od autora: To już przed ostatnia część. Czas akcji jest nieokreślony. Miłego czytania:)
Percy:
Przede mną stało parę osób. Pierwszy z nich wyglądał na najstarszego gdyż miał delikatną bródkę i ogromną czapkę, która opadała mu na oczy. Zaraz za nim stała dziewczyna z czarnymi długimi włosami i intensywnie niebieskimi oczami. Obok niej stała kolejna dziewczyna z burzą rudych włosów i piegów. Najmłodszy z nich wydawał się chłopak o oliwkowej cerze i czarnych włosach.
Poczułem jak drętwieję. Stałem przy otwartych drzwiach w zimie. Mróz sparaliżował końcówki moich palców.
Wszyscy byłi delikatnie sini, gorączkowo ocierali swoje dłonie o siebie lub mieli je w kieszeni.
-Hej… wpuścisz nas?- odezwała się czarnowłosa dziewczyna.
-Jasne…
Kim oni są? Nie pamiętam ich… wydają mi się dziwnie znajomi…
Poczułem jak ktoś kładzie mi od tyłu dłoń na ramieniu. Obróciłem głowę i spostrzegłem Annabeth, która uśmiecha się promiennie do wszystkich.
– Hej ludzie! – podała wszystkim ochoczo dłonie oprócz rudej dziewczynie.
-Percy, to jest Thalia, Nico, Grover i … Rachel! – wskazała mi wszystkich naokoło.
– Czemu nas przedstawiasz? – zapytał Grover
Annabeth przestąpywała z nogi na nogę.
– Widzicie… wczoraj uległ poważnemu wypadkowi… stracił pamięć. Na szczęście to tylko chwilowe.
Rudowłosa dziewczyna mocno chwyciła mnie w objęcia. Zdecydowanie nie po przyjacielsku.
-Ach Percy! Mój ty biedaku! – zaczęła mnie mocno ściskać do siebie.
Poczułem się niezręcznie gdyż stałem właśnie w holu, trzymając dziewczynę w objęciach w dodatku na oczach wszystkich.
– No dosyć czułości! – Annabeth zdecydowanym gestem odepchnęła ją ode mnie.
Rachel tęsknie na mnie patrzyła.
– Nie widziałam cię od wakacji…. wyrosłeś.
Rachel musiała dla mnie wiele znaczyć. A przynajmniej tak mi się wydawało. Była na pewno mi bliską przyjaciółką. Może coś więcej… jednak Annabeth nie była mi obojętna również. Była dla mnie bliską przyjaciółką od serca. Chciała mi zawsze pomóc. Dbała o mnie. Trwała przy mnie w tych najcięższych chwilach dla mnie. Ale… w takim razie… co się stało parę minut temu przy ubieraniu choinki? Może to jakiś znak?
Nie wiedziałem co robić. Annabeth groźnie patrzyła na Rachel. Jestem pewien, że jeżeli byłyby same to na pewno rzuciłaby się i któraś z nich ucierpiałaby. Nie wiem która bardziej…
-Annabeth! Ciebie też miło widzieć! – Rachel przyjaźnie uściskała dziewczynę.
Widziałem jak Annabeth mocno zaciska zęby i oczy.
– Ciebie też miło widzieć.
Spojrzałem na chłopaka z bródką. Właśnie zaczął ściągać spodnie.
-Hej! Koleś co ty tutaj robisz za striptiz?
Grover wydał z siebie dźwięk przypominający beczenie.
– Hej Percy! No przecież wiesz, że jest mi gorąco w tych spodniach! – zaprotestował po czym odparł –Ach… zapomniałem ty nie wiesz.
-CZEMU ŚCIĄGASZ GACIE W MOIM DOMU? – zapytałem donośnie.
Zaczął machać w dziwny sposób tyłkiem tak, że spodnie same mu się zsunęły z tyłka. To co zobaczyłem bardzo mną zdziwiło. Jego nogi były całe owłosione. Nie tak jak u normalnego faceta, ale jak u zwierzaka.
-Mógłbyś je chociaż wydepilować!
Grover nie zważał na moje komentarze na temat jego nóg. Zaczął ściągać swoje buty… i na pewno nie uwierzycie co pod nimi krył. Normalne kopyta!
O bogowie!
Zdjął czapkę, a pod nią kryły się rogi….
Pamiętam jak Annabeth opowiadała mi o nim. Był satyrem. Owłosionym kolesiem z rogami i kopytami, który ma chronić młodych herosów.
– Ty jesteś…. Satyrem?
-Jaaasne! – wybeczał.
Przyjrzałem się dokładnie reszcie… wyglądali zupełnie normalnie. Nie mieli żadnych macek ani rogów.
-A wy jesteście?
-Herosami – powiedziała Thalia znudzonym głosem – Żałuj, że nie pamiętasz…
Kątem oka widziałem jak Rachel zaciąga Annabeth do pokoju.
Nie wróżyło to nic dobrego. Annabeth bardzo nie lubiła tej całej Rachel. Widziałem jak działała jej na nerwach. Ale… o co tutaj chodzi.
