„Kopciuszek się buntuje”
Siedzę w moim pokoju i czytam wpisy w pamiętniku sprzed 3 lat. Byłam wtedy taka pełna życia. A teraz? Mam 14lat, czuję się jakby te dwie harpie zabrały mi całą chęć życia. Czytaliście „Kopciuszka”? Pomnóżcie sobie jej życie razy milion i macie obraz mojej męki (mylnie nazywanej egzystencją a w niektórych kręgach nawet życiem).
Mój ojciec żyje, ale nigdy go nie ma. Ciekawe czy pamięta, że ma córkę? Łza poleciała mi po policzku. Usłyszałam, że na dworzu pada. Wstawałam powoli i podeszłam do toaletki. Spojrzałam na moje odbicie. Długie falowane blond włosy związane w koka i schowane w bejsbolówce. Oczy przykryte długą grzywką. Blada twarz i łzy spływające mi po policzkach. Dresy, tylko to noszę od paru lat. Czułam, że świat płacze ze mną, deszcz wybija każdą sekundę mojego cierpienia. Dołujące? Może…
Usłyszałam szczekanie. Zobaczyłam, że duży lablador wchodzi do mojego pokoju.
-Toffi, mój malutki- psiak podszedł do mnie i położył pysk na moich kolanach. Czemu nazwałam go Toffi? Ma kolor czekolady, a to bardziej imię dla suki, a nie psa. Toffi jakoś kojarzy mi się z czekoladą, więc tak go nazwałam. Pogłaskałam psa po pysku:
-Mamy przerypane w tym życiu, nie? – pies zaszczekał jakby chciał powiedzieć „masz rację siostro”.
-Powinnam coś zmienić. Na pewno nie zabrały mi te wiedźmy całego szczęścia. Przecież w głębi serca nadal jestem normalną Vanessą..- tak jestem nią i dlatego pokażę im, że zadarły z niewłaściwą laską. Jestem silna, zawsze byłam. Ja im pokażę.
-Vanesso zrób kolację, ważni goście przyjdą!- wrzasnęła moja macocha. Okej pokażę im, jak już zrobię kolację.
-Jestem żałosna Toffi, wiem ale co zrobić- zsunęłam pysk psa z kolan i wstałam. Ja tu się nad sobą użalam i nic z tego nie ma!
-No idziesz? Mam tam po ciebie wejść leniu?- a oto moja kochana siostrzyczka. Anioł wcielony, nie licząc rogów, ogona i Piekła jako jej królestwa.
-Już idę Kate- odkrzyknęłam. Zeszłam na dół, a Toffi za mną. Zrobiłam im tę zasr*** kolację. Usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Otwórz- głos macochy było słychać nawet na parterze, chociaż wrzeszczała z drugiego piętra. Ruszyłam w stronę drzwi. Toffi jak zawsze obok mnie. Otworzyłam drzwi, zobaczyłam tam cztery osoby. Kobieta, mężczyzna i dwoje nastolatków na oko w moim wieku.
-Oh, już jesteście- pisnęła Amanda. Odwróciłam się. Ma na sobie zieloną bombkę do kolan (ile ona ma lat? sądzi, że jest nastolatką?). Obok niej stanęła, jej córeczka w żółtej sukience, wygląda jak kurczak. Sukienka nawet ładna, ale buty, dodatki? Phi… Stać ją na wszystko, a tak się ubiera.
-Jak tam kolacja kopciuszku?- spytała, a raczej wysyczała Kate. Nienawidzę jej! Kopciuszku? No dobra może jedzie moje życie kopciuszkiem, ale sorry mój ojciec żyje, a ja nie jestem niewinną dziewczynką.
-Jest gotowa- szepnęłam. Czemu nie umiem jej się postawić?
-Super podaj ją. A teraz weź odzienia od naszych gości- odzienia? Czy ona urodziła się w średniowieczu? Nie sądziłam, że ktoś mnie obroni, więc pomyślcie jakie było moje zdziwienie, gdy odwróciłam się, a chłopak odezwał się:
-Kate, nie wiem czy wiesz, ale mamy ręce- patrzy na nią z pogardą.
