, by coś zręcznie ukryć! Nie straciłam jednak rezonu i zapytałam:
– Skoro mnie już zasypałeś pytaniami, to może moja kolej. Kim ty właściwie jesteś?
– Jestem R., mam 13 lat, jestem najmłodszym policjantem świata. Więcej nie wyjawię. – powiedział stanowczo.
Postanowiłam nie drążyć tematu:
– Na razie to mi wystarczy.
Przez chwilę uważnie mi się przyglądał, a potem powiedział:
– Słuchaj, pewnie jesteś już zmęczona. Możesz już dzisiaj iść do domu. Daj mi tylko swój adres i numer komórki.
Tak po prostu puszcza mnie do domu? Nagle pojęłam jego plan. Miał zamiar przeanalizować wszystkie moje odpowiedzi z kolegami, a jutro mieć nowy zasób pytań. I szczegółowy plan podręczenia mnie tak, bym wszystko powiedziała. Jednak nie miałam innego wyjścia jak się zgodzić. Udając wesołą, żeby się nie połapał, że ja się połapałam, jaki ma plan i żeby nie uznał mnie za jeszcze bardziej inteligentną, powiedział:
– Mój adres to Sweetiestreet 13. A numer komórki: 131345675. To ja już ideę! – zwołałam w radośnie już w biegu.
Może nie będę opisywała mojego powrotu do willi. Przez całą drogę rozmyślałam nad tym, co się wydarzyło tego dnia i jak ja się wytłumaczę z mojej długiej nieobecności.
Kiedy wreszcie dotarłam do mojego nowego domu, zachodziło już słońce. Na progu przywitał mnie tata, który zaczął wykrzykiwać:
– Co tak długo? Nie zdążyłaś na obiad! Strasznie się martwiliśmy!
Nie miałam serca go okłamywać, ale nie było wyjścia. Wcisnęłam mu jakąś historyjkę, że pękła cysterna na sok z wiśni i musiałam wysłuchiwać reprymendy mojego szefa. Poza tym trochę się na mnie wylało i musiałam pożyczyć ubrania od brata mojego szefa, który jest pracownikiem wysypiska śmieci. Po wysłuchaniu tej historyjki tata dziwnie na mnie patrzył, ale chyba uwierzył. Zjadłam kolację, bardzo dokładnie się umyłam i poszłam do łóżka.
Długo nie mogłam zasnąć. Wpatrywałam się w sufit i myślałam o R. i Lighcie. Gdzie ten ostatni się podział? Czy jutro go zobaczę? Czy to wszystko nie było tylko jakąś halucynacją, spowodowaną szokiem po zderzeniu się gwiazdy z ziemią? Ale w takim razie dlaczego jeszcze żyję? Jak sobie poradzę jutro z R.?
Te i inne pytania krążyły mi w umyśle, ale w końcu zasnęłam. Przyśnił mi się najdziwniejszy sen, jaki dotąd miałam. Tylko .. czy moje życie w ogóle nie przypomina snu wariata?
CDN
*1 wyobrażacie sobie jego minę? Bo ja tak. Przechył głowy i wielkie oczy. I oczywiście głupawy uśmieszek.
*2 Bez skojarzeń z Lightem (Raitem) Yagami z Death Note’a. Po prostu nie miałam innego pomysłu na w miarę współczesne imię dla gwiazdy. Jak Wy, moi drodzy czytelnicy, jakieś macie, to piszcie w komentarzach. Dam mu drugie. Będzie go używała Sara.
Jeju, czy ja jestem aż tak beznadziejna, że nikt nie komentuje?
Świetne. Żądam cd!
PS Jest książka o tym, że gwiazda spada z nieba i zakochuje się w chłopaku.
Jaki tytuł ma ta książka i kto jest jej autorem ?
Gwiezdny Pył, był nawet film 😀
już przeczytane było kilka błędów np.: Ta część jest wyjątkowo nudna, ale konieczna, żeby zrozumieć następne Dłuuugaśne, nie?
Nudne??? Chyba cię pogięło, skarbie. Nie mam żadnych zastrzeżeń oprócz kilku byków, których i tak nie mam zamiaru ci wypominać. CZekam na cdn
A jaka to książka? Nie czytałam. Chyba nie chodzi ci o „Opowieści z narnii”…
CD napiszę z a jakiś tydzień.
Ta książka to jeśli sie nie mylę „Gwiezdny Pył” 😀
A w ogóle to bardzo fajne opowiadanie. Czekam na dalszy ciąg
Ktoś kiedyś powiedział, że osoba używająca więcej niż trzech znaków interpunkcyjnych pod rząd ma nierówno pod sufitem. To raz.
Dwa: SPADAJ NA DRZEWO Z „NUDNYM”!!!
Trzy: WRESZCIE przyzwoita długość!!!
Raz na jakiś czas może się przytrafić część, w której niewiele się dzieje. Mi tam to nie przeszkadza.
Innych błędów nie znalazłam, a wiesz jak lubię się czepiać. Gratulacje!
Arachne, ty używasz czasem nawet ponad 3 znaków. 😀
Opko zaje*biste. WCALE nie nudne! Jest super i tyle. Czekam na CD. 😀
Ja MAM nierówno pod sufitem. Ale staram się tym nie chwalić.
A Arwen jest normalna… Prawda? Prawda?! Arwen, powiedz proszę, że jesteś normalna!
Arwuś! Padam przed tobą na kolana. To jest MEGAHIPEREKSTRASUPERMEGAGENIALNIEZAJEFAJNIESTE!!!!!!!!! Kocham mzg 😀 I tak w opku pojawia sie MÓJ R uzyczylam praw autorkich.
Myksa, błagam, NIE arwuś.
Arachne, mam nadzieję.
A co do tych imion, to może:
– Arktur,
– Regulus,
– Wezen,
– Eltanin,
– Merak,
– albo Konopus?
S@die98, tak chodziło mi o „Gwiezdny Pył”, chociaż osobiście nie czytałam.
Suuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuupeeeeeeeeeeeeeer!!!!!!!!!!!
moja propozycja imienia to : Night po polsku znaczy to NOC a gwiazdy pieknie wygladaja noca a to przecierz
CIAHCO NO NIE?(;