Annabeth:
Rachel pociągnęła mnie za rękę do wolnego pokoju. Zrozumiałam ten gest jako ,,musimy pogadać”.
-O co chodzi? – zapytałam zirytowana.
– Chce z tobą pogadać.
-Jakbym nie wiedziała …
-Chodzi o mnie, ciebie i Percy’ego
Uniosłam brwi… ten temat był bardzo wrażliwy. Odkąt glonomóżdżek stracił pamięć ciężko jest mi na duszy. A stało się to zaledwie wczoraj. Mogłam nie przyjeżdżać wcześniej… wtedy by do tego nie doszło. Ale myślenie ,,co by było gdyby..” nie pomaga w rozwiązaniu problemu. Atena nigdy nie myśli przeszłością.
-Więc… odkąt się spotkaliśmy to tylko się gryziemy –zaczęła wpatrując się w podłogę- Wiem, że śmiertelnicy i herosi nie są sobie przeznaczeni… Annabeth dobrze wiesz, że musimy z tym skończyć.
Wyjęłam swój sztylet.
– Dobrze – zaśmiałam się
Rachel spojrzała na mnie przerażona
– Nie w ten sposób.
-Tylko żartowałam – powiedziałam czując, że kłamię.
-Mam nadzieję. A teraz w sprawie Percy’ego… jest twój. Weź go…
-Mówisz poważnie? – wytrzeszczyłam oczy.
– Poważnie. Mam dosyć kłótni. Wiesz on jest tylko moim przyjacielem. Widzę za to, że masz się ku niemu. Nie chcę wam przeszkadzać. I jeszcze jedno… przepraszam za to w holu. Nie widziałam go tak dawno, że… sama wiesz.
Schowałam sztylet do pochwy i wyciągnęłam dłoń do niej.
-Są święta, czas radości i przebaczenia… powinniśmy je spędzać tak jak reszta ludzi…
-Zgadzam się z tobą przyjaciółko – uścisnęła moją dłoń.
To my jesteśmy przyjaciółkami? Wiedziałam, że święta to magiczny czas… jednają ludzi i w ogóle, jednak nie spodziewałam się tego, że staniemy się koleżankami z Rachel. W sumie oprócz Percy’ego, to do niej nic nie miałam. Ten chłopak był źródłem kłopotów.
-Więc teraz… może wrócimy do reszty?
Skinęła głową i ręką przycisnęła moją głowę do siebie.
-Tak, wrócimy ale jako przyjaciółki!
Razem wesoło podeszliśmy do drzwi i otworzyliśmy je.
Na korytarzu czekała na nas cała reszta. Thalia i Nico rozmawiali o jakiejś grze komputerowej, a Grover opowiadał coś glonomóżdżkowi.
Wszyscy zobaczywszy nas głośno wciągnęli powietrze. Zatrzymali się i wytrzeszczyli oczy na nas.
-Rachel… Annabeth coś mi tutaj nie pasuje – wyszeptał Nico
Grover chwycił się za rogi
-Uważaj! Ona ma nóż!
Razem z Rachel wesoło się zaśmiałyśmy.
– Są święta! To czas, w którym najzagorzalsi wrogowie stają się przyjaciółmi!
Percy głośno przełknął ślinę, widziałam jak wszyscy nieufnie się patrzą na mnie. Jakby myśleli, że zaraz sztyletem przebije gardło Rachel. Może i tak by było parę minut temu. Może… ale teraz sytuacja wygląda inaczej.
– No to co? Ozdabiamy choinkę?- zapytałam głośno gwiżdżąc
Thalia uśmiechnęła się jako jedyna.
-Biorę się za Lampki!
Nico ją chwycił za ramię.
-Hej zaraz! To ja miałem wieszać lampki!
-Możesz skombinować jakieś ozdoby typu mikołajki i w ogóle! – zaprotestowała Thalia –No są przecież święta!
-Święta, święta…-zamruczał pod nosem po czym ją puścił – Dobra…
Grover wybeczał
-Ja mogę się wziąć za jemioły! Powinno ich być pełno!
Zarumieniłam się przypominając sobie co się stało przed ich przyjściem. Ale rzeczywiście… jest tylko jedna jemioła na cały dom. Jutro przybędą goście… będzie trochę ciasno… można liczyć że odbędzie się kilka całusów.
-Jasne, możesz też jakieś siano wykombinować lub coś w tym rodzaju?
Narzucił na siebie spodnie, buty i czapkę, miał już wychodzić gdy rzucił mi w odpowiedzi
-Zobaczę co się da zrobić!
Rachel odpowiedziała
– Więc ja wyczyszczę stół i krzesła oraz trochę posprzątam! – uciekła do kuchni
Spojrzałam na Percy’ego
-Więc została nam choinka – wskazałam na drzewko obleczone niezdarnie łańcuchem.
-Ta nieszczęsna choinka – glonomóżdżek chwycił się za wieszanie baniek.
– Pamiętaj żeby nie wieszać za dużo baniek z jednej strony! – pouczyłam go
Włączyłam radio… właśnie szła piosenka z starych lat ,,Last Chrismas‘’ Whama. Zawszę gdy słuchałam jej robiło mi się słabo. Przypomina mi się gdy jak miałam parę lat ojciec mi ją zawsze śpiewał. To było lata temu gdy jeszcze byliśmy razem… nie było macochy ani jej wstrętnych dzieci.
