Nowojorska policja jest strasznie upierdliwa. Z takim właśnie przekonaniem uciekałam przed rozwścieczonymi funkcjonariuszami. I jak zawsze byli za wolni. Zgubiłam ich w kolejnej alejce. Gdy upewniłam się, że prawie nikt mnie nie śledzi poszłam do Nory.
Nora to…nora. Tak nazwaliśmy miejsce gdzie śpimy. Należę do niej od trzech lat. Odkąd uciekłam z poprawczaka. Miałam wtedy dwanaście lat. Uciekłabym wcześniej, ale nie miałam sposobności. Dopiero tamtego lata wydarzyła się okazja. Jakiś starszy facet chciał mnie wziąć na Obóz Wychowawczy do Europy. Skończył bodajże w szpitalu, a ja żyję na wolności. Od tego czasu mam wrażenie, że mnie ktoś śledzi i obserwuje. Przestałam się tym przejmować jak okazało się, że to jakiś chłopak trzy lata starszy ode mnie i niegroźny (chyba). W każdym razie mam to gdzieś i przyzwyczaiłam się do jego obecności.
A teraz coś więcej o mojej kochanej Norze. Jestem najmłodsza. Najstarszy jest z nas David. Ma dwadzieścia parę. Potem jest Roty, która ma dziewiętnaście. Bliźniaki Opi i Tuz mają po osiemnaście. Mormira, Ed, Filipo i Ben mają po siedemnaście. I na końcu ja. Nasza siedziba jest w starym, opuszczonym teatrze, gdzie właśnie zmierzałam. Uliczka, na której był „dom” była brudna, szara i groźna. W kilku miejscach czatowali idioci z nożem w ręku czekając na osobę, która wyjątkowo pójdzie na skróty. Mi oni nie zagrażają, ponieważ kilka razy dostali i nie chcieli więcej. Zapukałam trzy razy w drzwi teatru. Jak zawsze wychylił się Filipo. Miał wielką szopę blond włosów i orzechowe oczy. Do tego piegi.
-Tamia, to ty? – zapytał.
-Idioto, głośniej! Niech każdy się dowie kim jestem.
-Sory. Zapomniałem. Właź. Uważaj na Mormi.
-Znów nic nie ukradła?
-I jest z tego powodu baaardzo zła.
Zamknął stare, dębowe drzwi na klucz, kilka kłódek i razem zabarykadowaliśmy szafą wejście. Tak dla bezpieczeństwa.
Teraz wypadało by coś powiedzieć o wnętrzu Nory. Ale nie ma o czym. Wyobraźcie sobie stary teatr. Co widzicie? Scene,czerwoną kotarę, poustawiane fotele, z których wychodzi gąbka, zakurzone balkony, a do tego toaleta po lewej stronie. Tak mniej więcej to wygląda. Pewnie zastanawiacie się gdzie się kąpiemy. Istnieje coś takiego jak basen. Każdej nocy włamujemy się tam. To wspaniałe uczucie pływać w ciemnościach.
-Kto mi znowu wziął iPoda?! – krzyknęła Roty, długowłosa, niska brunetka.
-Pewnie kolejny raz zostawiłaś na którymś balkonie. – powiedział Filipo.
-Ed, oddaj jej to, bo rozpęta się piekło. – poprosił David.
Dave siedział w pierwszym rzędzie i grał na laptopie (chyba nie muszę wspominać, że na kradzionym). Miał czarne włosy i szare oczy co wyglądało conajmniej strasznie… mrocznie?
Ed wychylił się z balkonu. Rudzielec najwidoczniej był trochę pijany. Aż tutaj czuć było papierosy.
-Biedna Rotusia się rozpłacze, więc tatusiek musi jej bronić?
-Mormira, dasz radę?
-Okej, już oddaję! Nie odzywam się! Mnie tu nie ma. Nie zwracajcie na mnie uwagi.
