Przepraszam za ogólny chaos, w tym rozdziale, ale pisałam go będąc chora, i ciężej mi się myślało.
Dla Cllaris
Życie ponoć nie lubi rozpieszczać. Herosi są po to aby walczyć za bogów, czyż nie? Właściwie to jesteśmy wam potrzebni żeby odwalać za was brudną robotę. Wiec tak o to mam przed sobą pierwszą w życiu misję. Nie wiem, jak sobie poradzę. Nie wiem jeszcze kto ruszy na tę misję ze mną. Nie wiem też czy z niej wrócę. Nie robię tego żebyś był ze mnie dumny. Robię to bo muszę udowodnić wszystkim, a przede wszystkim samej sobie, że nie jestem słabsza.
Bo, ja nie jestem od nich gorsza… Jestem tylko inna.
Melissa
Granatowe bełty strzał przeszywały powietrzem, a czarne groty ze stygijskiego spiżu za każdym razem trafiały w sam środek coraz bardziej oddalonej tarczy.
Była wyśmienitym łucznikiem.
Kochała to robić, a jej strzały przeszywały powietrze bez najmniejszego oporu. Jakby były prowadzone przez jej myśli
Melissa naciągnęła ostatnią strzałę.
Postawa wyprostowana. Głowa do góry. Dotknij ust bełtem strzały.
Melissa powoli zwolniła strzałę z cięciwy. Wydawało jej się, że świat stoi w miejscu, a strzała bardzo powoli przemierza przestrzeń prawie ośmiuset metrów jakie dzieliły ją od celu.
I bum. Wszystko wróciło na swoje miejsce. Ostatnia strzała trafiła w sam środek tarczy.
Mel wyprostowała się, dumnie uniosła głowę do góry i uśmiechnęła. Udało jej się! Zrobiła to! pobiła rekord obozu w odległości strzału. Prawie 800 metrów. Niesamowite. Gdy doszła do tarczy wokół już roiło się od obozowiczów. Wszyscy podchodzili do niej żeby pogratulować.
– Nie mieliśmy tu chyba nigdy tak dobrego łucznika – szepnął jej do ucha Chris, gdzieś pomiędzy jednymi życzeniami a drugimi, jakie składali jej zupełnie dla niej obcy herosi.
– Brawo! – ten głos wrył się bardzo mocno w pamięć rudowłosej dziewczyny, mimo ,że wypowiedział pod jej adresem może pięć zdań.
-Jestem pod wrażeniem – powiedział syn Posejdona.
I wolnym krokiem jakby nigdy nic ruszył w kierunku dziewczyny. Otaczający ja ludzie odsuwali się posłusznie jakby na nie wypowiedziany na głos rozkaz, który jednak każdy dosłyszał.
Melissa uniosła głowę do góry z dumną miną skrzyżowała ręce na piersi.
– Ja też jestem pod wrażeniem – cedziła słowa, jakby za każde wypowiadany do Marka wyraz przypłacała własnym życiem. – Że pokazałeś mi się na oczy.
– A czemuż nie? – w oczach chłopaka dojrzała ogniki, jednak nie potrafiła sprecyzować co je wywołało.
– Bo mogę zechcieć znów dać twemu przyjacielowi w twarz – głos dziewczyn nadal był bezbarwny.
Chłopak się roześmiał.
– Oby…
Melissie nie starczyło już czasu, aby odpowiedzieć. Zamiast tego upadła na ziemię trzymając rękami za głowę i sycząc z bólu. Ból był silniejszy niż zazwyczaj. Rozsadzał nie tylko jej czaszkę, ale również klatkę piersiową. Z jej ust wyrwał się okropny krzyk.
Tłum obozowiczów zdążył się już rozejść, ale kilkoro osób, będących świadkami tego dziwacznego incydentu pobiegło po pomoc do Chejrona. Centaur, wiedział co się dzieje, i zabrał od razu ze sobą Rachel, która jako jedyna miała w ogóle jakieś szanse rozszyfrować wskazówki.
Wyrocznia delficka przyklęknęła przy dziewczynie i poczęła mówić do niej spokojnym głosem. Przyłożyła swoje palce do skroni Melissy, mając nadzieje że głos nieomylnej Cassandry trafi również do niej. Ale nic nie usłyszała. zamiast tego sama zgięła się w pół i poczęła recytować słowa nowej przepowiedni. Melissa zdążyła otworzyć oczy, i choć nie w pełni świadoma usłyszała jej słowa.
„Herosów troje po Czerni Sztylet ruszy,
Wizje wskażą, człowieka bez duszy,.
Wybór przyszłości w rękach wybranej,
Świata zagłady lub ratunku los dany.
Kogo wybierze,
Taki los zgotuje.
