Stałem na plaży i wpatrywałem się w to COŚ wynurzające się z wody. W pierwszej chwili wydawało mi się, że zatoka Long Island zamieniła się w ogromne jacuzzi. Coś kazało mi się cofnąć gdy woda zaczęła wrzeć. Dosłownie.
– Co na Bogów…- Słowa uwięzły mi w gardle bo nagle z wody zaczęła wynurzać się największa bańka jaką w życiu widziałem (sam robię całkiem duże 😉 ). Co było najdziwniejsze – jej ścianki nie były przeźroczyste, ale matowe. Co jest w środku, pomyślałem. Kolejny wstrząs. Upadłem i na czworakach zacząłem się cofać. Bańka uniosła się jakieś 2-3 metry nad lustro wody, przesunęła się nad plażę powoli opadając na piasek. I… pękła. Z chwilą gdy dotknęła ziemi jej ścianki znikły.
– Amfitryta? – To prawda, na tronie z koralowca siedziała żona mojego ojca w eskorcie trytonów w ( 😀 ) mini akwariach. A obok stał…
– Tyson?
– Cześć braciszku. Mamy problem.
– I to duży.– Amfitryta wstała – Posłuchaj herosie, twoje dokonania z zeszłego roku były imponujące, lecz znów mamy kłopoty…
– Czyli? I gdzie jest mój tata? – Popatrzyłem pytająco na Tysona, ale on wskazał okiem Królową Morza.
– Perseuszu, zapewne wiesz, że prezentem ślubnym od Zeusa dla Hery były jabłka z ogrodu Hesperyd.
– No jasne. – Zdziwiło mnie trochę to pytanie, co to ma do rzeczy?
– Tak. Więc posłuchaj. – Amfitryta westchnęła – Ostatnio Hera zatruła się czymś i przez cały następny dzień miała nudności. Zeus poprosił…
– Możemy przejść do rzeczy, pani? – Ponagliłem ją.
– No więc Hera obrzygała Zeusa… (zdusiłem w sobie śmiech J ) Zeus się wściekł i odepchnął ją od siebie. Hera zaczęła się krztusić i podbiegła do sedesu. A co? Myślisz, że na Olimpie nie ma kanalizacji???- Powiedziała Amfitryta na widok mojej miny. No cóż, pomyślałem, Ann zadbała o wszystko ( 😉 )
– Znów zaczęła wymiotować i zwymiotowała to złote jabłko z ogrodu Hesperyd. Oparła się ręką o spłuczkę i szuuu, jabłko popłynęło. Hera następnego dnia zachorowała, a Apollo stwierdził, że jest ona znów śmiertelna. To poważny problem.-Amfitryta spuściła wzrok.
-Hera jest śmiertelniczką? –Zapytałem.
-Dokładnie to znaczy, że jest śmiertelna.- Amfitryta spojrzała na mnie jak na idiotę.
– I?
-To ty masz być tym herosem, który zdobędzie nowe Złote Jabłko z Ogrodu Hesperyd. Do zobaczenia.
-Ale… – Nie zdążyłem dokończyć zdania, bo Amfitryta i jej eskorta prysnęli jak… no jak bańka.
– Bogini się pojawia, mówi, że los świata/herosa/boga leży w moich rękach i znika. Co, mam na szyi karteczkę z napisem „Heros do wynajęcia”?!- Krzyknąłem. – A i jeszcze nie dodała, że mam czas do letniego przesilenia, 3 dni!- Z wściekłości kopnąłem piasek, który wzbił się na wysokość mojej twarzy.
– Ekchem.
Stop. Czyżby Annabeth wróciła na plażę? Nie mówcie, że widziała to całe zamieszanie. Odwróciłem się i zobaczyłem bardzo zakłopotanego Tysona kręcącego stopą koła w piasku.
-Tyson?
