Nadchodził już zmierzch, a ja siedziałem nadal bezczynnie pod drzewem i rozmyślałem. Czułem jak oblewa mnie fala zimna. Uwielbiałem zimno. Uwielbiałem chłód. Uwielbiałem ciemności. Kochałem samotny tryb życia. Czegoś trzeba więcej? Myślę, że nie…
Patrzyłem jak powoli staję się ciemno, a chłód coraz bardziej przenika przez moją skórę. Czułem się tak dobrze…
Wiedziałem, że mogę leżeć tutaj jeszcze godzinami. Mimo to wstałem. Przeciągnąłem się potężnie po czym rozejrzałem się wokół.
Ach tak zapomniałem się przedstawić… Nazywam się Nico… Nico Di Angelo. Jestem synem Hadesa… Tak tego wspaniałego władcy podziemi z mitycznych opowiadań. Tak naprawdę nie jest on taki super jak wszyscy myślą. Jest i owszem inny. I to nawet za bardzo. Czasami odczuwam, że wcale mnie nie chce. Czuję, że jestem mu zbędny i tylko czeka na to abym odszedł…
A co z moją mamą? Zginęła… A siostra? Zginęła… wszyscy, których kochałem odeszli z tego świata. Zostałem tylko ja… sam. No i jeszcze ojciec, ale on nie ma czasu dla mnie. Chodzę więc po tym świecie zabłąkany. Wiecznie szukam ciepłego kontu… ale nigdy go nie znajduję…
Jestem Nico… synalek Hadesa. Jeden z nielicznych dzieciaków…
Zamknąłem oczy i westchnąłem. Czy ja kiedyś znajdę szczęście?
Zapadł całkowity zmrok. Dzięki mojemu odmiennemu pochodzeniu posiadam nadzwyczajne zdolności. Wiele z nich poznacie w tej otóż opowieści. Powiem wam szczerze już na samym początku… nie jest ona dla mnie wesoła… jeżeli oczekujecie, że będzie to radosna historia to lepiej nie czytajcie tego opowiadania. Dobrze wam radzę.
Wracając do moich zdolności… jedną z nich jest poruszanie się za pomocą cienia. Potrafię przeteleportować się z jednego miejsca do następnego. Oczywiście jeżeli w tym miejscu jest cień. To mi zapewnia szybki transport.
Zamknąłem oczy i skupiłem swoje myśli na jednym miejscu, które przyszło mi teraz do głowy. ,,Obóz herosów”. Tam teraz zamierzałem być. Oczywiście moja moc nie jest aż tak silna by teleportować się do samego obozu. Wymaga to ogromnego skupienia i mocy.
Wyobraziłem sobie sosnę Thali. Tam teraz zamierzałem się pojawić.
Zacisnąłem mocniej powieki i pięści. Myślałem teraz o jednym… skupiłem swoje wszystkie siły aby pojawić się właśnie tam gdzie zamierzałem. Tam gdzie są moim bliscy znajomi. Percy, Annabeth… i Grover.
Poczułem jak moje stopy odrywają się od podłoża i unoszą się delikatnie w powietrzu. Czułem jak wiatr szarpie moje włosy, a po ciele przechodzi porażające uczucie zimna.
Moje stopy znowu dotknęły podłoża….
Otworzyłem oczy i zobaczyłem wielką i wspaniałą sosnę Thalie . Ach… ile ona przywoływała mi wspomnień… i oczywiście ile bólu… widziałem niemal oczami moją siostrzyczkę. Wyobrażam sobie, że znowu widzę jej czerstwe oczy i uśmiechniętą twarzyczkę. Ileż to ja wycierpiałem gdy uświadomiłem sobie, że jej już nie ma. Była ona jedyną mi bliską osobą. Potem zaś zjawiły się ,,ONE” czyli Łowczynie. Zabrały mi ukochaną Biance… a potem ona odeszła… na zawsze.
Czułem jak po policzkach spływają mi łzy. Były one wyrazem mojego bólu. Nie wiecie nawet jak ja wycierpiałem przez utratę najbliższych mi osób. Mamy, siostry czy nawet kolegów z obozu. Nie miałem ich za wiele, gdyż niedługo gościłem w tym miejscu.