Zew krwi ją zniszczy
Lub świat wyratuje.”
Rachel wyprostowała się i z uśmiechem, zapytała:
-Co mówiłam?
Chris głęboko westchnął i powtórzył jej przepowiednie.
– Ruszacie na misje – pisnęła i zaczęła pomagać Melissie wstać.
-Ju hu – zironizowała rudowłosa i strzepnęła piasek ze spodni.
-Mogło by być gorzej – stwierdził syn Apolla i posłał jej promienny uśmiech. – Na przykład gdybyśmy musieli zabrać ze sobą to – spojrzał z odrazą na Marka, ale on tylko przewrócił oczami.
– Już ci współczuję – zwrócił się do Mel. – Wyruszyć na misję z takim gogusiem.
– Nie prosiłam o twoje współczucie – rzuciła.
Syn Posejdona pokręcił głową i uniósł ręce w geście kapitulacji.
– Ja się już nie będę odszywał – mruknął.
– I dobrze- odszczeknął się już podenerwowany Chris. – Bo to by się mogło dla ciebie…
– Chłopcy – ryknął Chejron. – Obaj pojedziecie na misję wraz z Melissą
– co?!- wydarła się Melissa.
Nie zbytnio uśmiechało jej się ruszać na misję poszukiwania jakiegoś tam głupiego sztyletu czerni, z synalkiem Posejdona. Już prędzej wolałaby do końca swoich dni mieszkać na obozie, w domku nieokreślonych.
– A teraz – zarządził centaur. – wy dwaj wracacie do swoich zajęć, a Melissa pójdzie ze mną do Wielkiego Domu. Zrozumiano?
Cała trójka pokiwała smętnie głowami i ruszyli do swoich zajęć powłócząc nogami.
– Rachel – centaur skinął na wyrocznię, a ta podeszła do nich.
Coś podpowiadało Melissie, że powinna mieć złe przeczucia.
&&&&&&&&&&
Na tarasie wielkiego domu, jak zawsze zasiadał Dionizos popijający dietetyczną colę i krzyczący na każdego kto mu się nasunął pod nos. W momencie gdy Melissa wchodziła po schodach krzyczał właśnie na pewnego młodego satyra, gdyż ten przyniósł mu niedostatecznie schłodzoną colę.
-Ale, to była jedyna jaka była w lodówce… – tłumaczył się słabo satyr nazbyt przerażony, aby okazać tropcie więcej zdecydowania wobec rozwścieczonego boga.
Pan D. podniósł się z krzesła i stanął przed biedakiem. Następnie złapał go za koszulkę i podniósł na wysokość swojej twarzy.
Grupowa domku nieokreślonych była zdumiona, że ten stary, marudny, nic nie robiący leń ma dość siły w swoich tłustych rękach, aby unieść biednego opiekuna herosów tak wysoko.
-Czy ty masz mnie chłoptasiu za idiotę? – ryknął, a dziewczęta wchodzące po schodach na werandę aż stanęły.
Satyr prędko zaprzeczył kręcąc energicznie głową i mrucząc coś pod nosem.
-Panie D!- upomniał boga centaur.
W odpowiedzi Dionizos postawił nieszczęsnego chłopaka na ziemi, a on uciekł z krzykiem.
-Tchórz – splunął jeszcze za nim dyrektor obozu i wrócił na swoje miejsce przy stole.
Chejron spostrzegł przerażenie obu dziewcząt i zawołał je aby weszły do środka. Przemknęły obok boga wina nie bez pewnej dozy braku zaufania. W to wyraźnie sprawiło olimpijczykowi dość dziwna i na swój sposób obrzydliwą, satysfakcję.
– Melisso, czy potrafisz mi powiedzieć co widziałaś?- zapytał centaur gdy podał obu dziewczynom puszki coli. Wzięły je zdziwione, jako, że ten pyszny napój był zabroniony na terenie obozu.
-Potrafię.
Koordynator zajęć i wyrocznia spojrzeli na nią wyczekując.
-Ale…. Nie chcę – spojrzała na nich przepraszająco. – To dla mnie zbyt trudne.
Centaur pokiwał głową ze zrozumieniem.
Rachel skinęła głową, dając znać Chejronowi, aby wyszedł i zostawił je same. Wyrocznia liczyła bowiem, że dziewczynie łatwiej będzie powiedzieć o tym jej, która wiedziała jako pierwsza o niezwykłych zdolnościach dziewczyny. A jak się dowiedziała? Po prostu to wiedziała, gdy tylko dziewczyna przybyła do obozu. Rachel nie potrafiła tego wytłumaczyć. Po prostu dziewczyna miała w sobie coś co podpowiedziało jej, że ta rudowłosa postać nie jest zwykła heroską.
