Percy :
Tak, to właśnie dziś. Dzień, na który czekałem tak długo. Dzień wyjazdu do Obozu Herosów. Wręcz tryskam entuzjazmem. Jadę tam z moją przyjaciółką Annabeth.
Przebudziłem się wczesnym rankiem, który był zjawiskowy. Z mojego okna dostrzegłem, jak słońce wschodziło ponad drzewa nowojorskiego parku. Oczywiście nie przespałem nocy w spokoju. Śniły mi się koszmary, które na samą myśl przyprawiają mnie o dreszcze i lekkie zakłopotanie. Jednak nie mam zamiaru się tym przejmować. Po prostu będę cieszył się dzisiejszym dniem. Wstałem, zaliczyłem poranną toaletę, ubrałem się i z wielkim zapałem zabrałem się za pakowanie. Nagle uchyliły się drzwi pokoju i weszła przez nie mama witając mnie promiennym uśmiechem.
– Hej mamo– powiedziałem z wzajemnym, szczerym uśmiechem.
– Dzień dobry Percy, jak spałeś ?
– Dobrze – skłamałem, ale po prostu nie chciałem psuć nastroju.
– To świetnie. Chodź, śniadanie gotowe.– mówiła to jednocześnie wymykając się.
– Już ! Za chwilę przyjdę. – odkrzyknąłem, ponieważ mamy nie było w tym momencie w pokoju.
Cóż, zostawiłem niespakowaną walizkę i ruszyłem do kuchni. W owym pomieszczeniu unosił się aromat bekonu, zapiekanek i jajek. Ahh… na samą myśl ślinka cieknie. Przy stole siedział Paul, miał włosy w nieładzie, twarz ogoloną, a w jego oczach dostrzec można było pośpiech. Ubrany był w śnieżno białą koszulę, na którą narzucił brązową marynarkę. Spodnie miał eleganckie i dopasowane. Ojczym opychał się kanapką z dżemem.
– Dobrze, kochanie ja już lecę na kurs – powiedział Paul – Dziękuję za śniadanie…
– Kawa – urwała mu w połowie zdania mama i wcisnęła swojemu małżonkowi do rąk termos kawy.
– … i za kawę. To pa! Kocham Cię. – ucałował ją w policzek , po czym podszedł do mnie, poklepał po plecach i powiedział – Trzymaj się chłopie, do zobaczenia. – po tych słowach opuścił kuchnię i popędził ku wyjściu.
Po jakże pysznym śniadaniu udałem się do mojego pokoju. Dokończenie pakowania zajęło mi niespełna 4 minuty.
Wynosząc walizkę, zatrzymałem się przy drzwiach. Sprawdziłem, czy w kieszeni znajduje się mój długopis – i tak, jak zawsze – był tam. Unosząc głowę w górę zauważyłem zdjęcie wiszące na ścianie. Na zdjęciu byłem ja i Annabeth, podczas gdy spędzałem swoje drugie wakacje na obozie. Oboje mieliśmy na sobie pomarańczowe koszulki Obozu Herosów i dżinsowe szorty. Annabeth miała swoje blond włosy związane w koński ogon, a jej szare oczy biły inteligencją. Emanowała uśmiechem pełnym zachwytu. Wspomniałem, że miała wtedy lekkiego rumieńca? Chociaż nie dziwię się jej, gdyż staliśmy objęci – po przyjacielsku rzecz jasna. Nie ukrywam, że od dłuższego czasu darzę tę dziewczynę sympatią i właśnie dziś zamierzam dowiedzieć się, co o tym sądzi ona sama. Nie chcę jednak teraz o tym myśleć, więc zerwałem fotografię ze ściany i schowałem do jednej z kieszeni walizki, po czym ruszyłem do przedpokoju, by razem z mamą pójść do samochodu i wyruszyć w drogę do obozu, przy okazji zabierając Annabeth z przystanku, na którym byliśmy umówieni. Mama czekała już na mnie przy drzwiach wyjściowych, zakładając kurtkę. Otwarłem drzwi, w których ku mojemu zdziwieniu stała moja przyjaciółka z walizką i swoją czapką bejsbolową w ręce. Dziewczyna rzuciła mi się (chyba z radości, choć czasem trudno rozszyfrować kobiece uczucia) w ramiona. Ale okej, podobało mi się to, mógłby z nią tak stać i stać, lecz po chwili odsunęła się lekko speszona.