Zaczęłam cichutko nucić piosenkę. Ach ile wspomnień mi się nasuwa gdy ją śpiewam… w przedszkolu ją śpiewaliśmy, na konkursach w szkole i zawsze w święta. Była to piosenka wieczna w moim sercu. Powstała za młodości mojego taty.
Wydawało mi się, że słowa jej są tak wspaniale wkomponowane. Każdy wers piosenki ma coś w sobie niezwykłego. I co najważniejsze wspaniale oddaje ducha świąt…
Usłyszałam jak Percy nuci też ją.
-Pamiętasz tę piosenkę?
Spojrzał na mnie zawstydzony. No tak… chłopak i śpiewanie. Nie wiem czemu tak ich to zawstydza.
– Nie wiem skąd wydaje mi się znajoma. Znam doskonale słowa…
Jak to jest, że piosenkę pamięta, a mnie nie? Cóż za pech.
– Po prostu ją pamiętam… nie wiem skąd…
Chwycił się za głowę i mocno ścisnął powieki. Wyglądał jakby miał zaraz wykitować.
Podbiegłam do niego
– Percy? Nic ci nie jest? To już drugi raz dzisiaj.
Otworzył oczy i delikatnie mnie do siebie przyciągnął.
– Ta piosenka… zawsze szła w radiu na świętą. Mama mi ją śpiewała.
Przypomniał sobie… jest coraz lepiej. Pamięta coraz więcej. Niedługo już będziemy mogli cieszyć się swoim towarzystwem tylko sami… bez Rachel, bez jego mamy bez nikogo.
Położyłam mu dłoń na czole. On delikatnie przytrzymał ją i szepnął.
– Widziałem ciebie….
Poczułam jak się rumienię. Widział mnie… ale gdzie? Jak? I kiedy?
– Widziałem jak ty…- tutaj spojrzał na mnie zdziwiony – Całujesz mnie na ławce w parku…
Przecież to wydarzyło się wczoraj. Jego pamięć wraca w zastraszającym tempie. Mam nadzieję, że uda mu się ją szybko odzyskać… chciałabym z nim jeszcze raz spotkać się pod jemiołą.
-Wiesz… to się wydarzyło wczoraj. Dokładnie parę minut przed twoim wypadkiem.
Podrapał się po głowie.
-To było niezwykłe.
Osunęłam się od niego i zaczęłam wieszać lampki. Poczułam jego obecność tuż przy mnie. Dosłownie czułam jak stoi kilka centymetrów ode mnie. Jego ciepło było porażające.
– Mówiłaś, że masz chłopaka- odparł zmieszany.
-Pamiętam co mówiłam. Tak mam chłopaka – powiedziałam nie patrząc na niego. Skupiłam się na zawieszeniu bańki na chudej gałązce.
-Więc czemu mnie całujesz? – dopytywał się – Czyżbym ja był nim?
Teraz była chwila prawdy. Nie chciałam mówić mu tak od razu po stracie pamięci, że jestem jego dziewczyną. Najpierw pragnęłam by przypomniał sobie inne ważniejsze rzeczy ode mnie.
– Nie powiedziałam ci tego wcześnie… uznałam, że nie jesteś gotowy.
-Po tym co się stało pod choinką chyba jestem gotowy.
-Masz rację – obróciłam się by móc spojrzeć mu prosto w oczy – Więc jesteś moim chłopakiem. Jesteś szczęśliwy?
Kąciki jego warg rozchyliły się tworząc uśmiech. Delikatnie mnie objął ramieniem.
– Nie wiesz nawet jak. Wiedziałem, że coś nas łączy. Czułem to chociaż nic nie pamiętam.
Zbliżył się do mnie. Byliśmy od siebie dosłownie 10 cm….9… 8…
Zamknęłam oczy by móc wczuć się w rolę. Czułam jego ciepły oddech…
BUFF!!!
Oboje odskoczyliśmy od siebie. Rozejrzałam się za źródłem hałasu. Mój wzrok długo szukał winowajcy aż wreszcie go znalazł.
Przed oknem była Thalia, tak dokładnie wisiała do góry nogami. Jej kostka była cała owinięta w świecące lampki. Tylko dzięki temu kabelku utrzymywała się. Wystarczyłoby aby zaczęła się kołysać, a na pewno runęłaby w dół. Nos miała przyklejony do szyby.
-HEJ LUDZIE! POMOCY!
Dobiegliśmy do okna.
-Thalia? Co się stało?
-Chciałam udekorować dom lampkami, ale tak jakby się poślizgnęłam i… sami wiecie!
-TY MASZ LĘK WYSOKOŚCI! – ryknął uradowany Percy.
Ta wiadomość sprawiła, że uszy Thali poróżowiały.
-To kolejne wspomnienie – wyszeptał delikatnie masując skronie.
-WYCIĄGNIJCIE MNIE! RATUNKU! –zaczęła bić rękoma w szybę.
-Percy… biegnij na dach! – ponagliłam go.
