Stałyśmy otępiałe obok willi Sophie. Na drugim wzgórzu rozciągał się wielki legion herosów we zbrojach i najróżniejszych potworów. Patrzyłam na to szeroko otwartymi oczami. Nie byłam w stanie się ruszyć ani cokolwiek powiedzieć. Koło nas pojawił się Kevin, Itan, Haithem, Chris, Kim i Emma. Po chwili przygalopował Chejron.
-Co tu tak stoicie?-zapytał.
-Chejronie… – ktoś pokazał centaurowi naszych wrogów.
-Kevin, ogłoś alarm. Niech wszyscy szykują się do walki. Emma przygotuj broń. Niech każdy przywódca domku przyjdzie na balkon za pięć minut – wymówieni pobiegli w swoje strony.- Alice,
staperuj się w bezpieczne miejsce.
-Nie.-szepnęłam.
-Co?
-Nie! – powiedziałam już nieco głośniej. – Nie tym razem. Nie dziś. Już nigdy.
-Alice! Proszę.
-Nie, Mea.
-It, weź ją.
-Chejronie! Powiedziałam już, że nie.
-Ktoś jedzie.-zauważył Chris.
-Miejcie broń w pogotowiu, ale jej nie wyciągajcie. Na razie.
Ku nam zmierzał jakiś chłopak. Był jeszcze daleko, więc nie bardzo mogliśmy go zidentyfikować. Na pewno był młodszy ode mnie. Mógł mieć około jedenastu lat. Sądząc po jasnych włosach, był synem Hermesa. W ręku trzymał jakiś list.
-Pan Cezar przysyła wiadomość.-powiedział i rzucił paczkę pod nasze nogi.- Po co walczyć. I tak przegracie. Nie macie szans. Jesteście żałośni.
-Alice, daj spokój.-upomniał mnie Hait, gdy zobaczył jak zaciskam pięści.
-Lepiej już wracaj dziecko. Chyba twój yy… pan.. się nie cierpliwi.
Pobiegł z powrotem. Podniosłam list i już chciałam go rwać, ale wyrwała mi go Kim.
-Może najpierw spojrzysz?
-I tak go zabiję, więc co to za różnica?
-Kim ma rację, Chodźcie. Już powinni być.
Poszliśmy na balkon na szybką naradę. Byli tam wszyscy przedstawiciele domków.
-Ktoś zdradził.- stwierdził Marco.
-Teraz to nie ważne. Mea, przeczytaj list.
W skrócie napisał o tym, że jak się poddamy to będzie wszystko okej i nam nie zrobią krzywdy. Chcą tylko ustalić nowe porządki, to wszystko. Gnida.
-To nie walczymy? Świetnie, bo muszę makijaż poprawić.-mruknęła córka Afrodyty.
-Skoro mamy szpiega w naszych szeregach, to oni muszą wiedzieć o naszych umiejętnościach.-zignorował ją Itan.
-Niekoniecznie. Łucznicy powinni zająć miejsce na dachu. Celujcie w potwory.
-Nie…-szepnął Marco.
-Co nie?
-Chejronie, popełniliśmy błąd. Teraz to zrozumiałem. To nie ich wina. Mój ojciec by wiedział gdyby Cezar chciałby go zlikwidować. Nad nimi panuje ktoś wyżej.
-Są zahipnotyzowani? – próbowałam się nie roześmiać, ale po chwili spoważniałam.
-No właśnie.
-To ona?
-Na pewno.
-Y… możecie nam powiedzieć o co wam chodzi?
-O to, że nad tamtymi herosami i naszym szpiegiem panuję Gaja. Chce powrócić do gry. A nas nie zahipnotyzowała, bo chciała zapewnić sobie rozrywkę.-zgadła Mea.
-Skąd to wszystko wiecie?
-Widziałam ją. Ją i Uranosa. – odparłam.
-To jak mamy z nimi walczyć?
-Zabić ich guru.
-To niemożliwe. Ziemi nie można zabić.
-Ale można ich skłócić.
-Wtedy będzie koniec świata.
-Chejronie, coś tam się dzieje.
-Tęcza!-krzyknęła córka Demeter.
-Bogowie się odzywają. Nie chcą byśmy z nimi walczyli.
Wpadłam na pewien pomysł. Musiałam tylko iść tam sama.
-Zaraz wracam.-powiedziałam i wyszłam w stronę łazienki.
Ciekawe kiedy połapią się, że nie wrócę. Mój plan był taki: przestaperować się do Gai i … i nie wiem co dalej.
