Standardowa historia
Cześć! Jestem Ellen Marz (czyt. marc) i jestem herosem. Takim zwykłym herosem. Pochodzę z Niemiec, z Berlina. Mam czarne włosy i niebieskie oczy, mam 12 lat. Jestem wysoka i szczupła. Jak każdy heros mam dysleksję i ADHD. Teraz opowiem Wam moją historię. Zaczyna się ona w dniu trzynastego maja.
-Pięknie! Po prostu cudownie!- pomyślałam wściekła. W ostatni dzień szkoły pani od niemieckiego musiała nam zrobić dyktando. Lubiłam panią od niemieckiego, która nazywała się Rosalie Nail, ale kiedy robiła wybryki typu niezapowiedziane dyktando, to miałam ochotę ją udusić. Lewis siedzący obok mnie posłał mi tylko uspokajające spojrzenie. A, właśnie! Zapomniałam opisać Lewisa! Lewis był blondynem z niebieskimi oczami. Tak samo jak ja był dyslektykiem z ADHD. Również mieszkał sam z mamą. W słoneczne dni uwielbiał patrzeć na słońce, które ku mojemu wielkiemu zdziwieniu nie raziło go. Wracając do lekcji. Pani rozdała nam kartki po czym zabraliśmy się do roboty. Zadania nie były aż tak trudne. Kiedy skończyłam jako ostatnia pani przeszła do lekcji. Miałam ochotę skakać z radości, ponieważ rozmawialiśmy na temat starożytnego Rzymu i Grecji. Uspokojona odpłynęłam w świat fantazji. Z zamyślenia wyrwał mnie cichy, a zarazem stanowczy głos nauczycielki.
-Ellen. Powiedz mi jak się nazywała świątynia bogini Ateny na Akropolu?
-Hm…-miałam bardzo złą sytuację, ponieważ tej jednej rzeczy nie potrafiłam zapamiętać. Teraz miałam dylemat. Partenon czy Panteon? Postanowiłam zaryzykować.- P…Partenon
-Widzę że uważałaś- powiedziała pani Nail, a ja miałam ochotę zaśmiać się jej w twarz. Ja i uważanie? Wolne żarty. Moje mimowolne myślowe śmianie się z nauczycielki przerwał ryk podobny do ryku lwa. Chyba cała klasa tego nie usłyszała oprócz mnie ponieważ zachowywali się tak jakby nic się nie stało. Moja intuicja mówiła, że będą kłopoty. Nawet nie zamrugałam kiedy przede mną wyrosła postać bardzo zmartwionej pani Nail.
-Ellen idziesz ze mną, Lewis już czas- powiedziała nauczycielka rzucając Lewisowi porozumiewawcze spojrzenie. Po czym oznajmiła reszcie klasy- Reszta zajęć odwołana. Wracajcie do domów.
Wrzawa jaka przy tym powstała była nieopisana na całe szczęście wszyscy chcieli jak najszybciej wyjść ze szkoły, więc sala szybko opustoszała. W klasie zostałam tylko ja, Lewis oraz pani Rosalie.
-Ellen- zaczął Lewis lecz widząc zakłopotanie chłopca pani Nail przejęła rolę Lewisa.- Jesteś inna niż reszta ludzi.
-No ależ oczywiście, że jestem-powiedziałam ostro, ponieważ stwierdzenie oczywistego faktu było nad wyraz irytujące.- Mam przecież dysleksję oraz ADHD.
-Nie o to mi chodzi. Jesteś…a dobra co mi tam. Kojarzysz mity greckie?
-W sensie Zeus, Posejdon, Hades i reszta?
-Tak i…
-Ale po co mi to mówicie?- spytałam, tym samym przerywając wypowiedź nauczycielki.
-Ponieważ jesteś herosem, tak samo jak Lewis oraz jak moja mama.
-Was?!(niem. – co?!)
-To co słyszysz.
-Nie, to niemożliwe, odmawiam uwierzenia.-powiedziałam lekko przerażona oraz zdumiona.
