Percy:
Był piękny, zimowy dzień. Mróz szczypał w nos i palce. Pomimo okropnego zimna zza chmur wychylało się słońce. Wszystko było pokryte śniegiem i lodem. To była jedna z najbardziej mroźnych zim jakie w życiu przeżyłem.
Byłem ubrany w zieloną grubą kurtkę, czarne rękawiczki i długi, kolorowy szalik. Pomimo ciepłego odziania odczuwałem jak drętwieję.
Stałem nad zamarzniętym jeziorem. Patrzyłem na grubą warstwę lodu i zastanawiałem się jak w lecie jest tutaj przyjemnie. Wyobrażałem sobie, że już jest ta upragniona pora roku i wyjeżdżam na obóz herosów. Gdzie witają mnie ciepło przyjaciele. Tam razem z nimi spędzam lato na wygłupach i zabawie.
Otrząsnąłem się z transu.
Nie ma lata. Jest zima. Za parę dni jest Wigilia, potem nowy rok. I znowu szkoła.
Nieprzyjemnie zadrżałem na samą myśl. Muszę myśleć o dzisiejszym dniu. Niedługo przyjeżdża Annabeth, Thalia, Nico i Grover. Ale co do tej pierwszej osoby…
Włożyłem rękę do kieszeni kurtki by upewnić się, że TO nadal jest w kieszeni.
Annabeth była dla mnie najważniejszą osobą jaką miałem okazję spotkać. Jest dla mnie dobrą przyjaciółką…nawet moją sympatią. Mógłbym godzinami wymieniać jej zalety. Ale kiedy o niej myślę ogarnia mnie uczucie beznadziejności. Jest w San Francisco. Daleko ode mnie.
Poczułem ukłucie w sercu. Cicho westchnąłem.
Nagle poczułem ciepłą dłoń na ramieniu. Przeraziłem się. Może to znowu jakiś potwór. Sięgnąłem ręką do kieszeni i wyjąłem z niej mój prezent od ojca- długopis, który po otworzeniu zmienia się w ostrze.
-Spokojnie- usłyszałem znajomy głos.- To ja.
Obróciłem się i to co zobaczyłem bardzo mną wtrząsnęło.
Przede mną stała moja dobra znajoma- Annabeth. Była ubrana w grubą kurtkę, szalik, czapkę i rękawiczki. Oczywiście wszytko było mojego ulubionego koloru- niebieskiego. Dziewczyna posiadała długie jasne włosy upięte w koński ogon i przenikające szare oczy, w których szalała teraz radość. Mogłem się założyć, że w moich oczach widać było co najmniej uczucie nieposkromionego szaleństwa.
Poczułem jak w brzuchu mi coś się przekręca. Po moim ciele przeszła fala ciepła. Ogrzała ona czubki moich palców.
Chwyciłem ją w ramiona i co najmniej okręciłem wokół siebie z 3 razy.
Nie mogłem opisać uczucia mojej radości.
Annabeth wydała z siebie cichy pisk.
-Percy…puść mnie. Proszę.- zaczęła wyrywać się z mojego uścisku.
-Przepraszam -delikatnie odłożyłem ją na ziemię.- Miałaś przyjechać parę dni później.
-Wiem, ale udało mi się wyrwać wcześniej.
-To wspaniale. Skąd wiedziałaś że będę nad jeziorem?- zapytałem.
Annabeth zaśmiała się głośno. Nie wiedziałem co ją tak rozbawiło.
-A gdzie mógłby być syn Posejdona? Co glonomóżdżku?- po przyjacielsku uderzyła mnie w ramię.
-Nie nazywaj mnie tak!- warknąłem
-Bo co??- Drażniła się ze mną.
-Bo to..- schyliłem się podniosłem śnieg i ulepiłem z tego kulkę, a następnie uderzyłem w pierś dziewczyny.
Annabeth zaśmiała się z radości. Ona sama chwyciła w ręce śnieg i ulepiła z niego sporych rozmiarów kulkę. Następnie ta kulka wylądowała w moich włosach. Zdenerwowany zawarczałem niebezpiecznie.
Postanowiłem użyć umysłu. Śnieg jest z wody? Czyż nie? A ja jestem synem Posejdona. Więc jakie z tego wnioski?
Skupiłem całą swoją uwagę na śniegu leżącym wokół nas. Poczułem jak zaczynam mieć nad nim kontrolę. Uniosłem ręce w górę i wyobraziłem sobie jak zgarniam śnieg, a następnie gromadzę go w jednym miejscu.