-No dobrze, ale możecie dać Vanessie kurtki ona się nimi zajmie. Od tego tu jest, prawda kochanie?- Amanda spojrzała na mnie, jak na zarazę.
-Oczywiście- wydukałam.
-Zapraszam- odezwała się moja macocha i weszła dalej do domu. Opuściłam wzrok i podniosłam ręce, czekając aż dadzą mi swoje „odzienia” i potraktują mnie jak wieszak. Kiedy przestałam słyszeć ich kroki podniosłam wzrok. Otworzyłam zdziwiona usta, bo ta dwójka nastolatków ciągle tu stoi.
-Kim jesteś?- spytała zaciekawiona dziewczyna. Opuściłam wzrok i wyjęłam kartkę ze spodni. Spojrzałam na kartkę i spytałam:
-Która jest godzina?
-19:57.
-Jeszcze przez 3minuty jestem sprzątaczką, potem jestem kelnerką do 21- odwróciłam kartkę. Spojrzałam powoli na tę dwójkę, gapiącą się na mnie.
-Przepraszam mam prośbę. Moglibyście nie mówić mojej- spojrzałam na kartkę- pracodawczyni, że z wami rozmawiałam, jest to zabronione.- w tej chwili mnie zatkało- przecież ona mi nie płaci- wrzasnęłam. Zrozumiałam, że to błąd, gdy usłyszałam kroki i na korytarzu pojawiła się Kate:
-Czy ona z wami rozmawiała?
-Oczywiście, że nie- odpowiedział jej chłopak. Kate uśmiechnęła się (według niej zalotnie).
-Zajęłam ci miejsce Jake, Jessico usiądziesz obok mojej matki, dobrze?- Jessica (czyli dziewczyna, która pytała mnie kim jestem) pokiwała głową.
-Zraz przyjdziemy Kate tylko pójdę po coś do auta- chłopak uśmiechnął się słodko, a mnie zemdliło. Kate odeszła, a on powiedział:
-Najlepiej po nóż aby się zadźgać i nie musieć tam iść- Jessica zaśmiała się. Ruszyłam w stronę kuchni.
-Gdzie idziesz?- spytała Jessica i razem z Jake’iem ruszyła za mną. Weszłam do kuchni olewając ich. Chłopak odezwał się:
-Jestem Jake, a to moja siostra Jessica.
-A ja jestem zajęta i nie chcę zostać przyłapana na rozmowie z wyższymi sferami. Mogę zostać za to ukarana.
-Czemu jesteś niemiła? To XXI wiek jak możesz zostać ukarana?- spytała Jessica. Wyjęłam z lodówki bitą śmietaną i spojrzałam na nich:
-Wy nie rozumiecie, prawda?
-No nie- odpowiedziała.
-Ze mną nie można rozmawiać. Pomyślcie, że mam tarczę oddzielającą was ode mnie. – Jake podszedł do mnie, a ja zrobiłam krok do tyłu i uderzyłam w szafkę. Jęknęłam, Toffi zaczął szczekać na Jake’a.
-Spokojnie piesku, nic jej nie zrobiłem- powiedział Jake uspokajającym głosem. Ukucnął przy psie i wyciągnął do niego rękę. Pies zawarczał, ale po chwili podszedł do Jake’a i powąchał go. Zobaczyłam kątem oka, że do kuchni wchodzi Kate i zaczyna wrzeszczeć:
-Ten pies go zabije- do kuchni wbiegła moja macocha i spojrzała na mnie z wściekłością. Podeszła do psa, pociągnęła go za smycz odciągając od Jake’a. Chłopak wstał i spojrzał zdziwiony na Amandę.
-Przeprszam za tego kundla, zaraz go wyrzucimy- spojrzała na mnie- przesadziłaś, masz go natychmiast oddać do schroniska- spojrzałam na nią z przerażeniem.
