– Angela… – usłyszałam, że ktoś puka do drzwi.
– Tak? – ziewnęłam.
– Nie udało mi się ich powstrzymać. Dionizos, Chejron i tamta dwójka herosów idą w stronę pałacu. – powiedział wchodząc do komnaty. – Uciekaj.
– Myślę, że się zasiedziałam. – mruknęłam i spojrzałam na nogę.
Zapomniałam jej na noc opatrzyć, więc na prześcieradle widniała wielka, złota plama. Podniosłam się z łóżka.
– Hadesie! – usłyszeliśmy Dionizosa. – Jesteśmy na dole. Mógłbyś z nami porozmawiać?
– Teraz zamek pewnie jest pilnowany. Przebież się i wtop w tłum. – szepnął Hades i zniknął.
Pstryknęłam palcami. Zmieniłam się w brudną zjawę ubraną w łachmany. Na prawdę wyglądałam na martwą. Wyglądałam jak te służące w zamku. Rana pod łachmanami była owinięta czystym bandażem. Zeszłam do komnaty Hadesa. Za pomocą magii przeszłam przez ścianę, żeby wyglądać jak duch. Chwilę rozmawiali o mnie i o tym, że uciekłam.
– Ty! – Dionizos pokazał mnie palcem. – Oprowadź nas po pokojach.
Kiwnęłam tylko głową, bo wiedziałam, że służba Hadesa się nie odzywa. Zaprowadziłam ich korytarzem do każdej komnaty. Otwierałam przed nimi wszystkie sypialnie i czekałam, aż ją sprawdzili. Doszliśmy do mojej dawnej komnaty. Plecak i Omegę ukryłam wcześniej w tajnym schowku na korytarzu. Percy wszedł do pokoju. Zaczął się rozglądać. Zajrzał do szafy, pod łózko i na łóżko…
– Ktoś tu był. – stwierdził. – Patrzcie.
Zdjął z łóżka zakrwawione prześcieradło. Zakrwawione na złoto, oczywiście.
– Hadesie! Wytłumaczysz to? – krzyknął Dionizos głośno.
Hades zmaterializował się tuż koło nas i zaczął się wykręcać.
– Tak. Zraniłem się…
– Nie kłam już! Gdzie ona jest? – spytał bóg wina. – Powiem wszystko Zeusowi i reszcie.
Hades się zmieszał. Zastanawiał się nad tym czy mnie wyda. Wiedziałam jednak, że tego nie zrobi, dlatego sama przestałam się ukrywać.
– No, ale dlaczego Zeus miałby coś mu zrobić? W końcu to moja decyzja, nie? – powiedziałam.
– Angela? – spytała Annabeth.
– Jak dla was, pani McLevis. – pstryknęłam palcami i zmieniłam się. – To na razie.
W moich rękach pojawiła się Omega i plecak.
– Wujku, to ja ją chyba zostawię u matki. Ludzie się zdziwią gdy ją zobaczą. – mruknęłam, pokazując psa (pół ogar? Ogaro-cerber?)
– Bierz ją i uciekaj! – krzyknął Hades.
– Taaa… Właśnie. – odwróciłam się na pięcie i próbowałam ruszyć.
Oczywiście miałam skrępowaną nogę. Nie żeby mnie to zdziwiło. W końcu dzień wcześniej stało się to samo. Zaskoczeniem dla mnie było to, że nikt nie próbował mnie złapać. Może czekali na moją reakcję, albo coś?
– Chyba już to przerabialiśmy, nie? – przewróciłam oczami.
Wyjęłam z kieszeni miecz i przecięłam winorośl, przy okazji przecinając sobie skórę na nodze. Syknęłam z bólu.
– Do widzenia. – mruknęłam.
Jednak Dionizos złapał mnie za ramię.
– A idź się utop w Styksie. – warknęłam.
Przewrócił tylko oczami.
– Puść mnie ty winochłonie! – syknęłam i próbowałam się wyrwać.
– To dla twojego dobra! – krzyknął Percy.
– A zatkaj się ty glonie, bo zamienię cię w szczura.
– Angela… – próbowała Ann.
– Jeżeli zaraz się nie zatkasz to wyślę cię na Syberię i pozwolę zjeść Yeti.
– Angelo, co się z tobą stało? – szepnął Chejron. – Co z tego, że wszyscy się dowiedzieli? Skąd wiesz, że cię nie zaakceptują.
