Annabeth:
Obudziłam się wczesnym rankiem. Spojrzałam na zegarek. Była dopiero piąta. Mogłam jeszcze pospać, ale czułam, że coś mnie korci.
Spojrzałam na resztę rodzeństwa. Wszyscy smacznie spali. Tylko ja jedna stałam na nogach.
Ubrałam się w stary, pomarańczowy podkoszulek z obozu. Zawsze go nosiłam na sobie. Jakoś ciężko było mi się z nim rozstać.
Następnie poszłam do łazienki i …zaliczyłam poranną toaletę. Nie muszę chyba wam pisać co robiłam ;p
Wróciłam do wspólnego pokoju. Zabrałam ze sobą laptop Dedala i postanowiłam wyjść na dwór.
Tak więc cicho wyszłam. Jak już wcześniej wspominałam był wczesny ranek. Słońce powoli wstawało, jego promienie przebijały się przez drzewa oświetlając nasz obóz. Woda lśniła oślepiająco. A w powietrzu można było wyczuć cudowną woń sosen.
Nie wiedziałam co zrobić. Był wczesny ranek. Postanowiłam, że usiądę przy jeziorze.
Zawsze uwielbiałam wodę. Kojarzyła mi się z ukojeniem.
Usiadłam i otwarłam laptopa, po czym wyskoczyła mi reklama:
SZUKASZ IDEALNEGO PARTNERA? JEŻELI TAK, WEJDŹ NA STRONĘ WWW.AFRODYTARADZI.COM
,,Och, proszę!- pomyślałam- Po co mi jakieś randki… zapewne Afodyta umówi mnie jeszcze z satyrem.”
Kliknęłam na x. Nie minęła minuta kiedy ponownie wyświetliła mi się informacja z www.afrodytaradzi.com
,,Kliknij na mnie! Gwarantowana wakacyjna miłość”
Ponownie kliknęłam na x. I znowu pojawiła się wiadomość.
,,Och daj spokój głupia! KLIKNIJ NA MNIE!”- brzmiało to już jak rozkaz.
-Ale ja nie chcę wakacyjnej miłości!- powiedziałam to już na głos. Wyglądało to dosyć dziwnie, że rozmawiam z komputerem.
Pojawiła się wiadomość.
,,Chcesz! KLIKNIJ NA MNIE!”
Przeraziłam się nie na żarty. Afrodyta miała względem mnie jakieś podejrzane plany. A tak właściwie jak ona się włamała na MOJEGO LAPTOPA?
Spojrzałam na ekran, widniała na nim kolejna wiadomość.
,,No dobra… dobra. Właśnie założyłam stronę internetową i chce ją wypróbować. A tak w ogóle nie włamałam ci się na komputer!”
To jakiś żart?- pomyślałam.
Miałam wiele szczęścia, że bogini już do mnie nie pisała. Zaczęłam teraz badać plany Dedala. Miał sporo ciekawych pomysłów na życie. Niektóre z nich już zrealizował. Często się zastanawiałam kto wynalazł podstawki pod kubek i teraz wiem!
Nie miałam zbyt wiele szczęścia gdyż włączyło mi się gg.
Napisał do mnie numer, który doskonale znałam. To była moja mama- Atena.
,,Hej córcia”- napisała- ,,Co tam porabiasz?”
Gotowałam się już ze wściekłości.
-Czy wszyscy bogowie muszą wkradać się do mnie na laptopa? Jakby nie istniała prywatność!- mruknęłam pod nosem.
Atena napisała do mnie ponownie.
,,Przepraszam, że wkradłam ci się na laptopa. Nie wszyscy… Dionizos nie lubi i nie umie się posługiwać komputerem. A tak właściwie znalazłam zdjęcia jakiegoś chłopaka w samych kąpielówkach! Co ty za zdjęcia chowasz w tym laptopie? Jak dobrze, że go sprawdzam”.
Poczułam, że się czerwienię. No cóż. Czasami chowam w laptopie zdjęcia z przeszłości. Chłopak którego mama znalazła zdjęcia był moim bliskim przyjacielem. Był to świętej pamięci Luke. A tak właściwie co mama szuka na moim laptopie? Jakby nie miała własnych spraw!
Na ekranie pojawiła się mi nowa wiadomość. Niestety również od Ateny.
