Na początek chciałbym podziękować za wszystkie pozytywne komentarze, ale brakowało mi krytyki. I przepraszam za trudny do przełknięcia początek, ale nigdy nie byłem dobry w dialogach 😀
No i za długi czas oczekiwania, myślę że dalej szybciej będę pisał. No i wreszcie dedykacja dla _artemidy_, mam nadzieję że to pomoże w walce z brakusksiążkuspospolitusem
Dziewczyna skończyła mówić, a wszyscy się ocknęli.
-Ja idę!
Percy i Beckendorf powiedzieli to równocześnie.
-To kiedy wyjeżdżamy?
Kiedy się spytałem wszyscy zwrócili ku niemu swoje spojrzenia.
-To on jest tu obcy. Jutro o świcie bądźcie na wzgórzu, zabierze was stamtąd do centrum Manhattanu. Rachel pokaże wam wejście do Labiryntu zamknięte na klucz, a dalej będziecie musieli radzić sobie sami. A teraz wszyscy na kolacje!
Chejron powiedział to i pobiegł galopem (jeśli nie wiecie to on był centaurem). Poszedłem z Percym zjeść, złożyłem ofiarę dla… No właśnie dla kogo???* Po chwili namysłu i po wściekłym warczeniu Claris złożyłem ją dla boga Budowniczych Wrót Czasu. Czyli nie wiedziałem, dla kogo. W moim życiu to już chyba standard. W końcu poszedłem do wielkiego domu przespać się.
* * *
O piątej rano wstałem i poszedłem na wzgórze. Czekali tam na mnie Percy i Beckendorf.
-Cześć
Powiedziałem to wsiadając do samochodu.
I pojechaliśmy. Odjeżdżając, czułem że już tam nie wrócę
* * *
Kiedy dotarliśmy do miasta i wysiedliśmy z samochodu, poszliśmy w stronę starego budynku. Był zniszczony i widniało na nim kilka graffiti o zielonym kolorze. Na ziemi było parę butelek i gazet, które przywiał tu wiatr. Było tu jakoś cicho. Weszliśmy z Percym Beckendorfem i Rachel (bo tak właśnie nazywała się owa wyrocznia) do tego Budynku. W środku było ciemno, więc któryś z nas zaświecił latarką. Zobaczyliśmy naprzeciwko siebie drzwi i podeszliśmy do nich.
-Daj mi teraz ten klucz Rick.
Rachel otworzyła drzwi i poszła. Razem weszliśmy w ciemny tunel. Dookoła nas świat zawirował i upadliśmy na zimną posadzkę. Przed nami rozciągał się korytarz.
-To labirynt.
Wszyscy poszliśmy przed siebie. Szliśmy już kilka godzin, a tunel zdawał się nie mieć dwóch dróg. Co gorsza jeśli skręciliśmy to po pewnym czasie za nami była już ściana. Nagle drogę zastąpił nam stwór. Raczej, bo to była Sfinga.
-Zasady są proste. Odpowiecie na moje pytanie to jesteście wolni, a jeśli nie to cóż… Zjem was
Beckendorf i Percy spojrzeli na siebie, bo znali odwieczną zagadkę Sfingi.
-Pudełko bez zawiasów, klucza ani wieka,
A przecież skarb złocisty w środku czeka
Percy i Beckendorf wydawali się zupełnie zbici z tropu. Sfinga uśmiechnęła się chytrze
-No cóż, po tylu latach zmieniłam zagadkę. A przy okazji jedliście coś ciężkostrawnego ostatnimi czasy?
-Jajko!
Rick wykrzyknął odpowiedź, a Sfinga z wściekłością na twarzy rozpłynęła się. Wszyscy ruszyli na przód, niemo dziękując Rickowi za uratowanie życie. Po paru godzinach wszyscy byli zmęczeni. Percy wyciągnął swój zegarek elektryczny, ale ten nie zadziałał.
– One tu nie działają. Jest już 22, powinniśmy rozłożyć obóz
Rick powiedziawszy to zaczął rozpakowywać plecak.
Dobra, chciałeś krytyki, masz krytykę. Czepiam się bo:
-opowiadanie jest za krótkie;
-akcja leci na łeb, na szyję, na dupę (czyli o wiele za szybko);
-nie mogę się połapać, co to za narracja, jest pomieszanie z poplątaniem.
Ale poza tym bardzo mi się podoba. 😀
Po pierwsze, Clarisse, nie Claris.
Po drugie, nie wiem dokładnie co, ale coś mi nie pasuje w drugim akapicie.
Po trzecie, czasami nie ma znaków interpunkcyjnych.
Po czwarte (uważm, że najważniejsze), w trzecim akapicie jest tak jak zauważyła Arachne zupełnie powalona narracja. Najpierw jest w pierwszej osobie a potem nagle w trzeciej. Powinno być jakieś oddzielenie, jeżeli było to zamierzone.
Po piąte, prawie wogle nie ma emocji w tekście, akcja dzieje się za szybko. (np. nie ma reakcji na pojawienie się Sfingi)
I po szuste, jest trochę za krótkie.
Powiem szczerze, że bardziej podobała się mi pierwsza część opowiadania.
Powytykałam Ci błędy, co w cale nie znaczy, że sama ich nie robię, myślę że robię ich sporo. Przynajmniej nie masz powtórzeń jak ja.
P.S. Dobra rada, czytaj uważnie tekst zanim go wyślesz.
Dzięki.
Serio nie zauważyłem że raz jest w 3 osobie, a raz w pierwszej.
Jest krótkie, bo akuray miałem natcnienie, i się skończyło w takiej chwili. Ta opowieść jest ograniczona, albo Rick zwycięży, albo umrze itp. Więc nie wiem czemu ale jakoś tak od razu akcję trochę streszczam.
Dzięki, za kolejną krytykę.
Co do narracji, to pisałem to w odstępach paromiesięcznych( i już będę uważniejszy).
Dugi akapit, no cóż jest dość krótki, zero emocji, opisów itp.
Jeśli chodzi o interpunkcje to u mnie ona jest chyba na wakacjach( podobno co szUsty przecinek w moim wykonaniu jest błędny
Postaram się żebt btło dłuższe.
No i kolego, PRZECINKI!!! Napisałeś „z Percym Beckendorfem i Rachel” i wyszło że Percy ma na nazwisko Beckendorf czy jak mu tam. Oprócz tego za szybko (tu zgadzam się z poprzednimi komentarzami).
NO I DŁUŻSZE PROSZĘ!!!!! 😉
Interpunkcja nie jest moją mocną stroną :mrgreen, ale to było niedopatrzenie.
bez urazy dla mnie to opowiadanie nie ma akcji! wcale!! niech ktoś zostanie rany w walce albo coś!!!:(:):D
Tą zagadkę ukradłeś z książki „Hobbit czyli tam i z powrotem”! W dodatku to moja ulubiona zagadka! Jak mogłeś?! Ale poza tym opowiadanie GE-NIA-LNE! :).