– Cześć Percy. Bo ja pomyślałem, że się ucieszysz jak zostanę w obozie na resztę lata, ale jak coś to mogę…- Nie podniósł wzroku. Chyba go speszyło moje zachowanie.
– Nie spoko. Przepraszam cię za tamto. Trochę mnie poniosło.- Powiedziałem.-Chodź, myślę, że powinniśmy powiadomić o tym Chejrona.
********
-Wiem – Powiedział Chejron po wysłuchaniu mojej opowieści. Oparłem się o poręcz werandy.
-Proszę?
-Wiem. –Powiedział Chejron.
-Wiedziałeś o tym?
-Tak.-Centaur nadal zachowywał spokój. W takiej sytuacji?
-To dlaczego nic mi nie powiedziałeś? Muszę wyruszyć natychmiast!- Nie, że ubóstwiam Herę, ale to poważna sprawa, no nie?
-Nie powiedziałem, że wiem to od dawna. Dowiedziałem się przed kolacją. Oczywiście, że wyruszysz, ale najpierw przepowiednia. Chodźmy. Nie ma chwili do stracenia. – Chejron wstał ze swojego magicznego wózka, okazując zad białego ogiera wyrastający mu z torsu (a może to jego tors wyrastał w miejscu, gdzie koń ma szyję?). Chejron zszedł z werandy i pokłusował w stronę jaskini mieszkalnej naszej wyroczni – Rachel Elisabeth Dare. Pobiegłem za nim, bo cóż innego mi zostało? Minęliśmy pola truskawek, domki obozowiczów, przeszliśmy obok boiska do siatkówki i minęliśmy arenę szermierczą . Od areny kilka minut drogi była wielka skała w której wnętrzu mieściła się przestronna jaskinia, którą oddaliśmy Rachel jako mieszkanie w lecie. Agine, piętnastoletnia siostra Annabeth z Francji, zaprojektowała wygodne, niskie schody prowadzące do wejścia do groty, a synowie i córki Aresa („A my to co?! Nie jesteśmy jak te wrażliwe laski od Afrodyty! My też pomagamy, mądralo!” – tak nawrzeszczały dziewczyny od Aresa na brata Annabeth [jest nowy na obozie], gdy śmiał zasugerować, że nie dadzą rady. Od tamtej chwili nie widzi na lewe oko i szerokim łukiem mija domek Aresa.) wybudowali je.
-Percy. Opowiedz Rachel o zaistniałej sytuacji i powiedz, że wysyłam cię na misję. I poproś o przepowiednię. Ja zaczekam tu na ciebie.
– Okay.- Doszedłem schodami aż do wejścia, które przesłaniał delikatny, czerwony tiul (Sara, córka Hekate zaczarowała go tak, aby nie przepuszczał wiatru ani zimna).
-Można?- Delikatnie odchyliłem materiał i wszedłem do jaskini.
– Kto tam?- Doszedł mnie głos Rachel z wnętrza groty, a chwilę później ujrzałem ją całą umazaną niebieską farbą, z włosami związanymi w koński ogon i pędzlem w jednej ręce, szpachelce w drugiej.
-Percy! Super, że wpadłeś. Chodź, pokażę ci coś. –Moja przyjaciółka pociągnęła mnie w ciemność zanim zdążyłem zaprotestować. Jeden zakręt, drugi. Jak ona się tu nie gubi, pomyślałem. W końcu weszliśmy w krąg światła, jakie dawały pochodnie na ścianach w całym pomieszczeniu. Wszędzie stały sztalugi, pod ścianami płótna jedne zamalowane, a drugie nie. Jeszcze więcej było ich wyciętych z ram i upchanych w koszu na śmieci. Obok zauważyłem szafeczkę z szufladami, najprawdopodobniej na farby. Dwie z czterech szuflad miały namalowaną literę „A” obok gałki. Farby akrylowe, zgadłem. Na pozostałych dwóch była litera „O”, czyli farby olejne.
