Jest to jedna jedyna część. Nie będzie więcej. Będę tworzyła więcej takich krótkich opowiadań. Pozdrawiam!
Kevin jest inny. – Layline (czytaj – Lajlin) zawsze tak myślała. I miała rację. Ponieważ znała prawdę. Kiedyś byli przyjaciółmi, ale to się ostatnio zmieniło. Nie, nie ostatnio. Od trzech lat jest inaczej. On ma swoich znajomych, ona też. Widują się jedynie podczas spotkań swoich rodzin. Które odbywają się zawsze w Wigilię. Oczywiście tata i macocha Kevina nie wierzą w te święta, ale są przecież zaprzyjaźnieni z jej rodzicami. Tak, jej ojciec i jego ojciec byli najlepszymi kumplami od zawsze. Zresztą ona i on także. Tak, nazywa się Layline, ma 17 lat, urodziny w październiku, czarne oczy, czerwone włosy. Nic ciekawego. Nie należy do ładnych, ale także do brzydkich. Chodził za nią taki jeden Michael, ale ona nie odpowiada na jego zaczepki. Bo po co? Niech spada na mamaje, małpy straszyć. Jej podoba się ktoś inny! Z kim nie powinna się związać, a on z nią. Siedziała na schodach swojego domu. Naprzeciwko jej okien on miał pokój. Więc siedząc przed swoim domem mogła podziwiać jego dom. Logiczne, prawda? Tak się składa, że osiedle (bo jakże by się to nazywało?) na którym mieszkali, składało się z domów tak zwanych bliźniaczych. Obok był dość duży sklep, kąpielisko, szkoła oraz liczne place zabaw. Och tak, Kevin wyjeżdżał na cały rok do tego obozu i jak wcześniej wspomniałam, widywali się bardzo rzadko, bo tylko w święta Bożego Narodzenia. Mieszkali w takiej części ameryki, gdzie śnieg padał od mniej a więcej maja, do końca lipca. Od sierpnia do października trwała wiosna, od listopada do stycznia lato, a od lutego do końca kwietnia jesień. Tak przynajmniej powinno być, bo jak wiadomo nie wszystko wychodzi po ludzkiej myśli. To oni kierują życiem śmiertelników takich jak ona – oni, czyli bogowie. Wiedziała sporo o mitologii greckiej. W końcu on jej o tym opowiadał. Zawsze się tym interesował, zawsze jej mówił. Ale wspomnienia kończą się na 3 latach wstecz. Trafił tam w wieku 12 lat (jej 11 lat). Przez 3 lata było normalnie, ponieważ był tam przez lipiec i sierpień i wracał. No właśnie. WRACAŁ, a w wieku 15 lat postanowił zostać tam przez cały rok. Tak mu się tam spodobało, że znowu nie wrócił. I tak jest od trzech lat. Od 14 roku życia (jej 14 wiosenek) widziała go trzy razy. Od tego czasu ma pustkę w sercu. Wielką pustkę. Która prawdopodobnie nigdy się nie wypełni. Kiedy nie było go na tym fatalnym obozie (tak, na obozie), rozmawiali przez zaledwie 5 dni, a 6 dnia nie mieli o czym rozmawiać. Siedzieli cicho i, albo jedli, albo bawili się palcami. Cisza rośnie dzień po dniu często nuciła piosenkę, którą usłyszała podczas wakacji w Polsce – narodu swojej babki. Potrafiła mówić po angielsku, polsku, hiszpańsku i trochę po grecku. Miała wiele koleżanek i kolegów, zawsze cieszyli się, kiedy dochodziła do nich, bo zazwyczaj siedziała w kącie i rysowała. Teraz siedzi na tych durnych białych schodach, słuchając swojej MP4, tupocąc nogami w rytm muzyki. A uwierzcie bądź nie, zmieniła się. Nie słucha potulnej muzyki, a wręcz prawie metalu, mieszanego z rockiem i innymi mieszankami ciężkiego brzmienia. Sama miała piękny głos i grała nawet na gitarze! Ale to wszystko potrafiła po rodzicach. Jej ojciec grał za młodu na gitarze, więc nauczył co nieco córkę. A jej mama śpiewała. Ogólnie w liceum razem grali w zespole i zaczęła się miłość – jak się szybko okazało, zakazana. Obydwie rodziny były skłócone przez jej dziadków. Nie wiem o co się pokłócili, ale na szczęście nie popełnili samobójstwa jak Romeo i Julia. Często się zastanawia, czy opisana w książce miłość nie była prawdziwa, czy przykładowo ona była córką jakiejś bogini, a on boga. O Demeter i Hadesa. Oni chyba się nienawidzą, prawda? Ale wróćmy do jej