Z dedykacją dla Annisy i Gomilli.Gizy ponieważ czytając opowiadania Gomilli.Gizy zauważyłam jak wiele robię skrótów myślowych i jak marne są moje gryzmoły w porównaniu do jej opowiadanek… 😀 I dla tych co to jeszcze czytają 😉
Spojrzał na zegarek. Była godzina 9.55. Chłopak ubrany w białą koszulę z czarną marynarką i eleganckimi lakierkami stał w ogromnym korytarzu uczelni. Ściany były do połowy ciemnozielone, a od połowy w górę białe. Listwy przy białej marmurowej posadzce oraz oddzielające ciemnozieloną farbę od białej były z ciemnego drewna. Chłopak stał przy ogromnym oknie opierając się o parapet.
– Jeszcze 5 minut – szepnął, bezmyślnie gapiąc się w drzwi główne. Nazywał się Alexander Farg. Na takich jak on, mówiło się „Anglik z krwi i kości”, zawsze nienagannie ubrany, punktualny, grzeczny… Prace domowe czy dodatkowe – zawsze na 6. Do tego w miarę przystojny i bardzo bogaty. Wręcz obrzydliwie bogaty. Wydawało mu się, że nikt nie ma prawa mu odmówić. Bo też i nikt nigdy niczego mu nie odmawiał… Ale Ona, jako pierwsza odważył się mu odmówić! Jak śmiała! Od tej pory działała mu na nerwy, ta jej pewność siebie, gracja, elegancja, zdolność zjednywania sobie ludzi, i ten jej uśmiech… Grzeczny i uprzejmy, a jednocześnie przyjacielski i zaskakująco ciepły… No i jeszcze to jej debilne imię… Uch, jak on jej nienawidził!
– „Jeszcze 4… musi się spóźnić!” miał wielką nadzieję, że tym razem się spóźni. Bo ile razy, można się nie spóźniać przychodząc tak późno?! Nie miała ani jednego spóźnienia mimo, że przychodziła dosłownie na sekundę przed dzwonkiem!
– „Jeszcze tylko 2” uświadomił sobie i uśmiechnął się. Ale nie był to uśmiech miły lub radosny. Był to uśmiech mściwej i złośliwej satysfakcji.
– Zostało jej pół minuty – szepnął po dłuższej chwili do siebie – nie zdąży… – z uśmiechem podszedł do sali…
W tym momencie drzwi główne otworzyły się i weszła Ona – Lari. Uśmiechnięta i zadowolona podeszła do sali. Była ubrana w biały T-shirt na który narzucona była dżinsowa „kurteczka”, biało-brązowy szal, niebieskie dżinsy i wysokie czarne trampki oraz przeciwsłoneczne czarne okulary w grubej oprawie. Ustawiła się poprawiając torbę na ramieniu i zdejmując okulary. W tym momencie zadzwonił dzwonek.
Alexander był wściekły. Jak Ona przychodząc tak późno mogła się nie spóźnić?! Co, może jakąś boginią grecką jest?!?!?! I jeszcze była tak fajnie ubrana… Nie! Stop! Była okropnie ubrana! Ohydnie!
„O, idzie <pan wykładowca>!” – przedrzeźniał ją w myślach. Tymczasem ich wykładowca z historii Starożytnej Grecji, Pan Moichel (czyt. Moiszel) otworzył drzwi do sali. „Zapowiada się kolejna nudna lekcja…” westchnął.
PO LEKCJACH
Alexander Farg skończył lekcje i wyszedł przed uczelnię na okrągły plac wybrukowany w na przemian okręgi szarej i czerwonej kostki, wokół którego rozciągał się na tyle wysoki szary murek, że uczniowie często na nim siadali. Gdzieniegdzie pod murkiem stały zielone drewniane ławki. Czekając na limuzynę, która miała zawieść go do domu, chłopak bezwiednie spoglądał w stronę Lari. A ona jak to miała w zwyczaju siedząc na murku rozmawiała z koleżankami, które otoczyły ją wianuszkiem i z ogromnym zainteresowaniem słuchały co ma im do powiedzenia.