Rachel podążała za moim wzrokiem, ale ja na to nie zważałem. Chłonąłem wzrokiem pojemniki na pędzle, węgiel, opakowania z pastelami olejnymi i suchymi, pojemniczki z medium, szpachelki i ściereczki do rozcierania pasteli. Nagle mój wzrok zatrzymał się na dużym obrazie stojącym pośrodku pomieszczenia. Obraz był wyjątkowo piękny. Przedstawiał mężczyznę w średnim wieku z siwą brodą i takimi samymi włosami sięgającymi do ramion. Miał zielone oczy, a jego wzrok był bez wyrazu. Siedział na… no nie winem na czym siedział bo Rachel jeszcze tego nie domalowała. Ale namalowała ważniejszy szczegół – kajdany oplatające jego nadgarstki przyczepione były do solidnej skały. Światło było przyćmione, ale zauważyłem jego wyraz twarzy. On cierpiał.
– Rachel, czy to jest…
– Tak, to Posejdon. I w dodatku wyszedł mi świetnie. – Dziewczyna popatrzyła na swoje dzieło z widoczną satysfakcją.
– Tak. Miałaś wizję? – Zapytałem.
– I tak i nie. Po prostu przyśniło mi się to – wskazała ręką na obraz- i zaczęłam to malować. Wiem tylko, że to nie jest teraźniejszość. Wczoraj rozmawiałam z Zeusem o…
– O Herze?
– Tak, o niej. I widziałam twojego tatę, był na Olimpie.
– Acha. To dobrze. – Trochę się uspokoiłem.- Mam jeszcze jedną sprawę, posłuchaj.- I opowiedziałem Rachel o Amfitrycie i o tym, że Chejron wysyła mnie na misję i, że potrzebuję przepowiedni. Kiedy skończyłem Rachel powiedziała:
-Wiem.
-Nie no! Nie mów, że ty też! – Człowiek myśli, że będzie mógł przekazać złe wieści, a tu już wszyscy to wiedzą. To może człowieka zdenerwować. – Skąd wiesz? – Zapytałem.
– Hello! Jestem Wyrocznią Delficką! Miałam wizę.
– Aaa, no tak. Więc masz jakąś przepowiednię dla mnie?
Noo. Na szczęście nauczyłam się wzywać Ducha Delf- Uśmiechnęła się do mnie- Jakaś przepowiednia na zamówienie?
– Poproszę. Mogę mieć wymagania? Na przykład chciałbym aby nie było tam wielu potworów, żadnych zdrad, takie tam.
-Raczej się nie uda. Okay, zaczynamy. – Rachel odchrząknęła – Wzywam Cię Duchu Delf, głosie Fojbosa Apolla, zabójcy potężnego Pythona. Przybądź i odpowiedz poszukującemu!- Krzyknęła Rachel wznosząc ręce ku sklepieniu jaskini. Nagle znieruchomiała. Opuściła ręce i stanęła na baczność. Okryła ją zielonkawa mgła, a wzrok miała nieobecny. I wtedy, głosem, jakby mówiły trzy Rachel, oznajmiła mi przepowiednię:
Dwoje potomków Posejdona,
na górę Tam wyruszy,
jedynie z synem posłańca,
najgorszą prawdę pozna.
Nie potrafiąc jej zapobiec,
wróci.
Rachel wytrzeszczyła oczy i krzyknęła. Zielona poświata znikła, a ona by upadła, gdyby nie moja szybka reakcja. Rachel jęknęła i powiedziała:
– Właśnie miałam wizję. Nie możecie… – Dziewczyną wstrząsną dreszcz – Nie możecie… Aj!- Tym razem upadła na kolana i zakryła oczy dłońmi. Wy, nie możecie…- Znów próbowała coś powiedzieć, ale kolejny dreszcz wstrząsną jej ciałem. – Nie mogę ci powiedzieć! – Załkała – A to takie ważne!
