„Spotkanie z bogiem-sadystą”
Kiedy już zostałam oprowadzona po całym obozie Jake postanowił się nade mną poznęcać.
Dał mi miecz (dla mnie jest to wielka wykałaczka, no bo serio to takie staromodne) i kazał się bronić. Nie żeby coś, ale myślałam, że on mnie zabije na tej arenie. Nie będę opisywać „walki” żeby się nie skompromitować. Jedyne co mogłam robić to starać się unikać jego miecza i modlić się, aby mnie nie wysłał tam gdzie idą herosi po śmierci. Peuntą tego wszystkiego jest to, że po paru minutach byłam zmęczona jak nigdy w całym moim dotychczasowym życiu. Gdyby nie interwencja Jessici prócz utraty całej mojej dumy straciłabym także życie. Gdy Jake dał mi wreszcie spokój z szermierką myślałam, że to koniec. Na moje nieszczęście był to dopiero początek. Postanowili chyba mnie dzisiaj wykończyć….
Jessica wcisnęła mi w ręce łuk i kazała wziąć strzałę i spróbować wcelować w manekina.
-Wyobraź sobie, że to ktoś kogo nie cierpisz- szepnęła Jessica zanim podała mi kołczan ze strzałami.
Wzięłam strzałę i nałożyłam ją na cięciwę łuku. Naciągnęłam strzałę i z zamkniętymi oczami wystrzeliłam ją. Usłyszałam pisk Jessica. Oj, mam nadzieję, że nic jej nie zrobiłam. Spojrzałam na dziewczynę i uśmiechnęłam się szeroko. Udało mi się wcelować w manekina. Bez otwierania oczu!
Extra!
-No dobrze to było niezłe. Z zamkniętymi oczami wcelowałaś w cel. – gdy Jake to powiedział nagle obok mnie pojawił się chłopak. Wysoki, zielone oczy i umięśniony:
-Hej jestem Percy- syn Posejdona- odezwał się chłopak.
Uśmiechnęłam się ciepło i powiedziałam:
-Siema jestem Vanessa- Percy patrzył na mnie z ciekawością.
-Zauważyłem, że do walki nie jesteś stworzona, a jak pływanie?- gdy tylko o to spytał zatkało mnie. Pływanie? A do czego to się przyda herosowi? Byłam naprawdę przerażona, bo do cholery ja nie umiem pływać. To jest moja pięta Achillesa. Woda przeraża mnie prawie tak bardzo jak krew.
Dlatego nie nadaję się na heroskę. Boję się KRWI czy to jest normalne dla herosów? Hemofobia- przecież nawet nazwa jest idiotyczna, a co dopiero heros bojący się krwi. Jednym słowem Ż-E-N-A-D-A. Gdyby ktoś się o tym dowiedział byłabym skończona. Zmrużyłam oczy i spytałam:
-A co to za różnica?
-Zaraz to sprawdzimy- zupełnie pobladłam.
-Nie dzięki Percy. Wiesz muszę jeszcze tak wiele rzeczy zrobić.- miałam wielką nadzieję, że mi uwierzy, ale zamiast tego Percy uśmiechnął się do Jessici, a ta kulturalnie postanowiła mu pomóc. Złapała mnie za nadgarstek i pociągnęła za sobą. Ciągnęła mnie w stronę jeziora. Czułam jak robi mi się coraz goręcej z każdym krokiem. Za nami szli Percy, Jake i Mike’a rozmawiając o jakiejś bogini, która wściekła kłóci się o coś z Chejronem. Wywnioskowałam z tej rozmowy też to, że Percy był niewidzialny dzięki jakiejś czapeczce, którą pożyczył od Annabeth. Zakładając, że czułam się strasznie to i tak dość dużo zapamiętałam z tej rozmowy.
Gdy doszliśmi do jeziora zaczęłam się trząść jak chihuahua. Spojrzałam na Jessice i poprosiłam:
-Nie każ mi wchodzić do wody.
-Czemu- spytała zdziwiona dziewczyna.
-Proszę.
-Oj nie dramatyzuj tak Vanesso- odezwał się Percy, a ja poczułam niesamowitą chęć zamordowania go.- No dalej. Chyba potrafisz pływać?- przełknęłam ślinę zastanawiając się co odpowiedzieć. Najchętniej w tej chwili zapadłabym się pod ziemię…
Nagle poczułam jak ogarnia mnie niesamowite ciepło i znalazłam się sama nie wiem gdzie. Napewno był to las, ale gdzie znajdował się ten las. Przeraziłam się nie na żarty. W pewnej chwili usłyszałam męski głos:
-Vanesso, czyżbyś się zgubiła?- rozejrzałam się wokół siebie nie wiedząc skąd dochodzi ten głos.