Usłyszałem głośne ,,BUM !”
Otworzyłem oczy i spostrzegłem jak w miejscu gdzie jeszcze przed chwilą stała Annabeth unosi się kilkumetrowa górka śniegu. Cały park wyglądał dość dziwnie, jakby ktoś zebrał cały śnieg i usypał z niego tę górkę.
Przeraziłem się.
-ANNABETH!!!- krzyknąłem na całe gardło.
Mój krzyk zwrócił uwagę wszystkich naokoło. Natychmiast przerwali swoje dotychczasowe czynności i spojrzeli jak bezskutecznie próbuję rozkopać śnieg.
Nie martwiło mnie to wcale, że jestem obserwowany. Najbardziej zmartwił mnie fakt, że moja przyjaciółka, utknęła pod masą lodu. I to jeszcze przeze mnie.
Poczułem jak z oczu kapią mi łzy. Jaki ja jestem beznadziejny. Zabiłem ją. Skrzywdziłem osobę, którą kocham najbardziej.
Padłem na kolana i żałośnie zacząłem łkać. Opanował mnie okropny gniew. Poczułem jak bardzo siebie nienawidzę.
-TO MOJA WINA!!!!- ryknąłem na całe gardło.
Ludzie patrzyli na mnie jak na oszołoma. Szeptali między sobą ,,Co za dziwak” lub ,,Musiał uciec z psychiatryka”.
Zacisnąłem dłonie tak, że poczułem jak łamie paznokcie. Wiedziałem jedno. Muszę ją uratować.
Wstałem wściekły i skupiłem się ponownie. Chciałem aby góra śniegu znikła.
Ponownie wyciągnąłem ręce nad głową i zacząłem przejmować kontrolę nad śniegiem. Mógłbym przysiąc, że płonąłem z gniewu.
Usłyszałem jak ludzie krzyczą.
Otworzyłem oczy i spostrzegłem jak śnieg znowu rozłożył się po całym terenie. Na miejscu dawnej góry leżała na ziemi nieprzytomna dziewczyna.
Podbiegłem do niej czym prędzej .Była zimna jak lód.
Ściągnąłem kurtkę i nałożyłem na dziewczynę. Modliłem się do bogów aby nic jej nie było.
Zgrabnie wziąłem ją na ręce i delikatnie położyłem na pobliskiej ławce.
-Przepraszam- delikatnie głaskałem jej głowę.- Annabeth, wybacz mi.
Zrobiłem coś głupiego. Naprawdę. Tak bardzo zależało mi na niej.
Delikatnie ucałowałem ją w czoło i mocno zacisnąłem w ramionach.
CO JA DO JASNEJ CIASNEJ WYPRAWIAM!!!- krzyknął jakiś głos w mojej głowie- TO TWOJA PRZYJACIÓŁKA. A TY JĄ CAŁUJESZ??
Gwałtownie odsunąłem się od niej i tylko mocno pocierałem skronie. Poczułem jak dalej łzy lecą mi po policzkach.
Ach jak ja siebie nienawidzę!- pomyślałem zły.
Usłyszałem cichy jęk za sobą.
Obróciłem się w nadziei, że Annabeth jest cała.
Spostrzegłem, że dziewczyna leży delikatnie drgając.
-Percy?- wyszeptała słabo.
Przyklęknąłem do jej słodkiej głowy.Nie mogłem się powstrzymać by nie rzucić się i nie pocałować jej w usta.
Byłem tak szczęśliwy, że żyje.
-Tak?- wytarłem łzy. Bałem się, że zobaczy mnie w takim stanie.- Nic ci nie jest?
-Nie- wstała zrzucając kurtkę z siebie.
Delikatnie włożyłem jej kosmyk włosów za ucho i ciepło się do niej przytuliłem.
-Przepraszam… ja nie wiem co się stało ze mną. Poniosło mnie.- Okryłem ją ponownie kurtką. Następnie zrzuciłem z siebie szalik, polar aż sam zostałem w koszulce.
Okryłem ją ciepłą warstwą ubrań.
-Percy…Co ty wyrabiasz? Jesteś w samej koszulce glonomóżdżku!!- wykrzyknęła.
-Nie jest mi zimno- objąłem ją.
Annabeth obwiązała nasze szyje szalikiem i narzuciła na mnie moją kurtkę. Przybliżyłem się do niej aby kurtka zakrywała nas oboje.