-Nie oddam Toffika do schroniska, nic nie zrobił. Bronił mnie, bo myślał, że dzieje mi się krzywda.
-A niby jaka krzywda mogła ci się dziać?- spytała Kate uśmiechając się zwycięsko.
-To moja wina- wtrącił się Jake- zbyt szybko się poruszyłem i pies się przestraszył.
-No skoro tak, to zachowaj tego kundla, ale jedna wpadka i go wyrzucę- powiedziała Amanda, pokiwałam głową. Macocha wyszła z kuchni. Kate patrzyła na mnie, a ja uśmiechnęłam się:
-Stało się coś moja droga?
-Podaj tę kolację- wrzasnęła, po czym spojrzała na Jake’a i spytała- To jak idziecie?
-Tak idziemy- powiedział Jake. Spojrzał na mnie, podszedł (nie miałam gdzie uciec, no na szafkę nie wejdę) tak, że dzieliło nas parę centymetrów i odezwał się z tryumfalnym uśmiechem:
-Nie masz żadnej tarczy, próbujesz ją stworzyć, ale źle ci to wychodzi.- uśmiechnęłam się delikatnie. Kate opadła szczęka. Gdy się otrząsnęła pisnęła:
-Jak śmiałaś z nimi gadać? Powiem mamie będziesz mieć przekichane. Nikt ci nie pomoże z tego co pamiętam twój tatuś jest zajęty. – nie wytrzymałam, nie będzie drwić z tego, że mój ojciec zarabia na ich zachcianki. Otworzyłam bitą śmietanę, podeszłam do niej i prysnęłam jej wprost na twarz, włosy i sukieneczkę.
-Masz coś jeszcze do powiedzenia?- dziewczyna zastygła- tak słonko, idź już sobie na kolację i poskarż się matce.- odwróciła się i odeszła. Spojrzałam na rodzeństwo:
-A wy nie idziecie na kolację? Spokojnie nic nie jest trującę. Narazie.- oboje uśmiechnęli się, ale nie poruszyli się z miejsca.
Okej to jest naprawdę dziwne, nie dość, że ze mną rozmawiają to jeszcze wolą siedzieć w kuchni niż zresztą gości. Dobra mam to w d****. A niech sobie siedzą ja robię bunt. Pokażę im co to znaczy wściekła nastolatka. Wyszłam z kuchni jak strzała, a potem z willi. I zaczęłam zabawę…
cool…:)
Ciekawie się czyta i moim zdaniem dużo lepsze od „córki bogini”.
zaje ;]
czekam na cd ! i mam nadzieje że bd tak samo fajny jak ta część
zaje ;]
czekam na cd! i mam nadzieje ze bd tak samo fajny jak ta część
Genio! Cud miód! Superaśne! Bardzo fajne! Lubie to! Genio! Genio! Genio! Super!
Fajnie się zapowiada następna część… Ciekawe, kogo to córka?
Coś podobne do mojego opka (na marginesie – jestem w połowie 2 cz.), ale tu jest więcej spojrzeń na przyszłosć i inny charakter dziewczyny. To duży plus, ale chyba u mnie jest troche więcej akcji.
Po ostatnim zdaniu trochę się boję….. zabawa to chyba jakaś nowa definicja 😛
Nie jestem w stanie jej zrozumieć… Ale może to przez to, że pewien „uczynny” dres przywalił mi w łeb, jakby to była piłka baseballowa, a on chciał zaliczyć „home run’a”…
Skomentuję, jak odzyskam czucie w ręce, może wtedy będzie lepiej…
Idziesz w złym kierunku. Znowu biedna i pokrzywdzona. W tym przypadku wstawiłabym „postać przeciwwagi” (nie wiem dlaczego tak to nazywam). Czyli postać która będzie wyciągać z dołów tą główną. Czekam na więcej.
Bardzo fajne opko. 😉 Podoba mi się.
EXTRA!!!