Ciemność. Tak można by było określić Olimp w tamtej chwili – kilka minut po północy, gdy wszyscy zaszyli się już w swoich czterech kątach, a na ulicach nie było widać ani jednej żywej duszy. Tylko czasami miało się wrażenie, że przed nosem przelatuje ci jakiś ptak lub inne niezidentyfikowane stworzenie lub bóstwo. A trzeba pamiętać, że Hermes nawet w nocy sumiennie wykonuje swoją pracę wysłannika.
Mimo, że w dzień to miejsce tryska życiem i energią, przykuwając wzrok swoimi zjawiskowymi budowlami i bogactwami, a wokoło słychać wesoły gwar rozmów i śmiechów, nocą Olimp przybiera zupełnie inną maskę. Okrywa go tajemnicza szata, pełna zagadkowych, niewyjaśnionych sytuacji i przyczyn. Nadal nie traci jednak swojej majestatyczności.
W świątyni bogów światło gwiazd z otwartego, widocznego z góry sklepienia niebieskiego pada na środek sali, a tym samym na każdy z dwunastu tronów. Są jednak puste, zdawałoby się, że czekają na swoich właścicieli, bo bez nich są przecież niczym, mimo swojej pokaźnej wielkości. Głucha cisza wypełnia ogromne pomieszczenie. Tylko w oddali słychać szum wiatru i nocny koncert świerszczy. Miejscami widać także połysk złota, które pokrywa znaczną część świątyni.
Nagle jednak można dostrzec rysy postaci, siedzącej na głównym, środkowym tronie. Jasna poświata pada na twarz brodatego mężczyzny, o szarych oczach, w których tli się płomień oraz dumnym, lecz w tej chwili także zamyślonym wyrazie twarzy. Ubrany w elegancki garnitur przypomina raczej biznesmena biura rachunkowego niż greckiego boga.
Zeus oparł głowę o ramię platynowego tronu i westchnął głęboko. Miał widoczny mętlik w głowie i nie mógł pozbyć się dręczących go myśli. Na czole widniały widoczne zmarszczki i grymasy niezadowolenia i wściekłości.
Nagle rozległ się odgłos otwieranych drzwi komnaty. Do pomieszczenia weszła kolejna postać. Wraz ze zbliżaniem się do tronu Zeusa można było ocenić, że jest o wiele bardziej masywniejsza i pulchniejsza od władcy Olimpu, lecz zarazem niższa. Ubrany w greckie, jasne szaty szedł wolnym, niedbałym krokiem. Okrągłą twarz okalały czarne jak węgiel loczki z przebłyskami fioletu, a odcień skóry przypominał czerwień. Kiedy doszedł do tronu, klęknął.
– Witaj Zeusie. – powiedział, a jego głos odbił się od ścian. Był wyraźnie zachrypnięty.
– Wstań Dionizosie – rozkazał bóg i popatrzył twardo na towarzysza. Jego głos był o wiele donośniejszy i głęboki. Obydwoje rozmawiali jednak ciszej niż zwykle. Bóg wina posłusznie wstał i także zwrócił wzrok w jego stronę. Przez dłuższą chwilę nikt się nie odzywał, jakby bał się wypowiedzieć najmniejsze słowo. Po chwili jednak Dionizos odchrząknął.
– A więc… – zaczął, drapiąc się po głowie. Przy Zeusie zachowywał się zupełnie nienaturalnie, w przeciwieństwie do tego jaki był w Obozie Herosów, gdzie był opryskliwy i suchy w stosunku do swoich podopiecznych. – Czy to możliwe, że… no wiesz… Artemida…
– Dionizosie, radzę ci nie wytrącać mnie z równowagi. Już i tak jestem na krańcu wytrzymania – warknął Zeus, posyłając mu zabójcze spojrzenie. Bóg wina zrobił skruszoną minę.
– Ja… ja wiem, ale przecież… to było niedopuszczalne. Składała w końcu przysięgę, sam dałeś jej łaskę wiecznego…
– Dionizosie! – podniósł ton głosu Zeus. Jego towarzysz zawahał się i przełknął ślinę. Władca Olimpu zmarszczył brwi.– Dobrze wiemy, co uczyniła Artemida, mamy na to niezbity dowód pod postacią tego… tego dziecka…- mruknął, krzywiąc się z niesmakiem. Machnął ręką i nagle przed nimi powietrze zadrżało i zaczęły powstawać wyraźne fale. W następnym momencie obraz wyostrzył się i ujrzeli drobną postać niemowlęcia w kołysce, szczelnie przykrytego pościelą, z której wystawała jedynie okrągła główka i pulchne rączki. Na czubku głowy widać już było znaczną ilość rudych włosów. Dziecko miało zamknięte oczy i spało, oddychając równomiernie.
Bóstwa przyglądały się uważnie powstałemu obrazowi. Dionizos rozszerzał oczy, a w następnej chwili próbował opanować drżenie rąk.
– Ale… czy wiemy na pewno, że to córka…- chciał wymienić imię bogini, lecz obawiał się, że tym samym jeszcze bardziej rozzłości Zeusa- wiadomo kogo?- spytał.
– Sprawdziłem to wszystkimi możliwymi sposobami, nie ma mowy o żadnym błędzie lub pomyłce- odparł bóg, zamyślając się przez chwilę. Westchnął cicho i popatrzył jeszcze raz na dziecko, które nadal spało twardym snem- Poza tym… to widać od razu. Nawet z takiej odległości mogę wyczuć, że to jej córka. – dodał, zamachując się po raz kolejny ręką, tym razem jednak sprawiając, że obraz zniknął. Zaczął chodzić po pomieszczeniu, myśląc intensywnie nad powstałą sytuacją. Przecież było to niemożliwe. Sama Artemida, przywódczyni łowczyń, jego córka, która… zawsze odczuwała niechęć do mężczyzn. Jak mogła zrobić coś takiego? Sam dał jej łaskę wiecznego dziewictwa, żadna moc nie mogła jej przecież zniszczyć. Żadna prócz… no właśnie… czego?