,,Słyszałam wszystko!”- zbeształa mnie- ,,Porozmawiamy sobie jak się spotkamy! Zobaczysz młoda damo! I masz mi wykasować zdjęcia tego chłopaka! Inaczej nie będzie Pasztetu przez tydzień!”
No nie- pomyślałam- Mama nie dość, że każe mi usunąć ostatnie pamiątki po Luku to jeszcze zakaże mi mojej ulubionej puszki z pasztetem.
Usłyszałam jak ktoś się do mnie zbliża. Obróciłam się by spostrzec, że to Percy. Z uśmiechem na twarzy przysiadł do mnie.
-Hej Annabeth! Ty tak wcześnie tutaj?- delikatnie przybliżył się do mnie.
-No… Nie mogłam spać. Wiec pomyślałam, że mogę sobie tutaj posiedzieć i sprawdzić coś na laptopie.
Spojrzał na mnie dziwnie.
-Aha… A więc wchodzisz na portale randkowe?
Spojrzałam na ekran. Nie wciskałam nic, a znajdowałam się na stronie Afrodyty. Zapewne sama mnie przełączyła na tą stronę.
Zarumieniłam się wściekle.
-Nie, to nie tak.
Glonomóżdżek zaśmiał się głośno.
-A więc czemu masz własne konto i właśnie piszesz do ciacho323?- w jego oczach można było dostrzec ciekawość, może nawet… zazdrość?
-Ja nie pisze do ciacho323!- odburknęłam zła zaistniałą sytuacją.
Percy wydawał się być podirytowany. Nie rozumiał, że to nie ja piszę, ale bogini Afrodyta.
-Nie wcale- próbował ukryć swoją złość, ale średnio mu to wychodziło.
Wściekła odłożyłam laptopa na bok i powoli przysunęłam się do niego.
-A więc…- zaczęłam niepewnie- Co z tą bitwą?
Syn pana mórz westchnął głośno i zobaczyłam jak powoli odchyla się i swoją rękę daje za moje plecy.
Zadrżałam.
-Spotkałem wczoraj twoją mamę- Wyznał mi- Powiedziała, że wie, że będę chciał stanąć po stronie mojego Ojca, ale mi na to nie pozwoli. Będzie chciała mnie mieć po swojej stronie… bo mój tata wtedy jej nie skrzywdzi. Wiesz może coś o tym?
-Nie- odparłam szczerze. Nie wiedziałam co mama knuje, ale wiedziałam, że można liczyć, że będzie to coś podstępnego.
-No więc będzie trudno- powiedział delikatnie chwytając moją dłoń. Co on knuł?
-Raczej tak- stwierdziłam patrząc mu w oczy po czym wprost zapytałam- Co knujesz?
Wydawał się być zdziwiony. Wiedziałam, że zawsze marnie idzie mu kłamstwo.
-Ja…- szukał wyjścia- Chciałem zapytać się ciebie czy pójdziesz na pokaz sztucznych ogni…
-Ależ Percy! Jest jeszcze mnóstwo czasu! Czemu pytasz mnie teraz?
Chłopak zbliżył się do mnie niebezpiecznie. Nie żebym była przeciwna. W końcu to było w pewnym sensie miłe.
-Boję się, że może ktoś mi ciebie ukraść.
Ten komentarz sprawił, że serce mi się zaczęło topić. Czułam jak gdzieś tam w środku robi mi się ciepło.
-Ahh- westchnęłam- A co z tą dziewczyną? TĄ CO Z NIĄ CHCESZ FLIRTOWAĆ?
Wywrócił oczami.
-Annabeth… Jakby ci powiedzieć. Układałem plan aby poderwać dziewczynę. Ale myślę, że sam sobie dam radę.
-KTO JEST TĄ DZIEWCZYNĄ?- Zapytałam donośnie.
Chłopak uśmiechnął się uroczo i szepnął mi do ucha.
-Jesteś taka słodka gdy jesteś zazdrosna…
Chciałam mu teraz dać prosto z liścia. Jednak się powstrzymałam. Nie lubiłam gdy chłopak tak do mnie mówił. Jednak glonomóżdżkowi mogłam wybaczyć tą niekompetencję.
-KTO JEST TĄ DZIEWCZYNĄ?- zapytałam ponownie.
On jednak nie odpowiedział mi. Powoli oplatał ręce wokół mnie.Chciałam mu się wyrwać.
