Jest to dalsza część opowiadania, które nadesłałam na konkurs pt. ,,Herosowe urodziny”.
Miłego czytania!
***
– Wstawaj, nie ma czasu!
– Jeszcze pięć minut…
– No już!
– Zaraz…
– Przypominam ci, że jestem córką Posejdona i wykombinowanie strumienia zimnej wody nie stanowi dla mnie żadnego problemu!
Jay usiadł na posłaniu i spojrzał na mnie nieprzytomnym wzrokiem.
– Wstawaj i ubieraj się. Wszyscy na nas czekają.
Obserwowałam, jak chłopak wstaje i rozgląda się niemrawo po namiocie.
Byliśmy niemal pewni, że po odbiciu Obozu będziemy mogli w nim na nowo zamieszkać. Niestety. Niemal wszystkie domki zostały spalone, uszkodzone, lub, po prostu, już nie istniały. Wiele do życzenia pozostawiała także wyrwa w ziemi, ziejąca po środku areny. Opary wydostające się z głębin Hadesu zwykle nie stymulują systemu odpornościowego przeciętnego herosa, dlatego jedynym rozwiązaniem okazało się zamieszkanie w tymczasowym obozie.
– Widziałaś gdzieś moje spodnie?
Jay stał przede mną w samych bokserkach i podkoszulce.
– Mówiłam ci, żebyś poukładał ubrania – powiedziałam. – Ostrzegam cię. Jeżeli nie znajdziesz wszystkiego w pięć minut, to pójdziesz na zbiórkę tak, jak stoisz.
Mieszkanie z nim w jednym namiocie to jedna, wielka próba cierpliwości. Nie mówię, żebym sama utrzymywała porządek. Ale w przeciwieństwie do niego, mój nieporządek można było nazwać (na upartego) artystycznym nieładem.
– Nie marudź, tylko pomóż mi szukać, albo…
– …pójdziesz na zbiórkę w samej bieliźnie? – zadrwiłam.
– …oboje pójdziemy na zbiórkę w samej bieliźnie.
Spojrzałam na niego z politowaniem.
– Nie marudź, tylko się ruszaj.
– Przeciętna kobieta właśnie rzuciłaby się do szukania – powiedział, grzebiąc w stercie ubrań.
– Nie jestem przeciętną kobietą.
– Uwierz mi, zauważyłem.
Rzuciłam w niego przetartymi dżinsami.
– Mogą być – mruknął, wielce obrażony na cały świat
Wciągnął spodnie i zabrał się za ubieranie bluzki. Pokręciłam głową z uśmiechem. Jay, kiedy był śpiący, zachowywał się jak małe dziecko. Tak samo zresztą, jak Percy. Spekulowałyśmy z Annabeth, że oni po prostu, około godziny po wstaniu z łóżka odbierają jakieś sygnały z kosmosu, które pobudzają ich mózgi do działania. O ile, oczywiście, akurat jakieś mają.
Wiem, jestem wredna, wcale tak nie myślę. Po prostu przerabianie codziennie tego samego scenariusza staje się nudne. Mój plan dnia wygląda ni mniej, ni więcej właśnie tak:
1. Ja i Annabeth wstajemy.
2. Annabeth budzi Percy’ ego, wmawia mu, że jest nam potrzebny, że nie po to tyle ćwiczył, nie po to ratowali świat, żeby on teraz zawalił wszystko, bo nie chce mu się wstać z łóżka.
3. Percy obrażony (już ubrany, rzecz jasna) wybiega z namiotu.
4. Razem z Annabeth budzimy Jaya.
5. Annabeth biegnie do Percy’ ego.
6. Zostaję w namiocie z Jayem.
7. Jay (i ja) szuka(my) ubrań.
Dalsze punkty poznacie z czasem. O, już pora na następny.
8. Spóźnieni docieramy na zbiórkę.
Jay wylądował na pobliskim drzewie.
– Nic ci się nie stało? – zapytałam.
Właśnie (po raz kolejny) zrobiliśmy nasze Wielkie Poranne Wejście. Za każdym razem się spóźniamy. A jeśli zdarzy się coś zupełnie nieoczekiwanego i jakimś cudem uda nam się zdążyć, to dostajemy gromkie oklaski. Tak, jak np. tydzień temu.
