Obudziłam się na miękkiej trawie pod moim ulubionym drzewem. Nie wiem, jakim cudem udało mi się w nocy spaść i się nie obudzić.
Przeczesałam ręką zmierzwione włosy i wytarłam ręką załzawione oczy. Wytrzepałam zabrudzony od ziemi pomarańczowy, obozowy podkoszulek i ruszyłam do przodu omijając liczne drzewa i krzewy.
W końcu wyszłam z lasu i weszłam do swojego domku. Zerknęłam na zegarek nad drzwiami. Była już 11.22. Pięknie – pomyślałam. Chyba za dużo sobie pozwoliłam. Ziewnęłam i chwyciłam szczotkę.
Gotowa wyszłam i skierowałam się na arenę. Herosi trenowali tam swoje szermiercze umiejętności. Luke jej nauczał. Tłumaczył właśnie jakiś chwyt. Wmieszałam się w tłum i zaczęłam mu się przyglądać. Prowadząc lekcję na jego twarzy cały czas widniał uśmiech. Szrama przecinająca oko i policzek wydawała się być teraz jeszcze straszniejsza, niż w rzeczywistości jest, a ja uwielbiam takie klimaty. W końcu skończył paplaninę i wszyscy zaczęli trenować między sobą. Podeszłam do Ethana, bo tylko on stał sam.
-Walczysz? – zaproponowałam i zmrużyłam powieki, aby utworzyły się w miejscu oczu tylko niewielkie szparki.
Chłopak skinął głową.
Przekręciłam węża w bransoletce i wtedy w mojej ręce pojawił się wielki miecz. Niebiański spiż zawsze robił wrażenie, chociaż tym razem nie byłam pewna, bo moje ostrze zupełnie nie przypominało tego z obrazka w podręczniku. Różnił je kolor. Moje było zdecydowanie ciemniejsze, prawie czarne.
Teraz zaczęła się walka. Ethan pchnął swoim mieczem. Zrobiłam unik i cięłam w nogi. Kumpel odskoczył i uniknął ciosu, a potem ponownie zaatakował. Odbiłam jego ostrze moim i zrobiłam potężny zamach. Trafiłam w jego broń, która wyleciała mu z ręki i poleciała kilka metrów dalej. Ethan stał jak wryty, a ja uśmiechnęłam się szyderczo.
-Chyba wygrałam – spojrzałam na niego jeszcze raz, a potem odwróciłam wzrok na miecz.
-Ale jak? Przecież nie możesz tak z każdym wygrywać!
-Jak widać mogę – prychnęłam.
Wstałam i poszłam wziąć jego miecz. Oddałam mu go.
-Co, jeszcze raz?! – zapytał.
-Nie, dzięki.
-Co, tchórzysz?! – starał się mnie sprowokować.
-Nie, szukam godnego dla siebie przeciwnika – na mojej twarzy zagościł łobuzerski uśmiech, a Ethan się już nie odezwał. Chyba zrobiło mu się głupio. Mnie to akurat pasowało.
Oparłam się o siatkę i zaczęłam przyglądać walce Luke’a. Trenował z tym nowym – Percy’m. Po jakimś czasie oboje podeszli do kranu i napili się trochę wody, a potem przemyli nią swoje twarze. Potem znowu powrócili do walki. Tym razem młody syn Posejdona wygrał. Było to niewiarygodne zjawisko, bowiem mój przyjaciel był najlepszy ze wszystkich w szermierce.
Po kilku minutach Jackson odszedł. Rzuciłam Luke’owi jego ręcznik.
-No, no! Popisałeś się! – zaśmiałam się głośno.
-Młody jest niezły – wypalił.
-Nie wszyscy dostają takie świetne zdolności, że po kontakcie z wodą stają się silniejsi – rzekłam sfrustrowana.
-Myślisz, że on…
-Jest synem Posejdona? Ooo, tak!
Luke westchnął.
-Nie każdy ma tyle szczęścia, że wie praktycznie od razu czyim jest dzieckiem. Ja nadal nie wiem, a bardzo chciałabym.
Oparł sobie rękę na moim ramieniu i zaczęliśmy iść ścieżką wyprowadzającą z areny. Po chwili dołączył do nas Ethan Nakamura.
-Siema, o czym rozmawialiście? – wtrącił się.
-O tym, że chciałabym, aby mnie wreszcie któryś z moich starych określił i żebym mogła szpanować swoim własnym domkiem.
-No tak, wiesz, może się okazać, że Cię w ogóle nie określi.
-No to nie będzie miał miło!
Oboje westchnęli równocześnie.
-No co? Z resztą, dlaczego miałby mnie nie określić?!
-No bo może być jednym z mniejszych bóstw – Ethan wbił wzrok w niebo.
-A co to ma do rzeczy?
-Jest tylko 12 domków, jak byłabyś dzieckiem mniejszego bóstwa, to nie miałabyś, gdzie mieszkać. – wyjaśnił mi syn Hermesa.
-Czyli to wszystko przez to?! Po co nam to?!
-Nie wiem – mruknął Ethan i obrócił głowę w stronę przebiegającej obok Katie, córki Demeter.