rodziców – mimo zakazów, kłótni i wielu innych, pobrali się, a jej mama urodziła ją. A rok wcześniej urodził się on. Był od niej starszy o rok i jeden dzień. Śpiewała, grała na gitarze, ale interesowało ją rysowanie. Według Kevina, który stwierdził to 4 lata temu, byłaby córką Apolla. Gdyby była w ogóle heroską. Ale jest zwykłą, głupią śmiertelniczką, a on bohaterem. W końcu jest HEROSEM. Wspominała tak, słuchając obecnie piosenki od Linkin Park. Coś z Habitem, ale nie pamięta dokładnego tytułu. Potem pomyśli. Siedziała w białej spódnicy z kieszeniami, zielonej bluzce na ramiączkach, różowych rajstopach i fioletowych butach. Zawsze lubiła ubierać się kolorowo. To jej styl. Jej proste włosy z grzywką, od czasu do czasu zmieniały kierunek swojego miejsca pobytu. Ach przeklęty Eol! Bądź inny bóg wiatrów. Ustopniowane, zawsze nienaganne, tworzyły łezkę na jej plecach. Dzisiaj nałożyła pomarańczową opaskę na włosy, z małą kokardką. Nie było specjalnej okazji, ubrała się tak, bo jej się tak podobało. Inni by uznali, że to jest jakieś święto. Nie, nie ma święta, po prostu ładnie się ubrała. Zresztą zawsze to robiła. Zawsze miała jakiś dodatek – a to naszyjnik, kolczyki, bransoletki, spinki i opaski. Była z tego znana w szkole. I z tej jej kolorowego ubioru. Według nauczycieli zbyt bardzo rzucała się w oczy, a uczniowie ją podziwiali. I o to jej chodziło. Potem ich ułaskawiła, ponieważ była mądrą uczennicą, pomocną. Tak bardzo się zamyśliła, że dopiero po chwili zauważyła czarne auto, z przyciemnionymi szybami tak bardzo, że zlewały się z lakierem samochodu. Sportowy wóz, to było pewne. Zawsze o takim marzyła. Podziwiałaby je dalej, gdyby od strony kierowcy nie wyszedł czarnowłosy mężczyzna. Akurat od jej strony było miejsce dla pasażera, więc na początku nie domyśliła się, kim jest owy facet. Ruszył w kierunku domu jej kumpla. Zobaczyła, że koleś ma włosy do 3/4 szyi, granatową bluzkę i trochę ciemniejsze jeansy. Skate’owe czarno-zielone buty. I już domysliła się, kto to. Kevin. Wrócił. Samochodem, ciekawe jakim cudem. Ale ją to nie obchodziło. Wstała i poszła do domu. Włączyła muzykę z komputera, zła na siebie, że w ogóle wyszła z domu. Była sama. I dobrze. Mogła puścić muzę na fula. Usiadła i pochłonęła się rysowaniem mangi. Gdy skończyła, zaczęła tańczyć, bo akurat leciała jakaś hiphopowa muzyka. Oglądała wszystkie filmy taneczne i niektóre sceny podchwyciła, co stworzyło ją dobrą tancerką. Zapomniała kim jest, co tu robi, istniała tylko piosenka, taniec i ona. Piosenka za szybko przestała brzmieć, i kolejny metalowy kawałek. Oddychała jeszcze chwilkę, gdy usłyszała dzwonek do drzwi. Zbiegła rzwawo po schodach, przejechała ręką po włosach. I tyle. Otwiera drzwi. Oparty o łuk z jej domu (prawym barkiem), spoglądał na nią chłopak, o pół głowy większy od niej. Przy nim poczuła się mała i bezbronna. Ale przecież wcale taka nie jest! Wyprostowała się ile sił Bóg (a nie jacyś bogowie!) jej dał. Uniosła dumnie głowę. Wyszukała jego niesamowicie soczystych zielonych oczów. Trudne to było, bo miał czarne włosy i grzywkę zakrywającą oczy. Chłopak przypominał Brada Pitta, jeśli chodzi o kształt twarzy. Za to był jeszcze ładniejszy od sławnego aktora. Miał zdecydowanie mniejszy nosek, odrobinę większe oczy, mniej wystające kości żuchwy (patrz to coś wystające pod uchem u niektórych ludzi). No dobrze, był podobny, ale nie był taki jak Brad Pitt! Po prostu stwierdzam, że był o wiele ładniejszy. Delikatnie umięśniony, ale bez przesady. Tak czy siak wyglądał bardzo ładnie. Layline miała ochotę rzucić mu się na ramiona i długo tulić. Nie, nie zrobi tego. Chłopak… To znaczy Kevin uśmiechnął się życzliwie, co ukazało jego słodkie dołeczki.
-Czy mógłbym prosić panią o ściszenie muzyki? Wszystko w moim pokoju trzęsie się.