Stykałem się z nią czubkiem nosa. Nie wierzyłem, że ta chwila się naprawdę dzieje. Annabeth i ja razem tulimy się pod kurtką.
Rękoma objąłem ją.
-Ciepło tutaj. Nie sądzisz?- uśmiechnąłem się figlarnie.
Dziewczyna zarumieniła się.
-Tak masz rację- delikatnie położyła głowę na mojej piersi.
Czułem się jak w raju. Nie sposób opisać jak to było. Wyobraźcie sobie sami co czujecie gdy jesteście blisko przy ukochanej osobie.
-Annabeth- wyszeptałem delikatnie wtulając się w nią.- Muszę ci coś powiedzieć…
Dziewczyna uniosła głowę, zbliżyła się do mojej twarzy.
-Powiedz mi.
Nie wiedziałem jak zacząć.
-No…ja ..lubię cię- spojrzałem na jej twarz.- Ale nie jak przyjaciela. Coś więcej. Bardziej jak dziewczynę…i…
Annabeth wywróciła teatralnie oczami i położyła mi palec na ustach. Była taka ciepła.
-Nic nie mów glonomóżdżku… ja też to czuję- następnie ręce oplotła wokół mnie i zaczęła powoli zbliżać się.
W końcu ustami dotknęła moich. Było to jak porażenie prądu. Tyle, że bardziej przyjemne. Jej usta były takie ciepłe, miękkie i smakowały jak truskawki. Delikatnie muskała moje usta i coraz bardziej się zagłębiała. Najpierw zaczęła powolutku, a później coraz szybciej i intensywniej narzucać tempo.
Sytuacja wymknęła się spod kontroli.
Dziewczyna ręce zatopiła w moich włosach, poczęła teraz delikatnie kąsać moje wargi. Było to bardziej przyjemne niż zwykłe muskanie. Wiem jedno…wspaniale całowała.
Moje ciało zaczęło się rozgrzewać. Czułem, że kurtka nam już nie jest potrzebna. Jednak nic nie robiłem oprócz tego, że mocniej przyciskałem jej ciało do mojego.
Annabeth zaczęła zjeżdżać z moich ust do szyi.
Poczęła delikatnie gryźć moją grdykę. Oszołomiony wydobyłem z siebie jęk.
Dziewczyna nagle mnie puściła. Było to dla mnie bardzo zaskakujące.
-Co się stało- wysapałem zmęczony.- Czemu przerwałaś?
-Za bardzo się wczuwam- przyznała- To miał być mały pocałunek. Ale ty działasz na mnie jak narkotyk. Wystarczy, że raz cię spróbuje, a chce więcej. To źle. Nie powinno być tak.
Skinąłem głową.
Zatęskniłem za jej ustami. Ile ja bym dał za jeszcze jeden taki pocałunek.
-Kocham cię… bardziej niż kogokolwiek- powiedziałem bez zastanowienia.
-Bardziej niż Rachael?- zapytała podejrzliwie.
Zaśmiałem się. Znowu się zaczyna.
-Bardziej niż Rachael- zapewniłem ją.
Następnie delikatnie ją objąłem.
-Szaleję za tobą…- spojrzałem w jej szare oczy, które teraz z uwielbieniem wpatrywały się w moje.- Annabeth czy będziesz moją dziewczyną?
Zaśmiała się pod nosem. Nie rozumiałem jej.
-Czemu się śmiejesz?
-Och…Percy…Dla mnie ty zawsze byłeś moim chłopakiem.
Poczułem jak serce mi wali jak młot pneumatyczny.
-Co?!
Dała mi całusa w policzek i zachichotała.
-Chce być z tobą do końca moich dni. Być u twojego boku.- delikatnie gładziła mnie po piersiach.
-Ja też chcę.
Siedzielibyśmy tak jeszcze na pewno bardzo długo.
Kątem oka zauważyłem jak coś wielkiego z ulicy zjeżdża z drogi prosto przez park. Nie zatrzymuje się. Niszczy wszystko co staje mu na drodze. Kieruje się w naszą stronę. Teraz dostrzegam kształty owej rzeczy. Jest to ogromny tir. Kierowca stracił panowanie nad pojazdem.
Annabeth wydawała się nie zauważać tego obiektu, który mknął w naszą stronę. Był niebezpiecznie blisko.Zrobiłem pierwsze co wpadło mi do głowy. Chwyciłem dziewczynę w ramiona i uciekałem zanim zostaniemy zmiażdżeni. Niestety zbyt późno zareagowałem z planem ucieczki. Tir był tuż za nami.