– Cześć Glonomóżdżku, tęskniłam! Oo, witam pani Jackson. – powiedziała, po czym skinęła głową.
-Hej Annabeth, Ciebie też miło widzieć. – uśmiechnąłem się zadziornie.
– To co? W takim razie, w drogę dzieci! – odparła mama.
– W drogę! – odpowiedzieliśmy równocześnie z Annabeth.
I tak wszyscy podążyliśmy dumnym krokiem do samochodu.
Oczywiście nie obyłoby się bez opowiadanie przez moją mamę historii z dzieciństwa ze mną w roli głównej. Cieszyło mnie w pewnym sensie, że Annabeth to śmieszy, bo lubiłem patrzeć jak się uśmiecha. Od czasu do czasu klepała mnie po kolanie nie wytrzymując ze śmiechu. Nie dziwię się jej reakcji, bo sam też się śmiałem. Nareszcie dojechaliśmy, czułem się wniebowzięty, a może raczej jak ryba w wodzie. Widziałem ten tłum ludzi oczekujący na nas. W pierwszych rzędach dostrzegłem Chejrona, Grovera, braci Hood, Clarisse i jej chłopaka Chris’a. Sprawiło to, że ‘z prędkością światła’ wybiegłem z samochodu ciągnąc Ann za rękę. Sprawnie wyciągnęliśmy bagaże i pożegnaliśmy się z moją mamą – to było dłuuuugie pożegnanie. Gdy dowlekliśmy się na szczyt wzgórza, oczekujący na nas obozowicze wiwatowali. Oczywiście jako pierwszy przygalopował do nas Grover, mało co nie wywracając się na tych swoich koźlich nogach.
-Percy! Annabeth! – wykrzyczał, następnie przyciskając nas pełnią sił do siebie.
– Ałł… Wystarczy, zgniatasz nas! – wydukałem.
– Oo, no tak. Przepraszam – powiedział, a gdy tylko nas puścił, wraz z Annabeth zaczęliśmy łapać głębokie oddechy.
– Nie szkodzi Kozłonogu, fajnie że znowu będziemy razem.
– Nigdy więcej grupowego uścisku Gorver! – warknęła Ann, ale po chwili na jej twarzy zagościł uśmiech.
– No nareszcie będzie się na kim znęcać, na kimś godnym mojego gniewu – powiedziała Clarisse robiąc ten swój złowieszczy wyraz twarzy. – Witaj Persusiu i Ty Księżniczko.
– Ile razy mam Cię prosić ?! Nie nazywaj mnie KSIĘŻNICZKĄ !! – odpowiedziała naburmuszona Annabeth.
– Ciebie też miło widzieć Clarisse. – starałem się, aby mój głos brzmiał dość poważnie. Następnie odwróciłem wzrok w stronę braci Hood. – Cześć chłopaki.
-Hej – powiedziała do nich również Annabeth.
– No cześć, cześć – powiedział Travis – Percy, mamy taki SUUUUPER pomysł na … – urwał zdanie, ponieważ Conor szturchnął go w bok. Pewnie zauważył, że Chejron bacznie przygląda się rozmowie.
– Ale to szczegóły później. Po ognisku się zgadamy. – odparł Conor.
– Witajcie, dobrze, że zdążyliście na kolację. – powiedział centaur.
– Taa mnie też to baaaardzoo cieszy – palnąłem, ale co miałem powiedzieć, skoro w brzuchu burczało mi jak nie wiem.
– Chejronie, witam. – z pełną kulturą odpowiedziała córka Ateny.
– Dobrze, skoro komitet powitalny wykonał swoje zadanie, pozwólmy tej dwójce rozpakować się w swoich domkach i przygotować się na kolację. Proszę abyście teraz wszyscy wrócili do swoich zadań. Spotkamy się w jadalni o 18. – tak właśnie Chejron zakończył jakże miłe powitanie.