-Wiecie co? Ja chyba muszę lecieć, bo ten… – dodał nie spuszczając z niej wzroku. Po chwili szedł już koło niej.
Spojrzałam na Luke’a.
-Dlaczego oni nas nie określają? Nie kochają nas, czy co?
-Nie wiem, ponoć mają zakaz, ale i tak jestem wściekły na mojego starego. Nie daje mi niczego, co bym chciał. Nie odwiedza mnie, czuję się jakby nie istniał. Mam go dość, dlatego go nie cierpię, a w obozie herosów jestem jedynie po to, by przeżyć!
-Czyli to dlatego ukradłeś Zeuskowi piorun?! – wykrzyczałam.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nie powinnam była. Wymsknęło mi się to właściwie przez przypadek. Chyba za bardzo się przed nim otworzyłam. Teraz już wie, że ja wiem.
Zmierzył mnie swoimi niebieskimi oczami. W jednej chwili zapłonął w nich gniew. Był na mnie wściekły, że o tym wiedziałam. Co prawda powód nie był jakiś tam przekonujący, ale syn Hermesa wyglądał teraz, jakby miał za chwilę eksplodować.
Inaczej mówiąc… Miałam przesrane.
Tak mi się zdaje, że Percy w trakcie lekcji walki z Lukiem nie był jeszcze określony, reszta – Git.
O rzesz… Świetne! Tylko tłumacz się teraz, dlaczego tak mało?!
Ledwie się heros nakręcił, a tu bach! I bynajmniej nie chodzi mi o żadnego kompozytora, tylko o to, że tak nagle Koniec!
Piszesz superextraświetnie, tylko chyba brakuje ci weny na coś dłuższego, co?
Mam nadzieję, że na następny raz Apollo przydzieli ci więcej natchnienia. 😀
Pisz dalej! Ja czekam!
Voyt, ajjj chyba masz rację, musiałam pomieszać kolejność, a niestety nie dysponowałam książką, żeby sprawdzić, bo pożyczyłam koleżance.
No rzeczywiście, trochę krótkie są te moje rozdzialiki. Następny będzie dłuższy. Obiecuję. Słowo herosa. 😀
Ej, ty, Apollo! Rusz d*pę i pomóż naszej kochanej Evelyne w pisaniu! Bo jak nie, to twoja boska buźka przestanie być boska…
Haha, Archane, dobre! ;d
Aa i jeszcze raz uwaga do Voyta, teraz ja się machnęłam, bo Percy jednak NIE BYŁ w tej części określony, pospiszyłam się trochę z komentarzem. A o synu Posejdona, to były prywatne myśli Evelyne. 😀
Już się cieszę. 😀 No dobra, to trzymam za słowo i czekam.
Tak, złapała mnie przed chwilą wena. Właśnie dokończyłam kolejny rozdział. Ma ponad 2200 słów i 7 stron w wordziku. 😀
Powinno starczyć spokojnie. Chciałam skrócić wcześniej, ale nie znalazłam dobrego momentu. To sprawdzę jeszcze to jutro, przeredaguję i wyślę. ;>
Hurra! Moje życzenia weny zawsze się sprawdzają! 😀 No, zazwyczaj. 😉 Mam nadzieję, że następna część dojdzie szybko. 😀
Czemu w takim momencie? Za co? Też tak mam, że jak się z kimś już na dobre rozgadam to potem palnę coś czego nie chciałam Fajnie, że masz już kolejny rozdział Wysyłaj i to prędko.
wawdar@ czy ty życzylaś o wenę dla wszystkich?? Bo ja wczoraj dość późno wysłałam opowiadanie konkursowe, tylko z braku weny Dokończyłam je dopiero po twoim komentarzu. Może ty żeczywiście masz jakieś układy z życzeniami
Te wpis został dodany na facebooku przez „Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy”
-Minął termin nadsyłania prac konkursowych! Teraz komisja dogłębnie przeanalizuje 28 nadesłanych opowiadań by wybrać 3 najlepsze! Jako ciekawostkę można dodać jeszcze, iż ostatnie opowiadanie, które się zakwalifikowało zostało wysłane o 23:51
I ktoś to polubił
Łoł kurczaken ziemniaken! 28 opowiadań?! Konkurencja będzie niezła…
Wszystkim, których opowiadania dotarły, życzę powodzenia. I modlę się o cierpliwość dla Adminki, która będzie się musiała przez to wszystko przebijać…
No to powodzenia dla komisji… Dużo tego. 😛
A wy się możecie cieszyć, bo właśnie wysłałam kolejną część i ma dokładnie 2501 słów! 😀 Czyli jest zdecydowanie dłuższa od poprzedniej. ;]
to genialnie. Będzie co czytać i oczywiście powodzenia wszystkim
@Rachel – Uznajmy że dostałam od tatka dar rozdawania weny. 😀 Działa w prawie każdym przypadku. No może głównie nie w moim. 😀 A co do konkursu, jestem bardzo ciekawa kto dostanie 3 miejsce, bo 2 są niemal pewne.
@Evelyne – Patrzę, wyglądam, czekam i bardzo się cieszę. 😀
Czekam na ten dłuższy CD…