-Zawsze mnie się pytałaś dlaczego uwielbiam patrzeć na słońce prawda?- niespodziewanie wtrącił się Lewis.- To wszystko dlatego, że moim tatą jest Apollo. Bóg słońca, poezji, sztuki…
-i nie rymującego się haiku- wtrąciła pani Nail.- Tak poza tym to jestem wnuczką Demeter.
-Nie rozumiem
-No, więc moja mama była heroską. Córką Demeter i zwykłego śmiertelnika. Później zakochała się ona w śmiertelniku. Dlatego uwielbiam przyrodę.
-Dobra… to co teraz?
-Pojedziesz do obozu herosów, gdzie nauczysz się walczyć z potworami oraz dowiesz się kto jest twoim ojcem.
-Ale mój tata odszedł od mamy jedenaście lat temu!
-To tylko bajeczka, którą wciskają nam nasi śmiertelni rodzice żeby nie musieli mówić prawdy o bogach.- do rozmowy znów się wtrącił Lewis.
-No to gdzie znajduje się ten obóz herosów?
-Long Island- odpowiedział syn Apolla- a przy okazji, umiesz mówić po angielsku?
-Tak
-No, już idźcie, a ja rozmówię się z tym potworem- ponagliła nas wnuczka Demeter.
-Ale…-chciał zaprotestować Lewis, lecz jedno spojrzenie pani Nail wystarczyło żeby stał się posłuszny.
Wyszliśmy ze szkoły bardzo ostrożni ze względu na potwory, które mogły nas w każdej chwili zaatakować. Chciałam co prawda wrócić do domu, żeby pożegnać się z moją mamą lecz Lewis powiedział, że później do niej zairyfonuję. Stanęliśmy przy drodze prowadzącej do mojego domu. Lewis zaczął coś tam szeptać pod nosem, a ja zajęłam się obserwowaniem zegara na wieży. Co prawda chciałam stąd odejść, ale intuicja podpowiadała mi żeby cierpliwie czekać. Kiedy zegar zaczął bić dwunastą w południe usłyszałam, że Lewis poprosił mnie żebym na momencik odwróciła wzrok. Kiedy pozwolił mi już patrzeć o mało co, a bym nie zemdlała z wrażenia. I nie. To nie był Apollo. Przed nami stały dwa piękne pegazy. Widząc moją minę Lewis parsknął śmiechem, po czym wyjaśnił.
-Jeden z synów Posejdona nauczył mnie przyzywania pegazów za pomocą myśli. No dobra, a teraz na pegazy i jazda na obóz.
Ponieważ jeździłam kiedyś konno jakoś utrzymałam się na grzbiecie mojego pegaza. Dotarliśmy tam około szesnastej amerykańskiego czasu więc nic dziwnego, że byłam padnięta. Zeszłam z pegaza przed granicą obozu. Lecz gdy miałam przejść granicę poczułam przeszywający ból w kostce. Jakimś cudem udało mi się przeczołgać się na bezpieczniejszą połowę. Ostatnie co pamiętam to Lewisa podbiegającego do mnie z łukiem w ręku.
Ciekawe, ciekawe a właściwie to bardzo mi się podoba!
Kiedy ciąg dalszy?
Hmm… Bardzo mi sie podoba… 😀
Fajne
No nie dziwię się, że miałaś ochotę udusić panią od języka Czasem się jakieś błędozy pojawiały, ale niewiele.
Przepraszam, muszę to powiedzieć: NIENAWIDZĘ NIEMCA!!!
Sorry…
Ja też nienawidzę niemca, ale lubię pisac z niemieckimi bohaterami (sama nie wiem czemu)
Świetne!!!! do adminki: wiersz dotarł??
no fajne, fajne, a wiadomo, że w piekle mówią po niemiecku 😛 No właściwie to w Hadesie 😉 A co do opowiadanka to bardzo fajne. Pisz dalej. Ja czekam 😛
Eh…Na drugi rozdział poczekacie, ponieważ utknęłam w połowie i nie mam weny.
fajne, ja też nienawidzę niemca 😀
ciekawe to jest