Poczułem jak cichutki głosik szepcze mi do ucha ,,Nico” i niemalże czułem jak ktoś kładzie mi dłoń na ramieniu…
Byłem do tego przyzwyczajony. Dusze, które związały się bardzo ze śmiertelnikiem mogły ot tak pojawić się mu. Bez żadnych rytuałów czy czegoś innego. Po prostu… dlatego też wiedziałem, że to była moja siostra Bianca. Była zawsze przy mnie gdy jej potrzebowałem.
Wziąłem powietrze do płuc i ruszyłem przed siebie. Dumnie przekroczyłem granicę i wszedłem do środka obozu. Tam już zobaczyłem Percy’ego i Annabeth, którzy siedzieli koło siebie na ławce.
Percy zobaczył mnie pierwszy. Widziałem jak delikatnie macha mi i uśmiecha się. Gdy go tylko zobaczyłem to dostrzegłem jak się zmienił. Był o wiele wyższy i miał sporo dłuższe włosy. Jego zielone oczy nadal były niesamowicie błyszczące.
A Annabeth?
Też urosła, wypiękniała (Nie mówicie Percy’emu, że to powiedziałem) i oczywiście zyskała nieco bardziej kobiecie kształty (Okej… wiecie o czym myślę). Miała nadal swoje złote loki, a w ręku starą czapeczkę Jankesów.
– Nico! Kopę lat! – Percy uściskał mocno moją dłoń.
Annabeth delikatnie pocałowała mnie w policzek na co zareagowałem mocnym rumieńcem. Dobrze, że było ciemno bo inaczej jej chłopak zacząłby coś podejrzewać. Nie to, że mam coś do Annabeth… cóż w końcu jest dość ładna i mądra i … okej… powiedzmy szczerze… jestem wstydliwy co do relacji damsko – męskich.
Parę razy całowałem się z dziewczynami… (nie warto o tym wspominać) i za każdym razem byłem czerwony więc… uff… ależ ja mam problemy z wypowiedzeniem tego.. ZOSTAWMY TEN TEMAT W SPOKOJU.
-Miałeś przyjść parę dni temu!
-Miałem małe opóźnienie –mruknąłem cicho.
-Nie wyglądasz najlepiej – stwierdziła Annabeth – Jesteś blady i…
-Ciężko nie być bladym gdy jest się synem Hadesa – posłałem jej słaby uśmiech. W rzeczywistości miała rację… byłem wykończony psychicznie. Miałem dość wspomnień i rozmyśleń. W dodatku mało jadłem ostatnimi czasami.
-Musisz odpocząć i to zdecydowanie! –zarządził syn Posejdona.
-Przyjeżdżam tu tylko na parę dni –oświadczyłem.
Percy uśmiechnął się do mnie złośliwie
-Wiesz… mam dla ciebie niespodziankę. Przyjechało do nas na obóz wiele ładnych dziewczyn i …
-Nie zeswatasz mnie z nimi!
-Ej chłopie! Są niezłe! – krzyknął Percy .
-Co to znaczy, że SĄ NIEZŁE? –wtrąciła Annabeth
Percy tylko wzruszył ramionami i próbował jej jakoś się wytłumaczyć. Wiedziałem, że to nie będzie łatwe, a szczególnie w obecności Annabeth. Niemal widziałem jak dziewczyna staje się cała czerwona i podwija rękawy u bluzy.
-No ten tego… ja.. – spojrzał błagalnie na mnie po czym głośno przełknął ślinę – Ehm … Nico? Może jakieś małe wsparcie taktyczne?
-O nie chłopie! Radź sobie sam! – po raz pierwszy uśmiechnąłem się szczerze.
Percy dał nogę, a Annabeth ruszyła za nim. Słyszałem jak się kłócą, przy okazji i próbowałem nie parsknąć śmiechem. Byłem prawie pewny, że usłyszałem coś o ,,Żelkowym Misiu Haribo” (Jedno z moich opowiadań :P) ale nie miałem pewności o co chodzi. Wiem tylko, że było to prawdziwą męką dla Percy’ego.
Zostawiłem ,,gołąbki” same aby mogły razem ze sobą ,,porozmawiać”. Ruszyłem przez obóz do domku Hadesa.
