Gdy doszliśmy do wieży, było około dziewiątej. Słońce właśnie znikało za horyzontem. Mimo wszystko musieliśmy stać w kolejce, ale robiliśmy zmiany, żeby się nie zanudzić. Pod wieżą kręciło się sporo murzynów. I od razu wyjaśniam – nie chodzi mi po prostu o człowieka o ciemnej skórze. „Murzyn” w Paryżu oznacza gościa, który podchodzi do ciebie obładowany różnego rodzaju badziewiem, breloczkami, miniaturowymi wieżami, pocztówkami itp. i potrafi powiedzieć „dzień dobry” we wszystkich europejskich językach. Można się u nich spokojnie targować, a on się jeszcze ucieszy, jak cokolwiek kupisz. Nie ma wśród nich konkurencji, jedyny problem jest w tym, że to co oni robią jest nielegalne, ale policja nic sobie z nich nie robi. Czasem tylko pogoni jakiegoś, ale nie ma najmniejszych szans złapać silnego, szybkiego, zdrowego murzyna.
– Where are you from? – zagadnął mnie jeden z nich.
– Poland.
– Poland? Dobridjeń!
– How much these lighters?
– Six euro.
– I’ll pay five.
– Five and half.
– Five and half for lighter and the tower
– OK.
– Thank you.
– Thank you too! Enjoy Paris! – i poszedł sobie.
W ten oto sposób stałem się posiadaczem całkiem fajnej zapalniczki i 10-centymetrowej wieży Eiffla.
W końcu kupiliśmy bilety i wspięliśmy się po schodach na drugi poziom, gdzie wjechaliśmy windą na szczyt. Obejrzeliśmy miasto przez lunety. Annabeth bardzo interesowały wszystkie opisy w gablotach. Lily pomagała jej je odszyfrować. Widok może i zapierałby dech w piersiach, gdyby nie kraty zabezpieczające przed wypadnięciem.
Stałem właśnie w narożniku tarasu, gdy nagle zauważyłem coś błyszczącego na posadzce. Schyliłem się, żeby to podnieść. O kurde! 10 €centów! Bogaty jestem!
W tym samym momencie usłyszałem huk. Akurat w narożniku była przerwa w barierce, zabezpieczona tylko poprzeczną rurką. I właśnie w tej chwili Apu wypadał przez tą rurkę. Lily zaczęła wrzeszczeć. Nie mogłem nic zrobić.
– Co się stało?! – krzyknęła Annabeth.
– Apu wypadł! Mamy około 9 sekund na wymyślenie czegoś, zanim uderzy w ziemię!
– Jak ty to obliczyłeś?!
– Podwojoną wysokość wieży podzielić przez przyspieszenie ziemskie i to wszystko pod pierwiastek…
W tym samym momencie do barierki podbiegła Rosie. Gdy usłyszała, co się stało, stanęła na rurce i skoczyła za Apu. Zwariowała.
No nie! W jednej chwili mam stracić najlepszego kumpla i dziewczynę. Miałem już ochotę skoczyć za nimi, gdy usłyszałem krzyk Rosie: „Maja!”. Wychyliłem się i zauważyłem, że jej trampkom właśnie wyrosły skrzydła, i że udało się jej złapać Apu tuż nad ziemią. Odwróciłem się od barierki i wziąłem 3 głębokie wdechy.
Po chwili Rosie wylądowała obok mnie. Bez Apu. Gdy tylko dotknęła posadzki, zakołysała się. W ostatniej chwili ją złapałem. Myślałem że straciła przytomność, lecz po chwili otworzyła oczy i zaczęła masować łokcie.
– Co się stało? – zapytałem.
– Człowieku, ile on waży? – wydyszała.
– Koło 95 kg.
– O bogowie! – jęknęła. – Ledwo go złapałam. Jak zauważył, że nie będę mogła z nim podlecieć na samą górę, powiedział, żebym zostawiła go na dolnym poziomie, bo musi pomyśleć.