– Zaraz się na prawdę wkurzę! – wrzasnęłam.
– A zwiążcie ją. – wzruszył ramionami Dionizos. – I zakneblujcie.
– Eeeeej! Bez takich!
Zamknęłam oczy. Kiedy je otworzyłam byłam w jakimś zatłoczonym mieście.
– What the hell? – rozejrzałam się.
Byłam zdezorientowana. W końcu przed chwilą Dionizos chciał mnie związać i zakneblować, a teraz stoję na środku ulicy z plecakiem na ramieniu i psem na smyczy. Zmrużyłam oczy i w oddali zobaczyłam wieże Eiffla.
– O cholera… Przeniosło mnie do Paryża! – otworzyłam usta.
Przeszukałam kieszenie. Znalazłam dużo pieniędzy różnych walut. Miałam 157 euro, 69 dolarów, 87 funtów i wiele innych. Uśmiechnęłam się.
Nie minęła godzina, a ja załatwiłam już sobie miesięczny nocleg w hotelu, darmowe jedzenie, zapisałam się do szkoły i zorganizowałam sobie podręczniki na nowy rok.
„Czyżby wszystko wracało do normy?” myślałam dość często.
Rozłożyłam się na łóżku w moim pokoju i włączyłam telewizor.
– Zanim nas zaatakował chciałaś mi coś powiedzieć. – usłyszałam.
– Kocham cię. – powiedziała kobieta z ekranu do faceta.
– Ja ciebie też.
– Bue! Masakra! – wrzasnęłam i przełączyłam kanał.
Na ekranie właśnie pokazał się tytuł filmu. „Dziewczyny z St. Trinian’s”. Nie zbyt to do mnie przemawiało, albowiem myślałam, że będzie to jakieś nudnawe romansidło… Ale zaczekałam. Jakaś dziewczyna jechała samochodem z ojcem. Zobaczyli napis na tabliczce „St. Trinian’s, szkoła dla młodych dam” a obok powieszona była czaszka z nożem wbitym w kość. Uśmiechnęłam się. Całokształt filmu bardzo podobał i w niektórych momentach śmiałam się do łez. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
– Panienko Jones?
– Tak?
Oczywiście, ze zmieniłam nazwisko! I udawałam córkę Norah Jones. Dlatego dostałam tańszy pokój.
– Dzwonił ojciec panienki. Chce się z panienką zobaczyć za godzinę. Prosił, żebym nic nie mówił, ale ma pani prawo wiedzieć. – powiedział przez drzwi.
– Ojciec? – szepnęłam. – Nie pozwalam mu.
Byłam pewna, że ktoś mnie śledzi. W końcu Norah Jones nie ma żadnego dziecka… Myślałam, że to Dionizos lub Chejron przyjdą do hotelu. Musiałam uciekać. Wrzuciłam swoje rzeczy z powrotem do walizki i z Omegą na smyczy wyszłam z pokoju.
– Wrócę za godzinę. Idę z moją najukochańszą na spacerek. – skłamałam na recepcji.
Wyszłam z hotelu i szłam przez pół godziny bez celu. W końcu wplątałam się w jakąś ślepą uliczkę. Na ziemi leżał ranny chłopak. Był nieprzytomny, ubrany w stare i brudne ubrania. Podeszłam do niego. Po chwili chłopak otworzył oczy i złapał mnie za ramię.
– Uciekaj! – krzyknął.
Usłyszałam za sobą kroki. Odwróciłam się w tamtym kierunku. W naszym kierunku szła jakaś kobieta. Ubrana była w strasznie krótką, obcisłą, czerwoną sukienkę z dużym dekoltem i czarne szpilki. Jej długie czarne włosy powiewały na wietrze, a krwiste oczy budziły strach.
– Och, jak miło. – wyszczerzyła pełne usta w uśmiechu ukazując białe kły. Dwa były szczególnie długie. – Sanguis sobie dzisiaj zrobi ucztę.
– Wampirzyca. Super. – syknęłam.
– Och, głupi herosku. Żadna wampirzyca. Nagle skoczyła i znalazła się tuż koło mnie. – Jestem empuzą! – oburzyła się. – Czyli twoją zagładą!
