Tak, mówiąc
losy przypieczętuje.
Życie duszy
niewinnej daruję.
Gdy czerń świat
mrokiem swym spowije.
Skrzydeł swych już
nie ukryje.
I choć od niej samej zależy czy zginie
los swój wypełni.
I choć jej żywot
ma kolor czerni,
to jednak szans
normalna być nie ma,
ukryć się może w pałacu cienia.
Rachel osunęła sie na podłogę, a zielona mgła, która ją otaczała zaczęła powoli znikać. Po chwili wyrocznia przy małej pomocy Apolla uniosła się na nogi i z uśmiechem na twarzy zapytała:
-Co powiedziałam?
żaden z bogów nie był jednak tak pozytywnie nastawiony do jej słów, zrozumiała wiec szybko, że jej słowa musiały zwiastować nie tylko coś niezbyt przyjemnego, ale nawet złego.
-odesłać ją!- nakazał Zeus wskazując ruchem głowy na Rachel. Gdy tylko piękne ręcznie rzeźbione drzwi z niezwykle rzadkiej kości słoniowej zamknęły się za wyrocznią Delficką bóg osunął się nisko na swoim złotym rzeźbionym w pioruny tronie i gładząc się po swojej gęstej brodzie rzekł:
-zamknąć Selene w więzieniu Podziemi. I pod żadnym pozorem nie wypuszczać- bóg spojrzał groźnie na swego brata.
Hades wywrócił tylko oczami i westchnął teatralnie. Wiedział, że jego brat boi się Selene, wiec mógłby wykorzystać tą sytuację przeciw niemu. Ale sęk w tym, czego on sam chciał. Dziewczyna nie była dla niego nikim ważnym, ale z jakichś powodów sam odczuwał przed nią pewien rodzaj lęku. Była potężna i wiedział to tak samo dobrze jak każdy inny bóg zebrany na tej Sali. Obradowali nad jej losem jednak tak, jakby chodziło o przedmiot. Nie człowieka. I to chyba było powodem, dla którego bóg miał wielką ochotę uwolnić dziewczynę.
Persefona zakryła sobie usta dłonią.
Artemida zaczęła wykrzykiwać głośno niezbyt cenzuralne, a tym bardziej nie przestające bogini groźby pod adresem najważniejszego z bogów.
-Cisza! – gromowładny nie był zadowolony obrotem jaki przybrała ta nieprzyjemna dla niego sprawa. – w wiezieniu spędzi czas aż do wielkiego balu- rozejrzał się po Sali, na której zapadła idealna cisza, niby w odpowiedzi na datę, którą wypowiedział.- Aż – jego głos niósł się echem po Sali tronowej. – Do krwistej pełni.
Po sali przebiegł pomruk niezadowolenia i dezaprobaty. Ale Zeusa to nie obchodziło..
-A teraz się rozejść- nakazał.
Bogowie posłusznie lecz powolnie, ślamazarnie i wyjątkowo jak na nich cicho udali sie do wyjscia, i gdy drzwi zamknęły się za ostatnimi w sali pozostał już tylko Zeus.
Bóg siedział nisko na swoim tronie i myślał. Wiedział tak samo dobrze jak wszyscy, że postąpił słusznie, ale jednocześnie czuł, że wszystkie ich marne zabezpieczenia nie wystarczą gdy Selene przybierze swą prawdziwą postać.
Dziewczyna była dla Olimpu tak niebezpieczna, że nikt nie wiedział co mogło by ją powstrzymać. Choć Hekate mówiła, że jest takowa rzecz, a nawet zaoferowała, że będzie w stanie wskazać „detonator” Selene, bóg się nie zgodził.
Bo gdzieś w głębi serca wiedział, że tym co ma tak zadziałać na Selene jest jego własny, rodzony syn, a to oznaczałoby, że może zginąć. Gromowładny nie chciał po raz drugi w tak krótkim czasie stracić dziecka. Pomimo, że udało mu się odzyskać córkę, to jakaś niezasklepiona blizna w jego sercu zawsze pozostała.
A wkrótce, ta rana miała się jeszcze znów otworzyć…
&&&&&&&&&&&&&
W królestwie umarłych córka Persefony wciąż siedziała na parapecie w oknie w swoim pokoju i wpatrywała się w niebo, a raczej w bezkresne czarne sklepienie, które w Hadesie zastępowało nieboskłon.
