Znacie to dziwne uczucie przed skokiem w głęboką przepaść? Nie? Ja też nie znałam tego uczucia aż do dzisiaj. Właśnie goni mnie jakaś maszkara, nikt tego nie widzi, a ja stoję nad ponad 100 metrową otchłanią. Może ciocia miała rację- czekolada szkodzi mi na głowę. Możliwe, że uważasz mnie za wariatkę i tak szczerze nie mam nic przeciwko. Bo czy ja jestem normalna? Nie zdaje mi się. Zaczniemy może od tego: nazywam się Hope Stewart, mam 12 lat i niezłego świra. Tak jak wszyscy w mojej rodzinie składającej się ze mnie, mojego taty Chrisa i cioci Janet. Mój tatuś jest linoskoczkiem w cyrku „Renoma”, a ciocia jest… no trudno powiedzieć. Wczoraj była recepcjonistką, przedwczoraj mechanikiem, a jeszcze wcześniej piosenkarką uliczną. Oto nasze bardzo zżyte trio dziwaków: ojciec cyrkowiec, córka hipiska, ciotka- lepiej nie mówić tego głośno. No okej- większa świruska niż ja i tata razem wzięci. Ale to nie ona widzi jak nauczyciel wychowania fizycznego zmienia się w… ogra? Nie! Ma jedno oko, więc to cyklop. Aha to wszystko jasne. Co?! Boże ratuj mnie przed potworem! Co robić?! Właśnie w tej chwili pędzi na mnie z prędkością dźwięku największy pasztet jakiego w życiu widziałam (mieszkam w cyrku- chyba już wszystko widziałam), stoję na skraju przepaści, a w dodatku za godzinę mam kartkówkę z biologii. To chyba najgorszy dzień w moim życiu. Jest nawet gorszy od tego kiedy dzieciaki z „dobrych domów” postanowiły dla jaj powiesić moją ukochaną (i jedyną) lalkę na drzewie. Było to jakieś pięć lat temu i dalej mam łzy w oczach, kiedy słyszałam wszędzie ten szyderczy rechot tych lalusiowatych gogusiów. Dobra, wracając do tematu: ratunku! Za siedem sekund zostanę zepchnięta przez cyklopa to tej cholernej bezdenii, więc jak nie zabije mnie ta siła uderzenia to spotkanie trzeciego stopnia z nawierzchnią asfaltową napewno załatwi mnie na cacy. Zostało jeszcze pięć sekund mojego życia, cztery, trzy, dwa… Spanikowałam. Sama skoczyłam. Świst powietrza zagłuszył wszystkie inne dźwięki: szum przejeżdżających setek samochodów w dole, wrzaski dzieciaków z mojej szkoły u góry. Nagle poczułam jak czyjeś silne ręce łapią mnie w pasie. Ktoś mnie złapał. Tylko dlaczego cały czas słyszę świst w uszach? Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że…. lecę na koniu? Już nigdy nie tknę czekolady. Zamnęłam oczy i postanowiłam ich już nigdy nie otwierać. Leciałam tak z pół godziny. I dopiero, gdy koń wylądował lekko rozwarłam powieki. Byłam na jakimś wzgórzu, koło wysokiego drzewa.
– Sprawiłabyś mi wielką przyjemność schodząc wreszcie z tego pegaza. Chcę go jak najszybciej oddać do stajni, bo jak widzisz nie przepadam za końmi- one też za mną nie przepadają. Więc złaź wreszcie.- usłyszałam jakiś głos. Odwróciłam się i ujrzałam chłopaka, który patrzył na mnie TYM wzrokiem (czytaj: jak na wariatkę). Nie lubię, gdy ktoś mnie ocenia po wyglądzie i od razu uważa, że jestem nienormalna. Dopiero, kiedy mnie pozna ma prawo uważać, że jestem kompletnie walnięta.
-A ty sprawiłbyś mi ogromną przyjemność zakładając jakiś worek na tą twarz, bo wyglądasz jak…- no właśnie wygladał bosko. Czarne włosy, czarne oczy i oliwkowa cera. Wyższy ode mnie i jestem pewna, że starszy o parę lat, szczupły i te niesamowite oczy. Doooooobra, trochę się zamyśliłam- jak Taylor Lautner!
-Łał, naprawdę czuję się urażony twoimi słowami- widocznie kpił sobie ze mnie.- To największy pojazd jaki w życiu słyszałem.
-Nie mogłam powiedzieć nic inteligentnego, bo byś mnie nie zrozumiał. Jesteś za tępy na pojazdy wyższych lotów.-Nic nie odpowiedział. Może się obraził? No, chyba tak. Ale to moja wina, że obrażam chłopaków, którzy mi się podobają? No raczej napewno tak. Trudno. Na świecie jest pełno chłopaków o tak gęstych, czarnych włosach i niewyobrażalnie pięknych oczach. O skórze tak ciemną jak mają tylko południowi Europejczycy. O tak smukłych palcach i słodko lekko odstających uszach. Okeeej, to co powiedziałam jest dziwne. On jest jedyny w swoim rodzaju- więc ma napewno dziewczynę. Pewnie to pomponiara o blond włosach i śnieżnobiałych zębach.
