Następnego dnia wstałam rano, szybko umyłam włosy i ubrałam się w „wojskową bluzkę” i szorty. Na nogach miałam adidasy. Annette pomogła mi założyć zbroję i wytłumaczyła mi w większym stopniu o co chodzi ze zdobywaniem sztandaru. Miałam zdobywać razem z nią, Lukiem i kilkoma innymi sztandar, bo szybko biegam. Annabeth już nie była chyba wściekła. Gra się zaczęła. Pobiegliśmy okrężną drogą. Acha zapomniałam wspomnieć, że Atena była w sojuszu z Hermesem i Apollinem. W każdym razie ci od Apolla ubezpieczali tyły. Biegliśmy. Ludzie od Aresa i Hefajstosa zaatakowali. Odbiłam cios jednego z nich, a drugiego posłałam na ziemię. Wtedy coś wybuchło. Coś śmierdzącego. To była kolejna sztuczka tych od Hefajstosa. Na szczęście dochodziliśmy do sztandaru. Ja i Luke mieliśmy zdobyć sztandar, a reszta pokonać straże. Znakomicie spełnili swoje zadanie. Gdy w dwójkę z Lukiem dobiegaliśmy do sztandaru poczułam jak coś przygważdża mnie do drzewa. Był to Alex, chłopak od Aresa. Uśmiechnął się wrednie, a wtedy kopnęłam go w brzuch. Objął się wpół i wypuścił broń. Wtedy odebrałam mu przytomność.
Dobiegły mnie radosne okrzyki. Zwyciężyliśmy! Luke niósł sztandar Aresa, który jeszcze w tej właśnie chwili zmienił kolor na srebrny. Pojawił się na nim ogromny kaduceusz. Podbiegłam i wtedy zobaczyłam Percy’ego powoli podnoszącego się ze strumyka.
-Nie- dobiegł mnie głos Annabeth Byłeś ranny. Popatrz sam.
Rzeczywiście na ramieniu Percy’ego widniała tylko biała krecha.
– Nic… nic z tego nie rozumiem- wydukał Percy
– Wyjdź z wody, Percy- rzekła Annabeth
Percy od razu się wywalił, ale na szczęście w porę podtrzymała go Annabeth.
-Och, na Styks- zaklęła Nic z tego. Nie chciałam… zakładałam, że to Zeus…
Wtedy wszyscy usłyszeli psi skowyt, gdzieś blisko. Omal nie dostałam zawału, bo był to ten sam skowyt, jaki wydawały te psy, które mnie goniły. Przecież podobno one nie mogą przejść przez granicę obozu, chyba że ktoś je wezwie… jeez! Wtedy pojawił się ten piesiu. Annabeth krzyknęła, żeby Percy zwiewał. Ale pies przeskoczył nad nią i w chwili gdy już dopadł Percy’ego w jego ciele utknęło mnóstwo strzał(w tym moja). Piesiu zmienił się w proszek.. Luke również podszedł do Perseusza. Clarisse oczywiście zaczęła wrzeszczeć, że to wina Percy’ego, że to on go wezwał (ta, na pewno chciał się zabić). Chejron upomniał ją, a Ann kazała włazić Percy’emu znowu do wody. Chcąc nie chcąc wszedł i zaczął się tłumaczyć, a wtedy nad nim pojawił się hologram w kształcie trójzębu. Gdy Perseusz spojrzał w górę widziałam na jego twarzy totalne zdziwienie.
– Twój ojciec- mruknęła Annabeth Naprawdę niedobrze
-Określony- powiedział Chejron
Obozowicze zaczęli przyklękać(ci od Aresa mieli genialne miny). Też przyklęknęłam, chociaż nie wiem czemu. Czy dlatego, że Percy jest dzieckiem Wielkiej Trójki(Zeusa, Posejdona i Hadesa)??? Muszę się spytać.
***
Kilka dni później w końcu zdecydowałam się pójść spytać Chejrona. Miałam dziwne sny, śniło mi się, że woda walczy z niebem, potem zawsze spadałam w dół i słyszałam lodowaty głos, mówiący: O kolejny głupi heros przyszedł do mnie. No chodź herosiku.
Kiedy przyszłam usłyszałam część rozmowy:… Główny piorun Zeusa. Symbol jego władzy, źródło wszystkich błyskawic…- w tym momencie nie dosłyszałam bo potknęłam się i omal nie wpadłam na drzwi…. Tak potężny, że bomby wodorowe śmiertelników to przy nim świąteczne petardy.
