To opowiadanie to nic innego, jak twórczość Shay i kontynuacja opowiadanka „Tęsknić na wieczność”.
.
Byłyśmy już całkiem niedaleko reszty obozowiczów. Tak, musieliśmy poczekać dzień po pokonaniu Kronosa na spalenie całunu Luka. Dlaczego? Ten wkurzający Dionizos nie przejmował się zupełnie tym, że zginął Castellan, ktoś kto zdecydowanie najbardziej zasługuje na pamięć. Tłumaczył coś o procedurach…
Dobrze, że Annabeth trzymała mnie za ramię, kiedy z nim rozmawiałam, bo inaczej pokusiłabym się o odstrzelenie tego durnego łba.
Spojrzałam na córki Afrodyty, które zraszały całun swoimi łzami. Mruknęłam coś o głupich gęsiach i podpierając się na kulach, ruszyłam w stronę Chejrona.
– Zacznie pan? – spytałam. On na obozie był komitetem powitalno-pożegnalnym (nie tylko Luke zginął).
– Tak, Thalio. – powiedział i delikatnym krokiem udał się w kierunku całunu i martwego ciała Luka.
Ja również stanęłam nad całunem.
Nie paliliśmy ciał, bo chociaż pan D. miał na to ochotę, to według Chejrona było to niehumanitarne. Po spaleniu całunu odwoziło się ciało do ziemskiego rodzica.
– Drodzy obozowicze… Dzisiaj gromadzimy się, aby pożegnać naszego brata-obozowicza. Syna Hermesa, Luka. – ostatnie zdanie zabrzmiało jakby sam Zeus miotał błyskawice. Mój ojciec ma głos jak grzmoty w najgorszą burzę. Któryś z synów Hefajstosa za pomocą nietypowej zdolności kontroli nad ogniem podpalił całun. Cofnęliśmy się, chłonąc zapach łez wylanych przez obozowiczów i jakby… truskawek. Mnie też łzy ciekły po policzku, ale miałam rozpocząć mowę. Patrzyłam na płonący całun.
– Znałam Luka jako doskonałego szermierza i przyjaciela. – zaczęłam zdławionym głosem. Wiedziałam, że prawdopodobnie za chwilę rozpłaczę się.
Nie, to chyba nie byłam ja. Nie mam w zwyczaju płakać. Ale strata ukochanej osoby była dla mnie ciosem, po którym ciężko jest się pozbierać.
– Wiem, że był rozgoryczony z powodu swojego ojca, Hermesa. Jednak, obozowicze, jeśli kiedykolwiek pomyśleliście o nim jako „zdrajcy” i „oszuście”… – urwałam na chwilę. – Wiedzcie, że umarł jak bohater. Mam nadzieję, że jest teraz na Polach Elizejskich, wśród podobnych sobie dzielnych herosów. – skończyłam wreszcie.
Nie byłam jakąś genialną córką Ateny, co to by mowy umiała pisać. Kilka zdań na część mojego przyjaciela, który nie zasłużył sobie na to, żeby umierać. Zdecydowanie nie zasłużył.
Ale taki już jest los herosa.
Annabeth przemówiła jeszcze i uczciliśmy pamięć Luka minutą ciszy. Potem wszyscy rozeszli się do domków, a Argus wsiadł w auto, zabierając ze sobą ciało mojego przyjaciela.
Pomyślałam o Mai Castellan, która nadal szykuje lunch dla Luka. Poczułam ukłucie w sercu, wiedząc, że będzie jej z pewnością przykro. Ostatnio wróciła do siebie, zważając na fakt, że to nie ona ma w sobie ducha Delf.
Wróciłam do domku Zeusa, wyjmując z kieszeni zdjęcie Luka. Nagle wpadłam na genialny pomysł. Podniosłam się z łóżka i zaczęłam krążyć po pokoju.
Wiedziałam, że Percy i Annabeth mają kolegę, który jest synem Hadesa. Czyli mojego wuja – potwornego dziadygi, który nigdy się nie odzywa. Wiedziałam, że mam tylko jeden dzień wolny, przeznaczony na pójście na pogrzeb Luka.
