Tak, oto i nowa część Spisku! Cieszycie się? Ja tak! Mimo że w tej części dużo się nie dzieje i jest nudna. To opowiadanie jest trudne do pisania, ale podołam. Części będą ukazywać się rzadko, ale nie zostawię mojego R. Pozdrawiam i zapraszam do lektury.
Wasza Myksa
Obudziłem się na jakimś łóżku. Ktoś wtryniał mi do ust budyń, który smakował jak moje ukochane ciasteczka. Tym kimś był ok.15 letni chłopak o blond włosach.
-Obudziłeś się! Jesteś Carter, tak?
-Yhy, daj jeszcze budyniu ciastkowego.- Nie myślałem do końca trzeźwo.
-Wystarczy, chyba że chcesz się spalić.
-To trucizna?!
-Nie, ambrozja, pokarm bogów.
-Jakich bogów?- O nie! Poczułem, że coś pali mnie w żołądku.
-Ja nie umiem tłumaczyć.- Odbiło mi się, będę miał niestrawność. – Zawołam kogoś innego. Wybiegł, a ja zacząłem się krztusić. Po chwili dosłownie zacząłem ziać ogniem. Moja torba leżała na stoliku. Szybko wydobyłem z niej butelkę wody i wlałem ją sobie do gęby. Po chwili przyszła tu jakaś dziewczyna wyglądająca na jakieś 18 lat. Była nawet ładna, miała blond włosy i szare oczy. Bardzo inteligentne spojrzenie. Spotkałem w swym życiu wielu naukowców i ta dziewczyna miała to ,,coś” co mogło by pozwolić jej zmieniać świat.
-Część, jestem Annabeth Chase.
-Carter Matsuda.- Przedstawiłem się pseudonimem. Annie opowiedziała mi trochę o bogach i herosach. Część faktów wiedziałem od Spielsteina, części się domyśliłem, część była dla mnie nowa. Nagrałem całą historię na podręczny dyktafon, wyglądający jak chusteczki higieniczne. Pierwszy dowód w sprawie- pomyślałem. Kazałem dziewczynie przysięgnąć, że nie kłamie. Zrobiła to i przysięgła na Styks. To była taka przysięga, której nie można było złamać, bo się umrze. Dziewczyna wyjęła jeszcze trochę budyniu.
-Nie!!!- Zdziwiła się.
-Przecież to jest pyszne.
-Najadłem się.- Burknąłem. Oprowadziła mnie po obozie. Zażądałem mapy i wyjąłem swój profesjonalny aparat.
-Kocham robić zdjęcia.- Powiedział do niej i obfotografowałem cały obóz. Znaleźliśmy wspólny język.
-Wiesz, myślę że możesz być synem Ateny.- Mruknęła. Zachichotałem
-Tak sądzisz?
-No bo jesteś inteligentny i w ogóle…
-Heh… Dzięki. Ale naprawdę będziemy się tu bić na miecze?
-Tak. I wiesz co?- Zbliżyła się by szepnąć mi coś na ucho gdy zobaczyliśmy idącego w naszą stronę czarnowłosego chłopaka.
-Annie!? Co to za jeden?- Dziewczyna odsunęła się.
-To jest Carter, nowy obozowicz.
-Czyim jesteś synem?- Spytał z wyższością.
-Nie wiem.- Odpowiedziałem.
-Heh, przecież bogowie mieli określać każde dziecko do 12 roku życia, nie Annie? Musisz być jakimś… a ja wiem? Wyrzutkiem? Bo masz więcej niż 12 lat, nie?
-Nie mam 6 latek wiesz?- Wycedziłem.
-Myślałem że z 14, ale skoro jesteś taką małą dzidzią…
-Tak mam 6 + 10.
-To więcej niż 12, nie?
-Jasne ty arcy inteligętna istoto. 6+10=16
-Aha, kłamiesz! Jesteś młodszy. Nie wyglądasz na 16 lat.
-A co Ci do mojego wieku?
-Chłopcy spokojnie! Carter to jest Perseusz Jackson, syn Posejdona. – Podaliśmy sobie dłonie, a potem Annabeth zaprowadziła mnie do Chejrona- centaura, wychowawcy w obozie herosów. On też zaczął opowiadać różne przydatne informacje, które nagrałem chusteczko-dyktafonem. Nagle zadzwonił mój smartphone. Taki jakich jeszcze nie ma na rynku i długo nie będzie. Super wypasiony. Na ekranie widniało, że dzwonił Tiefer.
-Przepraszam.- Rzuciłem do Chejrona, wyszedłem i odebrałem.
-Tief?
-R?
-Tak, co chcesz?
-Przekazać Ci żebyś uważał na sprzęt i się z nim za bardzo nie obnosił.
-Wiem przecież, wiesz ile już mam danych? Zdjęcia, nagrania…
-To świetnie…
-Ok. muszę kończyć, wieczorem wyślę Spielsteinowi raport o postępach.
-Do usłyszenia R…- Rozłączyłem się. Annabeth zaprowadziła mnie do domku Hermesa. Tam poznałem parę interesujących osóbek. Od razu nie przypadły mi do gustu. Dzieci Hermesa były jakieś dziwne i przypominały mi… sponsora!!! Tak właśnie sponsora. To były jego dzieci. Wniosek: sponsor = Hermes. Wieczór praktycznie już nastał. Sięgnąłem do torby po laptopa, ale jego tam nie było. Zobaczyłem go na kolanach jednego syna boga złodziei. Ten idiota próbował złamać hasła i przejść przez skomplikowane procedury zabezpieczające w moim nowoczesnym, zaawansowanym służbowym laptopie. Nie spodziewał się kopniaka w łeb, więc po uderzeniu puścił komputer złapałem go.
