W swoim domku ubrałem się w grecką zbroję, wziąłem miecz orkan, tarcze którą dostałem od brata cyklopa Tysona i poszedłem na arenę. Arena była okrągła z kamiennego muru. Na środku areny stał Chejron i mówił kto będzie miał z kim walczyć.
-Percy będziesz jako pierwszy walczył z Clarisse.-powiedział Chejron
-Dobra.
Clarisse była dużą, umięśnioną dziewczyną z domku Aresa, boga wojny. Od pierwszego razu jej się nie spodobałem, a jak zalałem ją wodą toaletową to uwzięła się na mnie. Nie boję się jej, ale będzie trudnym przeciwnikiem. Clarisse ma swoją włócznię, która kopie prądem
Weszliśmy na arenę. Clarisse spojrzała na mnie jak na karalucha, którego zaraz zmiażdży.
-Nie można zabijać i powodować dożywotniego kalectwa. Można używać magicznych rzeczy.-poinformował nas Chejron.- Raz, dwa, trzy walczyć!
Clarisse zaatakowała, ledwo udało mi się uniknąć pierwszego ciosu. Zaczęła dźgać włócznią w moją stronę. Zablokowałem dźgnięcie tarczą i przez moją rękę przeszedł prąd. Wypuściłem tarczę. Teraz ja zaatakowałem. Zrobiłem fikołka do przodu. Kopnąłem jej nogi i walnąłem płazem miecza w jej włócznię. Zacząłem biec w stronę broni Claresse. Już prawie miałem ją, aż poczułem ostry ból w nogach. Spadłem na ziemię. Zobaczyłem, że Clarisse cisnęła we mnie moją tarczą. Była już blisko swojej broni. Wyciągnąłem swój miecz i walnąłem we włócznię. Poleciały iskry, włócznia rozwaliła się na dwie połowy.
-Nieee. Zabiję cię za to!- Zagroziła mi.
Rzuciła się na mnie, ale w ostatniej chwili przyłożyłem jej miecz do szyi.
-Percy Jackson wygrał! Przechodzi do następnej fazy turnieju!- oznajmił Chejron
Następne walki były krótsze. Annabeth pokonała jakąś dziewczynę od Afrodyty. Nico syn Hadesa wygrał z dzieckiem Aresa. Dwóch synów Dionizosa przeszło dalej. Thalia rozwaliła swojego przeciwnika błyskawicami. W sumie do następnej rundy przeszło 5 dzieciaków Aresa, 2 Dinizosa, 4 Ateny, 1 Afrodyty bo zmusiła przeciwnika do poddania się, 6 Hafajstosa, 7 Appola, 10 Hermesa, 3 Eola, 2 Hekate i 5 dzieciaków nieokreślonych.
-Następna runda odbędzie się w lesie. Podzielę was na dwie grupy. Macie znaleźć w lesie czerwony sztandar. Można kneblować przeciwników, zabierać im broń, przywiązywać do drzew, nie wolno ich zabierać i z nimi chodzić. Zrozumiano!- Powiedział centaur
-Tak jest- odpowiedzieliśmy chórem
W mojej drużynie była grupa Ateny, Hadesa, Dionizosa, Eola, Hefajstosa i 5 nieokreślonych. Było nas 21, a drużyna przeciwna miał 25 osób. Mieli małą przewagę. Każda drużyna ustawiła się w innej części lasu. Nie znałem planu, kazali mi iść z dziećmi Dionizosa na wschód, więc poszedłem. Po jakiś 5 minutach zapomniałem gdzie jest wschód wiec poszedłem byle gdzie.
-Wiesz co robisz?-spytał mnie jeden z braci
-Nie, idę na żywioł.
-Super!-powiedział drugi
-Właściwie jak się nazywacie?-spytałem
-Ja Daniel-powiedział ten pierwszy
-A ja Filip
Po jakiś 10 minutach zobaczyliśmy trzy osoby z drużyny przeciwnej. Chyba z domku Apolla bo mieli łuki i jednego od Aresa.
-Możecie zaplątać dwóch z nich w winorośl, a trzeciego ja powalę?-zapytałem
-Okej-odpowiedzieli równocześnie
-Ja do nich podejdę, jak mnie zaatakują to wtedy róbcie swoje.