-Nie, nie przyciszę. – powiedziała zdecydowanie Layline. Szczególnie, że mnie nie poznałeś! Chciała powiedzieć, ale się powstrzymała. Fakt, zmieniła się. Nie miała loków, blond włosów jak aniołek i tych swoich brązowych oczek, w odcieniu jasnej herbaty. Ale żeby aż tak?
-Ja bardzo panią proszę…
-Nie. – banan zszedł mu z twarzy, a ona postanowiła zamknąć drzwi. Nie dało się.
-Ścisz muzykę. – powiedział wolno, ale też tyć groźnie.
-Wyciągnij tę nogę z drzwi, bo jak Boga kocham, to Ci ją złamię.
-Dawaj.
Próbowała, ale się nie dało. Był zbyt silny. Potem usłyszała jakiś trzask za swoimi plecami.
-Kiedy się odwrócę, znikniesz. A tam nic nie ma. Daruj sobie te gierki. Pa pa.
Otworzyła na oścież drzwi, na co on chciał wejść do środka, ale go powstrzymała ręką.
-Jest może Layline?
-Tak.
-A można ją prosić?
Naprawdę jej nie poznał. Miała ochotę zacząć płakać.
-Nie. Muzyki nie wyłączę i jej nie poproszę. Bo po co?
-Chciałbym z nią porozmawiać. O pani.
-No dawaj Kevin, rozmawiaj ze mną o mnie.
Zdziwił się, a ona to wykorzystała. Trzasnęła drzwiami, a on nie mógł jej powstrzymać. Jedynie magią, której miał dużo w zanadrzu. Dumna z siebie, ruszyła do kuchni, nalała sobie soku i poszła do swojego pokoju. Dziwne, kiedy była w kuchni muzyka leciała…
-Dlaczego komputer nie działa? – spytała samą siebie. Sprawdziła gniazdko, kable, wszystko co się działo. A komputer nie chciał się włączyć.
-Co za… – nie dokończyła, bo usłyszała szmer za sobą.
-Gdzie jest Layline? Co robisz w jej pokoju? Kim jesteś?
-Nie martw się o nią. Jest bezpieczna. Bezpieczniejsza niż Ci się wydaje.
-A jej rodzice?
-Zadajesz za dużo pytań chłopczyku.
Poczuła jak ściska ją z całej siły za nadgarstek.
-Puść mnie! To boli!
-Mam to gdzieś. Gadaj co się z nimi dzieje, albo pożałujesz.
-Nic Ci nie powiem, dopóki nie puścisz mojej ręki!
Puścił. Ona odwróciła się gwałtownie i zaniosła się płaczem. Oczy zaczęły palić niemiłosiernie – nie tylko przez łzy. Soczewki i łzy? Niezbyt dobre rozwiązanie. Dopiero teraz zauważyła, że na prawej brwi ma malutkie rozcięcie. Kevin odsłonił grzywkę – być może to był ten szelest, przez który został zdemaskowany. Zamachnęła się prawą ręką i uderzyła go w policzek.
-Skoro mówimy o Layline, to nawet nie wiesz jak bardzo Cię nienawidzi.
I pobiegła do łazienki, ale najpierw musiała otworzyć drzwi ze swojego pokoju, nie spaść po schodach na dół, skręcić w prawo i zamknąć drzwi z łazienki. Wyciągnęła szkła. Oparta o drzwi rozpłakała się na dobre. Usiadła na ziemi.
-Layline, otwórz, proszę.
-Spadaj! Obiecałeś mnie bronić! Więc gdzie byłeś przez ostatni miesiąc, co?!
-Wiesz dobrze, gdzie byłem!
Wstała, otworzyła drzwi.
-Wiem gdzie byłeś. I fajnie, że Twoi wrogowie mnie zaatakowali, wiesz?! Nawet nie wiesz co mi robili!!! – wrzasnęła, znowu zatrzasnęła drzwi i wybuchła dzikim płaczem. Wspomnienia zbyt bardzo bolą, wiecie?
-To może mi wreszcie opowiesz, co?!
-Tak jasne! Do tego zaparzę herbatki nam, co?!
Znowu usiadła i znowu płakała. Ból powrócił. Pamięta jak dziś, co się wydarzyło. Jakby to się przed chwilą zdarzyło… Dlatego się zmieniła. Żeby znowu jej nie poznali. Żeby nie znaleźli i nie zrobili tego samego, co wtedy.
-Layline… – Usiadł obok niej na podłodze, przytulił ją, a ona się wtuliła. Tak skończyła się ich pierwsza kłótnia. Głupi i kochany dzieciak Hekate. Tak, właśnie bogini magii była matką jej przyjaciela, którego tak mocno kochała… Dlatego mógł pojawiać się z miejsca na miejsca – potrafił się teleportować, a tylko uzdolnione dzieci Hekate to potrafią. Pamięta jak opowiadał o tym. A więc jest uzdolnionym synem swojej mamy. – Cichutko, jestem przy Tobie, już nic Ci się nie stanie… – uspokajał ją, głaszcząc i całując po głowie.