Zrobiłam to. Znalazłam się w jakiejś piwnicy. Śmierdziało tam stęchlizną. Stałam w przedsionku. Z pokoju obok świeciło się światło.
-Czuję cię.-dobiegł mnie głos Ziemi.-Alice Cray. Najlepsza staperka świata mnie odwiedziła.
-Dlaczego to robisz? Dlaczego kierujesz tymi herosami?-kierowałam się do tego pokoju.
-Nie tylko tymi herosami. – zbiła mnie z tropu. Jak to nie tylko nimi?
-A więc kim jeszcze? Bogami? Chejronem?
-Wszystkim. To była próba Alice Cray. Myślałam, że już zrozumiałaś.
-Jaka próba?
-Chyba już wiesz.
Nie. Nie wiedziałam. Nic z tego wszystkiego nie rozumiałam. Przecież nie mogła stworzyć tych wszystkich sytuacji. Nie mogła stworzyć tych uczuć.
-Ależ mogłam. Z pomocą bogów, Alice. Obserwowaliśmy cię. Od początku. W końcu masz zająć miejsce swojego ojca za niedługo. Uparłam się, abyśmy cię sprawdzili. Jako babcia Zeusa muszę
dbać o jego interesy.
-Przecież to nie była iluzja. – powiedziałam, ale miałam co do tego coraz większe wątpliwości.
Stanęłam w drzwiach. Przede mną stała sama Gaja. Miała na sobie brązową suknię,a na jej ramiona opadały, także brązowe loki. Oczy czarne wpatrywały się we mnie intensywnie.
Za nią były komputery. Na monitorze z jednej strony były twarze Chejrona i moich przyjaciół siedzących na balkonie. Po drugiej stronie był legion Cezara. Wszyscy zastygli w bezruchu. Jakby
ktoś wstrzymał czas.
-Ale przecież to nie możliwe. Nie mogliście…
-Jak wszyscy bogowie się zjednoczą i działają razem, to wszystko jest możliwe.-weszła mi w słowo.
-Czyli… ja nie mam…-wtedy spojrzałam na przestrzeń obok Gai.
Po obydwóch stronach były klatki z korzeni. W prawej spała dziewczyna o złocistych włosach. Lisa.
-Co jej zrobiliście?!-krzyknęłam.
-Śpi.
-Wypuście ją!-do oczu napłynęły mi łzy. Ona żyje. Żyje.
Spojrzałam na osobę w drugiej klatce. Miał brązowe, krótkie loki. W średnim wieku. Tata. CO TO WSZYSTKO MA ZNACZYĆ?!
-Oni nic nie wiedzą.-szepnęłam.
-To nie prawda. Postaraliśmy się żebyś zachowała swoje znajomości. Jesteś już trzeci dzień na Obozie.
-Ale co z Cezarem, Jessicą, Dave’m, Troyem?
-Syn Hadesa pomaga ojcu, Jessica ma własny dom i dzieci, Dave podróżuje. Tylko Troy jest jeszcze na Obozie. I Nike prosiła cię abyś nie oceniała go po tym jak go widziałaś. To nie jest zły chłopak. Po prostu najbardziej pasował do tej roli.
Dalej myślałam, że to żart. Że próbuje mnie zwodzić. Ale… to wszystko…
-Teraz musisz już wracać. Już czas. Zdałaś. – powiedziała.
Wszystko zaczęło mi się rozmazywać. Jej rysy stawały się niewyraźne. Czułam pod sobą miękkość czegoś. Nie bardzo wiedziałam czego.
-Nie! Zaczekaj! Ale..!
-Do widzenia Alice Cray. Może jeszcze kiedyś się spotkamy.
Jeszcze chwilę niosło się echo słowa ‚zdałaś’. Ogarnęła mnie ciemność. Wyprostowałam się niczym struna i otworzyłam oczy. Siedziałam na łóżku w domku Hermesa. Oczywiście wywnioskowałam to z bałaganu panującego tutaj.
Wstałam. Większość spała. Były wakację, więc sporo osób spało jeszcze na ziemi. Ubrałam buty leżące pod łóżkiem i wyszłam przed domek. Na ławce siedziała Mea, Kevin i Itan[!]. Co on tutaj robił?!
-Alice! Obudziłaś się. Poznaj Itana. Jest staperem tak ja ty. Prawda, że super?-zawołał syn Hermesa.
-Mówiła, że zachowam przyjaciół…-szepnęłam. Kolejny mini sprawdzian?
-Siema. Podobno jesteś nową staperką. Trzy dni?
-Co trzy dni?-zapytałam zagubiona.