Wszyscy się rozeszli. Clarisse rzuciła mi podłe spojrzenie spode łba, gdy wracała w objęciach Chris’a. Czułem, jak przeszywa mnie tym swoim wzrokiem na wylot. Starałem się zignorować to uczucie. Bawiło ją to najwyraźniej, jak zawsze.
W mgnieniu oka dotarłem tuż przed drzwi domku Trzeciego. Otwarłem je. Stan pomieszczenia był taki sam jaki zostawiłem w poprzednie wakacje, z nadzieją, że harpie tu trochę ogarną, ale „nadzieje matką głupich’’. W samym rogu ściany połyskiwało źródełko, co spowodowało, że postanowiłem rzucić wszystko na ziemię i podejść do niego. Zauważyłem, że na szafce nocnej leży woreczek złotych drachm. Wyciągnąłem jedną i wrzuciłem ją do źródełka, modląc się:
– O Irys, bogini tęczy, przyjmij ofiarę i ukaż obraz.
Po chwili dostrzegłem mojego ojca – Posejdona. Jego włosy przeczesywały fale, oczy błyszczały zielenią morską, a broda – jak zawsze – była idealnie przystrzyżona. Jego brązowa opalenizna połyskiwała w wodzie. Ubrany był w hawajską koszulę, szorty i sandały. Gdy tylko mnie dostrzegł uśmiechnął się, po czym powiedział:
– Witaj Synu, widzę, że dotarłeś już do Obozu.
– Cześć tato! – pokłoniłem się lekko. – Tak, niedawno przyjechałem tu razem Annabeth.
– Słuchaj Percy, chciałbym z Tobą o czymś porozmawiać. – powiedział. Jego głos zabrzmiał a’la jak głos troskliwego śmiertelnego ojca.
– Emm… No dobrze. – wybełkotałem.
– Annabeth, tak? Córka Ateny,– wymawiając imię bogini dziwnie wykrzywił usta. – twoja przyjaciółka. Synu, czy żywisz jakieś poważniejsze uczucie do tej dziewczyny? – zapytał z ciekawością.
Zamurowało mnie, ale za równo czułem, że rumienią mi się policzki. Od kiedy to mój ojciec interesuje się moim życiem prywatnym aż tak?! A wręcz życiem uczuciowym. Przecież jest bogiem, nie powinien się przejmować takimi sprawami.
– O co tu chodzi? – pomyślałem.
Zmieszany i zbombardowany przez tysiące myśli odparłem:
– Od kiedy to mieszasz się w takiego typu sprawy?
– Słuchaj, jestem Twoim ojcem jak i zarówno bogiem, mam pewne ograniczenia, ale ja tylko staram się do Ciebie zbliżyć, więc proszę o szczerą odpowiedź. – powiedział czułym głosem.
Nie wiedziałem co powiedzieć. Nadal nie do końca wierzyłem w jego słowa. Zapadła cisza, która panowała przez parę minut. Ciągle zastanawiałem się czy powiedzieć mu prawdę. Przecież to mój ojciec, stara się mnie poznać, może jakoś mi doradzi. Nie mogę go okłamać, tyle razy ratował mi życie. Pamiętam, jak powiedział, że jestem jego ulubionym synem. Jednakże czułem się niezręcznie rozmawiając z nim o dziewczynie, w dodatku, że jest to córka niezbyt lubianej przez niego bogini. Postanowiłem, że wyznam mu prawdę, bez względu na to jak zareaguje i co powie. Westchnąłem głośno i powiedziałem:
– Emm… Ojcze, ufam Ci więc powiem prawdę. – czułem jak coś staje mi w gardle, nie wiedziałem jak ubrać tak wielkie wyznanie w słowa. – Tak, myślę że między mną, a Annabeth jest coś więcej niż przyjaźń, dziś chciałem jej to wyznać, ale teraz nie wiem czy to dobry pomysł…
Znów zapadła chwilowa cisza, po czym mój tato odchrząknął. Pewnie próbował wyobrazić sobie kolejny spór pomiędzy nim, a Ateną spowodowany przez moją miłość do Annabeth. Nagle przemówił:
– Percy, cieszy mnie Twoja szczerość. Sądzę, że powinieneś porozmawiać z Annabeth i wyjaśnić jej wszystko. Ta dziewczyna jest inna niż jej matka, owszem kieruje się rozsądkiem, ale słucha też głosu serca, który Atena ignoruje. Mam nadzieję, że wam się powiedzie, masz moją zgodę. Gdy wszystko wyjdzie na jaw, spróbuję jakoś złagodzić gniew Ateny. Kocham Cię Synu, porozmawiamy potem, ponieważ muszę kończyć, żegnaj. – po tych słowach obraz znikł.