Czułem jak spocona koszulka przylega mi do ciała. Nie dam rady już biec. Nogi mam jak z waty.
Widziałem jedno.Annabeth musi przeżyć. Nie ważne co się stanie ze mną.
Wziąłem jak najmocniejszy zamach i rzuciłem Annabeth jak najdalej ode mnie.
Dziewczyna potoczyła się po śniegu i wylądowała parę metrów później.
Nie miałem już sił. To koniec.
Poczułem silne uderzenie w tył pleców. Towarzyszyło temu silne uczucie bólu głowy. Chciałem krzyczeć, ale nie mogłem.
Jedyne co pamiętałem potem to….No właśnie….nic nie pamiętałem.
*********************************
Annabeth:
Usłyszałam ogromny huk. Nie widziałam co się stało. Byłam ledwo przytomna. Uniosłam głowę go góry. To co zobaczyłam wstrząsnęło mną.
Przede mną leżał przewrócony ogromny tir. Cały był zmasakrowany. Gdzieniegdzie leżały jego części. Jedyne co teraz szukałam był Percy. Ocalił mnie.
Wstałam i zaczęłam obchodzić miejsce wypadku szukając mojego chłopaka.
-PERCY!- krzyczałam żałośnie próbując go znaleźć.
Wiedziałam, że gdzieś musiał być.
-PERCY!- krzyknęłam głośniej.
Dostrzegłam, że coś się rusza pod wygiętą blachą wraku samochodu.
Podbiegłam w to miejsce w nadziei, że to on.
Serce skakało mi do gardła. Modliłam się do Ateny by go uchroniła.
Wygięta blacha odsunęła się na bok, spod niej wyszedł mój chłopak.
Był cały brudny, na jego głowie widać było ogromną ranę. Ledwo chodził. Zauważywszy mnie zrobił dziwną minę.
Rzuciłam się na jego szyję. Ogarniał mnie strach. Ale już wszystko było dobrze.
Percy odepchnął mnie nagle. Trzymał mnie w ramionach przed sobą i dokładnie badał wzrokiem.
-Coś nie tak?- zapytałam zmartwiona.
Zielone oczy Percy’ego przyglądały mi się uważnie. Jakby chciał zapamiętać każdy fragment mnie.
W końcu wydobył z siebie dźwięk. Jego głos był delikatnie zachrypnięty.
-Kim ty jesteś?- zapytał. Z jego tonu wywnioskowałam, że wcale nie żartuje.
Poczułam jak łzy napływają mi do oczu. Jakby w jednej chwili serce złamało mi się na tysiące kawałeczków. To pytanie było dla mnie jedynym pytaniem, na które nie mogłam tak po prostu odpowiedzieć chociaż znałam doskonale na nie odpowiedź.
Percy zauważywszy, że zaczynam łkać uniósł brew pytająco. Jakby nie wiedział co się stało.
Wiedziałam co się stało. Pragnęłam cofnąć czas o te parę minut, aby tylko ta chwila nie nastąpiła.
Chłopak wyglądał na zdziwionego. W końcu płakałam przez niego, a on nawet nie wiedział co złego powiedział.
Muszę mu pomóc- pomyślałam- Obiecałam, że będę trwać u jego boku. Ochronił mnie ale własną ceną. W końcu to nie jest wieczne tylko chwilowe.
Percy ma….AMNEZJĘ….
Ciąg dalszy nastąpi…
Ekstra! Wątek miłosny między Percym, a Ann ostatnio zrobił się popularny, ale to najlepsze tego typu opko. Genialne! Czekam na cd!
Dżisss… to znaczy: O, bogowie! Naprawdę, nie wiem, dlaczego z normalnej pary 16-latków robi się taki poważny związek, z wielkimi planami, cały czas tylko „Kocham”, „na zawsze” itp. Ogólnie, to opowiadanie bardzo przypomina mi pewną książkę pewnego znanego nam autora ;), ale jak już mówiłem, rzygać mi się chce już od tych harlequinów z Percabeth w roli głównej.
!!! SPOILER !!!
Percy w „The Son of Neptune” też traci pamięć!
!!! KONIEC SPOILERA !!!
Żeby nie było, opowiadanie mi się bardzo podobało, poza dwoma zastrzeżeniami: 1. Kto to jest Rachael? 2. Rozpędzony tir sprawia, że z człowieka zostaje mokra plama, ewentualnie skazuje go na wózek i lata terapii.