-Kim jesteś?- spytałam mając nadzieję, że dostanę odpowiedź. Jak na zawołanie obok mnie pojawił się koleś, który nie wyglądał jakby miał ochotę mi pomóc w czymkolwiek, a tym bardziej w powrocie do obozu.
-Jestem, hmm… bogiem. Powinnaś sama zgadnąć jak się nazywam. Pomyśl dziewczyno.-zaczęłam mu się dokładniej przyglądać. Harleyowiec- tak mogłabym go określić jednym słowem. Przerażało mnie w nim to, że nie miał oczu. Miał „puste”oczodoły, nie uwierzycie, ale on miał jakby czarne ognie zamiast oczu. Prócz tego wyglądał jakby przed chwilą wyrwał się z jakiegoś gangu i właśnie szukał jakiejś niewinnej ofiary nad którą mógłby się poznęcać. Wolałam, żeby nie trafiło na mnie, więc zrobiłam krok w tył. Potem następny i jeszcze jeden. Z każdą sekundą oddalałam się od tego „boga” chociaż wiedziałam, że nie uchodzi jego uwadze to, że się oddalam. Gdy już miałam cichą nadzieję, że pozwoli mi odejść nagle zniknął tylko po to by po sekundzie pojawić się przede mną. Przestraszyłam się i pisnęłam. W tej samej chwili zrozumiałam kim on jest. Nie potrafiłam w to uwierzyć, więc cicho szepnęłam:
-Ares.- bóg zaśmiał się a ja zaczęłam się modlić o to by mnie nie zabił. Szczerze sama nie wiem do kogo się modliłam, za to świetnie wiedziałam co on zaraz zrobi. Złapał mnie za nadgarstek i wysyczał:
-No księżniczko, tak w ogóle to nie powinnaś żyć jeśli jesteś Jej córką.- w jego wolnej dłoni pojawił się sztylet. Przyłożył jego ostrze do mojego nadgarstka i brutalnie przejechał nim po moim nadgarstku.- Zaraz sprawdzimy czy dobrze się domyślam.- powoli odsunął sztylet od mojego nadgarstka i przyjrzał się mu. Zobaczyłam krew na sztylecie chwilę przed tym jak sztylet zniknął z jego dłoni. Ares uśmiechnął się do mnie, a ja spytałam ostro:
-Czego chcesz?- wiedziałam, że powinnam być wobec niego kulturalna, no ale cóż nie potrafiłam.
-Jesteś arogancka, podoba mi się to. W tym przypominasz matkę. Wiesz co zrobimy tak. Zaprowadzę cię do obozu. Muszę pogadać z Chejronem, ale nie waż się mówić kto ci zrobił tę ranę.- spojrzałam na mój nadgarstek. Z rany sączyła się krew. Uniosłam brwi i odezwałam się:
-Jasne. Przećwiczmy to. Vanesso co to za rana? Ah to nic takiego. Nudziło mi się i zaczęłam się ciąć. A tak w ogóle pijesz te pepsi?- byłam strasznie szydercza, ale koleś mnie wkurzył. Mnie się nie wkurza. Jestem chamska, arogancka i na dodatek grabię sobie u boga wojny. Bosko, a zmieniając temat, bóg spojrzał na mnie i westchnął:
-Zaczynasz mnie irytować młoda.
-Wiesz co odwal się ode mnie i wróć jak zechcesz pogadać o twoich problemach ty psychopato!- wyrwałam rękę z uścisku Aresa, odwróciłam się i ruszyłam przed siebie. Szłam przez las nawet nie patrząc gdzie idę. Po kilkunastu minutach zobaczyłam…
-Obóz!- krzyknęłam sama do siebie.
Pierwsza! Cakiem cakiem. Podoba mi się to, że jest saba we wszystkich sportach poza uxcznictwem. Ale to spotkkanie z Aresem byo niepotrzebne (na razie). Wciąż się zastanawiam kto jest jej matką.
To spotkanie z Aresem było dziwne, jakbyś chciała przedłużyć opowiadanie. Ale poza tym fajnie napisane. 😀
– Nie będę opisywać „walki” żeby się nie skompromitować.
