-Nie, to niemożliwe!- krzyknęła Veronica, gdy opowiedziałam jej moją historię- Przecież znam twoją mamę! Jesteś do niej podobna! Nie możesz wierzyć każdemu, spotkanemu po drodze! Nawet jeśli jest on hamidriadą!
-Hamadriadą…- poprawiłam ją.
-Nieważne! Pewnie i tak tylko to zmyśliła…
-Czyli co?
-No, że jest hamacośtam! Eli, coś dzisiaj nie kontaktujesz!
-Przepraszam, ciągle myślę o tej kobiecie. A jeżeli naprawdę jest hamadriadą? Co, jeżeli cały świat mityczny istnieje? Co, jeśli wszystkie potwory nagle się ujawnią i zaczną walczyć z ludźmi, a ludzie zginą…
-Eli! Spotkałaś tylko dziwaczną kobietę, a od razu snujesz teorie o końcu ludzkości! Jeśli to dla ciebie takie ważne pójdę tam dzisiaj z tobą i sprawa się wyjaśni.
-Dzięki- uśmiechnęłam się lekko do niej. Może ona przemówi jej do rozumu?
Spojrzałyśmy na pogodę za oknem. Ognisty grad dalej spadał z nieba i chyba nie miał zamiaru przestać…
-No i co teraz?- spytałam- Może tak padać cały dzień, a ja chcę jak najszybciej przedstawić Ci hamadriadę…
-Ostrzegała mnie przed tym… Ostrzegała, ostrzegała…- zaczęła coś mamrotać do siebie- Dała mi to ochronne coś… Ale gdzie to…- nagle poderwała się z ławki jak oparzona i pobiegła do szafki, w której schowano wąż przeciwpożarowy.
Otworzyła ją i wyciągnęła jakieś pakunki. Podeszła do mnie i podała mi jeden z nich.
-Co się tak patrzysz?! Załóż ją!- nakazała widząc moje zdziwienie.
Ja nadal nie wiedząc o czym mówi zajrzałam do reklamówki. Nie mogąc zidentyfikować dziwnego przedmiotu wyjęłam go z niej. Okazało się, że tym przedmiotem jest peleryna.
-Ale Veri, po co mi to?- spytałam, ale gdy oderwałam wzrok od ubrania już jej nie było.
-Veri? Veri!!- krzyknęłam.
-Po co krzyczysz? Przecież tu stoję!- usłyszałam głos, który niewątpliwie należał do mojej przyjaciółki.
-Tu, czyli gdzie? I dlaczego Cię nie widzę?
-Oj, sorki, nie wyjaśniłam Ci jeszcze niczego…
Nagle Veronica pojawiła się tuż obok mnie na ławce. W pierwszym momencie przestraszyłam się i wrzasnęłam, jakby mnie ze skóry obdzierano, ale już po chwili Veri mnie uspokoiła:
-Eli, uspokój się! Dlaczego krzyczysz?
-Bo…Ty… Tyy… Nie widziałam Cię, a nagle tutaj… Tutaj… Nagle się pojawiasz!- wyjąkałam.
-To peleryna dająca niewidzialność i chroniąca przed…praktycznie wszystkim- wyjaśniła, a po chwili się zawahała- Ale… Skąd ja to wiem?
-Uwierz, jestem o wiele bardziej zaskoczona, niż ty- zapewniłam- Ale nie traćmy czasu, chodźmy!
Niepewnie założyłam pelerynę i spojrzałam na Veri. Miała w oczach strach i przerażenie. Co się dzieje z tą dziewczyną?
-Hej, Veri, teraz ty powinnaś założyć pelerynę- podpowiedziałam.
Nagle jakby ocknęła się z transu i pewnym ruchem narzuciła magiczny ciuch. Nareszcie mogłyśmy iść wyjaśnić tą sprawę. Po drodze mijałyśmy lustro. Z czystej ciekawości zerknęłam w nie. Zaskoczyło mnie co tam widziałam… Widziałam bowiem cały hol za mną ale mojej osoby nie. Zupełnie jakbym była niewidzialna! Co za świetne uczucie! Odwróciłam się od lustra i rozejrzałam się.
-Veri! Veri, gdzie jesteś?- krzyknęłam.
-Ćśśś… Chcesz, żeby zaraz ktoś tu przybiegł? Tu jestem- powiedziała i nagle poczułam dotyk ręki na moim ramieniu.
-Jak to zrobiłaś?- spytałam zaskoczona- Skąd wiedziałaś, że tu jestem?
-Zdałam się na instynkt- odpowiedziała zdawkowo- No chodź!
-No idę, idę..