Był to szary domek, który składał się z wielu nieprzyjemnych czaszek wokół i dziwnego unoszącego się zielonego dymu wokół niego. Sprawiał wrażenie naprawdę strasznego. Wiele obozowiczów opowiada, że domek Hadesa jest nawiedzony bądź jest w nim jakieś przejście do samego Hadesu. Czy to prawda? Lepiej może żebyście nie wiedzieli…
Widząc szary domek byłem szczęśliwy wiedząc, że mogę wreszcie osiąść się w jakimś miejscu dłużej niż jeden dzień. Nie czułem się jak inni przy nim – przerażeni byłem wręcz przeciwnie zadowolony.
Zanim doszedłem do mojej ostoi zostałem przywitany przez dobrze mi znaną. Jestem pewny, że wy także ją znacie.
Opiszę może ją w skrócie. Ma czarne długie włosy i niesamowicie błękitne oczy. Przypominały oczy jej ojca. Z resztą cała była podobna do Ojca… Na sobie miała jasną koszulkę i dżinsy. W ręku zaś łuk, a na plecach kołczan ze strzałami.
Wiecie kto to?
Thalia rzecz jasna. Jeżeli zgadliście to możecie dać sobie po 10 punktów.
Thalia patrzyła na mnie swoim niezwykle bystrym spojrzeniem.
Spojrzałem chwilę na nią, ale nic nie powiedziałem. Nie to, że jej nie lubiłem… wręcz przeciwnie… Thalia była jedną z moich dobrych znajomych. Jedyne co mnie bolało to to, że była Łowczynią.
A co w tym złego? – zapytacie.
Więc… Moja siostra należała do Łowczyń. To mnie boli. Zginęła będąc jedną z nich. Nie wiem jak to się stało… ale wiem tylko tyle, że była z innymi Łowczyniami, a one nie uratowały jej. A mogły to zrobić… ona mogła żyć. Bianca żyłaby do dzisiaj…
Zacisnąłem mocniej pięści na samą myśl o Biance.
-Hej… – powiedziała cicho.
-Hej – odpowiedziałem jej smętnie.
W jej minie widziałem zatroskanie. Czyżby byłoby jej żal takiej istoty jak ja? Takiej bezbronnej, słabej i w dodatku opuszczonej…
-Nico… jak tam u ciebie? – zapytała z wolna.
-Bosko – odparłem sarkastycznie.
Dziewczyna podeszła parę kroków do mnie.
-Nie widziałam cię… długo. Urosłeś…
Milczałem jak grób. Thalia nagle odparła mi
-Słuchaj… wiem, że oskarżasz nas o śmierć siostry. Ale nic nie można było zrobić! Zrozum to! Nie było innego wyjścia!
-ZAWSZE JEST WYJŚCIE! – ryknąłem na nią wściekły- TY TAM BYŁAŚ! MOŻE NIE BYŁAŚ WTEDY ŁOWCZYNIĄ ALE MOGŁAŚ COŚ ZROBIĆ! NIE WIERZĘ, ŻE ODESZŁA BO NIC NIKT NIE ZROBIŁ!
Zacisnąłem wściekły zęby i posłałem jej spojrzenie pełne gniewu.
-Nico… Ani ja ani Percy, ani żadna z Łowczyń nie zrobiła nic…
-WŁAŚNIE! NIE ZROBILIŚCIE NIC!
Dziewczyna głośno wypuściła powietrze z płuc.
-Percy …- zaczęła niepewnie
-Nie mam do niego żalu za to… Bianca mi mówiła, że to nie jego wina. On nie był i na pewno nigdy nie będzie Łowczynią. To wy zostawiliście jednego z waszych… to tak jakby zostawić w Sparcie żołnierza – gotowałem się ze złości.
-Uwierz mi Nico… nie było tak jak ty myślisz!
– Ja wiem swoje – powiedziałem twardo – Umarła bo nie miała pomocy. Nie mamy już o niczym więcej rozmawiać…
Odwróciłem się w napięciu i szedłem wściekły do swojego domku. Słyszałem jak Thalia woła moje imię parę razy, ale nie odpowiedziałem ani się nie odwróciłem. Byłem głuchy na jej wołania.
Zdecydowanym ruchem otworzyłem szare drzwi do domku i wkroczyłem do środka. Zatrzasnąłem za sobą drzwiczki po czym oparłem się o nie.
Spojrzałem na pomieszczenie. W środku pokoju stała misa, z której wydobywał się zielony dym. Słyszałem nawet jakieś szepty… obok stała trumna pełniąca rolę łóżka. Podłoga była zrobiona z czarnych kamiennych płyt podobnie jak ściany, z których zwisały pajęczyny. Było tutaj mnóstwo spleśniałych książek i ogromny szary posąg ojca – Hadesa.