Ten cud-chłopak wziął cugle konia, czy tam pegaza jak on tak nazwał to piękne zwierzę. Nie wiem co on ma do koni. To bardzo piękne zwierzęta. Uwielbam jeździć na nich i wyobrażać sobie, że to ja występuję na arenie i to dla mnie publiczność bije brawo. Bardzo chcę zostać cyrkowcem. Ale tata tego nie chce. On bardzo pragnie, abym została normalnym członkiem społeczeństwa, czyli na przykład lekarzem. Nie wyobrażam siebie w kiltlu czy jak to tam się nazywa i używam tych przedziwnych nazw. Nawet nie dam rady ich przeczytać. To trudne dla zwykłego człowieka, a co dopiero człowieka z dysleksją. I ADHD. Nie wytrzymałabym czytając takie wyrazy jak kwas atecylosali…? YYYY dobra nie wiecie o co chodzi. Chociaż gdybym była lekarzem może przypadkiem trafiłby na oddział przystojny brunet o interesujących oczach. Uratowałabym mu życie tak jak on kiedyś mi. I byśmy się całowali…. Halo! Tu ziemia do Hope! Masz dwanaście lat właśnie leciałaś pegazem w ramionach naj chłopaka w świecie uciekając przed okropnym nauczycielem w-f zmieniającego się w 3-metrowego cyklopa o jednym oku. Czy to nie dziwne??? No taaak. Ten cyklop założył skarpetki do sandałów. To jest dziwne. A jeszcze dziwniejsze jest to, że właśnie obraziłam mojego wybawiciela. Postanowiłam się choć trochę zrehabilitować w jego oczach.
-Yyyyyy…. Dzięki, nooooo zaaa tooo teeen…- Język zaczął mi się plątać jak zwykle, gdy jestem w obecności ładnego chłopaka…
– Co jak co, ale na pewno nie jest córką Apollina.-powiedział chyba do siebie. I kto tu jest wariatem.
– Jestem córką Chrisa Stewarta, a nie Apollina i nie mam pojęcia o czym mówisz.- powiedziałam głośno i wyraźnie. Musiałam się opanować.
– Nie ważne, dowiesz się jak będziemy na miejscu. Tam dostaniesz odpowiedzi na wszystkie pytania.- powiedział rzeczowym tonem. Widać, że mnie nie lubi, a ja chcę, by mnie polubił. Dobra! Dam radę.
-Okej, przepraszam, że cię przezwałam i szczerze dziękuję za uratowanie mi mojego marnego życia. Czy dalej będziesz mnie traktował jak persona non grata?
-Scuse accettate.- wymamrotał.
– Co to znaczy?- Nic nie zrozumiałam co powiedział.
-Że zadajesz za dużo pytań.- Usmiechnął się delikatnie do mnie. Więc przeprosiny przyjętę. Odwzajeminiłam uśmiech i ruszyłam za nim w stronę domków ułożonych w prostokąt.
Łał, super! Pisz szybko kolejne części! (PIERWSZA!)
o jejku! to jest super i wg geeeenio
czekam na cd 😀
super pisz dalej. To jest Nico co nie? Strasznie wciągające. Oby tak dalej 😀
Fajne!
Swietne!! 😀
kiedy cd??????
II część już wysłałam więc tylko wystarczy czekać jak pojawi sie na blogu
Akapity(chodź troszkę akapitów)!!! Mam normalnie teraz zaburzenia widzenia 😀
A tak to świetne
Bohaterka no nie w moim typie, ale początek opka był super! Zainwestuj tylko w akapity i PISZ SZYBKo DalEJ.
Styl jest BOSKI, ale przydałoby się dać więcej akapitów (gały bolą).
Ojacie! Styl genialny! Bombowe opko! Cudo! Bardzo mi się podoba. Znaczy nie wiem co dalej, ale pomysł zbyt orginalny nie jest, ale styl jest taki zaje… Lubie to!
Opko zajefajne
Widzę że mamy fankę Piratów z Karaibów
Czyżby chodziło o kwas Acetylosalicynowy? Łaa! Nawet tutaj to długo wygląda. Ja jakoś nie mam problemu z takimi nazwami. Może dlatego, ze lubię chemię? Ale nie wiem, moim kolegom sprawia problem powiedzenie wyrazu „Fenoloftaleina”. No proszę! Przeciez to proste. Ale opowiadanko boskie. Pisz kolejne części. A tak w ogóle to teraz lekarze nie używają już skomplikowanych nazw, a skrótów. Na przykład już prawie nikt nie mówi tomografia komputerowa tylko CT. Tak tylko mówie. 😀
Fajny humor czekam na CD. 😀
kocham to !
No styl cudowny… Humor przede wszystkim.
Fajne. Bardzo fajne. Podoba mi się styl, w jakim wplotłaś wstęp do ucieczki przed cyklopem. Fajna jest też swoboda pisania. Bardzo swobodnie. Jakby narratorka nie wiedziała, że to zostanie spisane, tylko panuje taka atmosfera swobodnego opowiadaniu komuś o czymś. Ciekawi mnie boski rodzic Hope, bo jak wywnioskowałem będzie to boginka.