Chłopak wybiegł z pokoju zostawiając nas samych z Thalią.
Otworzyłam okno i poczułam powiew zimnego powietrza. Byłam w samym swetrze .
-Przeszkodziłam wam? –zapytała próbując mnie dosięgnąć.
-Troszkę.
Mówiąc ,,troszkę” miałam na myśli bardzo. Glonomóżdżek właśnie się dowiedział, że chodziliśmy i mieliśmy się właśnie pocałować gdy nagle BUFF!! I Thalia spadła z dachu.
Chwyciłam ją za ręce i zaczęłam ją wciągać przez okno. Wyglądało to dosyć dziwnie gdyż jej nogi wisiały bezradnie w powietrzu. Większość ciała już została wciągnięta. Nieszczęsny kabel nie pozwalał Thali do reszty wejść przez okno. Percy musiał ją odwiązać.
Doskonale się składało bo zobaczyłam jak czyjaś ręka odwiązuje kabel z kostki dziewczyny. Wkrótce udało się uwolnić Thalie. Wciągnęła nogi do środka… i już cała leżała na ziemi dysząc ciężko.
Ja też dyszałam. Dziewczyna nie była lekka.
-Nigdy więcej takich niespodzianek! – krzyknęłam
Thalia wstała z ziemi i mocno chwyciła mnie w objęcia.
-DZIĘKI! KOCHAM CIĘ! Nie wiesz nawet jak się bałam!
Odwzajemniłam uścisk.
-To córka Zeusa boi się wysokości? –zapytałam szczerząc zęby w szyderczym uśmiechu.
Thalia zarumieniła się.
-Niestety… boję się.
-W takim razie dlaczego weszłaś na dach?
-Myślałam, że dam radę przezwyciężyć strach… zamknęłam oczy i potknęłam się o ten głupi kabel!
Do pokoju wszedł właśnie Percy. Thalia do niego podleciała i zrobiła coś czego bym się nie spodziewała. Nie uściskała go jak mnie, ale z pięści uderzyła go w ramię.
-Ty głąbie! Jak mogłeś powiedzieć, że się boję wysokości! Miałeś tego nie mówić!
Chłopak spojrzał na nią z ukosa. Widać było, że dziewczyna zaraz może wybuchnąć.
-On stracił pamięć jak może pamiętasz lub nie…- wstawiłam się za niego.
Thalia zawahała się po czym mocno go chwyciła w ramiona.
-No dobra… są święta poza tym dziękuję!
Poczułam w sercu kołatanie. Czemu Thalia ściska mojego chłopaka? Jest poza tym łowczynią.
Głośno odchrząknęłam. Dziewczyna odskoczyła od niego i speszona spojrzała na mnie.
-Przepraszam Annabeth…
-Czy Artemida pozwoliłaby ci na to?
-No nie… ale są święta, a w tym okresie możemy odejść od niej i się same zabawić. Mało tego! Tylko w tym okresie możemy dojść do facetów! Możemy się do nich przytulać, całować …i inne rzeczy.
Rzuciłam jej gniewne spojrzenie lecz ona tylko wzruszyła ramionami.
– Więc zamierzasz… poderwać jakiegoś chłopaka?
-Nie. Szczerze jestem oddana Artemidzie. Nie mam poza tym czasu na romanse
Usłyszeliśmy kolejny huk. Obróciliśmy się i zauważyliśmy jak Nico taszczy wielkiego mikołaja.
Mikołaj ten nie wyglądał normalnie. Brakowało mu oka i paru zębów w jego uśmiechu. W ręku trzymał zardzewiały dzwonek i co pewien czas machał ręką i wydawał z siebie coś co miało przypominać ,,Ho ho ho!”.
-Nico ! Co to za złom?
Nico postawił mikołaja na podłodze.
-No miałem skombinować ozdoby! – wskazał gestem na mikołaja
-Skąd ty wziąłeś ten wrak?
Zaśmiał się
-Nie było łatwo… widzisz stał sobie taki jeden pod sklepem i nikt go nie pilnował.
-UKRADŁEŚ GO?- warknęła Thalia.
Wolno się odsunął w stronę drzwi.
-Niezupełnie. Widzisz spotkałem sprzedawcę…
-On o tym wie? – zapytałam
-No raczej tak… a jak myślisz czemu mikuś tak wygląda? Gonił mnie przez 3 ulice. W dodatku rzucał we mnie czym popadnie.
-NICO! –Thalia posłała mu jadowite spojrzenie
-No dobra.. dobra odniosę go!
Rzucił ku nam worek.
– To są inne ozdoby! Kupiłem je! Mam paragon! – rzucił w naszą stronę kawałek papieru.
Thalia przypominała archetyp złej żony. Stała na środku i rytmicznie potupywała nogą. Ręce miała oparte o biodra.
Nico chwycił mikołaja w ramiona po czym nogą otworzył sobie drzwi. Przypadkiem zahaczył mikołajem o klamkę. Machająca ręka grubasa odpadła z hukiem o podłogę. Co dziwniejsze… ruszała się nadal w geście powitania.