Zaczęło się. Zawsze się kłócą. Zaraz Ed zacznie bić się z Benem, Dave i Roty będą ich rozdzielać, Opi, Tez i Filipo zaczną dopingować, Mormira strzeli w sufit, a ja to będę ogladać słuchając muzyki. Słucham tylko hard rocka i rocka. Wszystko inne toleruję, ale nie lubię.
Mam kruczoczarne, średniej długości włosy z grzywką zasłaniającą oczy. Przeważnie mam przetarte dżinsy, zwykłą koszulkę, szarą bluzę z kapturem i tenisówki lub glany. Scyzoryk noszę w kieszeni, a nóż myśliwski w bucie. Nic więcej nie używam. Kilka razy spróbowałam postrzelać do puszek z broni Mormiry, ale przeraziło mnie to, że za każdym razem trafiałam. Sto procent do skuteczności.
W ostatniej chwili zobaczyłam lecący ku mojej twarzy przedmiot.Złapałam go centymetr przed nosem.
-Czego?! – krzyknęłam wyciągając słuchawki z uszu.
Odrzuciłam to coś nawet na to nie patrząc. Tuz jęknął.
-Wołam cię już od dziesięciu minut. Rzuć mi colę. – wyjaśnił szybko.
-Nie ma jej tu.
-Musi być na tym balkonie. Przecież ją tam dawałem! Wypiłaś! – oburzył się.
-Poszukaj na innych. – zakończyłam i na nowo zaczęłam słuchać muzyki.
………………………………………………….
-Ej zejdźcie tu wszyscy! – zawołał z dołu David.
Pierwszy wychylił się Filipo. Najwidoczniej dopiero wstał, bo miał zaspane oczy.
-Po co?
-Dowiesz się jak zejdziesz.
-Ok, już schodzę. – jęknął.
Żeby było szybciej przeskoczyłam przez barierkę i z gracją wylądowałam na ziemi. Kilka razy sobie przez takie coś naciągnęłam coś w kosce, ale teraz odbyło się bez zbędnych dodatków. W końcu jaki problem skoczyć z trzech metrów?
Prawie wszyscy już byli. Ostatni przybiegł Ed. Dave zgromił go wzrokiem.
-No co? Szukałem spodni!
-Dobra, nieważne. Jest koniec miesiąca i musimy się rozliczyć z panem X.
-Jest dzisiaj? – zapytała Roty i zaczęła rozglądać się po balkonach.
-Nie wiem. Możliwe. Stawka to dwadzieścia dolarów.
-Za miesiąc? Znów podrożał?
-Chronienie nas kosztuje. – odparł Dave.
Rzuciłam na stół wyznaczoną sumę i odeszłam. Nie miałam zamiaru czekać. Wtedy w całym teatrze rozległo się stukanie o drzwi. Odwróciłam się i popatrzyłam na resztę. Wiedziałam, że myślą o tym samym. Nikogo tu nie powinno być. Nikt z nas się nie ruszył. Nasłuchiwaliśmy.
Może mi się wydawało, ale chyba słyszałam „rozwalę to”.
-Uciekajcie! – krzyknęłam w chwili, gdy drzwi runęły, a z nimi szafa.
W drzwiach stało pięciu napakowanych, aż zbytnio wysokich mutantów. Byli ohydni. Okropne tatuaże na ramionach, wykrzywione uśmiechy odkrywające brązowe zęby. I do tego śmierdzieli jak zepsute jajka (jeśli byliście kiedyś na balkonie Bena to wiecie jaki to zapach).
Skryłam się za najbliższymi fotelami i miałam nadzieję, że reszta zrobiła to samo.
-Czuję cię, marna herosko. – powiedział jeden z nich, a mi zebrało się na wymioty od tego smrodu. Cudem się powstrzymałam. Wyciagnełam nóż myśliwski. I oczym on mówił? Naćpani są?
Nie wiedziałam co zrobić. Nienawidzę bezradności!