-Percy? Puść mnie! Kto jest tą…
Czułam, że w duszy tego chcę. Uwielbiałam towarzystwo glonomóżdżka. On uwielbiał moje. Wszystko było takie idealne. Przestałam się szarpać i spojrzałam w jego zielone oczy. Delikatnie wsunęłam ręce za jego głowę. On swoim nosem otarł się o mój. Czułam jego oddech. Był ciepły. Czułam jak moja skóra płonie w pozytywnym znaczeniu.
Delikatnie dotknął moje usta.
Rozpoczęła się gonitwa myśli. Nie wiedziałam co robić. Po prostu zaczęłam odwzajemniać pocałunek.
Nie panowałam nad sobą. To było coś wspaniałego. Nie mogłam nawet określić jak było mi dobrze.
Zacisnęłam palce na jego głowie. Zaczęłam mocniej muskać jego usta.
Przez moje ciało przeleciała fala prądu. Coś mną sterowało. Mój umysł nastawił się tylko na jedną myśl… Percy…
Nogami oplątałam chłopaka. Wyczułam w nim pewną nerwowość. Nie wiedział co robi, jak ja. Po prostu to robi.
Trwało to minuty. Mój umysł był teraz w pewnego rodzaju euforii.
Nagle poczułam jak oblewa mnie strumień zimnej wody. Otworzyłam oczy i spojrzałam na chłopaka pytająco. Wyglądał tak jak ja- na zdziwionego.
Cali byliśmy mokrzy. Percy odsunął się ode mnie i powiedział:
-Nie wiem jak to się stało. Ja nie kontrolowałem wodą. Czułbym to. Uwierz mi… Myślę, że jeżeli to nie ja, to może to mój… TATA!
Jakby na wołanie woda w jeziorze niebezpiecznie zabulgotała.
To musiał być Posejdon. Nie miałam wątpliwości. Ale przecież nie mieszałby się w romanse syna? On nic do mnie nie ma. Tak mi się wydaje.
Percy spojrzał na pobliską sosnę. Siedziała na niej sowa. Patrzyła się na chłopaka wzrokiem zabójcy. Widziałam jak glonomóżdżek w strachu obraca głowę i stara się nie patrzeć na nią. Zaraz moment! Ta sowa to…. MOJA MAMA? CO TUTAJ JEST GRANE?
Sowa zahuczała niebezpiecznie i odleciała.
-To Atena- odezwałam się po chwili milczenia- Co ona tutaj robi?
-Pewnie obserwuje czy nie marnuję jej zaufania- westchnął chłopak z nutą strachu w głosie.
Poczułam jak w głowie coś mi się ruszyło.
-Czy ja o czymś nie wiem?
Glonomóżdżek popatrzył na mnie krzywo.
-Musisz coś wiedzieć… Twoja mama dała mi wczoraj kredyt zaufania. Mogę być z Tobą.
-NO JASNE! Teraz rozumiem o co chodzi w tym wszystkim!- dumnie wypięłam się.
Syn pana mórz spojrzał na mnie z ciekawością. Zapomniałam, że nie domyśla się wszystkiego tak jak ja.
-Percy, słuchaj uważnie… skoro moja mama dała ci zaufanie to nie bez powodu, no nie?- skinął głową- A więc musiała mieć jakiś powód. Tym powodem jest nadciągająca bitwa. Chce ciebie przeciągnąć na swoją stronę, czyż nie? Wie, że jestem jej posłuszna. Uwierz mi, że zakochany człowiek zrobi wszystko dla drugiej osoby. Kiedy byśmy już razem byli to Atena wzięłaby mnie do swojej armii. A ty byś musiał stanąć po stronie swojego ojca. A więc bylibyśmy przeciw sobie. A skoro czulibyśmy do siebie miętę to nie skrzywdzilibyśmy się nawzajem. Któreś z nas musiałoby zrezygnować z bitwy. Atena ustaliła, że to ty. Zrezygnowałbyś z bitwy i przyłączył do mnie. A twój tata nie mógłby ciebie skrzywdzić. Musiałby ponieść klęskę.
Chłopak skinął głową w milczeniu. Ja kontynuowałam:
-Moja mama chciała abyśmy byliby razem. Twój tata przejrzał ją. Afrodyta stanęła po stronie Posejdona. Który nie chce abyśmy byli razem. Więc zaczęła mnie umawiać z jakimiś tam ciachami323. Rozumiesz już?