– Skąd masz te trampki?
– Rok temu Connor Hood się we mnie podkochiwał. Dał mi je pod koniec wakacji. Musiałam trochę potrenować latanie na nich – odgarnęła włosy i pokazała mi bliznę na skroni.
– Ale nic między wami nie było? – upewniłem się.
– Weź przestań! On nie jest w moim typie! To pajac! A poza tym, wiesz czego on słucha?
– Aż boję się zapytać – powiedziałem.
– Avril Lavigne!
– Mogło być gorzej. Nie powinnaś oceniać nikogo po tym, jakiej muzyki słucha. No, chyba że słucha Biebera, to wtedy sprawa jest jasna. Poza tym, bądź co bądź, dzięki niemu Apu jeszcze żyje.
– Nie chciałbym wam przeszkadzać – zza rogu wyłoniła się głowa Percy’ego. – Ale chyba mamy kłopoty.
***
Za rogiem właśnie działo się coś… no cóż, gdybym był śmiertelnikiem, powiedziałbym, że coś dziwnego, ale ponieważ jestem herosem, powiem, a raczej napiszę, że działo się coś, co dla nas jest na porządku dziennym. Annabeth i Lily właśnie walczyły z jakimiś dwoma potworami, co od biedy można by nazwać smokami. Były to jednak bardziej trzymetrowe jaszczurki, z nienaturalnie długimi pyskami i mnóstwem ostrych zębów. Były one zielone, miały małe oczka i niezwykle długie ogony, po jednej parze tylnich łap i wielkie, błoniaste skrzydła. Annabeth i Lily miały o tyle ciężko, że zazwyczaj walczyły sztyletami, a smoki miały chamski sposób walki. Kołowały wokół iglicy wieży, żeby po chwili zacząć pikować. Na szczęście dziewczyny w porę unikały ciosów.
– Będzie ciężko – powiedziałem.
– Co z Apu?! – krzyknęła Lily.
– Bez nerw, żyje i ma się dobrze!
– Nie mogę strzelać – oznajmiła Rosie. – Nie zdołałabym nawet napiąć łuku.
– To daj mi, bo jakoś nie widzę innego sposobu na pokonanie ich. Chyba że…
– Masz jakiś pomysł?
– No oczywiście, jak zawsze. Percy!
– Co jest?!
– Możesz zrobić huragan wokół wieży?!
– Przecież od wiatrów jest Zeus!
– Ale huragany powstają na oceanach, a to chyba działka twojego tatuśka!
– Dobra, spróbuję! W którą stronę?!
– W lewo!
Percy zamknął oczy i wyciągnął ręce przed siebie. Nasze ubrania zaczęły powiewać na wietrze. Po chwili staliśmy w oku cyklonu, który oplatał wieżę dookoła.
– Dobra, teraz moja kolej! Zrobimy turystom widowisko!
Wyciągnąłem z kieszeni zapalniczkę od murzyna i pstryknąłem, osłaniając ją od wiatru. Po chwili pojawił się mały, rozedrgany płomyczek, który przewędrował nad moją dłoń. Tam zaczął rosnąć i przybierać na sile. Skierowałem go w kierunku wirującego powietrza. Po chwili tornado zamieniło się w prawdziwy, ognisty krąg. Potwory spłonęły na popiół.
– O kurde, gorąco było – powiedziałem, ocierając pot z czoła.
– Au, au, au! – Percy właśnie gasił płonący rękaw bluzy.
– Co to było? – zapytała Lily.
– Wiwerny – odpowiedziałem. – Potwory celtyckie, ale walczy się z nimi na tych samych zasadach, co z greckimi. Nie są jadowite, ale jakby cię dziabnęły, to i tak albo by cię zjadły, albo wykrwawiłabyś się na śmierć.
– Zjeżdżajmy, zanim ktoś pomyśli, że to my zrobiliśmy – powiedziała Annabeth.
– Ale to my zrobiliśmy – przypomniała Rosie.