– Dlaczego nie możesz mi powiedzieć? I co jest takie ważne?- Dopytywałem się. Gdy nic nie powiedziała pomogłem jej wstać i powiedziałem:
– Rachel, – próbowałem aby mój głos był spokojny, ale było to co najmniej trudne, bo w mojej głowie kotłowało się tysiące myśli. – Co się stało? – Moja przyjaciółka otarła łzy i powiedziała:
– Miałam wizję dotyczącą tej misji. Zobaczyłam bardzo ważny szczegół i… i chciałam Cię ostrzec, ale Duch Delf ściska mi gardło za każdym razem. Nie mogę Wam pomóc. Czekaj, może to mogę Ci powiedzieć. – Nasza wyrocznia nabrała powietrza.- Musicie się… spieszyć. Nie zmarnujcie aż trzech dni na tę misję!- Uniosła ręce w ochronnym geście, jakby czekając na kolejną salwę bólu, ale nic złego się nie wydarzyło. Westchnęła. – Zapamiętaj moje słowa! Nie mogę Ci więcej pomóc! Idź! – Popchnęła mnie w stronę wyjścia z jaskini- Nie ma co zwlekać!- Odwróciła się i już miała zniknąć w ciemnościach groty, gdy powiedziałem:
– Zaczekaj! – Rachel odwróciła się.- W przepowiedni było powiedziane, że na misję ma wyruszyć dwoje dzieci Posejdona i syn posłańca, czyli chyba Hermesa. To znaczy, że Annabeth nie może iść na tę misję?- zapytałem.
-Na to wygląda.- Rachel uśmiechnęła się do mnie i zniknęła w ciemności. Popatrzyłem jeszcze chwilę na miejsce, którym znikła i skierowałem się do wyjścia z groty. Odchyliłem tiul i oddychałem głęboko. Wieczorne powietrze było chłodne i czyste. Wyszedłem na dwór i wpatrywałem się w rozgwieżdżone niebo.
– I co?- Zapytał Chejron gdy stanąłem obok niego u podnóża schodów.
– „Dwoje potomków Posejdona,
na górę Tam wyruszy,
jedynie z synem posłańca,
najgorszą prawdę pozna.
Nie potrafiąc jej zapobiec,
wróci”. I Rachel powiedziała jeszcze żeby nie marnować trzech dni na tą misję. Próbowała jeszcze przed czymś mnie ostrzec, ale Duch Delf nie zezwolił jej na to.
– To normalne. Ani Bogowie, ani Wyrocznia, nie mogą mieszać się w misje herosów. Ty twój brat albo siostra i syn Hermesa jutro o świcie wyruszycie do Los Angeles. – Już miał odejść, gdy zapytałem:
-Chejronie, czekaj! –Zawołałem.
-Tak? – Centaur odwrócił się.
– W przepowiedni jest jasno powiedziane, kto ma wyruszyć na misję. To znaczy, że Annabeth nie może iść? – Zadałem mu takie same pytanie jak Rachel.
– Na to wskazuje. – Chejron uśmiechnął się.- Chyba, że jest Twoją siostrą, albo synem Hermesa. A w to wątpię. Aha, jutro o wschodzie słońca staw się w Wielkim Domu z wybranymi osobami. Dobranoc. Odwrócił się i pokłusował w stronę Wielkiego Domu.
CDN
Hera wyrzygała jabłko xd
Mocne
Pisz dalej cd.
Rzygi rządzą! Obrzygany Zeus- tutaj tarzałam się po ziemi. Genialne! Czekam na cd z wielką niecierpliwością!
Naprawdę świetne opko
zajefajne ;d;d
dawaj nastepna częśc 😀
Obrzygany Zeus! Hahahhaha Heros do wynajęcia! Bravissimo!
w koncu ktos obrzygal Zeusa !!!!!GENIALNE!!!!!!!!!!!!!!!!!!