Po drugiej stronie zobaczyłam zaczajonego Dave’a. W ręce trzymał zwykły pistolet. Na balkonach był Filipo i Roty. Reszty nigdzie nie dostrzegałam. Nie miałam czasu na zastanawianie się, gdzie oni sie podziali, ponieważ stolik z pieniędzmi poleciał wprost w moją stronę uderzając o krzesła.
Miałam bardzo dziwne wrażenie, że polowali akurat na mnie.
Wstałam i uciekłam w stronę schodów na balkony. Leciały we mnie najróżniejsze przedmioty. Gdy miałam wrażenie, że upadnę o lecące rzeczy rzuciłam od niechcenia nóż. Jakie było moje zdziwienie, gdy broń przeleciała przez nich jak przez mgłę. Przez chwilę stanęłam zdezorientowana tą sytuację. Myślałam, że mi się przywidziało. Ale strzały z broni Davida też przelatywały przez to coś.
Chwila kiedy przystanęłam wystarczyła,aby mnie dogonili. Byłam przywarta do ściany, a wokół mnie stało pięciu osiłków. Każdy z czymś ostrym, co niewątpliwie mogło mi zrobić krzywdę.
-Czego chcecie?! – robiłam wszystko co w mojej mocy, aby głos mi nie drżał.
-Taki smakowity kąsek nie może nam przejść koło no… – niedokonczył, ponieważ na jego brzuchu zalśnił srebrny sztylet.
To coś najpier popatrzyło na ostrze, potem na mnie, a na koniec upadło. Rozsypał się! Tam gdzie powinno być jego ciało był złoty piach. Stłumiłam krzyk. Nie dlatego, że zginął. To normalka w moim świecie. Ale dlatego co z nim się stało. Złoty piasek? To są chyba jakieś żarty! I po części dlatego, że tam gdzie przed momentem stał mutant, teraz stał ten chłopak co mnie śledził od trzech lat.
-Uciekaj! – krzyknął.
To we mnie obudziło coś czego nie umiem nazwać. Jakiś impuls zamiast uciekać, kazał mi walczyć.
Chwila zdezorientowania na twarzy reszty tego czegoś wystarczyła mi, aby wyciągnąć scyzoryk i zaatakować. Uderzyłam tego najbliżej i próbowałam zadrasnąć jego bok. Ale tam gdzie powinna pojawić się szrama czerwonej krwi nic nie było.
-Twoja broń nie działa. Spróbuj tym.
Dopiero teraz zorientowałam się, że stoję z tym chłopakiem odwrócona plecami i podaje mi mały sztylet. Sam w ręce trzymał siedemdziesięcio centymetrowy miecz (!). Przyjęłam jego hmmm…. dar, bo co miałam zrobić? To było jedyne wyjście. A poza tym miałam przeczucie. A ja zazwyczaj ufam swojemu przeczuciu.
Gdy tylko zaatakowałam kolejny raz, mutant zmienił się w piach. Zostało już w sumie tylko dwóch, bo ten koleś szybko rozprawił się z trzecim. Mój kolejny przeciwnik wiedział co się po mnie spodziewać. Nie był zdziwiony, gdy próbowałam zaatakować jego nogi. Tylko zaśmiał się szyderczo, co mnie troszeczkę wkurzyło.
Nigdy nie byłam dobra w posługiwaniu się scyzorykiem czy moim nożem myśliwskim. Rzadko ich używałam. Przeważnie tylko do pogrożenia komuś. Więc nie dziwcie się, że sztylet wypadł mi z ręki, gdy uderzyłam o ścianę.
-Zapłacisz mi za śmierć moich braci.
Próbowałam coś wymyślić. Mój mózg pracował na pełnych obrotach. Wszystko wokół, każdy szczegół dokładnie kodowałam. Z moich obserwacji, trwających około dwóch sekund wywnioskowałam, że jeśli pociagnę za sznurek obok mnie to spadnie żyrandol, który szczęśliwym trafem jest nad moim wrogiem. Modliłam się żeby to wypaliło, bo innej szansy nie miałam.