– No właśnie! Co powiemy, jak ktoś się przyczepi?
– Że świętowaliśmy niepodległość Mozambiku, co za problem! – powiedziałem.
Percy zagwizdał na pegazy, które zniosły nas na dół. Gdy przechodziliśmy jeszcze raz pod wieżą, Rosie zatrzymała się.
– Co się stało? – zapytałem.
– Zaczekaj – odpowiedziała Rosie z dziwnym uśmieszkiem na twarzy. – Pięć, cztery, trzy, dwa, jeden…
Gdy skończyła odliczanie, gdzieś w górze rozległo się głośne „AAAAA!”, a źródło dźwięku wyraźnie się do nas zbliżało. Apu leciał właśnie z najniższego poziomu wieży. Uderzył w rosnące obok drzewo, krzycząc „Auaaa!”, następnie spadł na betonowy chodnik i krzyknął „Kur*aaaaa!”.
Możecie się zastanawiać, co wtedy zrobiłem. Mogłem zadzwonić po pogotowie. Mogłem też zacząć panikować. Zrobiłem jednak to, co zwykle robię, kiedy Apu robi coś głupiego. Zrobiłem facepalma.
– Co za idiota… – mruknąłem.
– Chodźcie – powiedział Percy do dziewczyn. – Muszę się czegoś napić. On, Annabeth i Rosie poszli w stronę najbliższego sklepu. Gdy odchodzili, usłyszałem jeszcze, jak mówi: „Myślicie, że uwierzą, że mam 18 lat?”. Lily podbiegła do Apu, który leżał nieprzytomny, lecz nie wyglądał, jakby mu się stało coś poważnego.
Spojrzałem na Apu, leżącego na chodniku.
– Wiesz co, Apu? Mógłbym zadzwonić po pogotowie, ale, kurde, nie znam numeru. Wiesz co, wypiję za twoje zdrowie.
– Nic mu nie będzie? – zapytała Lily.
– Bez nerw, on jest twardszy niż myślisz – powiedziałem. Rzeczywiście, po chwili Apu zaczął się powoli podnosić.
– Dobrze… że beton… zamortyzował… upadek… au! – wymamrotał.
– Jak to możliwe, że przeżył? – zapytała Lily.
– Jego matką jest Demeter – przypomniałem. – Nie ma prawa mu się cokolwiek stać, jeżeli spadnie na żywą roślinę. Gdyby nie było tu tego drzewa, moglibyśmy zdrapywać go jego własnym toporem. A tak – wskazałem na niego – jest cały i zdrowy. No, prawie.
Pomogliśmy Apu wstać. Oprócz otarcia na łokciu i szramy na twarzy, nic poważnego mu się nie stało. Lily wyciągnęła chusteczkę i zaczęła wycierać mu twarz z piachu i krwi. Gdy skończyła, rzuciła mu się na szyję i pocałowała.
– I co, wszystkie zęby na miejscu? – zapytałem, gdy się w końcu od siebie odkleili.
– Momencik, sprawdzę jeszcze raz – i znowu zaczęła się z nim lizać. W końcu, po dłuższym czasie, powiedziała: – Prawa górna trójka lekko uszkodzona, zadrapanie na którejś z jedynek, lewa dolna szóstka do leczenia.
– Dobra, chodźmy, muszę też się czegoś napić – oznajmiłem i poszedłem w stronę, w którą udali się Percy, Rosie i Annabeth.
Tak właściwie, to 25 czerwca naprawdę wypada Dzień Niepodległości Mozambiku. Sprawdźcie na Wikipedii
Super. Ale I tak 12 część była najlepsza.;) A I Avril nie jest zła. Nie jestem fanką, ale lubię. Ogólnie opowiadanie extra, fajne, herosowe itp.