Było to dla mnie dziecinnie proste. Przynajmniej dla mnie. Miałam w końcu inteligencję mojej mamy.
-Czyli nie możemy być razem?- glonomóżdżek uniósł brwi w geście pytającym.
-Nie… Ale ja Percy czułam coś do ciebie…i to dużo wcześniej- próbowałam nie patrzeć się na niego.
-Ja też- odpowiedział chłopak – Czułem już wcześniej coś więcej niż przyjaźń. Annabeth… wczoraj napisałem plan jak ciebie zdobyć. Ale nie był mi potrzebny. Sam dałem sobie radę. Teraz wiesz już kto był tą dziewczyną, za którą szaleję.
Próbowałam ukryć rumieńce.
-Przestań głuptasku- dałam mu delikatnego kłuśca w bok.
Naszą sielankę przerwało gwałtowne bulgotanie wody. Z niej wydobył się potężny mężczyzna w bermudach, hawajskiej koszuli w kwiaty i trójzębem w ręku. Jego skóra miała odcień mocnego brązu. Miał bujną czarną brodę i włosy tego samego koloru. Jego zielone oczy były utkwione w nas.
W dodatku wynurzył się z wody całkiem suchy. Powoli stąpał ku nam. Po jego minie widziałam, że nie jest tutaj na wakacjach.
Stanął przed nami. Dumnie wypiął pierś i z gniewem w oczach spojrzał na mnie.
Delikatnie skłoniłam się przed nim. Jednak on utkwił teraz wzrok w Percy’m.
-Chłopcze- jego głos był strasznie głęboki- Wrócisz ze mną do mojego królestwa, gdzie będziesz daleko od…- spojrzał na mnie jakbym była robakiem- Córki Zakutego łba.
Chciałam już bronić moją matkę, ale Posejdon spojrzał na mnie raz jeszcze swoim przerażającym wzrokiem i zamilkłam.
-Tato!- próbował protestować syn.
-Zamilcz- powiedział chwytając go za rękę i ciągnąc do wody.
Nie wiedziałam co zrobić. Usłyszałam śmiech za mną. Wszyscy (nawet Posejdon) obrócili się aby dostrzec opancerzoną kobietę z mieczem w ręku.
Zbroja kobiety była cudownie niebieska, na głowie miała również niebieski hełm. Jej twarz miała delikatne rysy. Oczy były podobne do moich. Były szare, ale krył się w nich gniew. Na ustach zaś kobieta miała namalowany szyderczy uśmiech.
-Czyżby rybojad wracał do swojego królestwa?- zaśmiała się głośno- Razem ze swoim synkiem? Boisz się mojego planu? No bo wiesz… ja przynajmniej mam plan. I to zawsze.
Posejdon puścił syna i rzucił się ku Atenie.
-Odezwał się ptasi móżdżek! Bierz tą swoją córkę i wynoś się!- podniósł głos.
Atena kpiła sobie z Posejdona.
-Bo co mi zrobisz? Rzucisz we mnie rybą?- próbowała go zdenerwować.
Trójząb niebezpiecznie zabłysnął.
-Pamiętaj, że znajdujesz się w mojej strefie- Wskazał na jezioro- Zaraz cię zmyję z powierzchni ziemi!
Atena nie wyglądała ani trochę na zdenerwowaną. Wręcz przeciwnie kpiła sobie z przeciwnika.
Posejdon uniósł trójząb w stronę bogini. Z niego wyleciał czerwony promień.
-MAMO!- wrzasnęłam na całe gardło.
Promień znajdował się tuż przed kobietą. Która nagle zniknęła.
Posejdon wściekły warknął. Woda w jeziorze niebezpiecznie bulgotała jak jacuzzi.
-Gdzie moja mama?- chwyciłam Percy’ego za rękę.
Odpowiedź nadeszła szybciej niż myślałam. Atena bujała się na pobliskiej gałęzi drzewa.
-Chyba chybiłeś!- krzyknęła.
Spojrzałam w miejsce gdzie Posejdon wystrzelił dziwny promień. Tam przed chwilą znajdował się las drzew.