Panowało tutaj mrok. Nie było żadnych lamp czy świec. Jedynie zielony dym oświetlał pomieszczenie. Wspominając o mroku – byłem do niego przyzwyczajony. Czułem siłę, która we mnie wzbierała gdy tylko byłem w nim. Oprócz tego doskonale widziałem w ciemnościach, muszę nawet przyznać, że lepiej niż w dzień. Byłem niczym orzeł. Potrafiłem widzieć każdy malutki szczególik. Każdy najmniejszy ruch…
Przeszedłem przez pokój. Każdy mój krok był wolny i wydawać się mogło nawet, że przemyślany dokładnie .
Ach, ten mrok… dodawał mi siłę, o której tylko mogłem marzyć. Czułem nieujarzmioną moc gdzieś tam we wnętrzu. Było to takie przyjemne… czułem jak owa nieznana mi siła sprawia, że przez moje ciało przechodzi prąd o mocy tysięcy volt.
Stanąłem przed ogromną rzeźbą Ojca.
Przypatrzyłem mu się dokładnie.
Był w gruncie rzeczy całkiem przystojny (a przynajmniej tak mi się wydawało. No bo przecież musiałem odziedziczyć po kimś tą urodę J). Jego włosy sięgały mu do ramion. W rzeczywistości były one czarne jak i jego oczy. Posiadał brodę, która dodawała mu mnóstwo powagi. W jego oczach czaiło się coś dziwnego – niemal potrafił nimi hipnotyzować.
Wpatrzyłem się głębiej w te niesamowite oczy…
Niemal zauważyłem, że jedno do mnie mruga. Zaraz… ONO FAKTYCZNIE DO MNIE MRUGA!
Przerażony potknąłem się o własne nogi. Upadłem z hukiem na własny zadek i z otwartą buzią przypatrywałem się jak posąg zaczyna się ruszać.
Najpierw zachwiał się parę razy po czym zaczął niecierpliwie drgać. Nagle ruszył głową i zrobił krok w przód.
Przypatrywał się mi bacznie po czym oznajmił.
– Witaj mój synu.
Przyglądnąłem się mu uważnie i przypomniałem sobie, że siedzę przed moim ojcem. Jednym zręcznym ruchem byłem już na 2 nogach.
– Witaj… tato – otrzepałem się z brudu – Co cię do mnie sprowadza?
-To już nie można odwiedzić własnego syna? –zapytał ponuro.
-Ehm… tak właściwie to rzadko mamy okazję pogadać.
-Wiem. To przez to bycie bogiem. Cały czas ktoś ma do ciebie pretensje. Oprócz tego te ciągłe zaległości w Hadesie, wypady golfowe z Zeusem i Demeter! Ona to daje mi nieźle w kość! Cały czas marudzi, że w Hadesie jest ciemno i nie ma żadnych roślin! Jak będziesz brał ślub to upewnij się, że matka panny młodej jest… albo nie! Ja ją załatwię ! – posłał mi zimne spojrzenie.
Czy on coś mi zasugerował? A z resztą… nieważne.
– W każdym razie… Przybywam tutaj do ciebie z nielada wyzwaniem… Będzie ono dla ciebie okropną próbą. Na pewno wycierpisz przy niej znacznie więcej niż zawsze!
Poczułem, że drgam
-Więc co to za wyzwanie? – spojrzałem na niego pytająco.
Ojciec podrapał się po swojej kamiennej bródce i rzekł.
– Masz do wykonania 12 ciężkich dla ciebie prac…
-Tak jak Herakles? (Herkules) – mruknąłem cicho.
Hades jednak nie uraczył mnie odpowiedzią. Spojrzał na mnie lodowatym spojrzeniem i odchrząknął. W jego kamiennej dłoni pojawił się złotawy zwój, który oślepiał swoim blaskiem. Wydawało się nawet, że jest stworzony z milionów małych świecących kawałeczków.
– Oto ich lista – orzekł ponuro – Po wypełnieniu jednego zadania pojawia się następne… – wyjaśnił
-A co będzie gdy nie podołam zadaniu?