PS znowu pierwsza
Dobra… O ile próbowałam się od tego powstrzymać, to jednak muszę to napisać: KOCHAM to opowiadanie! 😀 Po prostu niedługo zacznę składać ofiary, co więcej nie bogom, tylko tobie. 😀 Piszesz, że się tak wyrażę, zaj*** i jak tak czytam to nie wiem jak moja przyjaciółka (która też czyta twoje opo.) może wogóle twierdzić że ja dobrze piszę. Chylę czoła i oddaję hołd. 😀
Mam nadzieję, że już chociaż zacząłeś następną część, bo bez niej długo nie wytrzymam. 😀
To jest zaj*****!!!! UWIELBIAM TWOJE OPOWIADANIA!!! Są po prostu boskie. Twoje poczucie humoru mnie rozwala.
P.S. Czy mówiłam już, jak nienawidzę Biebera? Mogę powtórzyć. NIENAWIDZĘ BIEBERA!!!!
Super! Beton jako amortyzator upadku … 😀
bombowe!!! ♥♥♥ kocham to opowiadanie ♥♥♥ czekam z niecierpliwością na CD!!!!!!!
Biję pokłony, padam do stóp, składam ofiary, modlę się… Voyt, jesteś Geniuszem przez duże „G”!
Wprawdzie wykryłam parę durnot, ale je olałam.
PISZ DŁUŻSZE, ALBO ZAMORDUJĘ!!!
@Arachne, dopiero teraz przeczytałem twój komentarz do poprzedniej części „braterstwa”. Powiem ci, że ja też nie mam całego życia na pisanie opowiadań, podejrzewam też, że nie jesteś w liceum (jeśli jesteś, to pardonsik), gdzie 2 klasówki dziennie to norma, plecak waży średnio 15 kg, z każdej strony pieprzą ci, że zaraz matura a nauczyciele zachowują się jak opisana w 1. rozdziale profesorka. Poza tym, strasznie wolno piszę na kompie i napisanie 1 strony w wordzie zajmuje mi około 45 minut (oczywiście każde zdanie musi być zmienione i poprawione 3 razy). Pierwsze 4 rozdziały zajmowały mi średnio po 2,5 h. To i tak nieźle, że po zaledwie 4 miesiącach (PJ i BO zacząłem czytać w lutym, opowiadanie zacząłem pisać pod koniec ferii, które miałem najpóźniej ze wszystkich) mam 15 wpisów i jeszcze drążę ten temat. Na pocieszenie dodam, że cała akcja, wszystko już jest zaplanowane, nawet wszystkie powalające teksty i sytuacje są gotowe, wiadomo kto zabrał, jak, kto pokona, jak będzie wyglądała walka i epilog, muszę tylko teraz to napisać 😉 A mi się tak nie chce nic robić…
stary, trochę przesadzasz.. Chyba, że ja do gimnazjum chodzę 😀 A tak nawiasem, twoje opoffiadanko jest sFiiTaŚŚne
Ty grasz na basie, więc się o tobie nie wypowiem 😉
Apu, zdążyłam Cię polubić, więc nie mów, że jesteś pokemonem!!!! 😀 Voyt – uwielbiam twohje opowiadanka, ale wybacz – Twój komentarz był za długi bym mogła go obczaić. 😀 CZEKAM NA CD!!! ZA KROTKIE!!! PISZ DŁUŻSZE!!!
tylko żartowałem, a Ty, mój drogi przyjacielu uważaj na słowa! 😀
Voyt, ja chodzę do 1. gim., więc ogarnięcie materiału z pięciu przedmiotów jest dla mnie nieco problematyczne (szczególnie w momencie, gdy dorwałam się do dobrej książki).
Co do plecaków- mój waży prawie piętnaście kilo (czternaście z groszami), oczywiście z apteczką itp.
Teraz mam tak nawalone prac różnistych, że mi się żyć odechciewa. W dodatku muszę odrabiać prace domowe za jedną koleżankę… no cóż, powiedzenie, że jest
„niezainteresowana nauką” byłoby eufemizmem… A MUSIMY przepchać ją do następnej klasy, coby wsi nie było. I dlatego, np. musiałam napisać na polaka dwa (różne) wypracowania, zrobić „bonus na dzień dziecka” (tzn. 50 zadań ze znienawidzonej geometrii) w dwóch zeszytach, no i oczywiście noszę za „naszą ukochaną koleżankę” podręczniki.