Rezultat był troszeczkę inny niż oczekiwałam. Lampa spadła obok mojego rozmówcy. Maleńkie kawałki szkła poleciały w każdą stronę. W tym w moją. Poczułam szczypanie w prawej nodze, ręce, brzuchu. A na koniec upadłam od uderzenia w głowe. Zaczęłam spadać w ciemną otchłań.
Ciąg dalszy nastąpi…
Już.
-Po co ją tu przyprowadziłeś?
-A co miałem zrobić? Zabrać ją do szpitala śmiertelników? Żeby rozpowiadała, że zaatakowali ją Lajstrygowie?
-Wiesz dobrze, że działałaby Mgła!
-Poza tym nie miałem już sił jej chronić. Potwory napierały z każdej strony. Gdy ją zaatakowano, ja byłem zajęty lwem nemejskim.
-Trzeba było poprosić o pomoc. Lupa na pewno by przydzieliła ci dwóch innych herosów.
Więcej nie usłyszałam, bo wyszli trzaskając drzwiami. Postanowiłam nie otwierać oczu w ich towarzystwie. Chciałam posłuchać co mają do powiedzenia. Poza tym nie miałam ochoty jeszcze wstawać. Niestety moja ciekawość postanowiła inaczej.
Otworzyłam oczy. Miałam zabandażowaną głowę, rękę, łydkę, a na brzuch przyklejony duży plaster.
Próbowałam przypomnieć sobie co się stało, ale wszystko było jak przez mgłę. Jakby to się stało miesiąc temu.
Pamiętałam Norę, chłopaka, który mnie śledził i … jakieś monstra. Teraz analizowałam słowa tych dwóch co tu byli. Dziewczyna i chłopak. Dziewczyny głosu na pewno nie znałam, ale chłopak… ten głos na pewno kiedyś słyszałam. Mówili o tym, że nie powinnam tu być (zdaję sobie z tego sprawę aż nadto), o jakiś ostrygach, nie nie opstrygach, Lajstrygach, i o mgle. Po pięciu sekundach stwierdziłam, że są naćpani. Albo to ja mam zwidy? Albo sen? Nieważne zresztą. Priorytetem w tej chwili jest to żeby dowiedzieć się gdzie się znajduję.
Rozejrzałam się po otoczeniu. Siedziałam na zielonej kanapie ozdobionej w maleńkie różyczki (ohyda). W sumie w pomieszczeniu w jakim byłam nic się oprócz tego nie wyróżniało. Zwykły salon. Tylko bez telewizora, telefonu i komputera. Same książki, zdjęcia.
Wstałam i od razu tego pożałowałam. Usiadłam spowrotem, aby mój żołądek się uspokoił. Wdech, wydech i kolejna próba. Tym razem udana. Odwinęłam wszystkie bandaże, rzuciłam na sofę i podeszłam do okna.
To co zobaczyłam trochę mnie zdziwiło. Wszędzie było pełno nastolatków, dzieciaków i facetów przebranych za kozły (bo jak inaczej nazwać przebranie od pasa w dół włochate coś, a na głowie dwa różki?).
-O, już obudziłaś się. – do pokoju wszedł ten chłopak.
Próbowałam dyskretnie znaleźć w mojej kieszeni scyzoryk. Ale moja dyskretność na wiele się nie zdała.
-Nie masz broni. Poza tym w walce z potworami na wiele się nie zda.
Był to wysoki brunet o niebieskich oczach. Ubierał się dość zwyczajnie. Koszulke miał fioletową i coś na niej napisane, ale część napisu była przysłonięta skórzaną kurtką. Nic specjalnego.
-Nazywam się Russel Band. Jesteś na Obozie Herosów.