„- Jak ja jej nienawidzę!” – pomyślał Alex zdając sobie sprawę, że tak naprawdę to tak nie jest. W tym momencie wydarzyły się dwie rzeczy. Lari przeszyła go wzrokiem na wylot ponad głowami dziewcząt tak, jakby dobrze wiedziała o czym on myśli. Drugą zaś rzeczą było to, że nadjechała limuzyna na, którą Alexander czekał. Natychmiast poszedł w kierunku limuzyny, zmieszany spojrzeniem Lari. Ta odprowadziła go wzrokiem, po czym zeskoczyła z murka i zaczęła żegnać się z koleżankami.
– Tak, tak. Papa. No, do zobaczenia jutro. Oczywiście, że postaram się do Ciebie wpaść! No pa. Widzimy się jutro. Na razie. Sieka, hej! – itp. Gdy uśmiechnęła się i pomachała ręką do ostatniej z dziewczyn, wskoczyła na murek, rozejrzała się po czym stwierdziła, że nikt nie zwraca na nią uwagi, przeskoczyła na drugą stronę ogrodzenia i sprintem ruszyła na przystanek autobusowy.
– Jak to dobrze, że jest piątek – pomyślała usadawiając się w pustym (nie licząc jej i kierowcy) autobusie. Po jakimś czasie autobus stanął na ostatnim przystanku. Lari wyskoczyła z niego i weszła na drogę prowadzącą do wsi. Jednak kiedy autobus zniknął jej z oczu spojrzała w lewo i prawo czy nikt jej nie obserwuje po czym weszła w las. Tam rozpędziła się i biegła tak szybko, że każdy postronny obserwator uznałby ją za łanię. A jeśli zauważyłby, że to nie łania lecz człowiek uznałby, że ma przewidzenia.
Mniej więcej w połowie lasu zwolniła i powolnym krokiem skierowała się w stronę polany. Już z daleka zobaczyła sylwetkę Dyrope, ubraną w jej ulubioną zwiewną zieloną sukienkę do kolan, która z niecierpliwością jej oczekiwała.
– Lari! – zawołała nimfa – Gdzie Ty tak długo się podziewałaś? – Lari uśmiechnęła się. Odkąd tylko mogła sama wychodzić poza obręb polany jej opiekunka zawsze witała ją w ten sam sposób.
– Jak to gdzie Dyrope? Uczyłam się! – odpowiedziała jej „śmiertelnie oburzonym” tonem.
– Ok, chodź tu, no chodź. Ambrozja już czeka! – zaśmiała się Dyrope.
Gdy Larissa usiadła, nimfa podała jej nektar i ambrozję po czym spytała:
– Co było dzisiaj w szkole?
– To co zwykle. – uśmiechnęła się łobuzersko Larissa.
– Mam coś dla Ciebie.
– Co?
– List od matki. – Dyrope wstała i podała dziewczynie list.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
LIST
Droga Larisso!
Cieszę się, że z takim powodzeniem udajesz śmiertelniczkę. Myślę, że wiesz lub podejrzewasz, że jedna z twoich bliższych przyjaciółek Veronica jest heroską. Dowiedziałam się, że będzie musiała iść do obozu w niezbyt odległej przyszłości. Dziwne, że przeżyła do tej pory. Proszę Cię, dowiedz się jak to się stało. Satyr który ją znajdzie na pewno wyczuje też Ciebie. Wtedy wezwie herosów z podejrzeniem, że jesteście ważne bo razem będziecie miały silny zapach. Dyrope da Ci pierścień z drewna, który sprawi, że satyr wyczuje Cię jako zwykłą heroskę, córkę podrzędnego bożka. Centaur Chejron oraz dyrektor obozu mój prawnuk Dionizos też powinni się nabrać. Pierścień jest magiczny więc cokolwiek by się działo nie zdejmuj go. Wyczuć coś może tylko moja prawnuczka Artemida ale ona jest ze mną w bardzo dobrych stosunkach. Dyrope nałoży na Ciebie odpowiednie błogosławieństwo, jednak jest ono słabsze niż pierścień.