Powoli podszedłem bliżej nich. Bałem się, że mogą mnie zauważyć wcześniej. Na szczęście podszedłem dostatecznie blisko.
-Hej!-krzyknąłem
Odwrócili się. Zaatakowali od razu. Coś poszło nie tak. Walczyłem z nimi trzema naraz, a bracia Dinizosa nic nie zrobili.
-Daniel co z wami!?- krzyknąłem do nich
Jak na zawołanie winorośle oplotły dwóch z nich. Trzeciego powaliłem jednym uderzeniem w brzuch i kopnięciem kolanem w głowę.
-Co wy robicie?!- krzyknąłem
-Sorry! Dzieciaki Hekate rzuciły jakieś zaklęcia.- powiedział Daniel
-Zwiążcie wszystkich winoroślami.
Nie było tak źle. Trzech wrogów mniej. Poszliśmy w tą stronę, w którą szły te trzy osoby. Szczęście nam nie dopisywało. Chwilę później spotkaliśmy grupę dziesięcioosobową. Nie mieliśmy szans w starciu, więc postanowiliśmy iść za nimi. Było gorąco, słońce oślepiało, byliśmy cali mokrzy. Grupa wrogów zaczęła biec. Usłyszeliśmy uderzanie metalu o metal. Po chwili zobaczyliśmy o co chodzi. Dwie drużyny walczyły ze sobą. A jakieś 30 metrów dalej stał czerwony sztandar.
-Walczymy, czy biegniemy po sztandar?- zapytałem
-To i to- odpowiedział Filip
Wyskoczyliśmy z krzaków. Wrogowie nawet nie zauważyli nowych przeciwników. Zaatakowałem pierwszego herosa, który był w zasięgu mojego miecza. Dźgnąłem go, lecz on zablokował. Zacząłem szybko walić mieczem, blokowałem tarczą. Spróbowałem walnąć mieczem w jego głowę, ale zablokował. Przeciwnik dźgnął mieczem w moją stronę. Szybko unikałem ciosu i walnąłem w rękojeść miecza. Broń mu wyleciała, walnąłem w jego głowę tarczą i wywalił się na plecy. Zacząłem biec w stronę sztandaru. Byłem już blisko, jakieś 10 metrów. Wyciągnąłem rękę by wziąć sztandar, lecz gdy już go dotykałem to wyleciałem do tyłu. Zobaczyłem, że uderzył mnie piorun. Koło sztandaru stała Thalia z wyciągniętym mieczem.
-Cześć Percy- powiedziała
-Cześć
Podniosłem miecz i zaatakowałem. Zablokowała mój pierwszy cios i kopnęła mnie w pierś. Spadłem na kark. Chciała przyłożyć mi miecz do gardła, ale ja byłem szybszy i podciąłem jej nogi. Szybko wstałem, nie chciałem z nią walczyć bo była moją przyjaciółką. Pobiegłem w stronę sztandaru. Tym razem poczułem prąd na karku. Wkurzyłem się. Obróciłem się. Z mojej ręki wypłynął strumień wody, zalał jej całą twarz. Zaatakowałem ją cięciem miecza. Miecz wyleciał jej z ręki, chyba dlatego, że jeszcze nic nie widziała. Oblałem ją jeszcze raz wodą i poszedłem po sztandar. Wyciągnąłem go z ziemi. Zagrzmiał radosny krzyk mojej drużyny.
-Do następnego etapu przechodzą tylko ci co nie zostali pozbawieni broni, przywiązani winoroślami, zakneblowani lub pozbawieni świadomości.- zagrzmiał głos Chejrona, który nagle wyszedł z lasu. Pewnie obserwował wszystko i uważał by nikomu nic się nie stało- ostatni etap odbędzie się nad jeziorem. Wszystko wyjaśnię na miejscu.
Bardzo mało osób wyszło z bitwy cało. Większość musiał włożyć opatrunek. Zostało nas tylko dziewięciu, ja, Nick, Daniel, Filip, syn Eola, 3 Aresa i jeden nieokreślony. Annabeth niestety nie przeszła, pokonał ją syn Aresa. Poszliśmy nad jezioro. W wodzie pojawiły się filary. Jakieś 2 metry nad wodą.
