Wieczorem nie wytrzymał nerwowo i kazał Stefanowi podpisać raporty, natomiast sam wybrał się do swojego ulubionego podwodnego pubu. Dość odludne miejsce; stary, zatopiony ponad trzy stulecia temu wrak, a w nim pordzewiałe stoliki . Na ścianach wisiały starodawne mapy morskie, smętnie kołysane przez prądy. Przy zaimprowizowanym barku z beczek stał, jak zwykle, gruby, wyliniały mors w poplamionym fartuchu. Tryton opadł na trzeszczące, barowe krzesełko.
-Duża algowa raz – zakomenderował. Mors nalał trunku do sporego kufla.
-Co tu sprowadza synalka króla? – zachrypiał, poprawiając obwisłe wąsy.
-Nie nazywaj mnie tak – burknął Tryton. Wzrok miał lekko zamglony, po żołądku rozlało się dziwne ciepło. Znak, że algowa zaczęła działać. Uśmiechnął się, rozglądając po sali.
W takich lokalach zbierały się największe szumowiny, jakie morze zrodziło, więc trunki też mocne. W rogu siedział rekin z czarną opaską na lewym oku, przy oknie muszlokształtna istota z niedoczyszczoną szablą grała w karty z gigantycznym krabem. Cała sala była wypełniona tego rodzaju wygnańcami. Wszyscy tylko czekali na niewłaściwy ruch, by wszcząć kolejną bójkę.
-Czego tu szukasz? – spytał ponownie mors. Trytonowi wydawało się, że słowa dochodzą z bardzo daleka, ledwie przebijając się przez mgiełkę algowego aromatu. Nie miał słabej głowy. Duża algowa potrafi zwalić z płetw rekina.
-Zapomnienia.
Nie wiedział, co skłoniło go do takiej odpowiedzi. Pewnie algowa. Chociaż… Było w tym ziarenko prawdy.
Mors wyszczeżył się, stawiając przed nim drugi kufel. Tryton podniósł go, ale zatrzymał rękę w połowie drogi.
Bar wypełniła przenikliwa cisza.Widział, jak inni klienci poruszają ustami, lecz nie wydobywał się z nich żaden dźwięk. Poczuł dziwną pustkę, przytłaczającą, tłumiącą zmysły. Nie tak powinna działać algowa…Powietrze stało się ciężkie i twarde, miażdżąc płuca. Do osiągnięcia tego, czego chcesz, nie wystarczy alkohol. Skrzekliwy szept drażnił uszy, boleśnie wdzierając się do mózgu.
Tryton odwrócił się powoli.
Tuż za nim stała mglista, zgarbiona postać. Strzępy czarnej tkaniny falowały wokół niej. Kaptur szczelnie okrywał twarz. Ja wiem, czego ci trzeba. Przyjdź do mnie.
Wszystko zniknęło równie szybko, jak się pojawiło. Tryton zaczerpnął powietrza. Zmartwiony mors spojrzał na niego.
-Hej, mały, co się dzieje?
Tryton odstawił kufel, w którym została nietknięta algowa.
-Nic. Chyba przetankowałem, bo jakaś postać w łachmanach chciała mi pomóc…
Twarz morsa wykrzywił wyraz oszołomienia i przerażenia.
-To nie zwidy. Słyszałem, że od czasu do czasu pomniejsi bogowie widują ją w snach.
-Lub po przedawkowaniu trunków – uzupełnił Tryton.
-Właśnie. To stara, morska wiedźma. W niższych kręgach krąży o niej wiele plotek.
Naszymi kręgami nazywano morskie slumsy. Zaśmiecone, wyludnione miejsca, pełne wraków i mafii.
-Ponoć mieszka gdzieś koło starej latarni, pod pomostem.
-Ponoć? Nikt tego nie sprawdził?
Mors zaśmiał się złowieszczo.
-Wielu próbowało. Żaden nie wrócił.
Tryton pokręcił głową, próbując rozwiać aurę grozy.
-Która godzina?
-Dochodzi 20 – odparł mors.
Odwiedzić morską wiedźmę , zanotował w pamięci Tryton. Teraz wracać do roboty.
Wstał chwiejnie, zatoczył się i niechcący wpadł na wielkiego kraba. Krab zakołysał się, popychając na drugi stół muszloksztłtną istotę. Karty wypadły z jej rąk, kiedy, lądując na stole rekina, stłukła dwa kufle algowej. Rozwścieczony rekin wstał, zaciskając płetwy w pięści. Chwycił muszlokształtnego za kołnierz i cisnął nim na drugi koniec sali, trafiając herszta gangu sardynek w głowę. Rybki z dzikim wrzaskiem rzuciły się na bogom ducha winnego lwa morskiego.
Potem w ruch poszły szable, stoliki i krzesła. Klienci kotłowali się w całym barze, siejąc wszechobecne spustoszenie.
Mors skrył się za barkiem, zasłaniając głowę tarczą. Ze spokojem przeżuł papierosa (bo pod wodą palić się nie da…).
Tryton doczołgał się do okna, zwinnie unikając miotanych butelek i mebli, po czym wymknął się przez okno.
W pałacu czekał na niego Stefan. Biadolił nieznośnie o konsekwencjach spóźnienia. Trynon zignorował go i ruszył omówić z przedstawicielami ministerstwa infrastruktury morskiej (w skrócie MIM) plany budowy nowej rafy koralowej.
Nie no, to jest XD!
Przyczepię się tylko do jednej rzeczy: „Powietrze stało się ciężkie i twarde, miażdżąc płuca.”- przecież to się dzieje pod wodą!
Hmmm…. Bardzo ciekawe… Kiedy CD?
Super, czekam na ciąg dalszy.
Bardzo mi się podoba !
Hmm. Żadko kiedy komentuje opowiadania wiesz?
Zazwyczaj wole dać innym pole do popisu, ale są dwa rodzaje opowiadań w których się wypowiadam.
1.Kiedy tak mnie denerwuje styl że musze je skrytykować
2. Kiedy opowiadanie jest NAPRAWDĘ świetne, pisane na poziomie.
I powiem ci że te należy do 2 kategorii.
Ogółem podoba mi się twoja pomysłowość. Masz bardzo bogatą wyobraźnie. No nie wspominając o słowniku jakim dysponujesz.
Tylko bardzo bym cię prosiła żeby to się nie zmieniło.
Nie zepsuj tego.
Swoją drogą jestem bardzo ciekawa jak ta akcja się potoczy.
te opowiadanie mnie zaintrygowało….
Racja Arachne, z tym powietrzem to się trochę zapędziłam Od biedy można uznać że chodziło po prostu o tlen.
Nie no super. Po pewnym czasie też pomyślałam, że chodzi o tlen,ale jednak coś tu tak nie pasowało. Świetne opowiadanie. Czekam na cd