Złapała mnie mocno za ramię i podniosła do góry. Była niesamowicie silna. Jej ostre kły błyszczały w świetle latarni. Byłam jak sparaliżowana. Bałam się. Chłopak podciął empuzie nogi, a ta straciła równowagę. Upadłam na ziemię koło chłopaka. To mnie pobudziło. Wyjęłam z kieszeni scyzoryk i zamieniłam w miecz. Próbowałam choć drasnąć empuzę, ale ona pospiesznie wstała.
– A więc wolisz tak. – wyjęła swój miecz.
Był on czarny i lekko świecił na czerwono. Natarłam na nią. Odepchnęła mój atak, ale ja się nadal starałam.
– Herosko! Twoja krew musi być wyśmienita! Skoro tak walczysz. Będzie dla mnie przyjemnością cię zabić. – warknęła i drasnęła mnie w ramię.
Z małej rany popłynęła złota krew. Kobieta spojrzała na nią z uwielbieniem i oblizała wargi.
– Śmiertelna bogini, czy nieśmiertelny heros? – spytała.
– Bogini. W 75% – powiedziałam z uśmiechem i korzystając z jej rozkojarzenia wbiłam jej miecz w brzuch.
Empuza zamieniła się w kupkę popiołu. Chłopak powoli wstał z ziemi. Był przerażony. Oparł się o ścianę i spojrzał na mnie nieufnie.
– Czym jesteś?
– Jestem osobą. Kimś. – poprawiłam. – Prawie boginią.
– Taką z mitów?
– Tak. Ale to nie mity. Potwory, herosi, boginie i podziemia naprawdę istnieją! Wiem, że trudno ci w to uwierzyć, ale tak jest. Sama jestem w 75% boginią. A ty jesteś herosem. – wyjaśniłam. – Masz rodziców?
– Tylko matkę. – powiedział.
– Masz ADHD i dysleksję?
– Tak.
– A więc jesteś herosem. Nie wiem… Lubisz pływać? – spytałam.
– Nienawidzę.
– A… jesteś agresywny?
– Nie. – powiedział.
– A co lubisz robić? – spytałam.
– Grać na gitarze, śpiewać, malować, grać w teatrze. – stwierdził.
– No właśnie. Masz zadatki na syna Apolla, ale pewności nigdy nie ma. – wzruszyłam ramionami.
Wyjęłam z plecaka łuk i trzy strzały. Podałam chłopakowi. Kazałam mu strzelić dokładnie w sam środek mojej tarczy. Chłopak chwilę się nie zgadzał, ale w końcu to zrobił. Trafił dokładnie, wszystkie. Zebrał strzały i chciał mi oddać.
– Przydadzą ci się jeszcze. Uwierz. To nie pierwszy zamach potworów w twoim życiu. – dałam mu wszystkie swoje strzały.
.
.
Przepraszam za błędy… Mam nadzieję, że wam się podoba. Myślę, że niedługo doprowadzę to opowiadanie do końca. Ale… Pożyjemy, zobaczymy.
Ekstra! Podoba mi się!
Świetne!!! Błagam SZYBKO cd!!!!!!!
Szybciej!!!
Bo przywiążemy Cię do krzesła i każemy Cię pilnować Polifemowi !!!
A jeśli mogę się spytać, to kiedy wysłałaś opowiadanie? Chcę wiedzieć jak z kolejkami.
Jak zwykle świetne, z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
Masz ogromny talent! Nie mogę się doczekać kolejnego opowiadania. Pisz szybko kolejne.
Niestety cd szybko się nie ukaże…
Bo piszę przecież 3 opowiadania + jednego bloga… Do tego dużo czytam i wyjeżdżam bez mojego komputera, gdzie są wszystkie opowiadania.
Opowiadanie to wysłałam 5 lipca. Więc trochę się czeka…
Dzisiaj wyjeżdżam, ale mam nadzieję, że skończę jedno z moich opowiadań i wyślę.
Bardzo fajne i wciągające!
Życzę udanego wyjazdu!
niestety ale bogowie nie mogą wchodzić na terytorium innego boga ale tak to fajne
jak zwykle bardzo mi się podobalo wykryłam kilka powtórzeń i literówkę, ale to dokładnie szukając. Prawie ich nie zauważyłam co oznacza, że fabuła mnie niesamowicie wciągnęła 😛 postaraj się o szybkie cd, proszę
Kiedy cd?!pospiesz się!!!!