– I to właśnie zginęło?
– Zostało ukradzione
-Przez co?
-Przez KOGO. Przez Ciebie.
W tej chwili postanowiłam wejść.
-Dobry Chejronie, Grover, Percy. Takie pytanko mam. O co chodzi w tym wszystkim? Po raz pierwszy deszcz będzie lał w obozie to raz. Po drugie czemu mam pokręcone sny?
Kiedy Chejron poprosił, żebym opisała swoje sny okazało się, że Percy ma identyczne! No to superowo, przynajmniej nie tylko ja jestem wariatką. Potem Nasz Kochany Centaur(w skrócie NKC) powiedział, że w takim razie ja też idę na misję. Super, w końcu wydostanę się z tego zadupia! Nie żeby coś, nie. Miałam iść do Wyroczni zaraz po Percym. Gdy tylko przyszedł z powrotem poszłam. Gdy w końcu wdrapałam się po czterech piętrach i przez klapę myślałam, że zaraz padnę. Na stryszku był gorszy bałagan niż w domku Hermesa. Wszędzie walały się jakieś pudła, walizki i inne tego typu graty. Na taborecie była jakaś zasuszona kobieta ubrana w kolorową suknię. Nagle z jej ust wydobyła się zielonkawa mgiełka. Do moich myśli wdarł się głos: Jam jest duch Delf, głos Fojbosa Apollona, zabójcy potężnego Pythona. Podejdź, poszukujący, i pytaj.
-Jakie jest moje przeznaczenie?
–Wypełnisz misję
(A jeżeli nie to zawisnę)
Atrybut zeusowy znajdziesz
Ale spokoju już nie odnajdziesz
Ktoś bliski Ci wrogiem się okaże
Nadzieję z Ciebie prawie na wieczność wymaże
Po tym mumia skurczyła się znów.
-Aha. Dzięki.- powiedziałam do Wyroczni, a w myślach dodałam „chyba”. Zaczęłam iść w kierunku klapy, gdy mumia podskoczyła nagle, jakby ją piorun strzelił. Z jej ust wydobył się głęboki obłok mgły; zaczęła znowu mówić.
Historia dalej się potoczy
(Ale koła nie zatoczy)
Widzę walki, ból i cierpienie
Takie będzie twe brzemię
Rodzic twój Ci się ukaże
Dobrą decyzję wskaże
Śmierć twa będzie nagła, nieszczęśliwa
Twoją winą, boś kochliwa
Mumia powiedziała kolejną przepowiednię i to bez żadnego pytania! Swoją drogą przepowiednia była milutka: będę walczyć, odczuwać ból i cierpienie, i umrę nagle ze swojej winy! Super, po prostu super. Ale pomyślmy o czymś przyjemniejszym np. o tym kto pójdzie oprócz mnie na misję? Mam nadzieję, że Annette. Jednak po zebraniu moich rzeczy gdy wróciłam znów do Wielkiego Domu okazało się, że idzie Panna Mądralińska- Annabeth. Ostatnio mnie wkurza, o co chodzi jej z Lukiem? Nadal nie mogę tego rozgryźć. No, ale przynajmniej nie idzie Clarisse ani nikt od Aresa. Po pokonaniu jej tamci chcą mnie zawsze rozwalić. Powiedziałam później Chejronowi, co powiedziała Wyrocznia, a on na to nic nie odpowiedział, tylko popatrzył na mnie badawczym wzrokiem. W każdym razie jednak mieliśmy iść na misję jutro. Wieczorem poszłam na randkę z Lukiem. Było bajecznie!!! Potem poszłam (już sama) na spacer. Położyłam się na trawie i wpatrywałam się w gwiazdy. Następnie wróciłam do domku, padłam na wyrko i od razu zasnęłam.
***
I kolejny dzień w Obozie. I dzisiaj idę na misję! Jupi! Zebrałam potrzebne rzeczy do mojej zielonej torby i poszłam pod Wielki Dom. Zaczynała się nasza wielka misja! Argus odwiózł nas na dworzec autobusowy na Manhattanie. Chwilę poczekaliśmy, zanim przyjechał. Gdy zatrzymaliśmy się na następnym przystanku do autobusu wsiadły trzy staruszki. Były ubrane w aksamitne sukienki, koronkowe rękawiczki i bezkształtne kapelusze. Coś sprawiło, że poczułam aurę strachu. Siedzący obok mnie Percy drgnął nagle.