Cudniaście!
A jeśli w liceum jest jeszcze gorzej, to chyba po dwóch tygodniach wyskoczę przez okno.
Tak, w liceum jest jeszcze gorzej, ale o tym powiem ci dopiero za 3 lata, żebyś mogła w spokoju dokończyć opowiadanie 😀
Co do wypracowań… kiedyś Apu musiał dać jedno zaległe na polski, jakieś 3 miechy po czasie. Pożyczyłem mu swoje, a on przepisał dokładnie identycznie, te same słowa, przecinki, nawet użył podobnego kroju pisma. Babka się nie zczaiła (sczaiła?), ja dostałem 5, on 4+. A o geografii się nie wypowiem… Może Apu?
Ojeju! Arachne, ty jesteś w gim? Ja myślałam, że jesteś starsza. Ja chodzę do 2 gimnazjum i też muszę nosić książki za koleżankę. Jeszcze wszyscy mnie uważają za absolutnego mastera z chemii, fizyki, geografii, matmy i historii i wszystko muszę tłumaczyć. A punkciki do LO się zbiera… Taa… W gimnazjum jest spoko. Ale jestem ciekawa jak będzie w liceum. Tak btw. Voyt, chodzisz do LO, bo jeśli tak, to na jaki profil? Ja też się ucze hiszpańskiego! Ok, idę zabić komara.
powiadanie jak zwykle cudowne itp. już nie chce mi się pisać, ale pomęczę się chwilkę JA PO PROSTU ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥ TWOJE OPOWIADANIA
CD!!!!!!!!!!!
@Arachne – ty chodzisz do Ig!!!!! WOW. NO to ja bym chciała w IG tak pisać. Ale najpierw trzeba powalczyć o oceny w 6 klasie.
Brat® wypowiedz się jak było na geografii
Ghaaa ja chcę więcej,więcej!
Będę gryzł monitor!
Naśle na ciebie zabójców jak w przeciągu 3 dni nie wrzucisz,on cię nastraszą!
To opowiadanie jest đwitniaste!
Klawiatura się przestawiała miało być” świetniaste.
Miałem odejść półtorej godziny temu, ale musiałem dalej czytać.
O bogowie. Genialne. Przeczytałam tą część, ale ponieważ nie wiem do końca o co chodzi, to lecę czytać poprzednie 😀 Też trochę słucham metalu, ale na razie kształtuję swój gust muzyczny, więc nie wiem, co z tego wyjdzie 😀 Będę prosić Apolla o wenę dla ciebie.
P.S. Czekam na C.D.
Kiedy następny wpis???
Człowieku, kiedy następna część, to jest SUPER!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Znudziło ci się już ?
Wrzucaj!
„Poza tym, strasznie wolno piszę na kompie i napisanie 1 strony w wordzie zajmuje mi około 45 minut (oczywiście każde zdanie musi być zmienione i poprawione 3 razy). ”
Gdybym mógł, to bym Ci użyczył mojego „talentu” Mogę w 5 minut o ile wiem co i jak zapisać jakieś 1,5 strony w wordzie.A jedyne błędy to te przy wyrazach -ła(/ą)ł. Mam nadzieję że konytynuujesz. Na razie idę przeczytać jeszcze raz.
Voyt kontunuuj to opo, prooooszęęęęę 😀
Voyt pisz!!!!! Proszę!!!
@Arachne, Ty chodzisz do 1 gimnazjum?!?!?!?!?!
Postawię ci tortillę, jak napiszesz dalszą część 😀
REWELACYJNE opowiadanie!!! błagam pisz dalej!!!
REWELKA! Dlaczego nie ma CD????????????????????????????
Znudziło ci się?
to jest super rozdział