Po treningu z Jamesem, poszłam do domku numer jedenaście. Jak zwykle panował tam gwar i poruszenie, ale tym razem wszyscy fascynowali się tym samym, do obozu dotarła nowa heroska, co nie jest aż tak dziwne i niezwykłe, ale ta heroska ma 6 lat! <szok> Rzadko w tak młodym wieku trafia się na obóz, bo (tak jak już wcześniej tłumaczyłam) zapach herosa jest wykrywalny dopiero po 11 urodzinach, choć nawet wtedy nie jest silny. Dlaczego trafiła tu tak wcześnie? Zwykle rodzice chcą zatrzymać dziecko jak najdłużej, więc albo ma bardzo silnego boskiego rodzica i przez to silny zapach, albo uciekła z domu i znalazł ją jakiś satyr.
-Cześć, Connor- powiedziałam na widok mojego starszego brata.
-Cześć młoda, Chejron chce cię widzieć, mówił że masz zająć się tą małą…
-Co?! Nie jestem przecież niańką! Co on sobie wyobraża! Nie może do tego zatrudnić kogoś innego, na przykład Percy albo Annabeth, chętnie się nią za opiekują…
-Ej! Przestań, jak chcesz się żalić to idź do Chejrona, ja tylko przekazuję wiadomość.
***
Gdy byłam przy wielkim domu, spodziewałam się usłyszeć krzyki typu: Ja chcę do mamy!!!! Do mamy!!! Gdzie mama?!! Itp. Ale takie dźwięki wcale nie doszły do moich uszu.
-O, Beli, wreszcie przyszłaś- powiedział pan D. nasz „ukochany” dyrektor obozu.
-Nazywam się Bridget albo Bee, ale nie Beli..- spojrzałam na kanapę, siedziała tam mała dziewczynka, o jasno-brązowych włosach związanych w długi warkocz, minę miała bardzo dumną, ale nie chciwą lub zarozumiałą, jej oczy miały kilka kolorów, takie jak pawie oczko, to na piórze, cera była oliwkowa, pyzate policzki i mały zadarty nosek. Była ubrana w czarne spodnie dresowe i niebieską koszulkę z tęczą. Wyglądała tak słodko i niewinnie…
-Zabierz ją, od dzisiaj będziesz za nią odpowiedzialna- pan D. wskazał na małą i wyszedł z pokoju.
***
– Tak więc, jak się nazywasz?- zapytałam, to było banalne, ale nic innego nie mogłam wymyślić.
-Alice Anne Arm, mam 6 lat i pięć miesięcy. Urodziłam się w Londynie, a później przeprowadziliśmy się do Vegas. „My” to znaczy ja, mój tato i mój kot, Mr. Ralf. Mojej mamy nie znam, ale tato mówił że ona bardzo mnie kochała i na pewno teraz też mnie kocha, gdzie kol wiek jest. Ja myślę że ona nie żyje, bo tato mówił że nie widział jej od moich urodzin. Moja najlepsza przyjaciółka nazywa się Monik i jest latynoską, często razem się bawimy we wróżki Winx, ja zawsze jestem Bloom, a ona Stellą. Bawią się z nami też jej kuzynki, Lana, Eryka, Sara, Julia…
-Dobra, starczy. Chciała tylko znać twoje imię, słuchaj, odpowiadasz tylko na moje pytania, nie za dużo, nie za mało, ok.?
-No, dobrze
-A ty nie zadajesz żadnych dopóki nie skończę, zrozumiano?
-Tak jest- stanęła na baczność i zasalutowała, uśmiechając się promiennie.
-Więc zaczynajmy- nie będę jej się pytać o mity greckie, bo na pewno ich nie zna, więc…- Słuchaj, opowiem ci bajkę, dobrze?
-O tak! Bajka! – krzyknęła z entuzjazmem.