Hades posłał mi kolejne lodowate spojrzenie
-Nie ma takiej opcji… albo wykonasz je, albo już nie nazywasz się moim synem – ton jego głosu wydawał się mówić, że wcale nie żartuje.
Super mieć takiego tatę, nie? Nie odzywa się do ciebie miesiącami, a jak coś do czego przychodzi to nawiedza mnie i w dodatku daje jakiś świstek kartki z zadaniami do wykonania. W dodatku muszę wypełnić je wszystkie inaczej… wolę lepiej o tym nie myśleć.
– Tato czemu muszę je wypełnić?
-Nie pytaj się mnie – odparł sucho.
Zamilkłem. On za to rzucił mi w ręce zwój.
Zwój w dotyku był ciepły…. Aż nie chciało mi się odrywać od niego rąk.
– Wszystko co masz zrobić jest tutaj… – wskazał na zwój – Wróć do mojego królestwa gdy je wykonasz. Tam się okaże czy zdałeś próbę.
Cofnął się o krok i ustawił w takiej pozycji jakiej stał jako posąg. Miał za chwilę zmienić się w niego. Chciałem go powstrzymać… móc porozmawiać z ojcem chodź chwilę dłużej. Przecież tak długo go nie widuję…
-Tato – szepnąłem
Hades zwrócił ku mnie swoją głowę, patrzył na mnie pusto i czekał co powiem.
-Ja… Kocham cię – powiedziałem cichutko.
Ojciec nie zareagował. Nie widziałem aby uśmiechnął się do mnie, czy był też zły … po prostu zachowywał się w stosunku do mnie chłodno, zimno. Jakbym był dla niego po prostu kłopotem.
I zapewne byłem nim. Byłem przecież Nico… chłopcem przeklętym przez Zeusa. Chłopcem, który sprawiał mu tyle kłopotów. Jestem pewny, że chcę abym zginął w tej próbie. Aby nie miał ze mną więcej problemów. Już nigdy więcej…
Poczułem jak po policzku lecą mi ciepłe łzy… jestem nikomu niepotrzebny, jestem sam, jestem NIKIM. Nie powinienem nawet żyć…. Co więc tutaj robię? Czemu muszę tak cierpieć? Czemu?
Widziałem jak posąg znowu jest tylko posągiem…
A na co ja komu? Jestem żałosny… tak żałosny …
Płakałem jak małe dziecko. Łzy leciały mi niekontrolowanie po policzkach.
Jestem taki NIEKOCHANY, NIECHCIANY!
Zginę przy tej próbie jak nic…. Ale wtedy na pewno spotkam się z Biancą w Hadesie? Czyż nie? Znowu będziemy razem jak za starych dobrych czasów.
Wreszcie może zaznam miłość… jeżeli nie od ojca to od siostry. Może… to słowo mnie tylko przygnębia.
Życie dla mnie to tylko seria nieszczęść…
CDN
ŁAŁ! czekam niecierpliwie na CDN 😀 jako tako nie mam jakis zastrzeżeń do stylu pisania i nie znalazłam zadnych literówek, ale może inni coś znajdą. chociaż kogo to obchodzi?
Jejku! Brakowao mi narracji Nica. Takiej pożądnej. I wreszcie opis domku hadesa. Brawo!
Była jedna czy tam dwie literówki, interpunkcji czasem brakło… Nie wiem, może mi się wydaje, ale były chyba małe powtórzenia… Długość jest w porządku, tak jak i sam pomysł. Oby tak dalej Czekam na cd.
Świetne, ale czemu Nico ma podejście do życia jak emo? 😀
Nie wiem czemu ale adminka cały czas przekręca ,,gabumon1″ na ,,gamubon1″
literówki! reszta to cud miód i orzeszki 😀
pod koniec ryczałam w głos! brawo!
Genialne! Niecierpliwie czekam na JESZCZE *W*
Świetne! W niektórych miejscach nie było przecinków, ale wybaczam. 😉 Super, super, super! 😀
Emo Nico? Heh… Fajne… Ale jej jak on się nad sobą użala, o my gut… Jednak ciekawe. Czekam na cd!
Jesteś geniuszem Gabumon i za prawde za prawde powiadam ci:
TWOJE OPA WYMIATAJĄ!
Czekam na cd 😀
Chce ciągu dalszego! I to szybko!
z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. Tylko czemu się tak nad soba użala?
Uwielbiam Cię Gabumon1, opko jak zwykle świetne