Koniecznie chciałam też tak umieć wiedzieć, gdzie jest w tej chwili Veri. Spróbowałam instynktu… Nic… Chyba rzeczywiście w życiu umiem dobrze tylko pływać…
-Och, Eli! Bo zaraz stracę cierpliwość!- zaczęła marudzić przyjaciółka.
-Wiesz, ja nie czuję tego instynktu… – wyznałam.
-W takim razie Ty idź pierwsza, żebyś się nie zgubiła.
Na taki układ z chęcią się zgodziłam. W końcu tak na prawdę ruszyłyśmy. Szłyśmy przez ogień lecący z nieba, który po prostu przez nas przenikał i nie robił nam najmniejszej szkody. No, może nam nie, ale całej reszcie świata tak. Korony drzew żarzyły się jasnym ogniem, tak samo jak krzaki i trawa. Chodnik pokrywała warstwa ciemnego popiołu. Istny horror. Lecz nie zatrzymałam się ani na chwilę. Miałam przecież sprawę do załatwienia.
Gdy tylko dotarłyśmy do lasku aż jęknęłam ze zdziwienia. Tutaj cała roślinność pozostała w nienaruszonym stanie. Drzewa, krzewy i kwiaty rosły dalej w spokoju i harmoni. Gdy przekroczyłam granicę lasu Veri oznajmiła:
-Możemy już zdjąć peleryny. Tutaj nic nam nie grozi.
Posłusznie zdjęłam ciuszek i przerzuciłam go przez ramię. Obejrzałam sie za siebie. Vera zrobiła to samo i teraz z zaciekawieniem rozglądała się po lesie.
-Skądś znam to miejsce…- powiedziała i zamyśliła się.
Postanowiłam, że poszukam hamadriady i dam Veronice czas do namysłu. Weszłam w głąb lasu i rozejrzałam się.
-Ehm… Hamadriado! Jesteś tu?-spytałam niepewnie.
-Oczywiście. Byłam tu, jestem i zawsze będę…-odpowiedział głos za moimi plecami.
Odwróciłam się i patrzałam na zupełnie inną kobietę, niż tą, którą widziałam rano.
Ta kobieta miała krótkie blond włosy, brązowe oczy i lekko opaloną cerę. Założyła na siebie długą, zieloną suknię, zrobioną jakby z liści. Na stopach miała sandały splecione z patyków.
-Witaj, Eli!- przywitała się.
-Czeeść…
W tej chwili podeszła do nas Vera. Widząc kobietę zamyśliła się:
-Ja cię skądś znam…
-I ja znam ciebie. Witaj, Veronico!- odpowiedziała kobieta.
-Skąd mnie znasz?- spytała wybałuszając oczy ze zdumienia.
-Och… Teraz to nieważne… Eli, kogo tutaj szukasz?
-Hamadriady…
-A jak wyglądała?
Opisałam jej jak najdokładniej mogłam kobietę, która spotkałam. Ta zamyśliła się chwilę i odpowiedziała:
-Zapewne szukasz Eurasdy! Chodźcie za mną.
Posłusznie podreptałyśmy za kobietą. Zaprowadziła nas nad strumyczek. Nawet nie wiedziałam, że w tym lesie jest strumyk! Wskazała na kobietę siedzącą na kamieniu i powiedziała:
-To Eurasda. Jej szukałaś?
Kiwnęłam twierdząco głową i spytałam:
-A co ona robi?
-Rozmyśla i rozmawia z rybami.
-Z rybami?!- krzyknęłyśmy jednocześnie ale kobieta tylko uciszyła nas gestem.
-Spróbujcie zachować się ciszej. Taka rozmowa wymaga skupienia. Ale śmiało, podejdźcie do niej. Na pewno się nie pogniewa- zapewne i znikła gdzieś między drzewami.
Niepewnym krokiem zaczęłam iść w stronę Eurasdy. Spojrzałam na Verę. Stała i ciągle patrzała na hamadriadę.
-Chodź, musimy z nią pogadać- przypomniałam jej.
-Ja…Ja… Pamiętam ją…- wydukała i ruszyła się dopiero, gdy pociągnęłam ją za ramię i popchnęłam przed siebie. Zrobiła dwa kroki i zaczęła się chwiać. Na początku tylko lekko, chwilkę później mocniej. Niestety, nie zdążyłam jej złapać i z głośnym pluskiem wpadła do wody.
Łał, aż nie wiem, co powiedzieć. 😀 Bardzo ciekawe i tajemnicze.
Podoba mi się! 😀 Czekam, co będzie dalej. Może coś się wyjaśni…
Fajne , nawet bardzo z zniecierpliwieniem czekam na CD. Nawiasem mówiąc pisz szybko 😉
Nie no, pelerynka rodem z Pottera 😉 Ekstra
Peleryna niewidka… Potterkiem zalatuje 😀
To opko jest takie … leśne. Kim jest Veronica?