-No nie! – chwyciłam się za głowę
-To się sklei! – wyjął z kieszeni taśmę izolacyjną i przykleił rękę mikołaja na odwrót.
Ponownie uniósł go i wyszedł z nim przez drzwi.
Wszyscy głęboko westchnęliśmy
-Co za święta – mruknął Percy – Straciłem pamięć… Thalia spadła z dachu… a Nico ukradł mikołaja ze sklepu.
Wybuchłam głośnym śmiechem.
– Herosowe święta. W dodatku prawie zginęliśmy przez Minotaura!
Thalia poklepała mnie po plecach.
-Jak za dawnych starych dobrych czasów!
Nagle do pokoju wtargnęła pani Jackson z telefonem. Podała go glonomóżdżkowi i szepnęła
-Posejdon dzwoni! Chce z Tobą porozmawiać!
Chłopak przyłożył słuchawkę do ucha i odszedł od nas do swojego pokoju.
Byłam ciekawa skąd jego tata ma telefon. Bogowie raczej nie dzwonią do swoich pociech. Raczej wolą się osobiście z nimi spotykać. Może Posejdon chce złożyć życzenia? Albo powiedzieć że się spóźni?
Z resztą to nie było istotne. Nie powinnam się interesować nie moimi sprawami…
-Dawno nie widziałam cię tak uśmiechniętej – odezwała się nagle Thalia
-Co?- wyrwałam się z zamyśleń – Ach tak… to przez Percy’ego i te święta. Są niezwykłe i inne od wszystkich! Wesołe. Nie ponure. Nigdy nie miałam prawdziwej rodziny. A więc dla mnie to coś wspaniałego.
-Nie boli cię to, że stracił pamięć?
– Na początku trochę tak… ale teraz wszystko sobie przypomina. Dlatego nie powinnaś na niego wtedy krzyczeć.
Skinęła głową. Usłyszeliśmy jak drzwi trzaskają. Obróciliśmy się odruchowo i zobaczyliśmy jak Grover niesie pudło pełne zielonych gałązek i siana.
-Jemioła dla każdego! – zanucił pod nosem – Każdy może dzisiaj spotkać się pod jemioła!
Wyjął z pudła jedną jemiołę po czym podszedł do nas. Tak dokładnie do Thali.
Thalia zrobiła minę jakby ktoś zdzielił ją po głowię pałką. Wykrzywiła się i odsuwała w miarę tego jak Grover się przybliżał.
-Grover! CO TY ROBISZ?
– Słyszałem o tym jak Artemida pozwoliła łowczyniom na czas świąt zbliżać się do mężczyzn!
-TY NIE JESTEŚ MĘŻCZYZNĄ! – warknęła przeskakując mu pod nogami.
-Oj przestań! Tylko jeden całus! – ułożył usta w rurkę, a nad swoją głową trzymał jemiołę.
-ANNABETH! POMÓŻ MI! POMOCY! ON ZWARIOWAŁ!
Thalia mu uciekała, a Grover jak szalony gonił ją. Biegali po całym mieszkaniu…
Pani Jackson zaśmiała się widząc jak świetnie się bawią.
-Ach ta młodzież – westchnęła
Thalia rzucała w niego wszystkim co się jej udało złapać. Nieważne czy były to poduszki, książki, a nawet wazony.
-POMOCY!
Grover chwycił ją w objęcia i mocno przybliżył się do jej twarzy. Thalia napierała dłońmi na jego tors, aby odsunąć go.
-ANNABETH!
Udało jej się jakoś wymsknąć spod jego ramion. Latali tak po całym mieszkaniu…
Stałam i przypatrywałam się całej sytuacji. Na ustach miałam uśmiech a w oczach łzy. Nigdy się tak jeszcze świetnie nie bawiłam. Thalia i Grover? A kto by przypuszczał. Myślałam, że ma Kalinę. Ale z mężczyznami nigdy nie wiadomo… biedna dziewczyna, teraz gdy może zbliżać się do mężczyzn oni właśnie będą się zachowywać tak…
Wiedziałam, że Grover był szalony, ale nigdy, że aż tak.
Zdusiłam śmiech w dłoniach.
Usłyszałam jak drzwi się otwierają, a w nich stoi Nico
-Macie więcej taśmy izolacyjnej? – zapytał niewinnym głosem.
Percy:
Siedziałem na łóżku i mocno przyciskałem słuchawkę do ucha. Rozmawiałem z mężczyzną o ciepłym i niesamowicie melodyjnym głosie.
-Percy? Synku… to ja twój Ojciec. Posejdon. Wiem wszystko o wypadku.
-A więc czemu ciebie tutaj nie ma?
– Jestem duchem z tobą . Jutro się spotkamy na wigilii. Ach.. tak jeszcze będzie więcej gości. O miejsca się nie martw… wracając do twojej amnezji. Muszę ci powiedzieć, że taką amnezję leczy się tygodniami, miesiącami, a nawet latami… zapewne widzisz jak szybko odzyskujesz pamięć…
-Skąd to wiesz? – zdumiałem się.
-Jestem bogiem. To dla mnie normalka. Wczoraj ocaliłem ciebie przed Minotaurem – powiedział dumno.
