„Jak minął mi pierwszy dzień na obozie”
W życiu nie cieszyłam się tak bardzo, jak w chwili gdy weszłam na teren obozu. Ważne jest to, że w ogóle nie miałam ochoty być w tym obozie. Jednak wolałam być tu niż sam na sam z bogiem, który jest nieźle walnięty. Ruszyłam przed siebie nie do końca wiedząc gdzie idę, w pewnej chwili zupełnie odpłynęłam. Przeszłam w zamyśleniu z pół obozu aż nagle wpadłam na kogoś. Zamrugałam kilkakrotnie zdziwiona i spojrzałam na osobę z którą się zderzyłam.
-Jessica- odezwałam się zdziwiona.
-Vanessa? Na bogów jak to możliwe, że ty zniknęłaś? Dobrze, że się znalazłaś. Chejron by się wściekł gdyby dowiedział się, że cię zgubiliśmy- dziewczyna powiedziała to wszystko tak szybko, że ledwo zdążyłam zarejestrować to, że za Jessicą stoją Percy, Mike, Jake. Najbardziej moją uwagę przyciągnął ten ostatni. Miał mokrą twarz, włosy i koszulkę. Koszulka przylegała mu do ciała, podkreślając kaloryfer, który przyciągał moją uwagę sprawiając, że zupełnie zapomniałam o wszystkim. Widziałam tylko Jake’a, który w pewnej chwili uśmiechnął się do mnie delikatnie. Przejechałam palcami po włosach, starając się przestać na niego gapić, ale nie potrafiłam.
Z tego transu wyciągnęła mnie Jessica, która spytała z przerażeniem w głosie:
-Van, co to za rana na nadgarstku?- odwróciłam niechętnie wzrok od Jake’a i spojrzałam na nadgarstek w który zranił mnie Ares.
-Ah to nic takiego. Miałam po prostu bliskie spotkanie ze sztyletem Aresa- odezwałam się zanim przemyślałam to co powiedziałam.
-Że co? Natychmiast musimy iść do Chejrona. -gdy tylko Jessica to powiedziała odwróciła się i ruszyła w stronę Wielkiego Domu. Niechętnie poszłam za nią a za mną chłopcy, którzy też nie wydawali się szczęśliwi z powodu potrzeby pójścia do Chejrona. Gdy weszliśmy do salonu Wielkiego Domu zamurowało nas wszystkich. W salonie prócz Chejrona i Dionizosa było kilkanaście innych osób. Kiedy nas zobaczyli głośna rozmowa, która się toczyła ucichła. Dopiero po chwili zorientowałam się, że wszyscy zebrani się na mnie patrzą. Co najgorsze w tej grupie był również Ares. Zmrużyłam oczy i odezwałam się:
-Znów ten sadysta. Wybacz, ale czy masz przy sobie jakieś ostre narzędzia?
-A czy sztylet się liczy- spytał Ares. Podniosłam rękę do góry, ukazując ranę na nadgarstku i wyszeptałam:
-Jeśli to ten sam, któremu zawdzięczam tę ranę to tak liczy się.- Ares syknął coś po grecku co w naszym języku jest ocenzurowane, więc nie będę tłumaczyła. Ważne jest za to, to że podeszła do niego srebrno oka kobieta, którą nie wiem skąd znałam i spytała:
-Zraniłeś ją sztyletem Aresie? Zwariowałeś już do reszty?
-Artemida!- krzyknęłam, bo właśnie w tej chwili przypomniałam sobie skąd znam tę kobietę. To była fryzjerka, która wczoraj (tak mi się wydawało, bo gdy się obudziłam było popołudnie a pamiętam, że na zakupach i u fryzjera byłam wieczorem) obcinała i doprowadzała do porządku moje włosy. Kobieta uśmiechnęła się delikatnie:
-Witaj ponownie Vanesso, czyli że mnie pamiętasz. Miło mi. Przepraszam za Aresa. On najpierw coś robi potem myśli. Ale nie jeste taki starszny jak się wydaje. Jestem pewna, że zaraz cię przeprosi za to co zrobił- to ostatnie zdanie było delikatną aluzją skierowaną do Aresa. Bóg westchnął i niechętnie powiedział:
-Przepraszam Vanesso- pokiwałam głową, chociaż i tak byłam na niego wściekłą. Spojrzałam na Chejrona, który wyglądał na wściekłego.
-Vanesso powinnaś razem z Jessicą, Jake’iem i Mike’iem siedzieć w szpitalu. Percy powinien teraz ćwiczyć szermierkę. Wytłumacz mi jak to możliwe, że Percy jest tutaj, a ty spotkałaś Aresa?- dużo pytań zadał,a raczej dużo pytań na które nie potrafię odpowiedzieć. Westchnęłam i odezwałam się:
-Widzisz Chejronie oni oprowadzili mnie po obozie i Percy postanowił sprawdzić czy dobrze pływam. W jakiś dziwny sposób pojawiłam się w lesie i spotkałam tego świra- Aresa- on mi rozciął nadgarstek. Wściekła odeszłam i szłam przed siebie. Na szczęście bez problemu wróciłam do obozu, to dziwne bo nawet nie wiem jak do neigo trafić nie idąc przez las. Hmm.. miałam szczęście. To chyba wszystko.- gdy skończyłam mówić Chejron odezwał się:
-Nieważne Vanesso. Jessico zaprowadź Vanessę do domku Hermesa. Wy chłopcy wracajcie na swoje zajęcia- wyszliśmy z Wielkiego Domu i rozeszliśmy się do swoich spraw.
Pierwsze dni na obozie były straszne. Wszyscy ciągle się na mnie gapili jak na jakiś okaz w zoo, ale po 2 dniach przyzwyczaili się do mnie.
Co to ma w ogóle być??????????? Taki pitek to nawet nie jak prolog do rozdziau. Mogaś po prostu zamieścić to w 6 części. A tak w ogóle, ile przeciętnie czeka się na ukazanie się swojego opka?
„Najbardziej moją uwagę przyciągnął (…) który przyciągał moją uwagę” – Sugeruje poszerzyć słownictwo. Oprócz co chwlia powtarzających się powtórzeń, leży interpunkcja. No i cały styl pisania jest banalny. Długości nie skomentuje.
Mogłaś to dołączyć do szóstki, było by lepiej, moim zdaniem, ale to twoje opowiadanie.
PS arwen_LivTiler, to zależy od kolejki. Raz tydzień, raz dwa dni, a innymi czasami miesiąc, albo dwa.
Masz to co Myksa, tak? Zjadło ci połowę opka? Bo nie wiedzę innego wytłumaczenia dla długości.
Radzę Ci zwiększyć zasób słów i popracować nad interpunkcją czyli, w dwóch słowach, CZYTAĆ KSIĄŻKI!!!
Jak na mówię na niemieckim so lala (za dużo tej nauki niemieckiego) czyli takir sobie. To opko z każdą częścią jest gorsze. O tyle o ile pierwsza część była super to,ta jest o wiele gorsza… A szkoda
stanowczo za krótkie i srebrnooka razem się pisze 😉 i popracuj nad jakimś super ekstra odlotowym pomysłem, który zwali mnie z nóg, z krzesła, z łóżka itp. bo sama postać, a raczej jej pochodzenie nie bardzo intryguje. moja ocena to 5/10, ale mam nadzijeę, że teraz będzie coraz lepiej
Powiem jedno: EXTRA!!!
Tylko Ares przepraszający kogokolwiek, a już w szczególności heroskę, jest taki jakby ochlał się nektarem ;).