Już od rana było coś nie tak. Był to ten najbardziej wyczekiwany dla mnie dzień w roku – moje urodziny. Konkretniej były to moje 14 urodziny i bardzo się cieszyłam. Kiedy wyszłam do szkoły mama jeszcze spała. Zrobiłam sobie gorące kakao i zjadłam kanapkę. Chwyciłam torbę i wyszłam z mieszkania. Podbiegłam do windy, która właśnie się zamykała. Stała w niej jedna osoba. Przywitałam się grzecznie i w ciszy czekałam, aż winda zjedzie na dół.
– To będzie ciężki dzień. – mruknęła do siebie kobieta.
Przyjrzałam się jej dokładniej. Była to dość młoda kobieta o rudych włosach. Jej oczy zdawały się być srebrne, ale stwierdziłam, że to moja wyobraźnia płata mi figle. Kobieta ubrana była czarne jeansy, a na białą bluzkę miała narzuconą srebrną kurtkę. Miała bardzo wyraźne rysy, a jej piękne oczy sprawiały, że przez chwilę miałam problem z odwróceniem wzroku. Kobieta uśmiechnęła się ciepło. Drzwi windy otworzyły się, a ja szybko ją opuściłam. Ruszyłam w stronę szkoły z dziwnym uczuciem, że ktoś mnie obserwuje. Odwracałam się kilka razy, ale nikogo nie zauważyłam. Wzruszyłam ramionami.
To był upragniony koniec roku. Pożegnanie szkoły. Weszłam spokojnie do klasy i uśmiechnęłam się niewinnie.
– Panna McLevis! Spóźnienie! – oznajmił wychowawca.
– Ale to przecież pożegnanie. – popatrzyłam na niego błagalnie.
– Faktycznie. – wzruszył ramionami i kazał mi usiąść w ławce.
Gadał coś o tym, że niektórzy dobrze się uczyli, niektórzy beznadziejnie (tu znacząco patrzył na mnie). Później mówił o zachowaniach dobrych i nagannych (znów popatrzył na mnie) i o ucieczkach z lekcji (i tu też wzrok na mnie). Zadzwonił dzwonek. Mężczyzna poprosił żebyśmy wrócili po przerwie do sali.
Opuściłam klasę jako pierwsza i oparłam się o ścianę.
– Nie wiesz może gdzie znajdziemy Angelę McLevis? – przede mną stanął chłopak z niebieskimi oczami. Koło niego stała blondynka i jakiś chłopak z czapką na brązowych włosach.
– Nie… – nie chciałam mieć już więcej kłopotów. – Nie znam takiej.
Chłopak westchnął i zaczepił inną dziewczynę.
– No tak. – powiedziała. – Chodzi do mojej klasy. Jest tu dość popularna. Jest bardzo ładna, ale jest chłopczycą.
Przeraziłam się. Założyłam na głowę kaptur i zaczęłam się oddalać.
– O! To ona! – wykrzyknęła dziewczyna i zapewne wskazała na mnie.
Skręciłam w następny korytarz i wpadłam do pierwszej lepszej klasy. Na szczęście była pusta, a na nieszczęście – oni wpadli do niej zaraz po mnie.
– Czemu skłamałaś? – spytała blondynka.
– Bo mam dość ludzi i dość kłopotów. – powiedziałam takim tonem jakby to było oczywiste.
– Ile masz lat?
– 14. A co? – zaczęłam się im po kolei przyglądać.
– Mieszkasz z matką, czy z ojcem?
– Może najpierw się przedstawcie? Wy mnie znacie, a ja was nie! – skrzyżowałam ręce.
– Jestem Percy. – powiedział niebieskooki. – To Annabeth, a to Grover.
– A czego chcecie?
– Zabrać cię do Obozu Herosów. – powiedział Grover.
Popatrzyłam na niego.
– Co?! – wrzasnęłam. – Nie, nie i nie!
– Ale tak to potwory zaczną cię napadać! – powiedział Percy.
– Poprawka! Już ją zaczęły napadać! – syknął jakiś głos.
Odwróciłam się przerażona i znalazłam się twarzą w twarz z wężową kobietę. Myślicie, że się pomyliłam pisząc „wężową”? Mi chodzi o to, że ona na serio była pół wężem.
– Drakaina! – wrzasnęła Annabeth.
Ona i Percy wyjęli miecze, a Grover jakąś fujarkę. Ja stałam za to jak słup soli, niezbyt wiedząc o co chodzi. Drakaina spojrzała na mnie i widząc, że się nie bronię naskoczyła. Wrzasnęłam i skuliłam się. Percy i Annabeth rzucili się na nią. Po paru minutach walki drakaina wytrąciła im miecze i wróciła na mnie. Z zadowoleniem chwyciła swoje dwa miecze i chyba chciała mnie nimi przebić. Zacisnęłam oczy i czekałam na śmierć. Po minucie zaczęłam się wkurzać, że śmierć tak długo trwa. Otworzyłam oczy i… Nad kupką popiołów stała kobieta z windy, ta ze srebrnym spojrzeniem. Uśmiechała się łagodnie i patrzyła na mnie jak na coś ważnego. Pod ścianą leżeli Percy, Grover i Annabeth – nieprzytomni.