-A więc to ty wytworzyłeś tą falę, która nas tutaj zabrała?
Usłyszałem w słuchawce coś w rodzaju potakiwania.
-I to ja sprawiam, że odzyskujesz pamięć w szybkim tempie. To pewnego rodzaju prezent gwiazdkowy. Jeżeli chcesz więcej wiedzieć… to zajrzyj do swojej kurtki. Tam znajdziesz odpowiedź.
-Dziękuje… tato.
– Jeszcze jedno … Wesołych świąt!
Rozłączył się.
Myślałem o tym co powiedział mi owy ,,tata”. To on mi cały czas pomagał, w dodatku coś się znajduje w mojej kurtce… ale co to jest.
Byłem ciekawy owej rzeczy. To nie mogło być zbyt duże. Mam nadzieję, że nie są to skarpetki. Rodzice zawsze kupują skarpetki na gwiazdkę! No kurcze ludzie… jak to jest, że nie mogą kupić czegoś bardziej pożytecznego…
Cicho podszedłem do drzwi i przekręciłem klamkę. Widziałem kątem oka jak Grover i Thalia się gonią, a Annabeth śmieje się w niebogłosy.
Podszedłem do kubełka z brudnymi rzeczami. Włożyłem rękę do miski i wyciągłem z niego moją zieloną kurtkę.
Nie wyglądała najlepiej. Tu i ówdzie była dziurawa, ba! Mało tego! Była poszarpana oraz trochę zwęgloną. Śmierdziała spalenizną i potem.
Włożyłem rękę do kieszeni i wyczułem coś małego.
Wyciągnąłem to coś z kieszeni i spostrzegłem, że jest to małe białe pudełeczko. Było to bardzo dziwne gdyż kurtka była cała brudna i zniszczona. Tylko to pudełeczko było nieskazitelnie białe i w nienaruszonym stanie.
Delikatnie zsunąłem pokrywkę i ujrzałem złoty naszyjnik z piękną literą A. Litera ta miała motyw pędu pnącego się i zrastającego się w A.
Poczułem jak coś w głowie mi pęka.
***************************************
Stałem przy ladzie w sklepie jubilerskim. Jakiś straszy facet pokazał mi właśnie ten naszyjnik z literą A.
– Wspaniały prezent dla dziewczyn. Uwielbiają naszyjniki. Ten jest wyjątkowy. Zaplanował go Jimmy McLagen. Niestety udało mu się wyprodukować tylko parę takich gdyż przedwcześnie zmarł.
– W takim razie poproszę! – powiedział pewnie.
Facet spojrzał na mnie dziwnie z ukosa.
-Wiesz chłopcze ile on kosztuje? Wątpię by było by ciebie na niego stać.
Zaśmiałem się.
– Zbieram od bardzo dawna na prezent dla mojej przyjaciółki. Mam wystarczającą kwotę – zapewniłem go.
Staruszek zapakował go w krystalicznie białe opakowanie i podał mi.
-A więc ta dziewczyna ma szczęście, że ma takiego przyjaciela. Musi być wyjątkowa, czyż nie? Nie kupowałbyś czegoś tak drogiego dla byle jakiej dziewczyny.
-Jest wyjątkowa- zapewniłem go.
-A czy mogę wiedzieć jak ma na imię?
-Annabeth….
*****************************************
Przez głowę przemkało mi tysiące głosów. Poczułem się jak znowu przy choince. Tym razem głównie słyszałem głos Annabeth
,,Nic ci się nie stało?”
,,Uważaj na siebie, glonomóżdżku”
,,Ty głupku”
,,… Hybris jest dla mnie śmiertelnym niebezpieczeństwem”
,,Tylko się nie puść!”
,,Nie ugryzę cię, no nie Percy. Czy w twojej szkole nie ma potańcówek?”
,,To wyście się już wcześniej spotkali?”
,,Uważaj, dokąd idziesz, glonomóżdżku.”
Teraz było dla mnie wszystko jasne. Annabeth była moją dziewczyną za którą szalałem, Rachel przyjaciółką. Jestem synem Posejdona i Sally Jackson! Jestem herosem. Dzieckiem boga i człowieka. Jestem Percy Jackson… jeden z wielkich herosów. Robiłem szalone rzeczy! Uratowałem bogów! Jestem dzieckiem półkrwi!
Poczułem jak na twarzy pojawia się mi uśmiech. Teraz wszystko wiem. Pamiętam doskonale swoje dzieciństwo. Pamiętam jak walczyłem z potworami…
Delikatnie wsuwam naszyjnik do kieszeni spodni…
Nagle widzę jak przed oczami pojawiają mi się twarze… wszystkie coś mówią. Jest ich coraz więcej… coraz więcej… w mojej głowie jest straszny chaos. Nie mogę wyciszyć gonitwy myśli!
Nagle czuję jak słabnę i osuwam się na podłogę. Słyszę krzyk mojej mamy i Annabeth. Wołają mnie. Podbiegają do mnie i coś mówią.
A reszty sam nie pamiętam….
*****************************
Poczułem jak leże w ciepłym i wygodnym miejscu.