Zgadzam się z Voytem w zupełności
( nie przepadam za Percabeth…. zbyt słodkie jak dla mnie,)
Percy, Orkana dostał chyba od Brunnera( Chejrona) ale moge sie mylić…Ale tak, opowiadanie fajne!
No, fajne… Chociaż lekko przesadzone, nawet jak dla mnie.
1. Percy nie jest tak głupi, żeby rzucić taką górą śniegu w Annabeth.
2. Annie zostałaby zmiażdżona przez te parę ton śniegu.
3. Percy od razu użyłby mocy do odkopania jej.
4. Po napaści SAMOCHODU byłby martwy lub kaleki, nie mówiąc już o TIRZE. No ale może jakoś to wyjaśnisz…
Ale żeby nie było, wszystko oprócz tych paru punktów mi się podoba. 😀 Opis pocałunku… Długi jak dla mnie. 😉 Ale podoba mi się. 😀
Hermesowa – Chejron przekazał Percy’emu miecz od jego taty.
@Voyt
literowka (chyba) Sądze, że chodziło o Rachel
Wspaniałe opowiadanie, ale znalazłam kilka literówek. 😉
Ekhem… treści nie oceniam, bo nie jestem fanką tego typu rzeczy- jestem wybitnie nieromantyczna, a w tą całą miłość nie wierzę. Ogólnie takie opowiadania nieszczególnie przypadają mi do gustu (wyjątki: twórczość Torresy, Shy i lonely.smile)…
W odbiorze tekstu strasznie przeszkadzały mi DURNOWATE błędy typu:
-„To była jedna z najbardziej mroźnych zim jakie w życiu przeżyłem.”- „najbardziej mroźnych”-> najmroźniejszych, no i „masło maślane”- „przeżyłem w życiu” [jak można coś „przeżyć”, nie „będąc żywym” („za życia”, „w życiu”)?],
-„Byłem ubrany w zieloną grubą kurtkę[…].”- SZYK! Najpierw właściwość, potem kolor (powinno być „grubą, zieloną”),
– W którymś miejscu jest powtórzenie (nie pamiętam gdzie).
…
No dobra, jednak trochę uwag do treści:
-Człowiek nie ma szans uciec przed rozpędzoną ciężarówką, a jeśli w dodatku ma 50/60-kilowy ładunek… natychmiast jest po nim… A z opisu („Czułem jak spocona koszulka przylega mi do ciała. Nie dam rady już biec. Nogi mam jak z waty.”) wynika, że heros biegł dość długo (przynajmniej kilka, kilkanaście minut)
-Rozumiem, Percy jest zahartowany, ma podniesiony próg bólu etc., ale w „spotkaniu” z TIRem nie miałby zbyt wielkich szans- no… może jakby to był zwykły samochód, ew. van… to jeszcze… ale TIR?!
Widocznie dzieje się to przed OO, bo nie ma na sobie Przekleństwa Achillesa (rana na głowie)… to nie pasuje do książki!
-Rany głowy są MEGAWREDNE i krwawią jak cholera.
-Jeśli jeszcze nie kąpał się w Styksie, to powinien odnieść obrażenia typu: połamane żebra, ręce i nogi, uszkodzenia wewnętrzne itp.
Eee… dużo się tego zrobiło… Sorry, jeśli Cię obraziłam, nie krytykuję złośliwie, po prostu chcę pomóc.
mrr.
Podoba mi się .
Ten fanfic jest…inny. Taki naturalny. Nic typu:
A: Kocham Cię!
P: A ja kocham Cie bardziej! – to gorsze niż flaki z olejem.
Twoje opowiadanie jak już wspomniałam różni się od tego klimatu. A do tego oryginalny pomysł – wprost cudo. Byłabym wdzięczna za kontynuację, nie mogę się doczekać dalszych części.
„wawdar mówi:
29 czerwca 2011 o 11:36
No, fajne… Chociaż lekko przesadzone, nawet jak dla mnie.
1. Percy nie jest tak głupi, żeby rzucić taką górą śniegu w Annabeth.” – myślisz?? Bo ja nie jestem do końca pewna, wydaje mi się, że Percy nie grzeszy super inteligencją….
Trzeba trochę popracować nad treścią (interpunkcja, literówki, itp., itd.) ale pomysł w sumie niezły. 😀 😀 😀
Choć sama romantyczna absolutnie nie jestem i całowałam się 1 raz, to widać, że autorka (gabumon1) ma w tym duuuuuuuże doświadczenie 😀