– Dionizosie…- zwrócił się Zeus do swojego towarzysza. Ten popatrzył na niego, jakby czekał na kolejny rozkaz.- Nikt nie może się dowiedzieć, że to dziecko Artemidy. Nikt, rozumiesz?- powiedział twardo, przybierając śmiertelnie poważny wyraz twarzy. Dionizos automatycznie kiwnął głową, dając mu do zrozumienia, że będzie trzymał język za zębami. Kto jak kto, ale on sam umiał dochowywać tajemnic, a jeśli miały one taką dużą wagę jak ta, to nie było mowy o żadnym wygadaniu się.
– Oczywiście Zeusie, przysięgam, że to nie wyjdzie na jaw. – obiecał bóg wina i spojrzał na Zeusa znacząco.
– Dobrze.- stwierdził władca Olimpu.- Do czternastego roku życia dziecko będzie żyło wśród śmiertelników. Zapewnię jej bezpieczeństwo i dach nad głową. Później trafi do Obozu Herosów, ale… nie powinna poznać swojego boskiego rodzica. To narażałoby ją na zbyt duże niebezpieczeństwo. I tak będzie miała przechlapane- dodał z ironicznym uśmiechem na twarzy, który przypominał raczej grymas niezadowolenia. Gdy pomyślał ile potworów czyha na dziewczynę wzdrygnął się, wyobrażając sobie tylko jej zwłoki. A może… i tak byłoby to dla niej lepsze?
– A co z Artemidą?- spytał już nieco śmielej Dionizos.
– Ona…- zaczął Zeus- ona na pewno wie, że popełniła najgorszy błąd w swoim życiu. Będzie musiała nieść ze sobą ciężar, który sama stworzyła.- oznajmił i usiadł na swoim platynowym tronie.- Zadbaj o to, żeby dziewczyna trafiła do Obozu Herosów i zaczęła treningi. A do tego czasu… dziób na kłódkę, zrozumiano?- popatrzył na Dionizosa twardo. Ten przytaknął i wolnym krokiem wyszedł ze świątyni, wcześniej kłaniając się jeszcze.
Władca Olimpu także wstał, by pomaszerować do swojej komnaty. Dzisiejsza noc była przepełniona zbyt dużą ilością skomplikowanych myśli. Sam po raz pierwszy nie wiedział nawet jakie kroki uczynić, by rozwiązać tą sytuację. Na razie jednak postanowił przeczekać, aż heroska skończy czternaście lat.
W pewnym momencie usłyszał świst, jakby ktoś przebiegł przez pomieszczenie z niespotykaną prędkością i gracją, przemykając się niezauważonym. Odwrócił głowę, nieco zdezorientowany, jednak nie zobaczył nikogo.
– To pewnie wiatr. Mam już zwidy…- pomyślał i pchnął złote drzwi, przybierając postać o normalnych rozmiarach i wyszedł z pomieszczenia.
W tym samym czasie wysoka i smukła postać z burzą rudych loków przemykała z niewiarygodną prędkością po ścieżkach Olimpu, mijając kolejne świątynie i budowle. Biegła co sił, jej ruchy były pełne precyzji i gracji, lecz ona sama miała skupiony wyraz twarzy. Pokonywała kolejne metry, na plecach niosąc kołczan wypełniony strzałami i dzierżąc złoty łuk. Zatrzymała się przed bramą Olimpu, która prowadziła także do świata śmiertelników.
– Na pewno nie dam cię skrzywdzić…- szepnęła i ruszyła w dalszą drogę, po chwili znikając w ciemnościach nocy.
było już kiedyś opko o córce Artemis. Mam nadzieję, że będzie coś o jej ojcu, bo to nie mógł być zwykły facet. I proszę cię, niech ta dziewczynka ma jakieś wady, bo inaczej to bezsensu będzie. ja już wiele razy spotkałamz takim czymś i takie opka mnie nużyły. ale styl fajny, trochę jak w kryminałach 😀
Bardzo interesujący prolog. Czekam na ciąg dalszy.
Będzie Atena??? Aha, i czy Artemida nie powinna mieć raczej srebrnego łuku? Przecież była boginią Księżyca.
Super, fajnie wykonany pomysł, a z tym ,, wiesz kogo” dionizosa , to mnie rozwaliło
Hm, było jedno czy tam dwa powtórzenia, szyk zdania gdzieniegdzie nie poprawny, ale plus za długość. Opko ciekawe i czeka na cd
Dzięki za komentarze. Eris – postaram się nie zawieść. Co do srebrnego łuku, to ja zawsze wyobrażałam ją sobie ze złotym. :]
Ja napisałam opko o córce Artemidy i ciągle je pisze tylko wy nie wiecie, że to ona. O to opowiadanie zapowiada się dobrze, nie schrzań go! 😀
„jest o wiele bardziej masywniejsza”- przydałoby się wyrzucić „bardziej”, bo przedobrzyłaś (mogłoby być „o wiele masywniejsza”, ew. „o wiele bardziej masywna”, ale nie dwa w jednym).
Ale poza tym ZERO błędów, opisy były powalające, a długość słuszna.
Trzymaj tak dalej!!!
Fajne! Ciekawie się zapowiada. Były już opko o dzieciach Artemidy, ale to ciągle średnio oklepany temat. Podoba mi się. Na pewno przeczytam cd, na które czekam z niecierpliwoscia
Kooocham Artemidę i mam nadzieję, że to opko dobrze wyjaśni, jakim cudem ma dziecko.