Otwieram oczy i stwierdzam, że leżę w łóżku. Moim łóżku. W moim pokoju gdzie jest tyle zdjęć… nade mną pochyla się Annabeth i delikatnie ociera mi twarz z potu.
-Hej już wszystko dobrze…. zemdlałeś – szepnęła.
Wsparłem się na łokciach i wyjrzałem przez okno. Jest już noc. Nie wiem jak, ale przespałem cały dzień….
-Który dzisiaj jest?
-Nadal 23 grudnia
Poczułem nieograniczoną radość. Annabeth – ta sama Annabeth, która wiecznie przy mnie trwała jest teraz przy mnie nadal…
Czy ona kiedyś mnie opuści?
Zrobiłem coś niespodziewanego. Rzuciłem się na szyję dziewczyny i mocno pociągnąłem ją ku sobie. Ręką zacząłem ją głaskać po twarzy.
-Annabeth! Stęskniłem się za tobą!
-No dobra, dobra! Bo mnie udusisz!
-Tak się cieszę, że cię widzę!
Poczułem nagle jak naszyjnik ciąży mi w kieszeni. Nie był ciężki. Coś mi podpowiadało – jakiś głos w głowie, co mam z nim teraz zrobić.
Wyjąłem naszyjnik i zapiąłem go na szyi dziewczyny.
-Co to jest? – zapytała oglądając go.
-Coś co powinienem ci dawno dać! – cmoknąłem ją w policzek.
Dziewczyna spojrzała na mnie cała czerwona.
-Percy… czy ty…
Mocną ją przytuliłem i całowałem po czole.
– Pamiętam wszystko!- mocniej ją do siebie docisnąłem.
Dziewczyna wydała z siebie stłumiony krzyk i z całej siły objęła mnie. Powolutku zbliżyła swoją twarz do mojej. Stykaliśmy się nosami.
-Tęskniłam za tym Percy’m . Nie wiesz nawet jak! – bawiła się końcówkami moich włosów.
-Ja też… musimy nadrobić straty.
Nagle się ode mnie oderwała i wybiegła z piskiem z pokoju. Coś się stało? Czyżbym miał nieświeży oddech?
Położyłem się z powrotem na materacu i westchnąłem głośno. Nim się obejrzałem już obok mnie leżała Annabeth.
-Co ty…- zatkała mi usta swoimi.
W rękach trzymała wielkie pudełko.
-Skoro już rozdajemy te prezenty to wiesz…
Wziąłem od niej pakunek i rozdarłem papier. Następnie zniecierpliwiony zdjąłem pokrywę i zajrzałem do środka.
W nim znajdowało się to o czym zawsze śniłem…
W środku leżał srebrny sztylet… nie był to jakiś tam sztylet… jego rączka była wyrzeźbiona różnymi potworami, on sam połyskiwał złowrogo do mnie. Był strasznie ostry. Wystarczy jeden cios, a mógłby przeciąć nawet diamenty.
– Czy to…
– Harpun… sztylet Hefajstosa. Zostały stworzone tylko takie 3. Potrafi przeciąć wszystko, a w pobliżu wrogów świeci.
-Wiesz ile to musiało kosztować? – zapytałem ją
-Coś około tyle ile ten naszyjnik – mrugnęła do mnie.
-Na czym to my skończyliśmy? – zapytałem ją.
Palcem przejechała po mojej piersi. Zbliżyła się do mnie niebezpiecznie. Uwielbiałem gdy to robi…
Nogami przyciągnęła mnie do siebie, a ręce położyła na mojej szyi i mocno szarpnęła mną do siebie.
-Chyba wiem na czym….
I tutaj nasze usta się ponownie spotkały. Jej ciepły oddech sprawiał, że chciałem wyskoczyć z spodni i zatańczyć w samych majtkach kankana. Oczywiście tego nie zrobiłem.
Rękoma czochrała moje włosy. Zanurzała się w nich swoimi palcami i mocno je mierzchwiła.
Ja sam chwyciłem ją w tali i mocno do siebie dociskałem. Słyszałem jak mruczy z zadowolenia.
Kto jak kto, ale Annabeth mruczeniem wyraża swoje zadowolenie…
Nagle drzwi trzasnęły i stała w nich Thalia. Wyglądała zupełnie jak wtedy gdy Nico zwędził mikołaja. Patrzyła na nas groźnie, a ręce opierała na bokach.
– No no… gołąbeczki! – zaśmiała się – Widzę, że Percy ma się duuuużo lepiej!
-Oj jak ty mnie znasz! – posłałem jej nikczemny uśmiech.
-THALIA WRACAJ! TYLKO JEDEN CAŁUS! – ułyszałem wrzask Grovera.
Twarz Thali nabrała dziwnych kolorów… nie wiem czy była zarumieniona, wściekle czerwona czy purpurowa. Rzuciła nam szybkie ,,hej” i wybiegła z pokoju.
Nie minęło pół minuty, a do pokoju wleciał Grover. Był cały zdyszany, a w ręce trzymał jemiołę.
-Oj rany… szybka jest. Jak ja ją tylko znajdę… przecież święta nie będą trwały wiecznie!
Spojrzał na nas z uśmiechem i rzucił się do biegu.