-Trzy dni temu to odkryłaś. Prawda? Ja, razem z kolegami umiemy to od siedmiu lat. Ale dopiero teraz tu trafiliśmy.
-Alice, czemu tak niespokojnie spałaś? O trzeciej nad ranem nawet krzyczałaś. – zastanawiał się Kevin.
-Koszmar.
-Twój ojciec za godzinę cię będzie uczył. Jestem ciekawa co będziesz decydowała. W końcu będziesz tak jakby trzynastym olimpijczykiem.
Świetnie. Będę musiała poznawać tatę od początku. Wszystko przepadło. I dobrze. Lisa żyję. Mee nic się nie stanie. Bo to była tylko i wyłącznie iluzja. Głupia iluzja.
KONIEC
[Dziękuje wszystkim tym, którzy wytrwali do końca (co nie było łatwe). Mam nadzieję, że aż tak bardzo was nie zanudziłam jak mi się wydaję. Teraz przerwa. Bardzo długa. Mam nadzieję, że
kolejne opowiadanie będzie lepsze (ostatnio zrodził się pomysł). ‚Śmiertelniczka’ oficjalnie zakończona!]
Fajne! Czekam na więcej.
Ale zakończenie… Nie spodziewałam się tego…
kurcze do jasnej ciasnej! nie do końca to kumam. wszystkie wydarzenia z opowiadania były iluzją bogów?!
szybko przyślij jakieś wyjaśnienia, bo mi chyba głowa wybuchnie!
ale tak ogólnie to super-duper! 😀
O w kufcię! KONIEC?! ZŁO!!!
Nie przeżyję bez tego!!!
Dziewczyno, twoje opowiadanie to jedno z nielicznych, które nie jadą schematem, nie roją się od błędów i nie mają „oszałamiającej” objętości trzech linijek.
Oddaję hołd „Śmiertelniczce”!
O ja… Fajne ale trochę przykre…
Kuź**, kończy się TAKIE opko i… 5 KOMENTARZY?! LUDZIE, CO Z WAMI?!
Kur**, nic tylko lament pisać…
yyy… no. no. eee… jakoś… dziwnie. miałam nadzieję, że… no. jakoś… no ZATKAŁO MNIE. moje ulbioe opowiadnie jakoby… nie istniało. już nie ma szansy na to, że Alice bedzie albo z Kevinem albo z Troyem albo z Marco. albo z itanem. a w rzeczywistości wszyscy uważają Alice za staperke, która jeszcze nic nie umie.
no tego sie nie spodziewalam. na pewno zaskoczylas. ciesze sie ze napisalas az tyle czesc tak fajnego opowiadania, ale tak naprawde… no nic. szkoda ze juz koniec
wydawało mi się, że mało osób to czyta. Nie chciałam tego przedłużac. Może kiedyś dokończę jej historie? Ale wątpię w to. Skoro koniec, to koniec.
moje opowiadania czytaja chyba 3 osoby, no wiec pisze rzadko, czesto mi sie wgl nie chce, bo mam wrazenie, ze to co pisze jest nudne, tym bardziej, ze na poczatku moje opowiadanie czytalo z 20 osob. a teraz 3. zawsze sobie mysle co za ,,regres” ale i tak pisze bo wiem ze mnie wkurzzaa to jak czasem ktos nie koncvzy swojego opowiadania. ale u cb jest zupelnie inaczej. mysle ze twoje opowiadania czytalo z 40 osob, ale nie wszyscy musieli je po prostu komentowac. takich opowiadan jak twoje nie da sie nie czytac. byly czasy ze na blog wchodzilam tylko po to, zeby zobaczyc czy doszla nowa smiertelniczka cokolwiek jest to nowe co wmyslilas, przeczytam to :>
Muza, tak to już jest. Kiedyś mój tekst czytało ze dwadzieścia sztuk, a teraz… Liczba komentarzy: TRZY. Starzy czytelnicy się wykruszyli. Nowym opada szczęka, jak widzą trzydzieści pięć części opowiadania (gość mówi sobie „***, ja odpadam!”). Urok długich opek…
Miałam tego fuksa, że zjawiłam się na blogu dość wcześnie, jak jeszcze nie było tylu różnych tekstów do ogarnięcia, więc dało się spokojnie przeczytać wszystkie w jeden weekend…
Nie wiem, czy byłoby mnie na to stać, gdybym odkryła blog teraz… Alternatywna przyszłość, w której nie przeczytałam „Śmiertelniczki”, rysuje się w czarnych barwach…
oby dwie macie stuprocentową rację Opisałyście dokładnie to co myślałam, gdy wchodziłam na blog
Super! 😉