– Co jest?- spytałam go
– To pani Dodds
-Yyy… ta którą przebiłaś mieczem?!
-Tak!
– Jeez!!!
Podczas gdy Grover i Annabeth próbowali wymyślić plan ucieczki pani Dodds nagle wstała.
– Muszę do toalety- powiedziała
-Ja też- rzekła druga
-Ja też- dorzuciła trzecia
I wszystkie trzy ruszyły środkiem przejścia
– Wymyśliłam- powiedziała Ann Percy, wkładaj moją czapkę
-Co?
Ann i Percy kłócili się, a Erynie zbliżały się coraz bardziej. W końcu Percy włożył bejsbolówkę Ann i zaczął iść(chyba) do przodu. Nagle pani Dodds zatrzymała się i warknęła patrząc zapewne na Percy’ego. Po chwili poszła dalej. Przemieniła się z siostrzyczkami w skórzaste wiedźmy i zaczęła na atakować tłukąc nas biczami, wrzeszcząc:
-Gdzie to jest?! Gdzie?!
– Nie ma go tu- krzyknęła Ann Wysiadł!
W tym momencie wyciągnęłam moje nunchaco i rzuciłam się na najbliższą Erynię. Rozłożyła skrzydła i odrzuciła mnie, aż walnęłam w tylną szybę(na szczęście jej nie przebiłam). Perseusz w tym czasie(bardzo inteligentnie) zaciągnął awaryjny hamulec. Autobusem, rzucało w lewo i prawo, a pasażerowie wrzeszczeli. Powoli podnosząc się zobaczyłam jak Percy przepoławia dwie siostrzyczki jak pomarańcze. Rzuciłam się razem z Annabeth na panią Dodds. Warczała próbując zrzucić nas z pleców. W końcu na szczęście udało się nam zawlec ją na tył autobusu. Szybko wypadliśmy na zewnątrz, gdzie byli już pasażerowie wrzeszczący coś w rodzaju: Wszyscy zginiemy!!!. I w tym momencie BUUUUUMM!- piorun walnął w autobus, który wybuchł. Wściekłe warczenie ze środka oznaczało, że pani Dodds jeszcze żyła. Zwialiśmy jak najprędzej do lasu w deszczu, który przed chwilą zaczął padać.
***
Ten piorun nie był normalny. A to oznaczało tylko jedno: że pewien grecki bóg z góry usiłował nas załatwić. Super, po prostu super. Grover cały czas coś jęczał, a Percy szedł z przodu z Annabeth, która opowiadała mu coś o sobie. Zamyśliłam się. Nagle usłyszałam przenikliwe hu-hu-hu- dźwięk jaki mogłaby wydać tylko torturowana sowa.
-Hej, moja piszczałka działa- krzyknął Grover Jeśli uda mi się przypomnieć melodię „znajdowanie drogi” to może wyjdziemy z tego lasu!
Zagrał kilka nut, ale to chyba nie było to. Przypominało mi to „Ops… I did again” czy jakoś tak Britney Spears. Po przejściu ok. 2km zobaczyłam kolorowy neon. Na tym zadupiu była knajpa. Nazywała się, jak rozszyfrował satyr, który jako jedyny nie miał dysleksji „U Cioci Em. Centrum Krasnali Ogrodowych”. Nagle drzwi otworzyły się i stanęła w nich kobieta w długiej, czarnej sukni z zawojem na twarzy.
– Czemu włóczycie się tak późno po lesie dzieci?- powiedziała Gdzie są wasi rodzice?
Percy zaczął szybko wymyślać, że niby odłączyliśmy się od taboru cyrkowego(xd) i takie tam. Na szczęście wpuściła nas. Usiedliśmy przy odrapanym stoliku, a ona podała nam podwójne cheeseburgery, gigantyczne torebki frytek i koktajle waniliowe. Rzuciliśmy się na żarcie jak wygłodniałe zwierzęta( ja oczywiście nie jadłam cheeseburgerów).
-Co tak syczy?- spytał Grover
– Syczy?- odezwała się Ciotka Em Pewnie olej we frytkownicy. Masz bardzo czuły słuch Groverze
-Zażywam witaminy.
-Super! A teraz rozluźnij się, proszę.
