Następnego dnia rano, kiedy się obudziłam, nareszcie byłam naprawdę wypoczęta. Świeże powietrze, przyroda, noc pod namiotem…
– Łowczynie. Myślę, że potwór, którego miała znaleźć Milan jest na tyle mądry i sprytny, że może być naszym towarzyszem. Na śniadanie zjecie to, co znajdziecie w lesie. Macie godzinę. Potem usłyszycie dźwięk mojego rogu i zjawicie się tutaj. Przygotujemy wspólnie śniadanie i powiem wam jaka będzie następna podróż. – ustaliła Artemida na porannej zbiórce przed namiotami.
Przed naszymi nogami pojawił się wielki kosz na różnego rodzaju owoce. Razem z Alice i Fallon pobiegłyśmy w las, żeby poszukać jedzenia.
– Genialna, taka rozgrzewka przed wyprawą! – przyznałam.
– Tak, ja też bardzo to lubię.- stwierdziła Fallon.
– Widziałam gdzieś tutaj polanę, pełną jagód. Zaczekajcie. – powiedziałam dziewczynom.
Gwizdnęłam głośno. Po chwili koło mnie zjawił się Cursus.
– Dobry piesek! – pochwaliłam mojego przyjaciela. – W którą stronę mamy iść, żeby dojść do polany, na której zjawił się kruk? – Zapytałam psa. – Było tam duużo jagód.
Cursus pognał w las, a ja gestem pokazałam Łowczyniom, żeby za mną biegły. Po kilku minutach dotarłyśmy do ogromnej polany.
– Oooo! – zawołały dziewczyny, na widok krzewów. – Dawno nie było tu tylu jagód!
Zaczęłyśmy zbierać. Po długim czasie wszystkie krzaczki były puste, a my miałyśmy cały koszyk jagód. Nagle usłyszałyśmy róg myśliwski i już chciałam zacząć biec, ale już byłam na miejscu. No tak, magiczny róg Artemidy przeniósł nas przed namioty.
– Widzę, że się postarałyście! – zawołała Artemida z lekkim podziwem, patrząc na nasz pełny kosz.
– Ale niestety wasze koleżanki nie zebrały zbyt dużo… – stwierdziła bogini zaglądając do drugiego koszyka. – Ale zawsze grzyby trudniej znaleźć niż jagody.
Bogini pstryknęła palcami i nasze jagódki same przerobiły się w polewę i polały naleśniki, które znalazły się na talerzach. Grzyby podpiekły się i wyglądały jak bułeczki wyjęte prosto z pieca. Po zjedzonym śniadaniu Artemida wstała i zaczęła nam objaśniać przyczynę następnej podróży.
– Jak wiecie – zaczęła – lasy deszczowe są teraz wycinane. Właśnie dlatego jedziemy do Amazonii, nad rzekę Amazonkę, by pomóc tamtejszym zwierzętom i zapobiec wycinaniu lasów. Powiemy, że jesteśmy z Ochrony Środowiska i odnowimy tamte rzadko spotykane lasy. Za dwie godziny wyjeżdżamy. Proszę się spakować i złożyć obóz. Udamy się tam za pomocą rogu. Ja, jako Bóg Olimpijski odbędę szybką powietrzną podróż, i znajdę się tam, zadmę w róg i także wy tam się znajdziecie. Teraz, proszę zajmijcie się pakowaniem.
Udałyśmy się do naszych namiotów. Każda z nas dostała lekki plecak, do którego miałyśmy spakować swoje rzeczy. Ja spakowałam do niego śpiwór i poduszkę, a oprócz tego, znaleziony w lesie patyk do rzucania dla Cursusa.
Mój pies, Cursus całe dnie spędzał w lesie, gdzie bawił się z królikami, których, tak jak ja, nie miał serca zabijać. Widocznie był wegetarianinem bo jadł grzyby, ale tylko jadalne, jak widać wiedział wszystko o przetrwaniu w lesie. Żywił się też jagodami, których było w bród. Przychodził do nas na posiłki. Gdyby tylko się zgubił, wiedziałby, że wystarczy zawyć, a zawsze mu pomogę. To naprawdę najlepszy psi przyjaciel jakiego kiedykolwiek miałam.
Życie jako Łowczyni naprawdę mi się spodobało. Byłam silna i zwinna, miałam najlepsze koleżanki pod słońcem i Artemidę, moją mamę. Zawsze była dla nas miła i uprzejma. Nie starzałam się, czas nie mijał. Mogłam zobaczyć co będzie za kilka tysięcy lat. To życie było naprawdę genialne. Podróż do Amazonii był moją pierwszą, więc trochę się stresowałam. A ta moja pierwsza podróż miała być najciekawszą, jaka zdarzyła się wszystkim Łowczyniom…
CDN
tO OPOWIADANIE JEST CUDOWNE!!!!!!
mam tylko jedną uwagę: Ja, jako Bóg Olimpijski , powinno być chyba raczej bogini olipijska, ale się nie przejmuj, bo opowiadanko superowe. Kiedy ciąg dalszy?
Uwielbiam to opowiadanko. Nie wiem dlaczego ale tak jest 😀 ;P
Przeartemidowiście! Jest parę literówek, ale poza tym spoko.
Fajne. Strasznie fajnie się zaczyna robić. Czekam na ciąg dalszy. 😛
fajne