-Odbiło ci? Obóz czego? I to ty jesteś tym kolesiem co mnie cały czas śledził, co nie? Czemu to robiłeś? Nie miałeś własnych spraw. Po za tym o jakich potworach mówiłeś?! Naćpałeś się? Oddaj mi mój scyzoryk! I od kiedy dzieciom daje się broń do ręki?! – wskazał za okno.- Zmywam się stąd.
Okej, przyznaję to było głupie. Najpierw pełno pytań, a potem nie czekając na wiele ominęłam go i wyszłam, trzaskając drzwiami. Naciągnęłam kaptur. Nie chciałam się rozglądać. Nie chciałam mieć z tym miejscem nic wspólnego.
Był tylko jeden problem. Nie wiedziałam gdzie iść. A wolałam nie pytać durnych dzieciaków biegających z mieczykami o drogę. Szłam więc przed siebie.
-Radzę ci tam nie wchodzić. Lupa się wścieknie.
Dopiero teraz zauważyłam, że ten chłopak cały czas za mną szedł.
-Śledzisz mnie? – zapytałam.
-Chyba tak.
-Dlaczego?
-Bo takie jest moje zadanie. Pokażę ci Obóz i się rozejdziemy, każdy w swoją stronę.
-Gdzie jesteśmy?
-Już mówiłem. W Obozie…
-Pełnym debili. Chodzi mi o miasto.
-Myślisz, że ci powiem?
-Tak.
-Nie. Dowiesz się w swoim czasie. Teraz musisz zostać na Obozie. Nauczyć się walczyć z tym czymś co zaatakowało cię w teatrze.
-Chyba ci się coś pomyliło. Ja wracam do Nory. Nie zatrzymasz mnie.
–On nie. Ja owszem. – odezwał się głos w mojej głowie.
Zza drzew wyszedł pies. Nie, nie pies. Wilk. Z bardzo mocnymi łapami i kłami. Miał szarą sierść z czarnymi wstawkami i bardzo inteligente, złote oczy. Jak bardzo żałowałam, że nie mam przy sobie noża.
-To wasz pupil? – chciałam dowiedzieć się od Russela.
-Tamia Breen, przedstawiam ci Lupę. Lupa jest opiekunką Obozu, naszą Mentorką.
-Pies?!
–Wilczyca. – znów usłyszałam warczący głos w głowie. – Russ, zabierz ją do domku nieokreślonych. Ale zanim to zrobisz oprowadź ją po Obozie. Daj jej spiż i koszulkę. Powiedz dziewczynom w jej wieku, żeby zorganizowały resztę stroju.
–Ja tu nie zostaję. – powiedziałam odruchowo.
–Przyjdź później do mnie, Russ. – wilk zignorował mnie i moje słowa. – Musimy porozmawiać.
–Tak jest. – chłopak zasalutował i zwierzę uciekło. – Odnoś się z szacunkiem do Lupy. Dziwię się, że cię nie rozszarpała po tych słowach.
Nie odpowiadając ruszyłam dalej. Żaden pies nie będzie mi mówił co mam robić.
-Gdzie idziesz? Domki są tam.
-Wynoszę się stąd.Nie mam zamiaru przebywać wśród czubków. Na serio myślałeś, że zostanę?
Bardzo mi się podoba ,wspaniałe , genialny pomysł i świetny, lekki styl pisania co uwielbiam w opkach !!
Pisz dalej, z zniecierpliwieniem czekam na cd !!
pozdrawiam, eisabeth
pierwsza !! 😉
Znakomite! Gratulacje za pomysł i wykonanie. Czekam na dalsze części 😀
Od razu polubiam gówną bohaterkę. Jest taka silna i pelna determinacji. Wolę Greków, ale chętnie przeczytam opis obozu Rzymian. Genialny pomys z tym „gangiem”. Ale przydaby sie spis bohaterów, bo się gubię.