-A jaki to model? Jakiej marki? Świetny stary, ale po co tyle zabezpieczeń.
-Nie twoja sprawa.- Odgrodziłem się od reszty i odblokowałem laptopa (hasło, linie papilarne, wzór na tęczówce itp.) Przeniosłem nagrania, zdjęcia i inne dokumenty na kompa i wysłałem. Co chwila waliłem kogoś wścibskiego w łeb. Zrezygnowany wyłączyłem laptopa i poszedłem spać (po uprzednim zabezpieczeniu rzeczy przed kradzieżą). Śnił mi się koszmar. Tak, tak wiem mam zrujnowaną psychikę. Często śnią mi się dziwne rzeczy. To na co ze spokojem patrzę (ba biorę w tym udział) na jawie wraca w nocy i nie daje spokoju. No cóż wiele razy musiałem robić krzywdę, kłamać, a czasem zabijać. No co się tak lampicie z niedowierzeniem w ekrany? W końcu jestem tajnym agentem od spraw naukowych. No dobra mniejsza z moją psychiką. Ten koszmar był inny, taki realny. Nie pamiętam co w nim było. W każdym razie obudziłem się z krzykiem. Moi współlokatorzy zmierzyli mnie chłodnym spojrzeniem. Byli już na nogach. To dziwne, była dopiero 8. Taka wczesna pora. Zwykle wstaje o 11, a i tak jestem zaspany jak cholera. Zawsze tak jest, że rano podczas pracy nad projektami zasypiam dopóki Gray nie wrzaśnie mi do ucha.
-R!!! Obudź się do jasnej cholery bo coś sknocisz!!! Chcesz kawy?- Mówiąc kawa ma na myśli super mocny środek pobudzający, który sama stworzyła. Po łyku czegoś takiego dostaje się takiego kopa…
-Śniadanie!!!
-Że what?- Wrzasnąłem i zabluzgałem po niemiecku.
-Jesteś niemcem?- Spytał któryś z synów hermesa.
-Nie twoja sprawa.
-Myślałem, że japończykiem. Jesteś przecież Matsuda.
-Co Cię obchodzi moja narodowość. Umiem gadać po angielsku, niemiecku, japońsku, francusku, włosku, arabsku, łacińsku i grecku.
-Synulek Ateny… Nie no stary jesteś jakiś dziwny. Masz takie nowoczesne gadżety i nie przejmujesz się zakazem…
-Jakim zakazem?
-Posiadanie elektroniki. …Gadasz w 7 językach i nie używasz szczotki do włosów… Zostańmy kumplami!
-Yyyy…- Dobra koleś mnie wkurzał i to bardzo. – Zastanowię się.- Odparałem. W tym obozie są takie bajery, że można sobie wybierać co można zjeść myślami… Ciekawe co to za technologia. Po południu był trening walki na miecze. Jako, że byłem perfekcyjnie wyszkolony (no może nie w walce mieczem) szybko załapałem o co chodzi i załatwiłem doświadczonego partnera. Annabeth spojrzała na mnie podejrzliwie. Ja ciągle robiłem zdjęcia. Stwierdziłem, że potrzebuję prywatności. Już wiem jak sobie ją zapewnie. Zadzwoniłem do Tiefera.
-Tief, potrzebuję chologramu nad moim łbem w kształcie pioruna.
-Spoks, po co?
-Później Ci wyjaśnie.
Cieszymy się, cieszymy I ta część wcale nie jest nudna!
Bardzo mi się podobało!
Pozdrawiam
Jakim prawem jest tylko 1 komentrarz?!!!!!!!!!! I jakim prawem ta część ukazaa się cale WIEKI po 1? Czy hologram się nie piszę czasem oprzez samo h? No dobra, ostatnioz moją ortografią nie jest za dobrze (napisaam „howanego” kiedy pisalam wypraowanie kolo 22).
A tak poza tym geniusz. Powinnaś tylko opisać sen.
GENIO GENIO GENIO! 😀
Jasne ze sie cieszymy 😀
Brak mi słów by wyrazić mój zachwyt. Kocham to Opko!!!!!!!!!!!
NAPISZ NASTĘPNE TAK SZYBKO JAK MOŻESZ, BŁAGAM!!!!! 😀
Suuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuper Myska !! Czekam z niecierpliwością na cd ! 😉
Dziękuje, jutro/dziś biorę się za 3 część (bo muszę jeszcze na mojego prywatnego bloga napisać 10 rozdział) Cieszę się że lubicie to opko. Pozdrawiam
Suuper 😀 Świetne 😀 Ciekawe 😀 itp., itd. 😀
Eh. Nie mam czasu teraz, ale to musiałem przeczytać.
Świetne! Hologram nad łbem 😀
Gdybyś mogła wysłać następną część na mojego maila, bo tutaj mam czas wchodzić raz na miesiąc. Przeklęta szkołą. Byłbym bardzo wdzięczny.
KUR… ups! Wróć! To opowiadanie jest przewspaniałe, ciągające, długie, świetne, boskie, herosowe, najlepsze na świecie, intrygujące, wychodzące poza schemat, zaje… ups! Chciałam powiedzieć: fantastyczne.
Chol…ups! Ciągle nie mogę się przyzwyczaić do tego, że nie lubicie przekleństw…
Bez nich nie opiszę odpowiednio tego opowiadania