Było już południe, ale wciąż mogłam być w Obozie Herosów. Łowczynie ćwiczyły w lesie łucznictwo (nigdy nie było dość ćwiczeń, zawsze to robiły) i polowały na dziką zwierzynę. Wyznaczyłam jedną z młodziutkich Łowczyń na tymczasowe zastępstwo. Miała w sobie potencjał i z pewnością nie dała by sobie w kaszę dmuchać. Ja tymczasem wyszłam z domku, wciskając zdjęcie Luka do kieszeni.
Racjonalna strona mnie kazała mi się zatrzymać i wszystko przemyśleć zanim to zrobię. Ale ta mniej racjonalna była już przy drzwiach do domku Hadesa.
Zastanowiłam się, czy to jest dobry pomysł. Poczułam dziwne uczucie, pukając do drzwi.
Otworzył mi Nico – bo kto inny miał to zrobić. On tylko mieszkał w tym domku.
– Mógłbyś mi pomóc? – chłopak o wyglądzie włoskiego aktora spojrzał na mnie. Zmierzył mnie wzrokiem dokładnie, jakbym nie była godna jego zaufania. Odepchnęłam go łokciem i bezpardonowo weszłam do jego domku. Sądzę, że kilka drachm może zmiękczyć nawet najbardziej wytrwałego bachora.
– No to czego chcesz? – spytał. Wyjęłam woreczek z drachmami ze swojej kieszeni i zagrzechotałam nimi.
– Chcę, żebyś przywołał ducha pewnego człowieka. Dobrze? – spytałam. Oparł się o komodę i spojrzał na mnie bez uśmiechu. Miał szyderczy wyraz twarzy.
– Przesadzasz. Trochę mniej drachm i też bym się nie pogniewał. Ale skoro taka hojna jesteś… – wyrwał mi błyskawicznie woreczek z drachmami z ręki.
– Idiota. – mruknęłam tak cicho, aby facet nie usłyszał moich słów. Syn Hadesa zaczął się głowić.
– Ale potrzebne jest mi żarcie na ofiarę dla dusz…. Coli trochę mam, ale problem będzie z hamburgerami… Eh… – westchnął. Przypomniałam sobie, że na obozie hoduje się truskawki. Kradzież nie była dla mnie problemem. Dla nikogo, kto jest zdesperowany, takie błahostki nie są problemem.
– A mogą być truskawki? – zapytałam nieśmiało. Chłopak wyszczerzył się nienaturalnie, jakby uśmiech sprawiał mu trudność. Wiedziałam, że Hades nie jest skłonny do uśmiechu. Nigdy tego nie robił, więc nie powinnam się dziwić jego dziecku.
– Tak, malutka! Tak! Maqnifique! Widzę, że miło mi się będzie z Tobą współpracowało. Kto to niby jest? – spytał Nico. Denerwowało mnie to, że on się ze mną spoufalał. Co jak co, ale my dzieci Zeusa (jestem tylko jedynym żyjącym dzieckiem pana Gromowładnego, ale to szczegół) jesteśmy bardzo… Nieodporne na takie słowa jak „malutka”. Wyjęłam zdjęcie Luka, chociaż zdecydowanie wolałam, żeby nie oglądał tego napisu „Kocham Luka”.
Podałam mu je. Przyjrzał się chwilę.
– Chyba go znam. Ten facet, którego pogrzeb był dzisiaj, hę? – spytał.
– Tak.
– Przynieś truskawki i łopatę, bo dzisiaj będzie pracowita noc.
Może i lepiej się skupić nocą, ale naprawdę nie uśmiechało mi się czekanie aż tak długo.
ekstra.Czekam na Cd
Fajne!
Super;p Kiedy następna część?
Zaraz sobie przypomnę, czy ją wysłałam, czy nie 😉
P.S. Jak tak popatrzeć to jestem najbardziej dumna z tego Nico’wego „Tak, malutka! Tak! Maqnifique!” xD
O tak. To co mówił Nico jest super! Całe opowiadanie jest SUPER!!!!
Trochę nie pasowało mi to do Nica ale … może być 😉
Ogólnie taki Nico smutasiątko mi się nie podobał, więc czeba go było trochę PODRASOWAĆ.
Fajne ! 😉
Hmm, fajne ale to nie w stylu Nica, zachowywał się bardziej jak syn Hermesa, wolałem go takiego jak w książce.
Odlot pozdrawiam
Super
ciekawe