– Jakie stawiacie jej zarzuty? – spytał zaspany Chejron.
– Podsłuchuje nas i ma coś wspólnego z bogami. – powiedział Percy.
– Carter? Masz coś do powiedzenia kolegom? – Chejron popatrzył na mnie.
Wiedziałam, że chciał, żebym się przyznała do tego kim jestem.
– Nie. – powiedziałam uparcie.
– Co ty ukrywasz? – nalegała Annabeth.
– Nie przyszło wam do głowy, że ja nie chce nikomu tego powiedzieć?
– Po co go pobiłaś? – spytała Annabeth wskazując Percy’ego.
– Ja? – skłamałam.
– I skąd masz takiego psa? – Percy wskazał na Omegę, która leżała na moich rękach.
Usiadłam na fotelu i postanowiłam, że nic im nie powiem.
– Czy twoim ojcem jest Apollo? – spytał Percy.
– Nie.
– A Hades?
– Nie.
Zadawali jeszcze kilka takich pytań, a ja na każde odpowiadałam nie.
– Jesteś boginią?
– Nie.
– Jesteś herosem?
– Nie.
– Jesteś śmiertelniczką?
– Nie.
– Potworem?
– NIE! – wrzasnęłam. – Przestańcie!
– Kim więc jesteś? – prawie poddała się Annabeth.
– Carter… – powiedział Chejron. – Powiedz im. W końcu to oni cię znaleźli.
– Co? My jej nie znaleźliśmy. Ona jest nowa w Obozie, a my ostatnio przyprowadziliśmy zupełnie inna dziewczynę. – zaprzeczył Percy.
– Niech zgadnę. – powiedziałam. – Angelę McLevis?
– Tak. – zdziwił się.
Parsknęłam śmiechem, ale nic nie powiedziałam.
– Znasz ją? – spytała Ann.
– Ta… – ziewnęłam. – Taka idiotka… Niezbyt lubiana i w ogóle brzydka i głupia jak cholera. – uśmiechnęłam się.
– To co się z nią stało?
– Po prostu znikła. Przestała istnieć. – wzruszyłam ramionami.
– Carter… – powiedział prosząco Chejron. – Powiedz im już.
Przyjrzałam się centaurowi. Nie żartował. Miał kompletnie poważny wyraz twarzy.
– Ale… Wtedy wszystko będzie inaczej. – westchnęłam.
– My nikomu nie powiemy. – powiedziała Ann i dała kuksańca Percy’emu.
– Au.. Tak. Nie powiemy. – przyznał Percy.
– Dobrze. – nabrałam powietrza. – Ja jestem Angela McLevis.
– Co? Ale ona inaczej wyglądała. – zaprzeczył Percy.
– Tak? – spytałam i pstryknęłam palcami.
Natychmiast zmieniłam się w dawną postać. Blond loki znów opadały mi na ramiona, a tęczówki były brązowe. Wróciła moja lekko ciemna karnacja. Rzęsy długi i czarne, lekki makijaż i pełne różowe usta. No i oczywiście wróciły luźne jeansy, za duża bluza i czapka.
– J-j-jak? – wyjąkał Percy.
– Eee… Pytaliście się, czy jestem boginią. Pytaliście się czy jestem heroską. Odpowiedziałam nie. Bo jestem czymś pomiędzy. – powiedziałam.
I powiedziałam im mniej-więcej kim jestem. Powiedziałam o Omedze i wozie słonecznym. Ogółem wszystko. Byli tak zdziwieni, że nawet nie zauważyli kiedy skończyłam mówić.
– Czyli jesteś w 75% boginią? – wydukała Annabeth.
– No. – przyznałam. – I głupich 25% człowiekiem. Moja krew jest złota, ale można mnie zabić.
– Wow. – podsumował Percy. – Jesteś spokrewniona z każdym z Olimpijczyków.
– Tak, ale pamiętajcie, ze nikomu macie nie mówić. Dalej się nienawidzimy. – uśmiechnęłam się uroczo i zmieniłam w Carter.
– Niech będzie. – powiedział niechętnie Percy. – Tylko mnie nie zabij.
– Ta jasne. – rzuciłam i wyszłam z WD.
Ruszyłam w kierunku domku numer 5 i o mało nie wpadłam na Clarisse.
– Gdzie ty znowu byłaś? – spytała. – Zaraz śniadanie.
– Już idę. – powiedziałam.
Weszłam do domku i przebrałam w czyste rzeczy. Kiedy wychodziłam z domku zauważyłam, że Percy i Annabeth dopiero wracają do domków. Ciekawe o czym gadali jeszcze z Chejronem? Razem z resztą dzieci Aresa poszłam do pawilonu jadalnego. Kiedy miałam już zacząć jeść wstał Dionizos. Po jego chamskim uśmieszku, który był skierowany w moim kierunku, wiedziałam, że coś będzie nie tak.
– Chciałem was powiadomić, że do Obozu dołączyła nowa heroska… – powiedział patrząc na mnie.
– No wczesna skapa! Jestem tu już od… kilku dni. – przerwałam mu.
– Udaje kogoś innego, bo boi się odtrącenia. – mówił.
Zaczął gadać, że ją zdemaskuje i tak dalej. W końcu pstryknął palcami, a ja się zmieniłam.
– Przed państwem Angela McLevis. – uśmiechnął się.