-Co widziałaś? – zapytała miękkim głosem, pragnąc uspokoić dziewczynę.
– Ja… widziałam… coś… coś straszliwego. Boję się tego…
-A dokładniej? – zapytała wyrocznia.
Szare oczy Melissy zaszkliły się łzami. Widać było, że sama boi się tego co widziała i tak było. To było o wiele potężniejsze, niż to co widziała dotychczas. Widziała więcej, mimo, że wcale o to nie prosiła.
Obrazy pojawiały się i znikały. Wszystkie były okrutne, ale jeden szczególnie wrył jej się w pamięć. Każdy obraz jaki przewijał jej się przed oczami ukazywał okrutną rzeź dokonaną na ludziach, herosach a także i bogach. Nie widziała postaci, która jej dokonuje, a każdy obraz ukazywał jej śmierć osoby, która choć trochę dla niej znaczyła. Jedynie jeden obraz, który ujrzała nie przejął jej tak bardzo. Jeszcze nie wtedy gdy go ujrzała… obraz śmierci Marka. Chłopak umierał w straszliwych męczarniach, przebity strzałą, z tyłu widziała niewyraźną ciemną postać, której sylwetka po chwili rozmyła się we mgle. Nie wiedziała kim była ta osoba, ale miała przeczucie, że zabójcą syna Posejdona.
A obraz który tak ja przeraził? Ona sama. Ubrana w granatową bluzkę i jeansy oraz cichobiegi, wydawała się wyglądać normalnie. Włosy rozpuszczone, opadające na oczy.
Ale z jej pleców wyrastały potężne skrzydła. Piękne skrzydła. Skrzydła nietoperza. Do tego ujrzała kły. Kły krwiopijcy. Jej też oczy nie były już takie same. Zamiast szarych pięknych tęczówek, były nadal wielkie i na swój sposób lecz czarne. Całe czarne.
Stała w ciemnym pomieszczeniu, ale potrafiła rozpoznać siebie. Pochylona nad ciałem swej ofiary nie była wcale szczęśliwa, po jej policzku spłynęła łza. Łza w kolorze atramentu, błyszczała i opadła na twarz leżącego u jej stóp chłopaka. Wyszeptała jeszcze cicho jakieś słowa i wyskoczyła przez okno. Usłyszała jeszcze za sobą gorzki śmiech i słowa wypowiedziane głosem, który ranił ją jak miliard noży. „ Zemstę przyrzekłaś. Zemsta przeciw tobie powstała. I doprowadzi cie do ruiny….” Jej wizja się urwała. Widziała jeszcze tylko twarz chłopaka, który był jej ofiarą.
Chris…
Łzy cisnęły się Melissie do oczu, gdy przypomniała to sobie. Nie wiedział co się z nią stanie. Wiedział tylko, że z człowieka, herosa, stanie się potworem. Istotą bez duszy. Mordercą.
Nie rozumiała tego, po co bogowie pokarali ją takim losem. Pozwolili widzieć bolesną przyszłość, która może zabić ją od środka. Sprawili ból i zostawili cierpiącą. Nie cierpiała ich za to. Przecież oni zniszczyli jej życie. Odebrali możliwość spokoju. Przeklęli… a ona o nic takiego nie prosiła.
– Czy powiesz mi co widziałaś? – zapytała Rachel, gdy udało jej się uspokoić dziewczynę.
Melissa spojrzała na nią smutnym, zamglonym wzrokiem i wyszeptała.
– Potwora. Siebie…
e…e….e… WOW!
p.s.: PIERWSZA!!!
Sel genio xD. Szukam szczeny na dywanie 😀
Czekam na CD XP.
Słuchaj, wymorduj te *** literówki i uważaj na wielkie litery, a pomyślę nad postawieniem Ci świątyni.
Zrozumiałaś?
To starczy, żeby wyrazić moje emocje: 😀 !
SEL ;( Błagam, gdyby nie literówki, wielkość liter czy też interpunkcja to byłabym pod MEGA wrażeniem. A tak to tylko samo „wrażenie” bez mega. Opko fajne i czekam na cd! 😀
Jesteś geniusze! Ciekawe co to za sztylet.
Wow, super. Pisz szybko kolejną część, ale przed zamordowaniem Marka i Chrisa, pomyśl nad zbiorowym mordem nad literówkami, tak jak to było już wcześniej powiedziane. Ale samo opko – genialne jak zwykle. 😀
Cuuuuuuuuuuudo Sel! Masz talent! Ta cześć była niesamowicie intrygująca. Ja osobiscie na literówki nie zważałam. To było super ekstra. Ciekawe co bezie z Mel…
Dzięki za wszystkie pochlebne opinie. Mam nadzieje, że kolejne części nie rozczarują Waszych oczekiwań.