Krzyki wybudziły cały obóz. Który z podziwem oglądał walkę bogów. Clarisse przyglądała się z otwartą buzią, jak cały ogromny las wyparował jednym uderzeniem trójzębu. Właśnie spostrzegłam, że była w piżamie. Piżama ta miała wzorki misiów. Zapewne wybuchnęłabym gorzkim śmiechem gdyby teraz moja matka nie walczyła z panem mórz.
Atena zamknęła oczy i zaczęła coś mruczeć pod nosem. Jakby na zawołanie na niebie pojawiła się chmara ciemnych plam. Zauważyłam, że te plamy to nic innego jak sowy. Każda była inna. Jedne były większe, inne mniejsze, starsze, młodsze, każda z nich była innego gatunku.
Sowy utworzyły dziwną formację niczym wojenne samoloty. Zaczęły okrążać Posejdona i jedna po drugiej wypuszczała z siebie odchody wprost na pana mórz.
Mężczyzna wycelował trójzębem w ptasie mleczka (Nie czekoladki wedlla xd ) i kolejnym promieniem wszystkie (za jednym zamachem) zniszczył.
Sowy ponownie zanurkowały ku władcy mórz.
Tym razem z jeziora wyskoczyła woda, która zmyła wszystkie sowy, następnie niekontrolowana poleciała w stronę obozu. Widziałam jak domki, jeden po drugim odrywają się od ziemi i płyną wraz z nurtem wody. Nie chciałam patrzeć dalej co się stanie.
Zamknęłam oczy i wtuliłam się w Percy’ego.
Słyszałam tylko okrzyki obozowiczów i kłótnie naszych rodziców.
-DOŚĆ!!!!!!!- Krzyknęłam tak głośno, że wszyscy obozowicze zamilkli, a bogowie zatrzymali swoją walkę.
Oderwałam się od chłopaka i krzyknęłam:
-Dość już wojen! Nie widzicie co się stało!- gestem wskazałam na pływające domki, tonące dzieciaki i martwe ciała zagrożonych gatunków sów, które teraz zostały niesione przez wodę.
Posejdon i Atena spojrzeli na siebie z odrazą.Wiedziałam, że nie pogodzą się tak łatwo.
Stało się coś nieoczekiwanego. Przed nami pojawił się ogromny piorun, z którego wyskoczył mężczyzna w garniturze, miał niebieskie oczy i czarną długą brodę. Wściekły patrzył na Atene i Posejdona.
Jego głos odbijał się echem. Budził strach we wszystkich obozowiczach.
-Dosyć! Ateno, Posejdonie. Co wam odbiło! Zniszczyliście cały obóz herosów! Nie minie was za to kara. Oczekuje od was rozsądku, a nie lekkomyślności. Ciebie jeszcze rozumiem bracie! Ale ty córko! Miałaś być najmądrzejszą boginią! Razem udacie się ze mną na Olimp gdzie odpowiednio was ukarze!
Zeus zniknął. A wraz z nim reszta bogów.
Nikt z nas nie odezwał się. Cały obóz był w szoku.
Czułam jak łzy spływają mi po policzkach. Mogłam tylko sobie wyobrazić jaką karę dostaną rodzice.
Czemu oni zawsze musieli się kłócić?
Czemu ja i Percy nie możemy być szczęśliwi razem?
Nikt nie odpowie mi na te pytania. Prosiłam w duchu aby wszystko jakoś się ułożyło. Wiedziałam, że to tylko moje marzenia. A marzenia są dla głupców, którzy oczekują, że się spełnią…
WOW! Masz talent
Świetne opowiadanie 😀 jedno z moich ulubionych 😀 z niecierpliwością czekam na cd
Ekstra! To jest genialne! Masz ogromny talent! Chce więcej!
jesteś pro i na szczęście piszesz tak jak przyzwyczaił na do tego autor książki Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy…. super jest że raz Annabeth a raz Percy
Właśnie chcemy więcej!!
Supcio. Czekam na CD!!!
Posejdon puścił syna i rzucił się ku Atenie.
-Odezwał się ptasi móżdżek! Bierz tą swoją córkę i wynoś się!- podniósł głos.
Atena kpiła sobie z Posejdona.
-Bo co mi zrobisz? Rzucisz we mnie rybą?- próbowała go zdenerwować.
To mnie rozwalilo..!!Tak sie smialm ze dostalam czkawke…!!:)
Super!!! Lepsze od komiksu!
Naprawdę świetne! 😀