-O… oni mnie popobili… Tak, że straciłam przytomność. Wcześniej chcieli mnie zgwałcić, rozumiesz! Gdybym nie zemdlała, zrobili by to… miałam pełno siniaków, zadrapań i ran! Byłam w szpitalu! Powiedziałam im, że nie pamiętam co się stało! Oni chcieli Cię zabić…
-Wiem, ciii już dobrze, spokojnie.
Odskoczyła od niego równie szybko, jak się przytuliła.
-Nie jest dobrze! Pamiętam, rozumiesz! Widziałam potwory! Widzę przez mgłę! Mam dar! Widzę więcej niż inni! A ja tego NIE CHCĘ!
Wstała, a on za nią. Chciała wybiec, ale on jej nie dał. Chwycił ją lekko za rękę i pociągnął w swoją stronę. Zdziwiła się, ale nie płakała. Patrzył na nią z góry, poważnie, jakby chciał coś powiedzieć. Ale nic nie mówił. Ręce zwisały jej wzdłuż tułowiu. Trzymał jej zimną rękę swoją ciepłą. Byli tak blisko siebie, patrzyli na siebie, czuli rytm własnych serc. Layline delikatnie wyśliznęła swoją rękę z uścisku i zarzuciła rękami na szyję Kevina. Kevin za to przytulił ją – tak mocno, że dziewczyna miała ochotę płakać. Nagle pochylił się i ją pocałował. Dziewczyna myślała, że się roztopi. Tak łagodnie, nienachalnie, powoli – tak jakby była płatkiem róży, jakby przepraszał ją za całe zło świata. Potem czar prysł, on oderwał usta od jej ust i patrzył na nią, ciekaw reakcji. Ona nie wiedziała co zrobić, co odpowiedzieć, tylko jedna myśl kłębiła się w jej głowie…
-Kocham Cię Kevin.
-Wiem, bo ja Ciebie też.
Uśmiech zawitał na ich twarzach – jej dodając uroku, a mu ukazują dołeczki. Po raz kolejny ją pocałował, lecz teraz inaczej – bardziej zachłanniej, pewniej. Poznawali siebie od nowa.
Ale przecież śmiertelniczki nie powinny być z herosami, prawda Kevin?- To zależy kogo wybierze serce jednego i drugiego. Tak, on miał 100% racji – mogli być razem, a nie musieli. Ale byli. Już do końca życia, a potem nawet w Hadesie.
Amen!
Superowe
Tylko stosuj akapity bo oczy bolą do czytania tekstu
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA, moje oczy!!!!! Proszę wybaczcie mi tę krytykę ale bez akapitów się nie obejdzie. Ja już noszę okulary i nie mam zamiaru ich zmieniać, bo naprawdę nie znoszę wizyt u okulisty, a takie teksty temu sprzyjają. (Chodzi mi o brak akapitów)
A co do treści, to ciekawe, ciekawe
Następnym razem proszę nie katuj mnie i jak będa akapity to przeczytam. 😀
Fajne takie „jednorazowe” opowiadanka.
Świetne!
Zaczepiste bardzo mi się podoba:)
boskie! 😉 naprawdę bardzo mi się podobało, czekam z niecierpliwością na inne opowiadania
Przepraszam za akapity! ;< Nie chciałam robić krzywdy!
O świetne! Geniusz! Lubię takie jedno częściówki. Bardzo fajne. Świetna narracja.
Bardzo ciekawe
Supeeer <3
Świetne x1000000!
Ja chcę więcej!
super 😉
Meinen gałen!!!
Moje oczy bolą mnie, zaraz zwymiotuję!!!
CZY AKAPITY GRYZĄ???
fajnie sie czyta [treść]
co do akapitow to sie czasami gubilam ale nie bylo koszmarnie ;p
Lepsze od „Zmiany”, więc może przeczytam inne Twoje opka.
poza tym, że jakieś siedem razy zgubiłam się i musiałam wracać prawie na sam początek to nawet fajne opowiadanie
Moje oczy !! AKAPITY błagam, bo noszę już jedną soczewkę drugiej nie chcę 😀
A co do treści, jedno słowo: BOMBA !!! 😀 😀 😀 😀 😀 😀 😀 😀 😀 😀
Suuuuper;) co do piosenki LP to tytuł „breaking the habbit” z płyty ” meteora” tytuł piosenki znaczy o ile się nie mylę rzucanie nałogów czy jakoś tak. Co do opowiadania to jak już pisałem suuuuuuuuuuuuuuuuuuper 😉 mnie brak akapitów jakoś nie razi. 😉
Dokładnie : D