Chłopak podniósł się i spojrzał niepewnie w kierunku Chejrona, który rozdzielał zajęcia na dzisiejszy dzień. Do Obozu Herosów mieliśmy wprowadzić się dopiero następnego lata, więc trzeba było zorganizować jakoś tymczasowe lokum. Nie było czasu, by rzucać zaklęcia. Jedyne, co nam pozostało, to magiczna bariera, którą zdobyli dla nas bracia Hood. Zakradli się do sosny Thalii w maskach z pegaziego włosia i zabrali złote runo. Maski były wzmocnione spiżem i tylko dzięki nim można było wytrzymać chwilę w oparach z Hadesu.
– Chodź.
Jay pociągnął mnie za nadgarstek. Ustawiliśmy się na końcu szeregu, czekając na swoje zadania.
Wiele się zmieniło ostatnimi czasy. Chejron podzielił nas w pary. Każdy miał pilnować osoby towarzyszącej, wiedzieć gdzie jest i czy czasami nie wpakowała się w tarapaty. Domyślacie się już, kto jest moją parą?
Tak jest. Nie mylicie się.
9. Dostajemy zadanie.
– A wy – powiedział Chejron podbiegając do nas – zajmiecie się ogradzaniem obozu. Poprzybijacie parę desek i po sprawie. Jedno z was pójdzie na północ drugie na południe obozu. Trzymajcie.
Rzucił nam spiżowe zegarki. Swój ledwo złapałam. Był piękny. Nie miał prawie żadnych ozdób, oprócz drobnych fal, prawdziwych fal, płynących na tarczy zegara. Na pasku zegara wygrawerowane były dziwne wzory.
Spojrzałam na zegarek Jaya. Prosty, bardzej męski, również ze znakami. Jednak przy wskazówkach poruszały się dwa węże.
– Witajcie – szepnął głos w mojej głowie. Ze zdumieniem rozejrzałam się dokoła. Nie znalazłam nikogo, do kogo mógł należeć głos.
– Cicho siedź, Matt, nie strasz dziewczyny – odszeptał drugi. Spojrzałam na Chejrona. Byłam nieco… zdezorientowana.
– To oni – powiedział Jay z szerokim uśmiechem – A ty, jak masz na imię? – powiedział w kierunku tarczy zegara.
Zwariował. Po prostu zwariował. Nie znajdowałam innego wytłumaczenia. Mój kumpel gada do zegara.
A ja słyszę głosy. Bogowie.
– Meg – odpowiedział głos. W mojej głowie. Ratunku!
– To ładnie – rzekł Jay.
– Ty… ty też to słyszysz? – zapytałam.
Chłopak założył zegarek na nadgarstek.
– No jasne. Jestem synem Hermesa. Dostałem zegarek z wężami. Mój ojciec ma takie na kaduceuszu.
Spojrzałam jeszcze raz na oba zegarki. Węże Jaya gadały… u mnie nic się nie działo.
– Chejronie, dlaczego dałeś nam te zegarki? – zapytałam.
10. Gdybyście się nie spóźnili, to…
Centaur pokręcił głową z dezaprobatą.
– Gdybyście choć raz przyszli na czas, wiedzielibyście o co chodzi. Poprosiliśmy bogów o pomoc. Przesłali nam po jednym dla każdego herosa. Jeśli przyciśniecie pierwszy – wskazał małe guziczki po prawej stronie cyferblatu – zegarek zamieni się w odpowiednią dla was broń. Drugi guzik powiadomi waszego partnera, że znajdujecie się w niebezpieczeństwie. A teraz ruszcie się, bo nie skończycie przed kolacją!
Chejron pogalopował w stronę grupki młodszych herosów, którzy usiłowali dosiąść Narwańca. To najbardziej chamski, niekulturalny pegaz jakiego znam. Poza tym, jest niemiły dla Mrocznego, wierzchowca Percy’ ego. A to naprawdę fajny pegaz.
– Ja pójdę na południe – powiedział Jay. – Ty idź na północ. Tylko, błagam, postaraj się nic sobie nie zrobić. Przyzwyczaiłem się do myśli, że zatruwasz mi życie.
– Zdaj się na moją złośliwość – zaśmiałam się. – Widzimy się na kolacji.