– Ja ci to muszę wytłumaczyć. – powiedziała kobieta.
Podeszłą do mnie i zaczęła szeptać do ucha. Mówiła o mojej rodzinie, o bogach, herosach i o moich procentach bycia boginią. Na koniec powiedziała, żebym nie mówiła na razie nikomu kim jestem, ale żebym udała się do obozu. Wyszła z sali. Zaczęłam płakać. Czemu mnie takie coś spotkało?
– Co jest? – usłyszałam głos Percy’ego. – Ty sama ją zabiłaś?! – wskazał kupkę popiołu.
Popatrzyłam na niego ze złością. Ja chciałam się dobrze wypłakać, a on mi to przerwał. Po chwili obudziła się także Annabeth i wspólnie z Percy’m zaczęła budzić Grovera.
– Puszki… – zabeczał Grover.
Minęło kilka minut zanim Grover się obudził.
– Chodź z nami do obozu. – poprosili, a ja ku ich zdziwieniu zgodziłam się.
Droga była ciężka, ale w końcu doszliśmy do Obozu Herosów. Był to piękny obóz. Pola truskawek, wielki dom i różne, kolorowe domki dalej. Percy, Grover i Annabeth odprowadzili mnie do Wielkiego Domu, ale później powiedzieli, że mam iść sama. Zapukałam.
– Proszę. – usłyszałam miły głos ze środka.
Weszłam do Domu. Przy stole siedział mężczyzna na wózku. Popijał herbatę i wyglądał na miłego gościa. Odetchnęłam. Percy opowiadał, że spotkam tu Centaura, który nazywa się Chejron.
– Witaj. Jak się nazywasz? – uśmiechnął się.
– Jestem Angela McLevis.
– Nazywam się Chejron i będę cię uczył. – gestem ręki nakazał mi usiąść.
Powiedziałam mu o tym jak tu dotarłam. Ominęłam tylko fakt, że spotkałam się z Artemidą i to co mi powiedziała. Niestety chyba Chejron miał wiedzieć kim jestem. Patrzył na coś nad moją głową z takim zdziwieniem, że aż popatrzyłam w górę. Nade mną jaśniał hologram. Hologram tak jakby korony. Albo wieńca! Wokół mojej głowy układały się wszystkie symbole bogów, z którymi miałam coś wspólnego. Westchnęłam.
– Chyba musisz mi coś wyjaśnić. – powiedział Chejron.
– Tak. Chyba muszę. – i zaczęłam opowiadać.
– Zamieszkasz tutaj. – stwierdził Chejron.
– Ale ja nie chce, żeby ludzie coś podejrzewali! – poprosiłam. – Zmienię nazwisko i wygląd i będę mówić, że moją matką jest Afrodyta.
Chejron nie wyglądał na zachwyconego, ale w końcu się zgodził. Stanęłam przed lustrem i zaczęłam obmyślać swój nowy wygląd. Zamknęłam oczy wyobrażając się w innej postaci. Blada cera, długie, rude, proste włosy, zielone oczy i mnóstwo makijażu. Otworzyłam oczy i spojrzałam w lustro. Otworzyłam szeroko usta, a osoba przede mną zrobiła to samo.
– To… To ja? – spytałam zdziwiona, ponieważ w lustrze odbijała się dziewczyna, którą wymyśliłam.
Pomyślałam nad ubraniem. Czarne leginsy i zielona tunika. Zielone buty na obcasach oraz czarna spinka we włosach. Dotknęłam włosów i zauważyłam, że mam też zielone paznokcie. Wzruszyłam ramionami i zaczęłam wymyślać swój charakterystyczny gest. Stwierdziłam, że będę miała dwa – odgarnięcie włosów i kręcenie kosmyka włosów palcami. Wróciłam do Chejrona. Osłupiał na mój widok.
– Gotowe! – powiedziałam i stwierdziłam, że głos mi się też zmienił.
To było dziwne, ale i zarazem fajne. Głos zapewne zmieniłam dzięki korzeniom Apolla, a wygląd dzięki pomocy Afrodyty. Fajnie. Ciekawe co jeszcze? A jeszcze się dużo zdarzyło. Nagle pojawiłam się w innym miejscu. W sali tronowej. Otoczona Olimpijczykami. Rozpoznałam Artemidę, a kilku bogów się domyśliłam dzięki tronom.
Zapowiada się zarąbiście! Świetne było to z Artemidą (jak zakatrupiła drakainę).
wow! Jedno z moich ulubionych!! ^^
Ciekawe, tylko na początku trochę powtarza się słowo kobieta. Ale bardzo mi się podoba. Kiedy ciąg dalszy?
Absolutnie świetne!!!!!!!!11
Herosowe!!! Kiedy ciąg dalszy?!
Super!