-Widzę, że są tutaj nasi dzielni herosi. W wodzie poustawianych jest 20 filarów. Macie po nich skakać i walczyć ze sobą. Osoby, które pozostaną najdłużej, wygrywają. Wchodźcie na filary. Już!- krzyknął Chejron. Posłał mi też uśmiech.
Weszliśmy na filary. Przymocowane do nich były drabiny. Odległość miedzy dwoma filarami wynosiła jakieś 1,5 metra.
-Trzy! Dwa! Jeden! Start!
Skoczyłem. Walnąłem strumieniem wody w Daniela. Siła uderzenie strąciła go do wody. Skoczyłem na filar, na którym stał już Nick. Zaczęliśmy walczyć. Blokowałem jego ciosy. Niestety nie wziąłem tarczy bo stwierdziłem, że będzie mi przeszkadzać. Zaatakowałem go z pół obrotu. Udało się. Zablokował, ale ja szybko walnąłem go lewą ręką w brzuch i popchnąłem do wody. Obróciłem się. Ostatnimi walczącymi byli Filip i jedna osoba, której nie znałem. Filip po chwili spadł. Chciałem go strącić wodą, ale zanim ona doleciała już jej nie było bo wyparowała. Kim on jest? Nieznajomy zaczął skakać w moją stronę. W przeciwieństwie do mnie, miał tarczę. Zaatakował mnie uderzeniem znad głowy, zablokowałem lecz on uderzył tarczą. Prawie spadłem. Użyłem całej swojej siły. Nad moją głową zrobiła się ogromna fala. Uderzy w mojego przeciwnika. Stało się coś czego się nie spodziewałem. On stworzył ognistą barierę, która chroniła go przed wodą. Fala przestała szturmować. Poczułem się słaby. Przeciwnik podszedł do mnie i walnął we mnie tarczą. Spadłem. W wodzie poczułem się o niebo lepiej. Gdy wyszedłem, zobaczyłem przeciwnika, a nad jego głową ognisty młot. Czyj to znak, nie mam pojęcia.
-Witaj Robercie Tar. Synu boga ognia, kowali i złotników. Wygrałeś turniej. Wyruszasz z Percym i Annabeth na misję. Idźcie się przygotować.
Robert spojrzał na mnie. Na jego buzi pojawił się złośliwy uśmiech.
Ciąg dalszy nastąpi…..
dlaczego buzi tylko nie buzi o wiele lepiej było by twarzy.
ogólnie jak dla mnie tekst spoko ale mało emocji w tym wszystkim, trzeba by było pododawac jakies wykrzykniki i przemyslenia bohatera na temat walk jak sie czuł czy cos takiego, ogolnie to sie na tym nie znam ale mówie co mysle
Opko super ale wiecej emocji, emocje to wazna część takich opowiadan 😀
popieram przedmówcę- strasznie mało emocji, co czyni go po prostu nudnym.. fabuła fajna, wciągająca, ale właśnie, te emocje..
podobała mi się wymiana zdań między Thalią, a Percym XD
czekam na kolejne XD
zgadzam się z przedmówcami 😉
opko ogólnie ciekawe, czasem zdarzały się drobne błędy, ale to normalka. fabuła jest ciekawa, czekam na cd 😀
sory, 2 razy powtórzyłam słowo „ciekawe”.
poprawię się: fabuła jest fajna xp
Dopiero na koniec skapnelam się, że to cd innego opka z wczoraj. Chcesz nazywać rozdziały? Na początku, na środku pogrubioną czcionką nie w tytule. Poprawa. Podoba mi się. Bardzo fajne.
Jest lepiej niż poprzednio, o wiele lepiej, ale… Dlaczego tak kochasz słowo „buzia”?!
superrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr… to najlepsze ^^
Fajnie opko.
faajnee;D
Zgadzam się z momi przedmówcami od Arach ne w górę. Najfajniej było na filarach albo jak Percy walczył z Clarisse, ale wyzwania nie były zbyt oryginalne. Opisy walk są dobre, bo szczegółowe, ale brak im emocji.