Odwróciłam się i zaczęłam długą, mozolną wędrówkę do ,,niedorobionego płotu”. Bracia Hood zaczęli go zbijać już przedwczoraj, ale, niestety, okazało się, że młotki i gwoździe nie powinny znajdować się w pobliżu synów Hermesa skłóconych z dziećmi Aresa. Jak się domyślacie bracia i Clarisse niedługo się z tego wyliżą. Nie mamy jednak czasu, by na to czekać. Okazało się, że runo chroniło Obóz, ponieważ ma on magicznie określone granice, których mogło strzec. Tu nam tego brakowało. A ponieważ nie mamy takiej liczby magów, by ogrodzić nowy obóz taką barierą, improwizujemy.
11. Zabieram się za wykonywanie zadania.
Chwyciłam gwoździe w rękę. Po rozeznaniu się z młotkiem i przywitaniu się z bandażami mogłam powiedzieć, że ta praca szła mi całkiem nieźle. Kolejny bezużyteczny talent.
Znajdowałam się prawie przy granicy starego Obozu. Próbowaliśmy go ratować, ale w końcu skażenie objęło całą jego przestrzeń. Podobno Hades już się tym zajmuje. Już to widzę. A Jay w tym momencie zagłębia się w wysoce filozoficznych przemyśleniach.
Z całego mitycznego świata docierały do nas doniesienia o buncie potworów i magicznych stworzeń. Nie chcieli pozostawać w cieniu. Chcieli władzy, przychylności.
Wiele najad, driad i satyrów przestało być już pokojowo nastawionymi stworzeniami.
Percy i Annabeth bał się kolejnej wojny. Dobrze to wiedziałam, choć nie powiedzieli mi o tym ani słowa.
Gwóźdź upadł mi w wysokie krzaki. Gdybym tylko mogła odchylić trochę tę gałąź…
12. Coś idzie nie tak.
Oniemiałam. Stałam oko w oko z… czymś. Nie wyglądało jak człowiek. Całe pokryte było łuskami. Z jego całkowicie białych gałek ocznych, niczym łzy, ciekła krew.
– Tyle młodych ciałek… – syknął i ruszył ku mnie. Odskoczyłam o krok. Na mój krzyk Przybiegłby tu pewnie cały obóz. Ale nie mogłam krzyknąć. Chciałam, ale spojrzenie tych potwornych oczu całkowicie mnie paraliżowało.
– Wiej! – wrzeszczał rozsądek. – Wiej ile sił w nogach, jeszcze się nie nauczyłaś?!
– Co to jest? – panikowało serce. – Co to jest, na Styks?!
Żołądek, wyjątkowo, nie miał nic do powiedzenia.
Zrobiłam jedyną rzecz jaka wydawała mi się wtedy rozsądna. Pobiegłam ile sił w nogach w niezidentyfikowanym kierunku.
Potwór biegł w moją stronę. Podpierał się rękami, jak goryl, ale z pewnością był od niego szybszy.
Przystanęłam dopiero, kiedy ucichł odgłos kroków na moimi plecami. Obróciłam się niepewnie. Zakręciło mi się w głowie, ale w pobliżu nie miałam niczego, żeby móc się podeprzeć. Usiadłam więc na ziemi i schowałam twarz w dłonie. Cichy trzask gałązki zmusił mnie do podniesienia wzroku.
Z przerażeniem zarejestrowałam, że zawroty głowy nie były spowodowane strachem. Ani nawet wysiłkiem, jakim był szalony bieg.
Z tego, gdzie jestem, zdałam sobie sprawę dopiero, kiedy nie mogłam już nawet podnieść się z ziemi.
Zobaczyłam niewyraźną sylwetkę zbliżającą się w moją stronę. Nawet się jej nie bałam. Resztkami świadomości trzymałam się w rzeczywistym świecie. Ostatkiem sił, jakby olśniona, przycisnęłam drugi guzik na zegarku.
13. Jay znajduje wyjście z sytuacji.
Miałam nadzieję, że i tym razem punkt trzynasty przyniesie mi szczęście. Jay znajdzie mnie, ucieszy się, że żyję.
A potem będzie próbował mnie zabić. O ile opary z Hadesu i potwór nie będą pierwszymi, którym się to uda.
14. Wszystko kończy się dobrze.
Extra! Bardzo fajne! Genialne! Super! To opo rządzi!
Super! Kocham to 😀 😀 😀
czekam na CD!
super! czekam na cd!!!!!!!!!!!!!!!!!!
:DDDD
WRESZCIE!! super czekałam na cd i sie doczekałam 😀 i znów będe czekać
świetne 😀 .
kiedy cd ?
A my czekamy i czekamy…
Humor masz genialny!
Bedzie CD? Ja blagam!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!111