Po przeczytaniu prologu, zachwyciła mnie Twoja orginalność.Teraz, gdy przeczytałam rozdział 1, jeszcze bardziej spodobał mi się Twój styl pisania i główna bohaterka. Choć ja również wolę Grecję, to z chęcią przeczytam Twoje opka, bo masz bardzo ciekawy pomysł. 😉
Ja również podpisuje się pod propozycją spisu bohaterów xD Faktycznie wprowadzono bardzo dużo nowych postaci (chociaż mnie osobiście przypadła do gustu jedynie Tamia), ale patrząc na twój styl pisania, to powinno jedynie pozytywnie wpłynąć na odpór opowieści.
Mam sentyment do Greckiego Obozów (z racji tego, że był poniekąd „pierwszym” z jakim miałam do czynienia ^^”), ale odmiana w postaci Rzymskiego wydaje się kusząca xD
Czekam na następny rozdział (i oby Lupa nie rozszarpała głównej bohaterki).
Czy ty chcesz mnie doprowadzić do zawału?!
😀 😀 😀
To opko jest tak genialne, że przez najbliższy miesiąc niczego nie napiszę, bo zawsze będzie gorsze od tego! 👿 👿 👿 👿
Hm, czasem zabrakło mi literek 😀 i jedno mnie zdziwiło: jak można być pijanym po fajkach ? xD
Opko ciekawe, podoba mi się. Czekam na cd.
Wielbię to. Ciekawy pomysł (jak już pewnie pisałam pod prologiem), bohaterka normalnie nie przypadłaby mi do gustu, ale w Twoim opku jest zupełnie inaczej. Podobają mi się opisy, przy niektórych miejscach mogłam się nawet pośmiać. Troszeczkę smucę się z powodu rzymskiego obozu, bo za Starożytnym Rzymem za bardzo nie przepadam…
(szczena dotyka dywanu)
Wow GENIALNE bije pokłony xD
Jedyne, czego się czepiam to: jak udało Ci się zmieścić nóż myśliwski w trampku? Bo ja próbowałam włożyć do glana i efekt był taki, że rozcięłam sobie nogę… W glaniku noszę ewentualnie ostrze wyjęte ze scyzoryka lub Korsarza (mała petarda, nie lubi ładunków, robi sporo huku)… Jeśli masz patent na ukrycie większego noża w bucie, to byłabym wdzięczna za podzielenie się nim.
Świetne, bohaterka wspaniała, akcja w idealnym tempie, a według mnie Rzymianie są równie wspaniali jak Grecy ( jeżeli chodzi o mitologie, bo w reszcie to kserokopiarki ). UWAGA!!!! Ośmielam się użyć świętego słowa, zarezerwowanego dla Myksy i Arachne, więc następną częścią mnie nie zawiedź. ( Uwaga, Uwaga!!! ) GENIALNE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! 😀 😀 😀 😀
Piper, sory nie zauważyła z tymi fajkami. Chodziło mi o to, że był pijany, a przy okazji palił czego zazwyczaj nie robi. Powinnam to dopisać, ale teraz za późno ;p
Arachne, jak to napisałaś faktycznie stwierdziłam że to dość niemożliwe. Ale powiedzmy, ze to taki trick, który potrafi tylko Tamia Bo coś umieć musi ;p
Ojacie! Suuuuuuuper! Trochę kojarzy mi się z Maximum Ride (czytałaś?). Świetny masz styl. Ja też wolę greków, ale lubię Lupe 😉 Fajne fajne nie powiem nic złego. Fajne było z tym ciąg dalszy nastąpi… Już 😉 Świetny pomysł. Podoba mi się to opko. A teraz w podskokach pedze oglądać Kuroshitsuji xd
Masz dobre porównania Myksa. Teraz jak powiedziałaś, że kojarzy Ci się z Max to jak spojrzałam to rzeczywiście troche podobne …
nie czytałam. nie wiedziałam ze ktoś już podobne zrobił ;/
woooooooooooooooooooooow!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!SUPER CZEKAM NA CD!!!!SUPER STYL!!!!!!!