Jedyna rzeczy, której naprawdę brakowało Selene w podziemiach był blask księżyca.
Jego delikatne srebrne promienie padające na jej bladą twarz i dające jej siłę do życia.
Tu ich nie było.
Czasem, bardzo późnym letnim wieczorem Córa Nocy miała wrażenie, że na podziemnym nieboskłonie mienią się srebrzystym nikłym światłem słabe gwiazdki.
Za każdym razem miała ochotę w takich chwilach użyć swoich mocy i pomóc im rozbłysnąć mocnym srebrnym światłem, które tak kochała… a może nawet – potrzebowała do życia.
Tego wieczoru, również odniosła to samo wrażenie.
Ale od tamtych odległych czasów zmieniło się jedno – potrafiła już radzić sobie ze swoją mocą.
Pokusiła się o próbę, popełniła jednak jakiś błąd.
Stanęła na środku pokoju i wyciągnęła rękę przed siebie, skupiła wszystkie myśli i moce na jednej dość mocno święcącej plamce.
Nagle usłyszała rozdzierający pisk i padła na ziemię. Przed oczyma miała czarno. Zaczynała czuć jak się przeistacza. Jak jej umysł odrywa się od ciała. Jak dryfuje po innych wymiarach jej podświadomości. Czuła jak coś wyrasta z jej pleców. Czuła siłę, która w nią wstępuje.
Była jednak jeszcze na tyle przy zdrowych zmysłach, aby przypomnieć sobie co pomogło jej w Sali tronowej wyrwać się z morderczego transu. Co ją uspokoiło…
Danniel.
Jej myśli zwolniły.
Widziała oczyma wyobraźni piękne oczy syna Zeusa w kolorze pochmurnego nieba.
Jego ciemne włosy.
Usta.
Nos.
Czuła jego zapach roztaczający sie wokół niej.
Nieprzytomna padła na ziemię, ale udało jej się wyrwać świadomość z otumanienia…
Córka Persefony otworzyła najpierw jedno oko.
Później drugie.
Nie musiała przyzwyczajać wzroku do światła. Wokół było ciemno, a ona doskonale widzi w ciemnościach.
Rozejrzał sie wokół siebie i uprzytomniła sobie, że znajduje sie w Hadesie. Podniosła się z klęczek i podeszła do biurka.
Włączyła muzykę i z powrotem położyła się na ziemi.
Teraz jednak zrobiła to, aby pomyśleć.
Spojrzała na sufit pokoju i uśmiechnęła się do siebie.
Widać na nim było prawdziwe rozgwieżdżone niebo.
Gdy była mała zawsze ciągnęło ją do gwiazd, matka nie chciała wypuścić jej jednak z podziemia, więc aby pokazać córeczce niebo poprosiła boginię nocy, aby skrawek nieba umieścić na suficie w pokoju dziewczynki.
Mogła by powiedzieć, że ma swoje własne małe niebo.
– własne małe niebo… -powtórzyła na los i olśniło ją.
Już wiedziała, co zrobi gdy uda im się wyratować ukochanego brata.
Rozwiązała problem, nad którym myślała intensywnie cały ten czas.
Bóg podziemia zdążył wrócić już do swego pałacu w podziemiach.
Nie przepadał za swą pasierbicą, to prawda. Nikomu jednak nigdy nie życzył aby musiał spędzić choćby minutę w lochach jego własnego pałacu w podziemiach. Zwłaszcza już osobie, którą znał od urodzenia.
Nie mógł jednak sprzeciwić się woli brata.
Westchnąwszy więc głośno rozkazał dwom kościanym strażnikom zabrać Selene do celi o kamiennych ścianach. Wiedział, że spełnił życzenie brata i życzenie żony, która chciała aby uwolnił jej córkę.
-Wszystko jest tylko kwestią czasu…- powiedział do siebie gdy strażnicy udali się do komnat by pojmać Lady of Shadow.
Córa Nocy wciąż leżała na podłodze i patrzyła na swoje małe niebo obmyślając plan jak przetransportować do jej prywatnych komnat Jessice, gdy do jej pokoju bezceremonialnie wtargnęło dwóch strażników.
Dziewczyna już wiedziała co jest grane. Wiedziała też, że nawet jeśli będzie uciekać, w końcu uda im się ja złapać, a wtedy będą jeszcze bardziej brutalni. Więc wolała załatwić to szybko.