-Dawno temu, na samym początku świata, był chaos, a z tego chaosu urodziła się piękna i bardzo potężna bogini, Gaja. Ale to nie koniec, z chaosu powstał także Uranos. Gaja i Uranos byli bardzo w sobie zakochani i po paru tysiącach lat urodziły mi się dzieci, potężni tytani….- i chyba wiecie co było dalej? Oczywiście musiałam trochę „pokolorować” tą historię, bo ona inaczej by chyba nie skumała o co chodzi ;).
Po opowiedzeniu jej całej historii, zaczęłam dążyć do sedna opowieści…
-Więc gdy taki bóg schodził na ziemię i zakochał się w śmiertelniczce lub śmiertelniku, powstawał heros. A co byś powiedziała, na to że ty też jesteś takim herosem, a ta bajka to nie bajka, tylko najprawdziwsza historia?- zapytałam prosto z mostu.
-Ale super! Naprawdę mogę być herosem? Ale byłoby super…
-Ale ty jesteś herosem.
-Naprawdę?!- krzyknęła z entuzjazmem. Wstała z kanapy i zaczęła wymachiwać ręką jakby miała tam miecz, wrzeszcząc: „Będę herosem, jak Achilles, Herkules…” itd.
***
Po uporaniu się z brzdącem, poszłam do domku numer jedenaście. A tam czekał na mnie mój najgorszy koszmar, ona. Ta mała którą miałam się zajmować.
-Bee, czemu się szczypiesz?- zapytał z rozbawieniem Connor.
-Bo chcę się obudzić, to musi być sen, nie sen, koszmar, ta mała prześladuję mnie na każdym kroku!
-Bo masz się nią zajmować- parsknął śmiechem.
-Eh..- westchnęłam – Racja…
-A skoro jestem herosem, to moja mamusia żyje? Prawda? – spytała z nadzieją dziewczynka.
-Eee… no, tak
-A gdzie ona jest??
-Tego niestety nie wiem… ale na pewno ją znajdziemy- dodałam z uśmiechem.
***
Na kolację zwykle nie chodzę, ale skoro muszę się nią zajmować, to mogłam zrobić wyjątek. Dziewczynka usiadła przy stole i wpatrzona w pełny talerz zapytała.
-Nakarmisz mnie?
-Nie umiesz jeść sama?- spytałam zdumiona.
-Nie- pokręciła głową- Tatuś mnie zawsze karmił.
-No, dobrze, ale tylko ten jeden raz.
***
Po kolacji od razu zasnęła, mimo że w domku było tak głośno. Co za dziwne dziecko, ale muszę przyznać że nawet ją lubię.
Ojojoj, wujcio Zeus się wkurzy 😉
Wujcio Zeus będzie zły 😉
Fajne, jest już lepiej z tymi akapitami 😀
Zdarzają Ci się literówki, takie niewielkie błędziki, ale to nie ma znaczenia, bo bardzo podoba mi się twój styl pisania. Opowiadanie jest wciągające. Szybko pisz cd… ;]
No i jedna prośba, nie wstawiaj emotek w opowiadaniu, ok? Bo to bardzo przeszkadza w czytaniu, przynajmniej mnie.
Spoko. Ciekawe kim jest ta mała.
Wg mnie to jest SUUUUUPER<3333
Fantastyczne! 😀 Już się domyślam, czyją ona jest córką… Ale się nie zdradzę, autorka może tego nie chcieć. 😉 Ciekawe co dalej?
Ze zniecierpliwieniem czekam na następną część!
Denerwuję mnie literówki i emoty w tekście, ale poza tym nic… Lektura to czysta przyjemność!
Już podejrzewam, kto jest mamuśką małej…
Ja też mam pewne podejrzenia co do jej mamusi… Fajne. Mi tam emotki nie przeszkadzają. Ja też daję emotki do tekstu… 😀
Mam pewne podejrzenia co do A.A.A 😉 Ale opko zajefajne!
LITERÓWKI!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
A tak to bardzo …..hmm zaciekawiające opowiadanie. Mi się tam podoba cd! szybko
Wbrew pozorom nie jest „jej” córką… Ale to moja wina, pewnie zmyliły was jej oczy 😉
bajeczny rozdział