– Dziękuje tato, też Cię kocham…
Teraz siedziałem sam, w ciemnym pokoju. Masz moją zgodę? Gniew Ateny? Nie wiedziałem co począć, miałem mieszane uczucia. Bałem się tego całego ‘gniewu Ateny. I że niby wszystko ma wyjść na jaw?! Nie chciałem dalej zadręczać się tymi myślami. Wstałem, zapaliłem światło, położyłem walizkę na łóżku, wyciągnąłem nowe, czyste ubrania, ręcznik i poszedłem w kierunku toalety. Gdy tylko wszedłem pod prysznic, woda zadziałała na mnie kojąco, oczyściła mój umysł, mógłbym tak stać pod natryskiem godzinami, byle by zapomnieć o tej rozmowie. Jednak zbliżała się pora kolacji, więc szybko się ogarnąłem i ruszyłem w stronę pawilonu jadalnego.
Siedziałem sam przy stoliku Posejdona. Stolik przeznaczony dzieciom Zeusa był pusty jak i zarówno stolik Hadesa oraz Artemidy. Następne stoliki były pozajmowane: Dionizosa, Ateny, Apolla, Afrodyty, Hestii, Aresa, Hermesa, Hefajstosa, Demeter itd. Dokładnie przyglądałem się każdemu. Chejron wraz z Panem D. siedzieli przy ich stole. Zaraz? Czy mi się zdawało czy rzeczywiście dyrektor naszego obozu puścił mi oczko? Poczułem się jakoś dziwnie więc skierowałem mój wzrok na Annabeth. Siedziała razem z rodzeństwem, śmiejąc się i za pewne opowiadając, co robili w ciąg roku. W pewnym momencie wstała, podeszła do trójnogu i złożyła ofiarę swojej matce. Na samą myśl o tej bogini przeszyły mnie dreszcze. Gdy wracała na swoje miejsce, nasze spojrzenia się spotkały, czułem jak się rumienię. Jednak to były zaledwie sekundy, kiedy dotarła do swojego miejsca. Teraz to ja powstałem, wziąłem mój talerz, na którym znajdował się omlet z warzywami i ruszyłem ku trójnogowi. Gdy już tam doszedłem, wrzuciłem do ognia zawartość mojego talerza, a w myślach powiedziałem:
– Ojcze, oto moja ofiara. Dziękuję za dzisiejsze wsparcie. Proszę, abyś dał mi odwagi w rozmowie z Annabeth. – po tych słowach opuściłem pawilon i zauważyłem, jak moja przyjaciółka zmierza w stronę domku Ateny.
– Okej, teraz mam okazję. Muszę wziąć się w garść. – dodawałam sobie otuchy w myślach, po czym ruszyłem za Ann.
Gdy już za nią nadążyłem, złapałem ją za ramię. Odwróciła się, najwidoczniej zaskoczona.
– Percy? – zapytała.
– Hej Annabeth.
– Coś się stało? Wyglądasz na przejętego.
– Nie nic. – skinąłem głową.
– Aha. Ja chciałam Cię przeprosić, że tak się z Ciebie naśmiewałam w drodze do Obozu, ale …
– Annabeth, nic nie szkodzi. – uśmiechnąłem się zachęcająco. – Mogłabyś przyjść dzisiaj nad jezioro o 20? Chciałbym z Tobą porozmawiać.