Zacisnęłam palce. Wstałam od stołu i odeszłam bez słowa. W drodze do domku szeptałam różne wyzwiska pod adresem Dionizosa, nie zważając na częste błyskawice.
– Idiota, grubas, dupek, psychiczny… – mówiłam wchodząc do domku numer pięć.
Chwyciłam mój plecak i zawróciłam. Ruszyłam w stronę lasu. Nadal wyzywałam Dionizosa.
– Angela! – usłyszałam za sobą.
– Idźcie stąd! – warknęłam i przyspieszyłam kroku.
– Uspokój się! – krzyknęła Annabeth.
– Odwalcie się!!! – wydarłam się.
– Przecież wszyscy wiedzą, że Dionizos to głupek. – powiedział Percy.
– Tak, ale inni mieli nie wiedzieć! – byłam wkurzona.
– No ale nie możesz opuścić obozu!
– Tak? – zagryzłam wargi. – To ja jestem wyjątkiem. W sumie zawsze byłam. 75 procent. Był ktoś taki?
– Eee…. – myślał Percy. – Nie.
– No właśnie!
Wsadziłam pięści do kieszeni bluzy i zaczęłam biec. Wtedy przypomniałam sobie o Omedze. Pstryknęłam palcami, a w moich rękach pojawiła się czarna kuleczka. Nagle jakieś zielsko oplotło mi kostkę. Dionizos! Ten debil! Czego on jeszcze chciał?! Zachwiałam się i upadłam. Odwróciłam się. Percy i Ann biegli w moją stronę. Za nimi kłusował Chejron, a za nim powolnym krokiem szedł Dionizos.
– Weźcie się odwalcie! – wrzasnęłam.
Winorośl oblatała coraz bardziej moją nogę. Nagle koło mnie znalazł się piekielny ogar. Ja nie dałam rady rozszarpać tej durnej winorośli, ale on najwyraźniej tak. Był tego jeden minus – ogar nie znał się na uwalnianiu i prawie rozwalił mi nogę. Po chwili po zielsku nie było śladu, ale za to po mojej nodze ściekało mnóstwo złotej krwi. Kałuża była już na ziemi. Percy i Ann byli coraz bliżej. Zamknęłam w oczy i klasnęłam w dłonie. I nagle zaczęła pochłaniać mnie ciemność… Otworzyłam oczy. Zamek w Hadesie. Sala tronowa! Na jednym tronie siedział mój wujek.
– Przepraszam za nogę. – powiedział pokazując na krwawiącą nogę. – Niestety ogary są zbyt silne i zbyt przyzwyczajone do zabijania.
– Tak. Ale prawie nie boli. – skłamałam, bo tak na prawdę mdliło mnie z bólu. – Dzięki za ratunek. – westchnęłam.
– Będą cię tu szukać.
– Wiem, ale trochę im to zajmie. Mam prośbę… Mógłbyś ich przytrzymać jeden dzień dłużej? Wyśpię się, opatrzę…
– Dobrze. A co potem zrobisz?
– Razem z Omegą zacznę podróżować po świecie, zdana tylko na siebie… Bez pomocy bogów. Jak normalna dziewczyna. Zmienię swój styl, nazwisko, przeszłość. Jestem w tym dobra. – uśmiechnęłam się przez ból. – Może zacznę chodzić do szkoły.
– Czyli mamy ci nie pomagać? – spytał.
– Nie. Chyba, że sytuacja będzie krytyczna, ale ja zdecyduje kiedy będzie. – przeczesałam włosy ręką i ziewnęłam. – Ale teraz chcę się wyspać.
Hades posłał mnie do jakiejś pustej komnaty. Zamknęłam ją na klucz i rzuciłam się na łóżko. Dziwne, ale nie śniły mi się koszmary…
.
.
Przepraszam, że tak krótko… I że tak dawno nie dodawałam. Miałam to już gotowe, ale dopiero teraz naszło mnie, żeby to zobaczyć… 😛 Wiem, że głupie…
Komentarze
Zostaw komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Jak zwykle świetne. twoje opowiadanie zalicz się do mojej ulubionej dziesiątki. Zaczęłam się już martwić, że tak długo nic nie wysłałaś i nie będziesz już pisać.
SUUUUUPER!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Ekstrafajne! Jak możesz pisać że głupie? To jest super. Był fragment z powtórzeniami słowa domek, ale to jest świetne!
Jak zawsze świetne!!! 😀 Błagam szybko CD!!! 😀
Mam nadzieję, że CD będzie dłuższy i że władujesz tam więcej przemyśleń.
Gadki antydionkowe RULLEZ!
OCZYWIŚCIE że świetne!!! Szkoda tylko, że po tak długiej przerwie. Od tej pory musisz się starać, bo łatwo nie zapomnę o tym, że kazałaś mi tyle czekać. 😉
Nie ważne że krótkie, ważne, że jest! I do tego jest super! Jak możesz wogóle twierdzić, że nie?
Czekam z ogromną niecierpliwością na ciąg dalszy. Więc pisz szybko! 😀
to praktycznie sam dialog!! kolejne musi być dłuższe i tak samo fajne jak to no i cd ma być SZYBKO
Za mało opisów jak dla mnie, chcę dłuższe i więcej! Pisz dalej i to jak najszybciej! 😉
SZYBCIEJ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! I więcej nie trzeba pisać w komentarzu 😀 xd