-Jessica wcisnęła mi w ręce łuk i kazała wziąć strzałę i spróbować wcelować w manekina.(…) Udało mi się wcelować w manekina.
-Extra!
-Obóz!- krzyknęłam sama do siebie.
Jeśli się nie mylę to są tu błędy. I szczerze? Mam dość „niezwykłych” herosów. Skoro jest dobra w łucznictwie to obstawiłabym Artemidę, a Ona nie ma dzieci.
Eris, jeszcze był błąd z pięciokrotnym powtórzeniem słowa „nadgarstek”.
ty mi to wypominasz? Ale fakt, nie zauważyłam tego. I proszę autorkę, aby czytała kilka razy swoje opowiadania, aby sprawdzić płynność tekstu, bo właśnie takie powtórzenia powodują, że opowiadania są mało przyjemne w czytaniu. Powstrzymam się z oceną, bo moim subiektywnym zdaniem potrzeba tu trochę za dużo poprawek. Ale pisz dalej jeśli sprawia Ci to przyjemność.
arwen_LivTyler, a ty co ł nie umiesz wymówić???małe dziecko się znalazło…dzidzi
Padam ze śmiechu ANNABETH22. Naprawdę nie masz nic lepszego do roboty? Można zwrócić komuś uwagę, ale nie w ten sposób. To sprawia, że ośmieszasz siebie, zamiast poprawić arwen. Może się spieszyła albo komputer jej się zawiesza przy niektórych znakach? Nie wiesz tego. Może nie mieć na to wpływu.
Jeśli Cię uraziłam, to przepraszam, ale naprawdę nie mogłam się powstrzymać. Nazywanie kogoś takiego małym dzieckiem… Bez komentarza. Przemyśl następnym razem zanim coś takiego napiszesz i wyślesz.
Co do opowiadania – podobało mi się. Nie biegnie za bardzo po schemacie, co jest plusem. Minusem są nienaturalne zachowania bohaterki i błędy. Pisz dalej, a dołączysz do moich ulubionych autorów!
TY TY TY DZIECIAKU JEDEN!!!!!!!!
JA PIE*DOLE ANNABETH22 JAK ŚMIESZ OBRAŻAĆ
JAKIEGOŚ BLOGOWICZA?!?!
JESZCZE RAŹ OBRAZISZ KOGOŚ TO BĘDZIESZ MIAŁA
ZE MNĄ DOCZYNIENIA DO JASNEJ CHOLERY
👿
„Peuntą”, „Naciągnęłam strzałę”, „Usłyszałam pisk Jessica”, „wcelowałaś w cel”, stada powtórzeń… Wiesz co… mam wrażenie, że Twoje słownictwo jest BARDZO ubogie (stąd ten sam wyra pierdyliard razy w jednym zdaniu). Radziłabym więcej czytać. POWODZENIA!!!
a według mnie to opowiadanie jest świetne! Nie mam większych zastrzeżeń, a małe błędy zdarzają się każdemu… Jest wiele szegółowych opisów, na których brak zawsze narzekacie.Czytałam inne opowiadania na tym blogu, które był dużo gorsze!
Zgadzam się, że są gorsze prace, ale to nie szkoła! Mamy równać w górę, nie w dół!
Fajniaste, ale poprzednie czesci były lepsze… Obstawiam Artemide… Pozdrawiam
😀
Hmm ciekawe….
pare błędów i powturzeń, ale mi się podoba
Czekam na CD xP.
ANNABETH22 będę z tobą szczera . Twoja wypowiedź była chamska , może miała problem z klawiaturą . Mogłabyś zająć się czymś innym a nie kogoś obrażać .
A co do opowiadania to bardzo mi się podobało 😀
Ona ma przecież błogosławieństwo Apolla i Artemidy, jakby nie trafiła to te błogosławieństwa byłyby jakieś liche. Myślę, jej mamą jest jakaś tytanka czy ktoś taki
Powiem jedno : GE-NIA-LNE!!! Wreszcie coś ciekawego! Tylko trzy powtórzenia, słowa nadgarstek w dwóch zdaniach = przegięcie. Zróbmy to w takim równaniu: nadgarstek + nadgarstek + nadgarstek = przegięcie
Ale oprócz tego opko fajne, choć trichę chaotycczne :D.
Pozdrawiam
Chione
* trochę
*chaotyczne