Związali jej ręce i nogi. Usta zakneblowali.
Wrzucili ją brutalnie do lochu o drzwiach tylko z jednej strony. Westchnęła głośno i zabrała się do rozcinania sznurów na rękach, potem na nogach przy małej pomocy noża, który jak zawsze miała ukryty w cholewie kozaka . Na koniec pozbyła się knebla z twarzy. Rozejrzała się po celi.
Nie zauważyłaby niczego szczególnego, gdyby jakiś wór nie poruszył się w kącie i nie zaczął majaczyć. Podbiegła tam.
Na podłodze leżała młoda dziewczyna. Miała blond włosy i niebieskie oczy. Jak na oko mogła stwierdzić Selene była maksymalnie rok starsza niż jej brat. Twarz i ręce miała poranione. Spodnie były podarte na kolanach. Córka Persefony doszła do wniosku, że blondynka musiała próbować ucieczki. Ale Selene wiedziała, że jeśli dziewczyna nie jest dzieckiem Hadesa, albo nie umie zrobić się niewidoczna – szanse na ucieczkę ma zerowe.
Wzieła nożyk, którym uwolniła samą siebie i rozcięła ciasne więzy na rękach i nogach dziewczyny. Ta uśmiechnęła się delikatnie przebijając jakiś procent świadomości przez amok, w jaki popadła wycieńczona, zapewne nieprzyjemną utarczką z kościotrupimi wojownikami Hadesa.
-Nico! Nico nie! – majaczyła przez sen dziewczyna, z która Selene dzieliła celę.
Nagle panią cienia olśniło. To przecież musiała być Jessica. Córka Apolla, dziewczyna jej brata.
Nie rozumiała jednak czemu została umieszona w celi. I to jeszcze z nią. Z Córą Nocy, której wszyscy się bali.
Srebrnooka wojowniczka położyła się na wysłużonym ubitym snopku siana, który został wrzucony do celi wraz z nią i który najpewniej miał ułatwić jej sen.
Była juz zmęczona, lecz mimo to nie mogła spać. Była noc, a ona nie sypia nocą. Jest jak nietoperz.
Ułożyła się wygodniej i poczęła wpatrywać się w srebrne plamki migoczące na podziemnym nieboskłonie.
„Moment!” pomyślała. „Nieboskłon?? Jakim cudem ja widzę sklepienie podziemia?”
Raz jeszcze rozejrzała się po celi.
Dotarło do niej.
Ściany celi były nierówne zbudowane z kamienia, a nad nią nie było sufitu.
To dlatego dziewczyna była cała poraniona. Nie udało jej się jakimś sposobem uciec kościotrupim wojownikom. Poraniła się wdrapując po ścianie. Wartownicy usłyszeli zapewne jak spadła i związali ją aby nie uciekła. Spojrzała na Jessice i stwierdziła, że dziewczyna jest bardzo wytrwała. Oczy dziewczyny były otwarte i napuchnięta, ale nic co działo się dookoła zdawało się do niej nie docierać.
Po dłuższej chwili namysłu Selene domyśliła się czemu ją tu umieszczono, oraz czemu towarzyszy jej akurat ta dziewczyna.
Ojczym umieścił ją tam, aby miała szanse uciec. Miała przy tym zabrać ze sobą dziewczynę brata.
Córka Persefony spojrzała na swój zegarek. Było juz późno, a może winna raczej powiedzieć, że wcześnie. Tak, czy siak, dochodził świt, a to dawało jej małe szanse na ucieczkę.
Ale jeśli uda się jej uciec tego wieczora to… I w tym momencie jej niezawodny plan dobiegał końca. Nie wiedziała co zrobić dalej. Znów spojrzała ku górze.
„Moje małe niebo…” te słowa same nasunęły jej się na myśl. Po chwili jej oczy zamknęły się i Córa Nocy wraz ze świtem, który nastał na ziemi usnęła nie zdając sobie nawet sprawy, że sama znalazła odpowiedź na wszystkie problemy. A były nim trzy słowa.
Moje. Małe. Niebo.
&&&&&&&&&&
Rachel Elizabeth Dare siedziała w swojej jaskini z blokiem na kolanach i rysowała jakiś rysunek.
Jaskinia, znajdująca się na terenie Obozu Herosów była jej mieszkaniem na czas gdy nie uczyła się w Akademii Młodych Dam. Na samą myśl o tym miejscu, wzdrygało młodą wyrocznią.