Dziewczyna przez chwilę nic nie mówiła. Wyglądała, jakby zastanawiała się, czemu właśnie dzisiaj o tej godzinie chcę z nią porozmawiać. Przyglądała mi się badawczo, a potem powiedziała:
– Ehh… no dobrze. Mam nadzieję, że to nie będzie żaden kawał. – zrobiła szaleńczy uśmiech. – Do zobaczenia !
– Tak, do zobaczenia.
Teraz tylko stałem oniemiały i patrzałem jak Ann znika między drzewami i podąża w stronę domku. Nie mogłem uwierzyć, że się zgodziła, chociaż z drugiej strony, jest moją przyjaciółką, mogła pomyśleć, że na przykład mam jakiś problem i będę prosił ją o radę, bądź też myśli, że po prostu chcę z nią porozmawiać. Gdy już ogarnąłem rzeczywistość, biegiem udałem się do domku żeby przygotować się do spotkania. Została mi zaledwie godzina. Myśli szalały mi w głowię jak opętane. Nie mogłem się skupić.
Usiadłem na łóżku, starając się odprężyć, byłem już gotowy do wyjścia, teraz pozostało mi oczekiwanie na godzinę 20. Wyjrzałem przez okno, wszyscy obozowicze byli już w domkach, ale nie spali jeszcze, widziałem, że palą się światła. Od strony domku Aresa dochodziły krzyki, od Hefajstosa odgłosy ciężkiej pracy w kuźni i jeszcze wiele innych dziwnych nawet na swój sposób dźwięków. Spojrzałem na zegar, do spotkania pozostało 15 minut, postanowiłem, że będę tam trochę wcześniej, żeby się przygotować. Wyszedłem z domku. Kroczyłem w stronę jeziora, czułem dziwne mrowienie na plecach. Próbowałem lekceważyć złe myśli i skupiać się na pozytywach. Momentalnie znalazłem się nad jeziorem. Usiadłem na brzegu mostu. Pogrążyłem się w oczekiwaniu na Annabeth.
Ciąg dalszy nastąpi …
Ciekawe……..
Okej, jako autorka mojego pierwszego opublikowanego opowiadania, jestem otwarta na krytykę i rady co do pisania .
Komentarze mile widziane, pozdrawiam 😀 .
No niezłe. Fajnie się czyta, ale pomysł powiem szczerze do najoryginalniejszych nie należy. Mnóstwo było opek tego typu.
Zgadzam się z Myksą
Ta wiem, ale dzięki.
Jestem w trakcie pisanie innego opowiadanie, z innymi herosami i całkiem inną historią, mam nadzieję, że się spodoba 😀 .
Jeżeli chodzi o styl pisania jest genialny, dużo przemyśleń głównego bohatera i napisane jest w dobrym tonie.
Fajne
a idzie na impre o 21 na ddz 15
dzięki
Właśnie wysłała 1 część mojego nowego, innego opowiadania. Mam też nadzieję, że dziś ukończę jego 2 część i że oczywiście się Wam spodoba 😀
pozdrawiam xd
Mi się podoba. Z chęcią przeczytam dalsze części.
mnie też sie podoba, nie ma znaczenia że „fabuła” sie powtarza każdy ja pisze na własny sposób i to jest ciekawe nie ma 2 takich samych opowiadań czasem po samym stylu pisania mozna rozróżnić autorów 😀
z niecierpliwością czekam na CD 😀
@ niewidzialana, z taką myślą kierowałam się, gdy tworzyłam to opowiadanie 😀 .
no widzisz 😀 to bardzo dobrze oby tak dalej z takim podejściem dla mnie daleko zajdziesz z swoim tworzeniem 😀
mam kolejne ulubione opowiadanie :D:D:D
ooo, dzięki
a no i kolejna część jest z dedykacją dla Ciebie 😛 😀 .
nie ma za co 😀
jakbyś chciała pogadać to masz moje gg: 32588001 tylko napisz ze z bloga jestes i ze piper
okej, dzięki 😀 ; *