Pozdrawiam Twoja Mama
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Lari w ciszy przeczytała list.
– Dyrope?
– Tak Lari?
– Dasz mi ten pierścień?
– Tak. Proszę oto on. – podała jej drewnianą, mahoniową szkatułkę. Larissa otworzyła ją. W środku na mchu leżał piękny drewniany też mahoniowy pierścień. W miejscu gdzie zwykle jest „oczko” czy coś w tym stylu, wycięty był „dodatkowy” opiekun Larissy – wilk, mający na szyi rzemyk z malutkim dębowym liściem. Lari wyjęła pierścień i przymierzyła. Pasował jak ulał.
– Jest cudowny – szepnęła. Przez chwilę panowała cisza.
– No to dajesz Dyrope, z tym błogosławieństwem – rzekła dziewczyna. Dyrope odsunęła się kilka kroków po czym w nieznanym dziewczynie języku wyszeptała błogosławieństwo. Powąchała ją i stwierdziła zabawnie marszcząc nos:
– Pachniesz jak heros… – po czym obie wybuchnęły śmiechem.
– Ale…
– Co?
– Jak niby potwory mnie nie zabiły przez te lata?
– No właśnie… Z tym będzie problem… – zatroskała się opiekunka.
– Wiem! – zawołała po chwili.
– No?
– Znajdziemy Ci jakiś dwóch śmierdzących, śmiertelnych rodziców!
– Dobre! Tylko żeby byli bogaci bo inaczej to skąd bym wzięła te markowe ciuchy? – zapytała tonem niewiniątka Lari po czym obie wybuchnęły śmiechem.
– Coś się znajdzie!
CDN
Zapowiada się ciekawie
A tak w ogóle, to pozdrowienia dla tych, którzy chcieli napisać „Pierwszy/a!”, bo ja teraz wszem i wobec piszę:
PIERWSZY!!!
Ciekawe.
Voyt ubiegłeś mnie! No nic to ja powiem: DRUGA! 😀
Przepraszam za kilka błędów!!!!!!!!! Nie zauważyłam ich przed wysłaniem!!! PRZEPRASZAM! PRZEPRASZAM! PRZEPRASZAM!
+ Arachne mogę wykorzystać twoją bohaterkę w historii Alice?
No i miałam jeszcze spytać czy Alexander ma wystąpić w dalszych opowiadaniach czy nie i zostać jako zwykły i przypadkowy obserwator?
@Nemo
Niech Alexander występuje w dalszych opowiadania
Wydaje mi się że będzie z nim ubaw
Veronica… Jakie piękne imię… Bo moje xD
Opowiadanko cudne, pisz dalej i więcej
A ja mam takie pytanko do Nemo, kiedy będzie ciąg dalszy do Historii Alice Castel ?
Super, cudne, herosowe i bogowe czy jakoś tak 😀
Opowiadanko b. fajne, podoba mi się wstawienie listu.
A co do pomysłu „pożyczenia” Arachne to myślę, że nie miałaby nic przeciwko temu. Tylko żeby się nie zmieniła w jakąś lalunię…
Wiesz co? Mam prośbę: Przesyłaj mi te opowiadania przed „oddaniem” ich w ręce Adminki, żebym mogła zweryfikować ewentualne odzywki, czyny i reakcje pajęczej koleżanki…
Mój mail: gaga_34@wp.pl
Super, bardzo ciekawe. Niech Alexander występuje w dalszych opowiadaniach.
WIM – już nie długo ^^ dziś na lekcji napisałam kolejną część Alice, i myślę, że już niedługo! 😀 Dziękuję za przychylne komentarze.
Piszesz coraz lepiej i dlużej tylko tak dalej!Już sama nie wiem kto mnie bardziej wkurza: Lari czy Alex, Chyba Lari …
Czy ona będzie córką Gai? Skoro jej matka to prababcia Artemidy…
bardzo ciekawy