Wszędzie na ścianach wisiały poprzyczepiane taśmą klejącą, klejem lub oprawione w ramki rysunki i malunki jej autorstwa. Rysunki.
Podłoga i ściany artystycznie poplamione były farbą.
Na jednej z zielono-plamiastych ścian wisiało wielkie lustro. Obok niego stała szafa na ubrania. Kanapa, na której siedziała rudowłosa dziewczyna również była zielona. Podłoga była wyłożona drewnianymi deskami. Żyrandole były papierowymi kloszami, które zostały artystycznie, bądź może, przez przypadek, poplamione kolorową farbą.
Gdy skończyła rysować. Odłożyła piórko i tusz na bok i przymknąwszy jedno oko oceniał swą pracę.
Nie wiedząc, co o nim myśleć, Rachel postawiła obraz na sztaludze i cofnęła się kilka kroków w tył aby mieć lepszą perspektywę.
Rysunek przedstawiał piękną dziewczynę.
Miała czarny warkocz opadający na ramię. Na szyi wytatuowaną literę omega. Twarz była piękna, ale miała w sobie coś drapieżnego. Oczy były szare, nosek delikatny.
Czarna bluzka, a na niej czarna grecka zbroja. Idealnie dopasowane do dziewczyny.
Na nogach rurki i wysokie buty.
Przy pasie czarny miecz, z cholewy jednego buta wystawał mały nożyk. Na plecach kołczan ze strzałami o czarnych bełtach i grotach oraz szaro-czarny łuk. Na jednej ręce dwie czarne bransoletki. Na drugiej szeroki od nadgarstka pod łokieć kawałek czarnej skóry. W uszach wojowniczki kolczyki w kształcie księżycy.
Te same wzory wyryte były na zbroi.
Na ramieniu postaci była rana, z której leciała stróżka krwi.
Oczy były o wojowniczym i niebezpiecznym wyrazie, a mina przedstawionej postaci – była dumna.
Jednakże tym, co zapierało dech w piersiach nawet twórczyni obrazu, były piękne skrzydła.
Czarne i pierzaste zaczynały się na wysokości kolan, a kończyły ponad głową anielskiej dziewczyny. Wyrastały, może to z pleców, może to ze zbroi, ale wyraźnie były najnaturalniejszą rzeczą dla wojowniczki.
Z jakiegoś nawet sobie nieznanego powodu Rachel podpisała na obrazie ‚Anioł Cieni’.
Postać z malunku, wydawała się wyroczni, niezwykle znajoma, nie potrafiła ona jednak sprecyzować, czemu tak jest.
Znała tą postać.
„Być może widziałam ją w jednej z moich wizji” przypuściła, wzruszając ramionami i już zmierzając odejść.
Gdy nagle wieszczka otoczona kłębami zielonego dymu trzymając rękoma za głowę zgięła się w pół.
Gdy sie wyprostowała juz wiedziała kim jest postać z obrazu.
I czemu jest znajoma.
Oczy wyroczni zamgliły się, a ona sama opadła na ziemię.
Zdążyła jednak jeszcze wyszeptać:
-Selene..
Wooooow! Genialne!ale tamta część bya lepsza. Nie mogę się doczekać ucieczki Sel!
P.S. Pierwsza!
Bardzo ciekawe.
Po pierwsze : wielki plus za przepowiednie na początku. Już mnie zaczynały nudzić te wszystkie nieczyste wierszyki, ale przepowiednia Twojej twórczości była świetna! Po drugie : Nie wykryłam ŻADNEJ literówki. Po trzecie : Jest dwa razy ciekawsze niż poprzednia część! Jak dla mnie same plusy.
Po raz kolejny mówię: ŚWIETNE! Genialne i cudowne. Baaardzo mi się podoba.
Sel! Dziewczyno to było przegenialne! Boskie, cudne, intrygujace, zapierajace dech w piersiach… Istne cudo swiata. Cudo! GENIALNIE!
Jesteś oficjalnie w mojej Wielkiej Trójce. Genialne. Wspaniałe. Brak słów. 😀
WRESZCIE sensowna długość! WRESZCIE zarąbista przepowiednia!
NIEwreszcie uciekające wielkie litery i przecinki. OGARNIJ TO, a się ukłonię, bo treść jest zarąbista! Nie psuj jej pierdołami!!!