Perseusz zaczął gadać z ciotunią. Wtedy ciotka odezwała się do Ann: Jakie piękne, szare oczy. Och tak, już bardzo dawno nie widziałam takich oczu. Annabeth na to wstała i powiedziała: Musimy już iść Percy. Wyjątkowo poparłam ją, bo mi też coś zaczynało tu nie pasować. Lecz wtedy Ciotka Em zaproponowała nam zdjęcie. Percy od razu się zgodził, mimo, że Ann miała wątpliwości. Gościówa posadziła nas na tej ławce i chciała pstryknąć zdjęcie, chociaż oświetlenie był do kitu! No i w pobliżu nie było widać aparatu. Na dodatek babka zaczęła zdejmować zawój z twarzy. O co chodzi?! Grover spojrzał na posąg satyra i stwierdził: To wygląda naprawdę jak wujek Ferdynand. W następnej sekundzie stwierdził, że to JEST jego wujcio. Annabeth założyła szybko bejsbolówkę i zwaliła nas z ławki. Tam gdzie powinna być ciotunia usłyszałam syk. Coś jak węży. TYSIĘCY węży. W końcu olśniło mnie: To była Meduza. Ciotka Em. Jak M. No pasuje. Odwróciłam się nie patrząc na ciotkę i zobaczyłam Grovera z gałęzią wielkości kija bejsbolowego. Szybko padłam na ziemię, żeby przypadkiem mnie nie walnął. Wtedy on zaatakował ciotunię. I gdy wydawało się, że Meduza padnie ona zaatakowała ze zdwojoną siłą. W końcu Percy odrąbał jej łeb. Ann szybko zawinęła to co pozostało z Meduzy w zawój (pamiętajcie, że potwory rozpadają się w pyłek). Kolejne trofeum do kolekcji Percy’ego. Wróciliśmy do środka, a wtedy Percy zaadresował łeb Meduzy na Olimp „z najlepszymi życzeniami”. Zaczęłam się tak śmiać, że Ann spojrzała na mnie jak na wariatkę (Annabeth i ta jej wkurzająca sztywność). Po chwili Percy dołączył do mnie. No ale przecież każdemu przyda się odrobina śmiechu, nie?
Fajne, dobry miałaś pomysł na włożenie nowej bohaterki, ale z drugiej strony wtedy bedziemy wiedzieć co się bedzie dziać (prznajmniej ci którzy czytali książke ).
Ale tak to fajne 😀
PS: Wkrzurza mnie takie coś jak : ciotunia i wujcio.
Sorry chciałam napisać że fajny miałaś pomysł na doczepnienie nowej bohaterki do złodzieja pioruna. 😀
Troche za bardzo to wszystko skracasz, rozumiem, że nie chcesz przepisywac dialogów z ksieżki, ale w sumie samo mogłabyś cos tam wlnąć. I jeszcze, co do przepowiedni
Widzę walki, ból i cierpienie
Takie będzie twe brzemię
Moim zdaniem lepiej by pasowało, zamiast brzemię przeznaczenie. Tak się bardziej rymuje. Ale dobra, to twoje opowiadanie.
Takie doczepianie się do głównej akcji niezbyt mi się podoba :/ Ale pisz dalej, może uda ci się zmienić moje zdanie.
Atlanta
Pisanie przepowiedni nie jest prosta. Raz pisałem i to( przynajmniej dla mnie) jest męczarnia. Pomysł dobry z nowym bohaterem.
Nie podobają mi się powtórzenia (w którymś momencie ona coś komuś powiedziała, a ten ktoś nic nie odpowiedział), kosmiczna interpunkcja („- Wymyśliłam- powiedziała Ann Percy, wkładaj moją czapkę” -> brak myślnika pomiędzy „Ann” a „Percy” sprawia, że zrozumienie tego jest cokolwiek problematyczne) i przepowiednia. Tak, wiem że wypowiedzi muminka są dość trudne do wymyślenia, ale przeczytaj sobie definicję „odpowiedzi pytyjskiej”. Przepowiednia powinna być niejasna, budzić niepokój, powinno wynikać z niej więcej pytań niż odpowiedzi. A tu wszystko jest walnięte jak baseballem w mordę: BACH!
No i nie przejęła się za bardzo tym, że umrze. Nie było to zbyt autentyczne.
SORRY ZA KRYTYKĘ!!! NIE OBRAŻAJ SIĘ!!!
Fajnie pozmnieniane pod nią, podoba mi się reakcja mumii 😀
super to opowiadanie