-THALIA! CHODŹ TUTAJ! TWÓJ MISIU CIĘ SZUKA! NO DAJ SPOKÓJ!
Następnie zobaczyliśmy jak Thalia przybiega znowu do pokoju
-RATUJCIE! TEN KOZIOŁ MNIE CAŁY DZIEŃ GONI!
Nagle owłosione ręce Grovera schwytały Thalie w pasie i wyciągały z pokoju. Dziewczyna chwyciła się ściany i mocno trzymała.
-NO ZRÓBCIE COŚ! ZACIĄGA MNIE DO SWOJEJ JASKINI! ANNABETH! PERCY! AAAAA!!- Grover wyniósł ją z pokoju.
Oboje z Annabeth zarechotaliśmy.
-Ach na czym skończyliśmy? – zapytała.
-Chyba na tym!- wziąłem ją w swoje objęcia.
-Ach jak dobrze, że znów pamiętasz…
-Tak jak dobrze…
Razem z Annabeth trwaliśmy jeszcze długo w uściskach. Krzyk Thali roznosił się po całym mieszkaniu. Nie przejmowaliśmy się jednak tym zbytnio…
Bogowie, nie! Jak to – koniec?! To jest genialne! Nico jak zawsze świetny 😀 Kocham tego chłopaka po prostu 😀
Ja też uwielbiam Noco, a opo. jest genialne!
to znaczy Nico i jeszcze raz to jest genialne!
Geniusz ! Kocham to opowiadanie 😀 .
CZEKAM NA CD .
Genialne ^^
Znajdź dla Nico partnerkę będzie fajnie xD
Świetne!!!!!!!!!!!!
To jest BOSKIE, GENIALNE i CUDOWNE! Bardzo podoba mi się, że jest takie długie. Strasznie się wciągnęłam. Uwielbiam to opowiadanie! Nie wiem, co było najlepsze. Nico? Grover? Czy uciekająca Thalia? Chyba wszystko! Masz świetny styl pisania. Masz talent!
Też bym chciała pisać takie fajne opowiadania, jak ty. Biję pokłony i chowam się pod stół.
P.S. Dobrze, że wzięłam ze sobą laptopa, bo jest tu internet 😀
Pozdrowienia!
Czy ty mnie chcesz załamać?!? Przecież to opowiadanie jest cudowne!!! Mam tylko nadzieję, że napiszesz nowe!!!
BOMBA XD
Nico wymiata
Rycze ze smiechu, co wyglada dziwnie bo jestem z rodzicami w knajpie i wszyscy w okl siee gapia. A tertaqz uwaga wazny komuniat: JESLI TO SKONCZYSZ TOCIE ZABIJE I BLOGOWICZE PEWNIE SIE PRZYLACZA 😀
najlepszy byl groveer i thalia i nico i percy i annabeth…. To w zasadzie wszyscy. I tenn mikolaj
zajebiste szkoda ze to koniec pisz wiecej takich opowiadan gdyz wychodzi ci to genielnie
To jeszcze nie koniec tego opowiadania. Został ostatni, krótki rozdział.
Fajnie że jeszcze coś będzie…
Genialne najlepszy Nico jak zwykle kocham to
to jedno z najlepszych opowiadan 😀
twoje uwielbiam wszystkie <33
sama cos napisałam, ale po przeczytaniu tego boje sie wysłac moje przy twoim to zupełna tandeta
pokłony dla ciebie
i pisz jak najwiecej
PS dałabys mi tak zajefajnie jak ty?
niewidzialna wyślij zawsze trzeba próbować
Przestraszyłam moją mamę 😀 Przeczytałam sobie to jeszcze raz, podczas gdy moja mama przysypiała na kanapie w salonie. Doszłam do taśmy izolacyjnej i bum! – dostałam takiej głupawki, że śmiałam się praktycznie z każdego słowa 😀 Biedna mama, co ona ze mną ma 😀
Ja chcę więcej! MUSISZ coś napisać!
Świetne!!! Szkoda że to przedostatnia część… czekam na cd!!! 😀
ok jak poprawie szczegóły to wyśle bo z interpunkcją u mnie kiepsko
dzieki za wiare Io :D:D jak chcesz moge ci wysłac wstepną wersje moze mi cos podopwiesz 😀
tylko podaj mi e-maila albo gg?
Geniusz! Masz boski styl pisania! Cudo!
to jest BOSKIE!!!!
hej niewidzialna!
Pisz śmiało, nie przejmuj się tym jak piszesz i czy popełniasz błędy, bo człowiek włąśnie na nich się uczy. Ja pisząc swoje pierwsze opowiadanie na tej stronie bałam się trochę, ale nie przejmuj się! Życze powodzenia!
Dziękuje gabumon1 zadedykuje ci swoje opowiadanie 😀
Hahaha!!! Świetne!!! To jest genialne! Jest parę literówek ale Ci je wybaczam Kooooocham Twoje opowiadania!!! 😀 😀 😀
gabumon1, mam dla Ciebie propozycję 😉
tylko napisz do mnie na gg (5086784) i przedstaw się, tzn napisz, że z bloga i wg. potem Cię wtajemniczę 😀 .